decyzja o adopcji i rozmowa z rodziną
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
- miki2003
- Posty: 46
- Rejestracja: 04 kwie 2003 00:00
Jewka, kiedy zaczynałam ten wątek adopcja wciąż była tylko w planach... teraz zaczeliśmy chodzić już na kurs i zdecydowani jesteśmy na 100%.
Swoim rodzicom powiedziałam normalnie przy pierwszej nadarzającej się okazji jak znowu mówili, że chcieliby już mieć wnuka. Niestety nie jest różowo, moja mama stwierdziła, że nie, że lepiej poczekać i postarać się o swoje, że ona nie będzie potrafiła pewnie pokochać obcego dziecka, że to nie to samo itp. tato nic nie mówił za wiele ale też chyba nie bardzo popiera naszej radości i optymizmu. Ale ja liczę na to, że jak to nie będzie jakieś tam abstrakcyjne dziecko tylko już bardzo konkretne, nasze, to oni je pokochają i szybko zapomną, że to nie rodzone.
Teściowej chcieliśmy powiedzieć właśnie na te święta ale nie wyszło bo jakoś tak się wszystko inaczej poukładało... Do tej pory zastanawiamy się z mężem jak jej to powiedzieć i jak zareaguje, pewnie tak jak moi rodzice...
Jeśłi zaś chodzi o znajomych, to fakt, że za kilka miesięcy pojawi sie w naszym domu jakiś maluszek napawa mnie taka radością, że po prostu cała szczęśłiwa dzielę się tą wieścią z przyjaciółmi
Ale jak dotąd faktycznie każdy reaguje podobnie "jesteś pewna?" "nie za wcześnie?" "a co nie będziecie się już starać o własne?"
Swoim rodzicom powiedziałam normalnie przy pierwszej nadarzającej się okazji jak znowu mówili, że chcieliby już mieć wnuka. Niestety nie jest różowo, moja mama stwierdziła, że nie, że lepiej poczekać i postarać się o swoje, że ona nie będzie potrafiła pewnie pokochać obcego dziecka, że to nie to samo itp. tato nic nie mówił za wiele ale też chyba nie bardzo popiera naszej radości i optymizmu. Ale ja liczę na to, że jak to nie będzie jakieś tam abstrakcyjne dziecko tylko już bardzo konkretne, nasze, to oni je pokochają i szybko zapomną, że to nie rodzone.
Teściowej chcieliśmy powiedzieć właśnie na te święta ale nie wyszło bo jakoś tak się wszystko inaczej poukładało... Do tej pory zastanawiamy się z mężem jak jej to powiedzieć i jak zareaguje, pewnie tak jak moi rodzice...
Jeśłi zaś chodzi o znajomych, to fakt, że za kilka miesięcy pojawi sie w naszym domu jakiś maluszek napawa mnie taka radością, że po prostu cała szczęśłiwa dzielę się tą wieścią z przyjaciółmi
Ale jak dotąd faktycznie każdy reaguje podobnie "jesteś pewna?" "nie za wcześnie?" "a co nie będziecie się już starać o własne?"
- elik999
- Posty: 708
- Rejestracja: 15 mar 2004 01:00
Jewka,
jestesmy swiezo po takiej rozmowie. Tez sie jej bardzo bałam, najbardziej reakcji szwagra ze względu na jego troche "staromodne" poglądy.
Kupilismy dobrego szampana i zrobilismy wstęp w rodzaju "chcielibysmy abyscie razem z nami uczcili podjecie naszej decyzji o adopcji dziecka".
Ha, byl niezły szok - ale BAAARZDO pozytywny, a najbardziej ze strony mojego szwagra, ktory stwierdził ze gdyby nie to ze nie lubi sie wtrącać w czyjes zycie to juz dawno mial ochote nam powiedziec czemu nie pomyslimy o adopcji.
