Adopcja dzieci starszych - troski i radości

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
Iwona_
Posty: 211
Rejestracja: 21 sty 2003 01:00

Post autor: Iwona_ »

Agna :D dzięki, ciocię Asię ucałuję oczywiście :)
Święta...
Kurcze, czuję nieco tak, jakbym przez trzy dni fedrowała węgiel w kopalni, jednocześnie pisząc "Poemat pedagogiczny" i to trzynastozgłowscem oraz jednym okiem oglądając w tv łzawą komedię romantyczną z typu "filmów rodzinnych"... :lol: :lol:
Dotąd na święta urywaliśmy się z Krzysiem najczęściej do ciepłych krajów, unikając tarzania się na rodzinnym łonie w sosie słodko-kwaśnym :wink: Teraz ochoczo planowałam i urządzałam Wigilię dla 11 osób (w tym pięciorga dzieci), uważając, żeby niczego nie potrącić nagle wyrośniętymi dużymi, białymi skrzydłami 8) Bo juz wiem, po co są Święta :) Święta są po to, by bylo je dla kogo urządzać :))) I stąd np w ostatniej chwili paniczny telefon do mojej siostry: "Czy ty masz duży biały obrus?!? Bo ja mam przygotowany granatowy w świąteczne wzory, a Pawełek przyniosł z przedszkola śpiewankę o wieczerzy wigilijnej, która zaczyna się od słow 'biały obrus cośtamdalej', więc ja bez białego obrusa nie mam szans!" Przejęte dzieci się kłóciły, którędy przychodzi Święty Mikołaj (Święty Mikołaj nie może przychodzić przez komin, bo jest na to za gruby!" - usłyszałam stwierdzenie Miśka. Ustaliliśmy, że Święty Mikołaj czeka na niebie w saniach z reniferami, a do domu spływają aniołki, które frrr.... szybciutko kładą prezenty od niego. Mnie się w ostatniej chwili przypomniało, że uszka do wigilijnego barszczu lepsze są rozmrożone, niż zamrożone na kamień, więc co trzy minuty zaglądałam do mikrofalówki, a dzieci wciąż wszczynały fałszywe alarmy, że jest pierwsza gwiazdka! Że widziały rąbek szaty Świętego Mikołaja! (kłus do zamkniętego pokoju z choinką, żeby sprawdzić, czy są już prezenty). W końcu Tato wpadł na pomysł, że z góry lepiej widać, czy Mikołaj już jest nad naszym domem, więc dzieci wisiały u okien na górze, a tymczasem reszta lekko spoconych aniołków truchtała pod choinkę znosząc prezenty :lol: :lol:
Dzieci zeszły na dół - i do drzwi.
8O 8O 8O "O jaaaa cięęęę" wyszeptał Misiek widząc stosy paczek.
Myslałam, że najtrudniejszym momentem bedzie kolacja, bo dzieci będą chciały otwierać prezenty, ale o dziwo - wieczerza przebiegła zupełnie spokojnie, łamanie się opłatkiem i życzenia - z najwyższą powagą, tyle tylko, że smażona ryba była zupełnie niesłona (i moja siostra i ja byłyśmy przekonane, że to ta druga posoliła), Misiek raczył zjeść wyłacznie ziemniaka, Pawełek zajał się tylko kutią, a Ania prezentowała nienaganne maniery (niespotykane na co dzień), jedząc i komentując sztucznie dorosłym tonem "Mamo, doskonałe są te uszka". A na końcu 11-letnia Marysia (córka siostry) oceniła, że wszystko ok, ale na niebie były cztery gwiazdki, a nie jedna, więc za późno usiedliśmy do stołu. Krytykę przyjęłam z pokorą. :lol:
No a potem obłęd z prezentami. Moje dzieci nie wiedziały, że można dostać więcej niż jeden prezent, więc każdy następny był witany pełnym niedowierzania okrzykiem "znów dla mnie??? naprawdę dla mnie???", pokój pełen porwanych na strzępy kolorowych papierów z opakowań, wszystkie prezenty pokazywane wszystkim, nad ogólnym harmidrem panował wielki srebrny robot, który chodzi, warczy i brzęczy i co raz to wydaje okrzyk "FIRE! FIRE!" oraz psy, które albo szczekały na robota, albo usiłowały zainteresować się elementem jakiejś zabawki, ku głośnemu protestowi jej właścicela/ki. Wśród publiczności tkwiły nieruchomo dwie rozanielone babcie, od których na przemian żądało się, by zatańczyły "kaczuszki", złożyły walec z klocków, wypowiedziały się na temat malowania na szkle lub zagrały w grę komputerową.
Na kolędy nie wystarczyło czasu absolutnie, choć rozrywka w postaci łupania orzechów cieszyła się dużym powodzeniem. Na moje tragiczny szept "jejku, w tej ilości to im zaszkodzi" moja siostra stoicko odpowiadała "właśnie nabierają dużej ilości dobrego magnezu, a herbatkę miętową pewnie masz".
Wieczorem padliśmy wszyscy jak kawki.
Następnego dnia Pawełek rano zapytał: "mamo, a kiedy będą święta?. "No przecież już teraz są święta, cały czas"- mówię. "A to będzie dziś Święty Mikołaj?!" - zachwycił się Pawełek....
No to się chyba udalo :)))

