Strona 1 z 21

Czy i jak przekonywać męża do adopcji?

: 12 kwie 2003 20:34
autor: Agna
jestem ciekawa Waszych opinii;

niektórzy mnie znają :) ale niektórzy może nie, to krótko opowiem: zawsze marzyliśmy o gromadce dzieci i to na serio - pod tym kątem układaliśmy sobie życie łącznie z kupnem dużego mieszkania, dużego stołu, powiększaniem przede wszystkim miejsca w sercu... no i rozpoczęciem "zadzidziania" w wieku 22 lat :)

urodziło nam się dwoje dzieci z 3 ciąż i klops - trzecie dziecko chyba urodziło się (albo urodzi?) komu innemu; :roll:

badania mojego męża wykazały skrajną oligospermię, ktora przez 2 lata leczenia tylko sie pogarszała, więc szanse bliskie zeru; na in vitro decydowac się nie chcemy;

w pierwszym odruchu po odebraniu wyników prawie 3 lata temu mój mąż powiedział - to może to znak, żebyśmy adoptowali? ale mial chyba nadzieje, że za miesiąc-dwa będę w ciąży i ten tekst nie będzie miał konsekwencji; a we mnie zaczęło kiełkować, zaczęłam czytac Kotowską i jeszcze ten "Bocian" i Wasze historie :)

kolejne rozmowy konkretne (byliśmy nawet dwa razy w ośrodku rozmawiać z psychologiem, która z jednej strony nas zachęcała, a z drugiej pokazywała rafy naszej sytuacji, głównie związane z biologicznymi, małymi jeszcze stosunkowo dziećmi) coraz bardziej mojego męża "uwątpliwiały" i teraz w zasadzie jest na "nie" z wielu powodów; nasze dzieci mają 7 i 9 lat.. my mamy 31 i 37...

ja chyba jestem bliska pewności na 100%, że chcę adoptować - może niemowlę, może starsze dziecko 2-3 letnie? choć zaszokowała mnie jedna odpowiedź Pani z jednego z ośrodków, że adopcja w naszym wypadku byłaby "nie fair, bo odbierałaby dziecko bezdzietnej, czekającej parze"...

czy i jak powinnam przekonywac męża? czas leci, a ja chcę mieć jeszcze dzieci... abstrahując od stałego repertuaru pytan naszych dzieci - no to kiedy będziemy mieli rodzeństwo? chociaz jedną siostrę i jednego brata? :)
a może nie przekonywać?
czy Wy musiałyście przekonywac Waszych mężów do adopcji?
co myślicie?

: 13 kwie 2003 02:48
autor: terenia
Agna, jestem w dość podobnej sytuacji, tyle tylko, że mam jedno 7-mio letnie dziecko... Mój mąż pierwszy zaczął mówić o adopcji, potem zaraził się moimi wątpliwościami, przez rok nie rozmawialiśmy o tym, ale ponieważ nie dawało mi to spokoju, wróciłam do tematu... Wydaje mi się, że teraz ja jestem gotowa podjąć starania i jednocześnie jestem otwatrta na los i na to, jak to widzi mój mąż. Myślę, że jeszcze trochę rozmów przed nami, ale przemyślałam sobie dość gruntownie całą sprawę i czuję, że mogę przekonywać. Ale pewnie i ja mogę zostać przekonana, (także przez psychologów w OAO :wink: )... Uważam, że r o z m a w i a ć zawsze warto, niezależnie od tego, jaką decyzję się podejmie.
Pozdrawiam gorąco
Ter.

: 13 kwie 2003 21:27
autor: Agna
dzieki Tereniu... i trzymam bardzo mocno kciuki za Wasz los :)

czy ktos jeszcze przekonywał drugą połówkę (bo może mąż zonę, na przykad?) do adopcji?