Tak ze Jewka, do dzieła...
jestesmy swiezo po takiej rozmowie. Tez sie jej bardzo bałam, najbardziej reakcji szwagra ze względu na jego troche "staromodne" poglądy.
Kupilismy dobrego szampana i zrobilismy wstęp w rodzaju "chcielibysmy abyscie razem z nami uczcili podjecie naszej decyzji o adopcji dziecka".
Ha, byl niezły szok - ale BAAARZDO pozytywny, a najbardziej ze strony mojego szwagra, ktory stwierdził ze gdyby nie to ze nie lubi sie wtrącać w czyjes zycie to juz dawno mial ochote nam powiedziec czemu nie pomyslimy o adopcji.
Tak ze Jewka, do dzieła...
- Agna
- Posty: 3013
- Rejestracja: 21 lut 2002 01:00
Jewka,
Nie powiem Ci, że będzie łatwo - nam serca waliły, jak przed zawałem, to był jeden z najtrudniejszych momentów, najbardziej starałam sie nie poryczeć. Bo to przecież miała być metoda "na szóstkę w totka"
Przed zasadniczą rozmową było smiesznie, bo puszczane przez nas teksty zostaly tak odczytane, jakbym była w ciąży
Powiedzieliśmy w końcu, ale, może to jest metoda i podpowiedź, nie "na forum" rodzinnym, w tłumie, tylko każdemu z osobna. Było łatwiej nam dwojgu mówić mojej jednej mamie, a potem nam dwojgu drugiej mamie (teść jest osobą "przysłuchującą się").
Pierwsza rozmowa to była tylko informacja - może kilkanaście sekund. Teściowa się popłakała ze strachu. Moja mama się "obraziła". Potem były dopiero, również osobne rozmowy właściwe, dłuższe. Z teściami, rozmawiał, w mojej obecności, na spacerze w lesie mój mąż. Wtedy im wogóle powiedzieliśmy o naszej niepłodności, kilkuletnim leczeniu, etc. Byli w szoku, dyskutowali, podając wszystkie lekowe zagadnienia (zdrowie, obcość, jak sobie poradzimy).
Przez ponad pół roku trawili, rzadko o tym wspominając, moja mama często sobie drwiła .
Szymek zawojował ich serca. Mojej mamy nawet bardziej - chwalą się nim, pokazują znajomym zdjęcia, odbierają, całe dumne, gratulacje
Dalsza rodzina była jedynie zdziwiona, dużo pytała, co i jak. Teraz dostajemy gratulacje
Nie powiem Ci, że będzie łatwo - nam serca waliły, jak przed zawałem, to był jeden z najtrudniejszych momentów, najbardziej starałam sie nie poryczeć. Bo to przecież miała być metoda "na szóstkę w totka"
Przed zasadniczą rozmową było smiesznie, bo puszczane przez nas teksty zostaly tak odczytane, jakbym była w ciąży
Powiedzieliśmy w końcu, ale, może to jest metoda i podpowiedź, nie "na forum" rodzinnym, w tłumie, tylko każdemu z osobna. Było łatwiej nam dwojgu mówić mojej jednej mamie, a potem nam dwojgu drugiej mamie (teść jest osobą "przysłuchującą się").
Pierwsza rozmowa to była tylko informacja - może kilkanaście sekund. Teściowa się popłakała ze strachu. Moja mama się "obraziła". Potem były dopiero, również osobne rozmowy właściwe, dłuższe. Z teściami, rozmawiał, w mojej obecności, na spacerze w lesie mój mąż. Wtedy im wogóle powiedzieliśmy o naszej niepłodności, kilkuletnim leczeniu, etc. Byli w szoku, dyskutowali, podając wszystkie lekowe zagadnienia (zdrowie, obcość, jak sobie poradzimy).
Przez ponad pół roku trawili, rzadko o tym wspominając, moja mama często sobie drwiła .