Pozdrawiam
Iwona
Awatar użytkownika
Aska
Posty: 1853
Rejestracja: 24 mar 2002 01:00

Post autor: Aska »

Iwonko,
Dla mnie też święta nabrały sensu odkąd jest Adaś. To są inne święta. Takie cieplejsze, radośniejsze i mają jeszcze to "coś" czego poprzednie nie miały. I nawet Mikołaj chyba to zauważył, bo zaczął nas odwiedzać :D
Awatar użytkownika
Agna
Posty: 3013
Rejestracja: 21 lut 2002 01:00

Post autor: Agna »

Ot co :) Coś czułam, że opowieść o Świętach to będzie właśnie to :) Pamiętam te rozanielone buźki - u nas Mikołaj zawsze wpada na chwilkę, choć nasze wielkoludy 7 i 9 letnie rozpoznają w nim rysy (lub buty 8O ) tatusia, ale młodsze rodzinne dzieci mają nadal rozanielony wyraz twarzy :)

Iwonko - krótka przerwa i siadaj do pisania dalej :) zaraz wymyślę jakiś kolejny temat... może "przeżyłem pierwszy raz" - tak jak przeżyłem pierwszy raz więcej prezentów niż jeden - co jeszcze przeżyły Wasze dzieci po raz pierwszy w Waszym domu? Co je dziwiło, co dziwiło "na dotarciu" Was?

:cmok:
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
Awatar użytkownika
Iwona_
Posty: 211
Rejestracja: 21 sty 2003 01:00

Post autor: Iwona_ »

Agna, pierwsze kontakty z dziećmi, póxniejsze docieranie się - to temat-rzeka, ale postaram się po kawałku :)

Po pierwszej, kilkugodzinnej wizycie dzieci u nas w domu mieliśmy wrażenie, że przeszedł tajfun. Otóż dzieci poruszają się z szybkością światła, każde żąda natychmiastowej i wyłącznej uwagi, bawienie się z nimi polega przede wszystkim na ich noszeniu (najlepiej biegiem), każde chce robić to, co właśnie robi brat/siostra co wiąże się z porzuceniem zabawy dotychczasowej, do łazienki chcą iść co kilka minut (zobaczyć, jak tam jest i spuścić wodę), a jeść nie chcą w ogóle. No, z wyjątkiem słodyczy. Myśmy wszyscy były z lekka ogłupiali, psy generalnie były przeciwne (Bubuś – bokser, łagodności pies, kochający wszystkich ludzi a szczególnie dzieci, schował się pod łóżko, Bambusia, bokserka, piekielna zazdrośnica, po prostu na dzieci warczała), koty od razu wzięły plecaczki i wyniosły się do stajni, a Mecenas (papuga żako) zgłosiła stanowczy i nieodwołalny protest – do pierwszych ulubionych zabaw dzieci należało trzęsienie klatką, bo wtedy Meciek latał i skrzeczał z oburzeniem.
Następne wizyty były przygotowane staranniej i były tematyczne, np: „Idziemy odwiedzić psy, koty i papugę” – krótkie instrukcje jak się zachowywać, żeby się zwierzęta nie bały. „Spadł śnieg, więc idziemy na sanki” (z tej okazji zakupiliśmy trzy pary saneczek i najęliśmy się za konie pociągowe :). Wizyty były z góry zapowiedziane jako trwające „do nocy”, a potem spać do domu dziecka.