: 13 kwie 2003 22:33
autor: natabocian
Agna mój mąż też nie zgodziłby się na adopcję (albo dłuzej by trwało przekonywanie) gdybyśmy mieli własne dzieci :!: Teraz już wiemy, że adopcja jest równie wspaniałą drogą do rodzicielstwa co własne potomstwo :!: Myślę, że trzeba tochę czasu, podrzucanie wiadomości nt. adopcji i .... u nas pomogła rozmowa z psychologiem w OAO - Wy chyba nie bardzo możecie na to liczyć :?: :? Pozdrawiam i życzę wytrwałości :!:

Re: czy i jak przekonywać męża?

: 13 kwie 2003 22:48
autor: Madźka
Agna pisze: choć zaszokowała mnie jedna odpowiedź Pani z jednego z ośrodków, że adopcja w naszym wypadku byłaby "nie fair, bo odbierałaby dziecko bezdzietnej, czekającej parze"...

mnie też zaszokowała...

: 14 kwie 2003 00:38
autor: KaHa
Witaj Agna!
Zaczynamy zastanawiać się nad adopcją od jakiegoś czasu. Myślimy o tym póki co jakby odzielnie. Na razie to tylko luźno rzucane uwagi - jakiś czas temu zasiałam ziarenko - mój Monrz był wtedy na "nie", ale teraz zaczyna o tym mówić coraz częściej.

Robimy się coraz starsi (29 i 34) i nie chcemy czekać, aż będzie za późno. Jesteśmy na etapie rozmyślań "co dalej?". Leczyć to, co przez niektórych lekarzy nie nadaje się do leczenia (skad się wzięła jakaś dziwna tendencja, że meżczyzn się nie leczy???) i tracić następne cykle - miesiące - może nawet lata? A może zdecydować się na adopcję mając cichutką nadzieję, że nam się jeszcze kiedyś uda, że jeszcze poczuję w sobie życie? Bo przecież nierzadko tak się zdarza!!

Wiem jedno - nie jesteśmy jeszcze gotowi. Nie jest na to gotowy mój Ślubny (choć twierdzi, że zrobiłby to dla mnie) i ja też nie jestem gotowa. Nasze dosyć duże poczucie obowiązku i odpowiedzialności nie pozwala nam zdecydować się ot tak, mimo że tego chcemy. Pewnie "poprzestawiałoby się" nam po wizytach w ośrodku adopcyjnym - teraz jednak musimy poradzić sobie z tym sami.
Codziennie zadaję sobie pytanie: "Czy potrafiłabym pokochać to maleństwo jak swoje". A jeżeli je pokocham, to czy w przypływie rozżalenia lub zniecierpliwienia (bo przecież takie zdarzają się nawet najcierpliwszym) nie wyładuję swoich frustracji i niespełnionych marzeń o ciąży na niewinnej istotce?
Chyba powinnam porozmawiać z jakąś adopcyjną mamą...

Generalnie nie namawiam, nie przekonuję, nie naciskam. Zasiałam ziarenko i czekam na rezultaty. Czekam, bo powinno wykiełkować także we m n i e.

Pozdrawiam

KaHa

PS. Faktycznie dosyć dziwny pogląd o zabieraniu dziecka innym czekającym.

: 14 kwie 2003 11:25
autor: natabocian
KaHa - kochana - ja tez miałam takie wątpliwości :!: - a teraz :?: Pewnie, że nieraz jestem wściekła na Maluchy, jestem zła bo ciągle sa na NIE, mam dość powtarzania wszystkiego po 1798 razy :!: ale nigdy do głowy mi nie przyszło, że moje bilogiczne dzieci byłyby lepsze, grzeczniejsze itd.
Pozdrawiam - MYŚL i badź na TAK :!:

Re: czy i jak przekonywać męża?