Szymek zawojował ich serca. Mojej mamy nawet bardziej - chwalą się nim, pokazują znajomym zdjęcia, odbierają, całe dumne, gratulacje
Dalsza rodzina była jedynie zdziwiona, dużo pytała, co i jak. Teraz dostajemy gratulacje
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
U nas było tak:
Powiedziałąm najpierw tacie, który stwierdził, że on by się na taki krok nie zdobył (Rodzice wiedzieli o naszych porażkach i problemach, leczeniu).
Mama dowiedziała się od taty.
Teściom wygadałam się ja i zapadło wymowne milczenie.
Przez ponad pół roku "obrabiałam" i oswajałam dla siebie i innych ten temat. Nie pozbyliśmy się wszystkich lęków. Ale kto ich nie ma.
Szczerze mówiąc znakomita większość poinformowanych traktuje nas jak ikony szlachetności, co mnie wkurza. Nikt nie powiedział złego słowa (jestem pyskata i pewnie boją się mojej reakcji).Reszta kiedy zobaczyła KAcperka od razu rozpłynęła się w czułościach.
Całą rodzina albo nas popiera i cieszy się z nami, albo nic nie mówi milcząc taktownie i radośnie(udają chyba bo się boją mojego jęzora).Ja raczej "walę" prosto z mostu więc moje otoczenie jest przyzwyczajone do "niespodziaek".
Uważają, że tak do końca to ja nie jestem normalna... Nawet nasz zaprzyjaźniony ksiadz, powiedział, ze troszkę postrzdelona jestem...
Powiedziałąm najpierw tacie, który stwierdził, że on by się na taki krok nie zdobył (Rodzice wiedzieli o naszych porażkach i problemach, leczeniu).
Mama dowiedziała się od taty.
Teściom wygadałam się ja i zapadło wymowne milczenie.
Przez ponad pół roku "obrabiałam" i oswajałam dla siebie i innych ten temat. Nie pozbyliśmy się wszystkich lęków. Ale kto ich nie ma.
Szczerze mówiąc znakomita większość poinformowanych traktuje nas jak ikony szlachetności, co mnie wkurza. Nikt nie powiedział złego słowa (jestem pyskata i pewnie boją się mojej reakcji).Reszta kiedy zobaczyła KAcperka od razu rozpłynęła się w czułościach.
Całą rodzina albo nas popiera i cieszy się z nami, albo nic nie mówi milcząc taktownie i radośnie(udają chyba bo się boją mojego jęzora).Ja raczej "walę" prosto z mostu więc moje otoczenie jest przyzwyczajone do "niespodziaek".
Uważają, że tak do końca to ja nie jestem normalna... Nawet nasz zaprzyjaźniony ksiadz, powiedział, ze troszkę postrzdelona jestem...
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
- kala
- Posty: 2262
- Rejestracja: 15 kwie 2003 00:00
U nas nasi rodzice bardzo się ucieszyli, problem był z babciami obie były na nie. Moja jedna soistra bardzo mnie wspierała w czekaniu druga podchodziła chłodniej i czułam, że jednak nie jest przekonana do naszej decyzji i to właśnie ona powiedział naszej mamie w święta: ,,Wojtek jest tak fajnym , ciepłym i kochanym dzieckiem, że zjednuje sobie nawet tych którzy byli początkowo przeciwni". I tu cie mam siostrunio
Zauważyłam właśnie, że babcie, moja siostra i inne osoby nastawione na NIE bardziej teraz rozpływają się nad Wojtkiem.
Zauważyłam właśnie, że babcie, moja siostra i inne osoby nastawione na NIE bardziej teraz rozpływają się nad Wojtkiem.