Po rozmowie z dyrektorem DD dogadaliśmy się, że najszybszym sposobem na jak najszybsze „wyrwanie” dzieci z DD, jest wniosek do sądu o status rodziny zastępczej i zaraz potem wniosek o wydanie przez sąd zarządzenia tymczasowego w sprawie umieszczenia dzieci u nas do czasu zakończenia postępowania. Potem – oczywiście – wniosek o przysposobienie (sąd podczas pierwszej romowy został poinformowany, że naszym celem jest adopcja).
Dzieciom jednak, do czasu choćby wstępnej akceptacji sądu, nie chcieliśmy w żaden sposób dawać do zrozumienia, że ich sytuacja może się zmienić. Ale spotykać się musieliśmy i bardzo chcieliśmy! Więc znów wizyty „tematyczne”, wizyty stawały się i wiedzieliśmy, że będą się stawać coraz trudniejsze – kończyły się płaczem i pytaniami: "ale dlaczego nie możemy tu spać? Tylko ten jeden raz?” :x

Któregoś razu podjechaliśmy z mężem do DD ze ściśle tajną wizytą (byliśmy w szale kompletowania papierów dla sądu), bez zamiaru spotkania się z dziećmi (parkowanie z boku, przemknięcie dołem do gabinetu dyrektora). Siedzimy i radzimy, co dalej. Nagle pukanie do drzwi (drzwi otwierają się tak, że nas nie widać, ani my nie widzimy, kto tam stoi). Jakaś kobieta ze swoją sprawą. Cos tłumaczy, a Dyrektor jej tłumaczy, że musi chwilkę poczekać, bo teraz jest zajęty i zaraz kończy. I nagle nie wiadomo skąd wcina się srebrny dziecinny głosik: „Proszę pana, proszę pana, czy ja mogę iść z tą panią?? Tylko na chwilkę, zaraz wrócimy, proszę pana, ja tak proszę!”. Łup! Rozpoznałam (jak?!?) głos Ani. I natychmiastowe pojawiło się uczucie zaniepokojenia i jakby (?) zazdrości (Krzyś miał także dość niepewną minę): a z kim to moje dziecko jest aż tak związane, że chce koniecznie gdzieś z tą jakąś panią iść??? (chyba wtedy po raz pierwszy wtedy pomyślałam: - przedtem nie pozwalałam sobie tak myśleć - „MOJE dziecko! :)
Gdy zamknęły się drzwi pytam dyrektora – a kim jest ta pani? (bo myślę: może wychowawczyni z DD, może pani z kuchni, w każdym razie to ktoś, z kim dziecko ma emocjonalny kontakt, ktoś ważny).
A dyrektor na to: A nie, jej nie o tamtą panią chodziło, Ania musiała zauważyć, że wchodziliście, więc czatowała przed moim gabinetem, bo jej chodziło właśnie o panią...
I tak się dowiedzieliśmy po raz pierwszy bezpośrednio, że nie tylko my zaakceptowaliśmy dzieci – dzieci zaakceptowały także nas :D

Pozdrawiam :)
Iwona
(od lutego 2003 matka trojga dzieci: Ani 8 lat, Pawełka 6 lat i Miśka 4 lata)
Awatar użytkownika
terenia
Posty: 522
Rejestracja: 10 sty 2003 01:00

Post autor: terenia »

Iwona :cmok: :!:
Awatar użytkownika
Dora
Posty: 431
Rejestracja: 25 kwie 2002 00:00

Post autor: Dora »

Jejku, Iwonko, ale emocje! Przeczytałam wszystko, i pluje sobie w brodę, że dopiero teraz. No, cóż, już nie te czasy, kiedy sie przesiadywało godzinami w necie... Przez pewnien czas zastanawiałąm się, czy może nie poprzestać na jednym dziecku, bo i tak mam co robić, ale teraz juz nie ma śladu po tamtych (z resztą chyba dość nieprzemyślanych) pomysłach. Chcę więcej dzieci, chcę, żeby Wika miała rodzeństwo, żeby było tak jak u Was... (no, widzisz? zazdroszczę troszeczkę... :wink: ) Cudownie opowiadasz i proszę o więcej!
dora130
Awatar użytkownika
Agna
Posty: 3013
Rejestracja: 21 lut 2002 01:00

Post autor: Agna »

a ja to myślę, że to się nadaje na kolejną książkę Bociana :)

co Wy na to?
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

aaaaaaaale to dobry pomysł.
Pisz też o trudnościach, żeby nie było cukierkowoooooo-chociaż dzieci to "sama" słodycz....
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
masza
Posty: 307
Rejestracja: 23 lut 2003 01:00

Post autor: masza »

Iwonka ! Pomysł książki też przyszedł mi do głowy - zapomniałam Ci o tym powiedzieć . Tylko co z Twoim lenistwem ? :hihi: :wink:
Awatar użytkownika
Iwona_
Posty: 211
Rejestracja: 21 sty 2003 01:00