: 14 kwie 2003 11:37
autor: Mart
Madźka pisze:
Agna pisze: choć zaszokowała mnie jedna odpowiedź Pani z jednego z ośrodków, że adopcja w naszym wypadku byłaby "nie fair, bo odbierałaby dziecko bezdzietnej, czekającej parze"...
mnie też zaszokowała...
A może to kolejna "próba woli"??? :roll:

Chociaż, jak czytam niektóre posty, to wlosy dęba stają, przez co TRZEBA przejść, aby maluszkowi dać dom, miłość i szczęście....

Pozdrawiam i życzę wytrwałości
Mart

: 14 kwie 2003 15:25
autor: Agna
podobnie napisała nasza Pani ekspert - poszukajcie w starych wiadomościach, chyba post "adopcja kolejnych dzieci";

dzięki za Wasze głosy - musi zatem to ziarenko wykiełkować w nas obojgu...

: 17 kwie 2003 21:29
autor: Mietek
Drogie Panie.
Czy nie wiecie że my mężczyźni "sami" podejmujemy ważne decyzje? Nie musicie nas przekonywać argumentami- wy tylko systematycznie zasiewajcie i czekajcie. Samo wykiełkuje na pewno.

: 17 kwie 2003 22:20
autor: KaHa
Witam ponownie!

Kilka dni temu pisałam o ziarenku.
Kiełkuje!!!
Kto przypuszczałby, że tak szybko!

Mój Monrz sam zaczyna rozmowy o adopcji. Rozmawia nie tylko ze mną. Przyzwyczaja się. Oswaja się. Dzieli się swoimi wątpliwościami z naszymi przyjaciólmi. Ciągle jeszcze nie podjęliśmy decyzji - potrzebujemy czasu. Ciągle jeszcze mam głupią nadzieję, że nie będziemy musieli.

Pozdrawiam

KaHa Mała Mainipulatorka

: 17 kwie 2003 23:24
autor: Ania71
Nie wierzcie w takie ,,próby woli". Rok temu też mi tak tłumaczono opieszałość i złą organizację pracy ośrodka. Skończyło się na zmianie ośrodka. Po prostu w pewnym momenie zorientowaliśmy się, że nie jesteśmy w stanie tym ludziom zaufać.

Wątpliwości - zdarzyły mi się takie dni (dokładnie dwa w czasie ostatnich 6 tygodni), że miałam wątpliwości ,,po co mi to było, mieliśmy takie spokojne życie" ale nie są to wątpiwości związane z adopcją ale z posiadaniem dzieci w ogóle i chyba typowe dla wszystkich rodziców. Jesteśmy razem krótko ale jestem pewna, że nasza córeczka jest najkochańszym i najdoskonalszym dzieckiem jakie można mieć (jak każde dziecko dla swoich rodziców). Wcześniejsze obawy o to czy będzie porównywana do potencjalnego biologicznego dziecka poszły sobie w siną dal jako pierwsze.

A w ogóle to chyba dość często zdarza się, że jeden z małżonków przekonuje drugiego do adopcji. U nas to akurat ja dałam sie przekonać, może nie do samej decyzji ale do nie odkładania jej na później. I całe szczęście.
Pozdrawiam
Ania

: 22 kwie 2003 21:38
autor: Agna
u mnie ziarenko dostało nagłego przyspieszenia w wegetacji: może to ta spóźniona wiosna?

9 maja zapisaliśmy się na pierwszą oficjalna wizytę w ośrodku lalalalalalalalaalallalalalalalalalala!!!!!!!!!!!!!! :)

: 22 kwie 2003 21:49
autor: Mietek
swoją pierwszą wizytę też miałem 9 maja

: 29 kwie 2003 19:04
autor: Mart
Agna pisze:u mnie ziarenko dostało nagłego przyspieszenia w wegetacji: może to ta spóźniona wiosna?

9 maja zapisaliśmy się na pierwszą oficjalna wizytę w ośrodku lalalalalalalalaalallalalalalalalalala!!!!!!!!!!!!!! :)
No to się cieszę....tym bardziej, że zaczynamy prawie równocześnie - my 7 maja :D
a 9-tego będę trzymał za was kciuki, obiecuję :)