Marzenia się spełniają: Wojtek (2002) i Inga (2004)
-
- Posty: 10956
- Rejestracja: 08 gru 2002 01:00
W naszej rodzinie chyba tylko moja mama i jej rodzina (siostry) były zachwycone naszą decyzją. Reszta (a co mnie baardzo zdziwiło również moja siostra ) pochodzili z rezerwą DO momentu kiedy zobaczyli zdjęcia
Ale tak sobie myślę, że u nas probelm bardziej wywoływało - CZEMU OD RAZU DWOJE : : : :
Ale tak sobie myślę, że u nas probelm bardziej wywoływało - CZEMU OD RAZU DWOJE : : : :
Karolka, Monika i Krzyś - trójka rozbójników :) :) :)
- Strzelec
- Posty: 148
- Rejestracja: 28 sty 2004 01:00
Cześć. U nas o podjęciu decyzji o adopcji wiedzieli wszyscy nasi najbliźsi. Wszyscy się bardzo cieszą i dopingują nas. My adopcję traktujemy jak coś normalnego i nie robimy z tego tajemnicy. Wychodzimy z założenia, że jeżeli o czymś mówi się bezpośrednio to trudniej potem obgadywać to coś za plecami i wymyślać niestworzone historie.
- Jewka
- Posty: 2079
- Rejestracja: 12 maja 2003 00:00
Piszecie, że rodzina długo trawi taką informację. Dlatego chciałabym już im to powiedzieć, żeby zdążyli wszystko przetrawić, zanim przyjdą dzieci.
Liczę się z tym, że reakcja moich rodziców będzie pełna rezerwy.
Lecz obawiam się bardzo reakcji teściowej. Mama MM jest kobietą z "sercem na dłoni" - przygarnia kotki, pieski, rozpływa się we wzruszeniu przy "Kochaj mnie" i głośno deklaruje, że gdyby była młodsza o dziesięć lat, przygarnęła by jakąś sierotkę.
Boję się jej wylewności, entuzjazmu, fizjologii uczuć.
Kiedyś myslałam, że ja jestem chłodna, wyrachowana, rozumowo do życia podchodząca, bo w zestawieniu z teściową uczuć nie prezentuję prawie żadnych.
Dziś już wiem, że ja uczucia też mam , tylko one są bardziej "wewnątrz" niż "na zewnątrz".
I obawiam się, jak to będzie, gdy już będę mamą, obawiam się, że w kontakcie z teściową - babcią przecież - będę mamą chłodną, zdystansowaną, zasadniczą, bo w zetknięciu z rozbuchaną uczuciowością teściowej, moje uczucia nie mają szans zatlić się nawet.
Tak to Jewka martwi się do przodu...
Liczę się z tym, że reakcja moich rodziców będzie pełna rezerwy.
Lecz obawiam się bardzo reakcji teściowej. Mama MM jest kobietą z "sercem na dłoni" - przygarnia kotki, pieski, rozpływa się we wzruszeniu przy "Kochaj mnie" i głośno deklaruje, że gdyby była młodsza o dziesięć lat, przygarnęła by jakąś sierotkę.
Boję się jej wylewności, entuzjazmu, fizjologii uczuć.
Kiedyś myslałam, że ja jestem chłodna, wyrachowana, rozumowo do życia podchodząca, bo w zestawieniu z teściową uczuć nie prezentuję prawie żadnych.
Dziś już wiem, że ja uczucia też mam , tylko one są bardziej "wewnątrz" niż "na zewnątrz".
I obawiam się, jak to będzie, gdy już będę mamą, obawiam się, że w kontakcie z teściową - babcią przecież - będę mamą chłodną, zdystansowaną, zasadniczą, bo w zetknięciu z rozbuchaną uczuciowością teściowej, moje uczucia nie mają szans zatlić się nawet.
Tak to Jewka martwi się do przodu...
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
Jewka,
ważne abyś widziałą ,że ludzie są po prostu różni. Nie lepsi, nie gorsi, inni. A ty jesteś tak samo dobrą kandydatką na mamę jak twoja teściowa była kiedy oczekiwałą dziecka. Kropka.