Post autor: Iwona_ »

Masza, Kasia, Agna, Dora :D
No więc jak z tą książką??? - dziewczyny, NIECH SIĘ PISZE, PISZMY JĄ!! :D :D :D
Ja piszę, bo zbyt długo byłam "wampirem energetycznym" i czerpałam siłę z Bociana, by teraz nie spróbować nie oddać chociaż części tego, co stąd od Was wszystkich dostałam. Bo jak bywało już mi okropnie źle i nic tylko lecieć, zakopać się w ściółkę i przeczekać - to czytałam Bociana, czytałam o chłopcach Magdy, o dziewczynkach Naty, byłam z tymi, którzy czekają (a gdy - bywało, bywało :? ) nie miałam sił by właczyć komputer, to myslałam - a może Asterix ma już wymarzonego synka? Jak radzi sobie Aska z Adasiem? itd, itd... długo by wymieniać wszystkich i wszystkich :) :) i... właczałam komputer :D
Masza, piszę mimo piramidalnego lenistwa, bo może to się komuś przyda, tak jak wszystko, co Wyście pisali przydało się mnie.

Masza, a pamiętasz, jak napisałaś kiedyś na forum, że masz wszystkiego dość? Wtedy po raz pierwszy zaczęłam pisać odpowiedź na post, bo wcześniej i ja przez to przeszłam :roll: Niestety, postu nie dokończyłam a następnego dnia okazało się, że komputer powinien jednak być dobrze zabezpieczony przed dziećmi... Niekontrolowane odruchy entuzjazmu podczas "Pinga" lub "Krolika Bystrzaka" (kopnięcia w obudowę) sprawiły, że się dysk twardy obraził, obruszył a potem padł na dobre. Oczekiwanie na nowy dysk trwało z tydzień, a wszystkie dane (w tym najcenniejsze - np. część zdjęć dzieci z wakacji, których to zdjęć z powodu w/w lenistwa nie chciało mi się zanieśc do zrobienia odbitek) utracone zostały bezpowrotnie :roll: Maszę odszukałam dopiero potem :D

Więc nie będzie samych słodkości, o nie, schody dopiero zaczęły się zaczynać, gdy dzieci zamieszkały razem z nami i rozpoczęło się ŻYCIE :))
... cdn
Iwona
od 11 lutego 2003 r. szczęśliwa matka trojga dzieci: Ani, Pawełka i Miśka (wtedy w wieku: 7, 5 i 3 lata)
Dorunia
Posty: 9255
Rejestracja: 04 kwie 2002 00:00

Post autor: Dorunia »

Jak że inne jest rodzicielstwo gdy startuje się z innego "miejsca"
Podziwiam!!!!
Daniel, Adaś i Lena - pełnia szczęścia!
foczka
Posty: 3728
Rejestracja: 29 sty 2003 01:00

Post autor: foczka »

Już nie mogę doczekać się dalszych opowieści :D .
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

W trakcie przedświątecznych zakupów spotkałyśmy z Gabi, a raczej to Pani nas spotkała :) , mamę adopcyjno- zastępczą, która w ciagu roku powiększyła swoją rodziną o 4 dzieci choć planowała tylko o 1 :!: Teraz jest ich razem 8 osób, w tym 6 dzieci ( w wieku od 4 do 13 lat). Była to niezwykła historia "odnajdowania" się rodziców i dzieci, mimo wielu przeciwności (ludzkich i formalnych). Zapytam ich może zgodzą się na mały wywiadzik, to Wam napiszę.
Ale chciałam wam napisac to, co Ona powiedziała w trakcie tego zakupowego spotkania, chwaląc nieustannie dzieci, opowiadając o ich postępach we wszystkich dziedzinach (po przeczytaniu i uslyszeniu opinii o dzieciach z DD każdy miał watpliwości czy wogóle coś się da z nimi zrobić :? : ) "chciałabym przekonać wszystkich zastanawiających się nad adopcją starszego dziecka, że warto, że to ogromne szcęście, radość i satysfakcja. Mamy ciasano ale wesoło."

