Czy i jak przekonywać męża do adopcji?
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
- igaa
- Posty: 636
- Rejestracja: 06 cze 2002 00:00
Ja byłam w bardzo trudnej sytuacji.Mój mąż przez cały czas czekania na dzidzi sie bał.nie mówił,nie rozmawiał ze mną co mnie też bolało,ale widziałam to w jego oczach.Bał się ,że zachoruje na jakaś straszną chorobę.Bał się ,że nie bedzie jej kochał.Ja przez to nie potrafiłam cieszyć się z czekania.Miałam sto tysięcy wątpliwości.Miałam wrażenie ,że na siłę próbuje zbudowac rodzinę.Zaczęłam też się bać.Myslałam a jak tak faktycznie bedzie,to co zrobię?Może lepiej in vitro.
I wiesz pojechaliśmy zobaczyć naszą córeczkę. Jechałam tam z wielkim niepokojem.Zobaczyliśmy ją. I mój mąż powiedział:To jest nasza córką,a w jego oczach stanęły łzy.
Teraz biegnie do apteki bo mała kichnęła.Jak ją karmi robi mu się na twarzy taki błogi wyraz ,którego nigdy jeszcze przez 10 lat nie widziałam.I wiem,że gdyby teraz mógłby cofnąć czas ,żałowałby każdej myśli pełnej wątpliwości.
Wiem,że gdyby nawet Nikola wymagała (odpukać)jakieś poważniejszej ingerencji lekarskiej ,nigdy nie pomyślimy ,że ,,nasze,, dziecko nie wymagało by tego.Było by lepsze ,bo z naszej krwi. Nikola jest naszą córką tylko urodzoną sercem.Jest w całych naszych sercach ,myślach i czynach.I cokolwiek by się nie działo,nie chcemy innej córki.Po prostu musieliśmy się spotkać.Po prostu musimy być ze sobą na dobre i złe.A kto powiedział,że ta droga musi być łatwa?Ciąża też niesie ze sobą lęk.
Trzymaj się igaa
I wiesz pojechaliśmy zobaczyć naszą córeczkę. Jechałam tam z wielkim niepokojem.Zobaczyliśmy ją. I mój mąż powiedział:To jest nasza córką,a w jego oczach stanęły łzy.
Teraz biegnie do apteki bo mała kichnęła.Jak ją karmi robi mu się na twarzy taki błogi wyraz ,którego nigdy jeszcze przez 10 lat nie widziałam.I wiem,że gdyby teraz mógłby cofnąć czas ,żałowałby każdej myśli pełnej wątpliwości.
Wiem,że gdyby nawet Nikola wymagała (odpukać)jakieś poważniejszej ingerencji lekarskiej ,nigdy nie pomyślimy ,że ,,nasze,, dziecko nie wymagało by tego.Było by lepsze ,bo z naszej krwi. Nikola jest naszą córką tylko urodzoną sercem.Jest w całych naszych sercach ,myślach i czynach.I cokolwiek by się nie działo,nie chcemy innej córki.Po prostu musieliśmy się spotkać.Po prostu musimy być ze sobą na dobre i złe.A kto powiedział,że ta droga musi być łatwa?Ciąża też niesie ze sobą lęk.
Trzymaj się igaa
- malgosik
- Posty: 5259
- Rejestracja: 13 sty 2002 01:00
dziewczyny, zycze jak najmniej bolesnego oczekiwania. wedlug mnie strach ma wielkie oczy. polowe problemow sami sobie wymyslamy. np. tak bylo z dziadkiem niki. strasznie sie bal, na samym poczatku proponowal, zebym nosila poduszeczke, ze niby mam udawac ciaze . gdy poznalismy nike, tego samego dnia pojechal z nami do szpitala (choc wiem, ile go to kosztowalo). dopiero jak sobacztl na wlasne oczy, ze mala ma dwie rece, dwie nogi - uspokil sie i teraz tarza sie z nia po podlodze i beczy jak koza, byle choc raz obdarzyla go usmiechem. SZAŁ
malgosik- mama
NIKI ( 11. 2002) i
TUSI (11. 2007)
NIKI ( 11. 2002) i
TUSI (11. 2007)
- Ivona
- Posty: 77
- Rejestracja: 07 gru 2002 01:00
Od pewnego czasu myślę o adopcji, niestety tylko ja Każda próba podjęcia tego tematu z mężem, kończy się słowami: "nie i koniec, nie będę wychowywał cudzego dziecka". Ale nie rezygnuję z prób rozmawiania o adopcji, choć te chwile nie należą do najprzyjemniejszych. Nie dają mi one jednak nadziei na dziecko, bo nigdy nie zgodzę się na wymuszoną zgodę mojego męża na adopcję. I nie wiem czy wyciągam dobre wnioski, ale wydaje mi się, że mężczyzna dużo łatwiej godzi się na adopcję albo do niej wręcz nakłania, jeśli przyczyna niepłodności leży po jego stronie. Na moje nieszczęście, to ja jestem niepłodna...
Ivona
Ivona
-
- Posty: 6214
- Rejestracja: 25 paź 2002 00:00
Ivonko,Ivona pisze: I nie wiem czy wyciągam dobre wnioski, ale wydaje mi się, że mężczyzna dużo łatwiej godzi się na adopcję albo do niej wręcz nakłania, jeśli przyczyna niepłodności leży po jego stronie.
Ivona
z mojego doświadczenia wynika, że jeśli przyczyna leży po stronie mężczyzny i powoduje to u niego duże poczicie winy to może być tak jak mówisz. Czasami jednak bywa odwrotnie. To,że nie może miec dzieci biologicznych obniża jego poczucie własnej wartości i nie chce się do tego przyznać, żeby nie stracić na męskości. :x Decyzja na adopcję byłaby wtedy przyznaniem się do "Winy".