Wierz mi dziecko jeszcze niejedno uczucie z ciebie wyciągnie. I nie mówię o tych z pogranicza miłości. Jak cię wkurzy że się drze na okrągło to dopiero się przestraszysz . Ale to też normalne. Masz prawo być taka jaka jesteś.
ważne abyś widziałą ,że ludzie są po prostu różni. Nie lepsi, nie gorsi, inni. A ty jesteś tak samo dobrą kandydatką na mamę jak twoja teściowa była kiedy oczekiwałą dziecka. Kropka.
Wierz mi dziecko jeszcze niejedno uczucie z ciebie wyciągnie. I nie mówię o tych z pogranicza miłości. Jak cię wkurzy że się drze na okrągło to dopiero się przestraszysz . Ale to też normalne. Masz prawo być taka jaka jesteś.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
- age
- Posty: 213
- Rejestracja: 18 lut 2004 01:00
Cześć Jewka :!:
Musi być dobrze :!:
U nas moja mama z początku bała się reakcji mojego męża , i czy on się zgodzi, czegoś poprostu sie bała a jak zobaczyła nasze zaangażowanie i Krzysia w telewizji to później czekała od programu do programu, żeby Go zobaczyć, po tym wszystkim co się wydarzyło (pisałam we wcześniejszych postach) poprostu się rozchorowała i wszyscy mocno to przeżywamy ale z dnia na dzień dzięki Wam trochę mniej boli.
O naszej decyzji pozostali członkowie najbliższej rodziny powiedzieli:
NO NARESZCIE się zdecydowaliście tyle czekaliśmy na waszą decyzję :!: :!: także decyzja została przyjęta bardzo ciepło :!:
Pozdrawiam i życzę powodzenia
--AGE--
Musi być dobrze :!:
U nas moja mama z początku bała się reakcji mojego męża , i czy on się zgodzi, czegoś poprostu sie bała a jak zobaczyła nasze zaangażowanie i Krzysia w telewizji to później czekała od programu do programu, żeby Go zobaczyć, po tym wszystkim co się wydarzyło (pisałam we wcześniejszych postach) poprostu się rozchorowała i wszyscy mocno to przeżywamy ale z dnia na dzień dzięki Wam trochę mniej boli.
O naszej decyzji pozostali członkowie najbliższej rodziny powiedzieli:
NO NARESZCIE się zdecydowaliście tyle czekaliśmy na waszą decyzję :!: :!: także decyzja została przyjęta bardzo ciepło :!:
Pozdrawiam i życzę powodzenia
--AGE--
- Moon
- Posty: 643
- Rejestracja: 10 sty 2003 01:00
Ja miałam duuuużo szcześcia czego i wam wszystkim życzę:
pierwsi -moi rodzice i siostra,
ponad rok temu, niedługo po operacji, w zasadzie brali udział w podejmowsaniu decyzji (nie żebym sie ich sluchała, ale sa dla mnie bardzo ważni, po Pawle i meżu -najważniejsi. Liczyłam na "spojrzenie" z boku i pokazanie niebezpieczeństw, których na "haju" nie zauważalam.
Reakcja -aprobata, bez naciskania.
Dopiero jak my już podjelismy decyzje to była EUFORIA (wcześniej nie chcieli wpływać na naszą decyzję ani w te ani we wte) - mój ojcies stwierdził tylko ze będzie się bal "żeby nie kochać "za bardzo" w ramach rekompensaty za tygodnie w placówce, ale chyba już sobie to przepracował"
Moi rodzice i siostra opiekują się Pawianem gdy mamy warsztaty, czytają książki o adopcji, teraz o rehabilitacji ruchowej -no odjazd. A moja matka agituje swoje bezwnukowe koleżanki
Już pisałam jak moja mama wygłasza teksty typu "moze położycie wykladzinę, nie chce żeby kolejne dziecko rozbijalo sobie nos o ten straszny kamien" itp. Moja siostra nakupiła łachów -body, jakiś pajaców, jak kupuje coś dla Pawianka to idla dzidziusia. Czekają.