Pozdrawiam rodziców starszych dzieci :D i młodszych oczywiście też. :wink:
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

i jeszcze coś :)
na innym wątku gajaw pisze:Madżka, (...) Mam pytanie: czy znasz jeszcze jakieś materiały dotyczące rodzin zastępczych lub adopcyjnych (a szczególnie ciut starszych dzieci), które mogłabym zamówić? Pilnie potrzebuję wszelkich wskazówek, głównie jeśli chodzi o wychowywanie i postępowanie z takimi dzieciakami.
Może komuś się przyda więc podam i tutaj. Ze znanych mi i "w miarę dostępnych" są jeszcze:
:!: Andrzejewski "Domy na piasku", wyd. "W drodze" - o dzieciach w placówce
:!: Montel-Girod "Ciężar adopcji. Opowieść o adopcji wzajemnej" - dziennik o adopcji polskiej dziewczynki z powaznymi zab. emocjonalnymi przez rodzine francuską. Smutne i trudne.
:!: Doris M. "Zerwana więź" GWP - o adopcji chłopca z zespołem poalkoholowego uszkodzenia płodu.
:!: Podręcznik PRIDE dla rodzin :az:
:!: artykuły w Problemach Opiekuńczo - Wychowawczych - tutaj spis treści numerów
:!: "Rozterki wychowawcze. Pismo rodziców i opiekunów" - wydaje Stowarzyszenie Zastępczego Rodzicielstwa
:!: artykuły na stronie "Misji nadziei"


Miłej lektury i pozdrawiam serdecznie. :cmok:
Awatar użytkownika
masza
Posty: 307
Rejestracja: 23 lut 2003 01:00

Post autor: masza »

Iwonka ! Już piszę ! Po przybyciu naszych dzieci do domu , na dłuuugi czas zniknęłam z Bociana . Zupełnie nie radziłam sobie w roli mamy :help: i to dwójki dzieci w tym wieku. Miałam tylko i wyłącznie negatywne emocje :evil: Czułam się wykończona psychicznie i fizycznie , o godz. 22 ,(a gdzie nocne rozmowy Polaków do rana ?) padałam na łóżko i miałam nadzieję , że rano to wszystko będzie tylko złym snem . O rany ! Jak trudno było mi wtedy nawet czytać Bociana ! Te posty pełne hurraoptymizmu , wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia , instyktu macierzyńskiego ... Zazdrościłam wszystkim i utrwalałam się w przekonaniu , że NATURA WIE CO ROBI ! Poprostu nie powinnam mieć dzieci , bo się do tego nie nadaję . Wywołana do odpowiedzi ( gdzieś w czerwcu ) odważyłam się wkońcu napisać. Nie pamiętam , czy to sprawka Naty , Doruni , czy Madźki , ale mimo mojego rozpaczliwego i dołującego posta , spotkałam się z dużym zrozumieniem i wsparciem ze strony Bocianowiczów ( jeszcze raz bardzo Wam wszystkim dziękuję). Najbardziej utkwił mi w pamięci post Naty , to było coś w tym rodzaju , że za rok będzie łatwiej. Pomyślałam sobie " za rok ? już mnie nie będzie - dzieci mnie wykończą! Nata ! I muszę Ci powiedzieć , że nie miałaś racji ! Dzisiaj ( 29-tego ) zaczyna się 9 -ty miesiąc naszego wspólnego życia z dziećmi i od dłuższego czasu wiem , że nie zamieniłabym go na inne , a napewno nie na poprzednie ( wygodne wręcz egoistyczne ). A POTEM POJAWIŁA SIĘ W MOIM ŻYCIU IWONKA ! Opatrzność , dobry duszek , aniołek stróż ? Poza Bocianem nawiązałyśmy kontakt , to było chyba najlepsze , co mogło mnie spotkać na tej trudnej drodze macierzyństwa adopcyjnego. Godziny gadania przez telefon , telefony alarmowe ( głównie z mojej strony ):" Iwona , wiesz co się stało !" i uspakajający głos Iwonki :" to normalne , też to przerabiałam , spokojnie ! Teraz obie jesteśmy mamuśkami , mamy wiele bardzo różnych doświadczeń i tych dobrych i tych mniej. Od dłuższego czasu przegadywałyśmy , że trzeba o tym pisać na Bocianie , trzeba , bo może komuś to pomoże , może przepędzi niepotrzebne strachy , może więcej dzieci "starszych " znajdzie dom a w nim kochających rodziców , może to pomoże ludziom takim jak my , którzy przeważnie nie są przygotowani do roli rodziców adopcyjnych dzieci starszych. Teraz niczego się nie boję , kocham moje dzieci , jak tylko to możliwe . Niewiele pamiętam z "trudnych początków" , to pewnie tak , jak z porodem ( znam tylko z opowieści ) - szybko się zapomina bóle i myśli się o następnym dziecku . Pozdrawiam wszystkich ciepło.
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”