Każdy jest inny.
- bąblarz
- Posty: 244
- Rejestracja: 03 wrz 2003 00:00
Jak przekonać męża do adopcji
Witam wszystkich przyszłych i obecnych adopcyjnych rodziców. Prawdę mówiąc bardzo wam zazdroszczę. W prawdzie lekarz nie powiedział mi że nie mam szansy na własne dziecko i może kiedys się uda... Mam 28 lat, 5 lat stażu małżeńskiego, 4 lata starań i nie jest wazne dla mnie czy to będzie dziecko biologiczne czy adopcyjne. Od jakiegoś czasu próbuję rozmawiać z mężem o adopcji. Niestety dla niego jeśli już sięzdecyduje to będzie to ostateczność. Nie chcę naciskać na niego bo nie chce by zrobił to z przykusu. Jego wątpliwości to to że, nie wiadomo czyje to było dziecko może jakiejś narkomanki albo akoholiczki. Nie wiadomo czy bedzie zdrowe. Po drugie boi się że dziecko zacznie szukać rodziców biologicznych i kiedys zostawi tych adopcyjnych. A po trzecie nie wie czy będzie umial kochac te dziecko bo może sie okazac że będzie to dziecko trudne do wychowania.
Ja czuje zupełnie co innego. Uwazam że jest we mnie tyle miłości że mogłabym się nią podzielić z dzieckiem które bym kochała jak wlasne. Owszem jest ryzyko choroby ale przeciez nie wiadomo jak matka rodzi dziecko czy będzie ono zdrowe. Trudności w wychowaniu podobnie - nie można ich przewidzieć. Szukanie rodziców? - Od razu nie ukrywalaby faktu że zostało "wybrane", i wiem że trzeba być dobrym dla dziecko nie po to by oczekiwac wdzięczności ale dla niego samego, dlatego że tego potrzebuje.
Mam wrażenie że mój mąż do tego nie dorósł, że to takie wyrośnięte dziecko.
Czy ktoś z was może przechodził przez coś takiego?
Czasami siezastanawiałam że może namówić męża i wybrac sie do ośrodka By tylko popytać. Może to ułatwi mu podjęcie decyzji ale czy nie zrazi?
Pozdrawiam
Ja czuje zupełnie co innego. Uwazam że jest we mnie tyle miłości że mogłabym się nią podzielić z dzieckiem które bym kochała jak wlasne. Owszem jest ryzyko choroby ale przeciez nie wiadomo jak matka rodzi dziecko czy będzie ono zdrowe. Trudności w wychowaniu podobnie - nie można ich przewidzieć. Szukanie rodziców? - Od razu nie ukrywalaby faktu że zostało "wybrane", i wiem że trzeba być dobrym dla dziecko nie po to by oczekiwac wdzięczności ale dla niego samego, dlatego że tego potrzebuje.
Mam wrażenie że mój mąż do tego nie dorósł, że to takie wyrośnięte dziecko.
Czy ktoś z was może przechodził przez coś takiego?
Czasami siezastanawiałam że może namówić męża i wybrac sie do ośrodka By tylko popytać. Może to ułatwi mu podjęcie decyzji ale czy nie zrazi?
Pozdrawiam
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
Myślę sobie, że na adopcję zawsze musi się zdecydować dobrowolnie ZWIĄZEK, czyli oboje partnerów.
Myślę też ,że Twój mąż ma wiele obaw, które i nam - zadeklarowanym kandydatom na rodziców adopcyjnych - nie są obce z przeszłości.
Może dobrze by było gdybyś wybrała się sama najpierw do OAO i powiedział co i jak, a dopiero potem zaproponowała mężowi. Może on potrzebuje dużo więcej czasu na taką decyzję, a może nigdy jej nie podejmie.
Tak czy inaczej - życzę powodzenia.
Myślę też ,że Twój mąż ma wiele obaw, które i nam - zadeklarowanym kandydatom na rodziców adopcyjnych - nie są obce z przeszłości.
Może dobrze by było gdybyś wybrała się sama najpierw do OAO i powiedział co i jak, a dopiero potem zaproponowała mężowi. Może on potrzebuje dużo więcej czasu na taką decyzję, a może nigdy jej nie podejmie.
Tak czy inaczej - życzę powodzenia.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
- kala
- Posty: 2262
- Rejestracja: 15 kwie 2003 00:00
Twoj mąż otwarcie mówi o obawach jakie wszyscy przechodziliśmy i przechodzimy tak więc nie przesądza to o tym, że on nie chce, może się boi i potrzebuje czasu. Możesz spróbować pójść do OA a nawet pójść dalej przejść szkolenie, jeśli mąż oczywiście zgodzi się i zobaczyć czy wszystkie lęki i strachy minęły. Zawsze można się w trakcie szkolenia wycofać czy nawet po jego zakończeniu poczekać jakiś okres czasu. Myślę że nie możesz naciskać męża bo jak jest upaciuchem to się zatnie. A co do matki narkomanki to można zastrzec, że nie chcecie (chciałabym to ująć delikatniej) dziecka z takim obciążeniem, niektóre pary tak robią.
Powodzenia. Musisz być delikatna i cierpliwa dla swojego mężczyzny.
Powodzenia. Musisz być delikatna i cierpliwa dla swojego mężczyzny.
Marzenia się spełniają: Wojtek (2002) i Inga (2004)
- gajaw
- Posty: 155
- Rejestracja: 25 mar 2003 01:00