Bałam sie reakcji teściów i przybranych braci mojego męża. Powiedzieliśmy im w Święta i reakcja byla równbie entuzjastyczna jak moich rodziców. Tylko to "czekanie" -myślą że dzidziuś będzie z nami w Boze Narodzenie -i nie wierzą, ze to dłuzej potrwa. Czekają.
Ogólnie, mimo, ze mam małe dziecko i w rodzinie dzieci dostatek (zwłaszcza u teściów) to wszyscy bardzo ciesza się, ze będize kolejne. Natomiast jak ono pojawi sie w naszej rodzinie schodzi na dalszy plan i jest tak na prawdę traktowane jak "nasz sprawa", nasz wybór i my będziemy ponosic wsxzelkie konsekwencje -dobre a może i złe. A dziadkowie już sie szykują do rozpieszcania -bo od tego są:)
pierwsi -moi rodzice i siostra,
ponad rok temu, niedługo po operacji, w zasadzie brali udział w podejmowsaniu decyzji (nie żebym sie ich sluchała, ale sa dla mnie bardzo ważni, po Pawle i meżu -najważniejsi. Liczyłam na "spojrzenie" z boku i pokazanie niebezpieczeństw, których na "haju" nie zauważalam.
Reakcja -aprobata, bez naciskania.
Dopiero jak my już podjelismy decyzje to była EUFORIA (wcześniej nie chcieli wpływać na naszą decyzję ani w te ani we wte) - mój ojcies stwierdził tylko ze będzie się bal "żeby nie kochać "za bardzo" w ramach rekompensaty za tygodnie w placówce, ale chyba już sobie to przepracował"
Moi rodzice i siostra opiekują się Pawianem gdy mamy warsztaty, czytają książki o adopcji, teraz o rehabilitacji ruchowej -no odjazd. A moja matka agituje swoje bezwnukowe koleżanki
Już pisałam jak moja mama wygłasza teksty typu "moze położycie wykladzinę, nie chce żeby kolejne dziecko rozbijalo sobie nos o ten straszny kamien" itp. Moja siostra nakupiła łachów -body, jakiś pajaców, jak kupuje coś dla Pawianka to idla dzidziusia. Czekają.
Bałam sie reakcji teściów i przybranych braci mojego męża. Powiedzieliśmy im w Święta i reakcja byla równbie entuzjastyczna jak moich rodziców. Tylko to "czekanie" -myślą że dzidziuś będzie z nami w Boze Narodzenie -i nie wierzą, ze to dłuzej potrwa. Czekają.
Ogólnie, mimo, ze mam małe dziecko i w rodzinie dzieci dostatek (zwłaszcza u teściów) to wszyscy bardzo ciesza się, ze będize kolejne. Natomiast jak ono pojawi sie w naszej rodzinie schodzi na dalszy plan i jest tak na prawdę traktowane jak "nasz sprawa", nasz wybór i my będziemy ponosic wsxzelkie konsekwencje -dobre a może i złe. A dziadkowie już sie szykują do rozpieszcania -bo od tego są:)
Gośka-mama Pawełka (marzec 2001) i Karolinki (styczeń 2005)
- Kastor
- Posty: 180
- Rejestracja: 16 sty 2004 01:00
Witajcie!!!
Gdy w dniu pierwszej wizyty w InVikcie, przygotowawczej do 3 invitro, zadzwoniła do mnie wieczorem mama, żeby zapytać jak było....
- "nie pojechałam do lekarza, zmieniliśmy plany, podjęliśmy inną decyzję"
- po drugiej stronie słuchawki cisza
- "chcemy adoptować dziecko, a może nawet nie jedno"
- mama zaczęła głośno płakać i powiedziała, że od dawna modliła się o taki cud
- Z teściową był podobnie, też rozpłakała się ze szczęścia i powiedział, że bała się że już nigdy nie doczeka się wnuków (mąż jest jedynakiem), ale z jej strony jest mały problem...ona chciałaby ten fakt zachować w tajemnicy, aby jej rodzina i znajomi nie wiedzieli, że nasze dziecko jest adoptowane. A ja najchętniej krzyczałabym na głos jaka jestem z tego powodu szczęśliwa
Gdy w dniu pierwszej wizyty w InVikcie, przygotowawczej do 3 invitro, zadzwoniła do mnie wieczorem mama, żeby zapytać jak było....
- "nie pojechałam do lekarza, zmieniliśmy plany, podjęliśmy inną decyzję"
- po drugiej stronie słuchawki cisza
- "chcemy adoptować dziecko, a może nawet nie jedno"
- mama zaczęła głośno płakać i powiedziała, że od dawna modliła się o taki cud
- Z teściową był podobnie, też rozpłakała się ze szczęścia i powiedział, że bała się że już nigdy nie doczeka się wnuków (mąż jest jedynakiem), ale z jej strony jest mały problem...ona chciałaby ten fakt zachować w tajemnicy, aby jej rodzina i znajomi nie wiedzieli, że nasze dziecko jest adoptowane. A ja najchętniej krzyczałabym na głos jaka jestem z tego powodu szczęśliwa
Moje Szczęście ma na imię Zosia - Kastor
- Vill
- Posty: 1644
- Rejestracja: 20 paź 2003 00:00
..adopcja nie ma negatywnych aspektów...
Pamiętajcie wszyscy nie ma złych Dziedzi sa tylko ich złe zachowania....
Pozatym
Jewka...jesli ktos nie szanuje moich decyzji o adopcji i ma przecwiko temu coś :!: nie bedzie należał do moich przyjaciół...
bardzo chciałabym aby wszyscy żyli moimi planami ...ale z drugiej strony tak mało wszyscy wiedza o adopcji o procedurach ze na początku po prsotu się boją...tyle stereotypów..
widzisz u mnie wiedzą wszyscy a mimo to ja wiem kto tak naprawdę żyje z nami w tym oczekiwaniu a dla kogo ta decyzja była po prostu informacją na sucho.
Jewka ja informowałam razem z Roberto...że będziemy mieli dziecko a po chwili...poniewaz zdecydowalismy sie na adopcję;)
Reakcje były różne od :
"to wspaniale w końcu..." , do " jak bedziecie mieli juz to dziecko zobaczycie co to znaczy cięzkieżycie"..i wiesz co?...
Będziemy mieli dziecko , będziemy może mieli cieżkie życie...ale nie będziemy mieli znajomych którzy nie akceptują i nie sa z nami
na szczęscie takich osób jest malenko
Pozdrawiam
Vill niedzielna
Pamiętajcie wszyscy nie ma złych Dziedzi sa tylko ich złe zachowania....
Pozatym
Jewka...jesli ktos nie szanuje moich decyzji o adopcji i ma przecwiko temu coś :!: nie bedzie należał do moich przyjaciół...
bardzo chciałabym aby wszyscy żyli moimi planami ...ale z drugiej strony tak mało wszyscy wiedza o adopcji o procedurach ze na początku po prsotu się boją...tyle stereotypów..
widzisz u mnie wiedzą wszyscy a mimo to ja wiem kto tak naprawdę żyje z nami w tym oczekiwaniu a dla kogo ta decyzja była po prostu informacją na sucho.
Jewka ja informowałam razem z Roberto...że będziemy mieli dziecko a po chwili...poniewaz zdecydowalismy sie na adopcję;)
Reakcje były różne od :
"to wspaniale w końcu..." , do " jak bedziecie mieli juz to dziecko zobaczycie co to znaczy cięzkieżycie"..i wiesz co?...
Będziemy mieli dziecko , będziemy może mieli cieżkie życie...ale nie będziemy mieli znajomych którzy nie akceptują i nie sa z nami
na szczęscie takich osób jest malenko
Pozdrawiam
Vill niedzielna