Adopcja dzieci starszych - troski i radości

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

natabocian
Posty: 10956
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Post autor: natabocian »

Iwonka siedzę i płaczę nad Twoimi postami :!: :!:
Piękne to wszytko.
My też dzisiaj troszkę przystoiliśmy mieszkanie - choinkę zostawiam na wigiię rano :D i pewnie jutro Małe nie będą się mogły oderwać od tych okien z radości. Wyobrażam sobie co się u Was dzieje :!: :!: :!:
Jak to dobrze, że Was mają :D :D :D
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

Na wstępie mojego postu jeszcze raz dziekuję za ten wątek i za to, czym się tu dzielicie - bezcenne doświadczenia !

Iwona, masza, (może Magda G też dołączy?),
czy mogę Wam zadawać pytania dotyczące konkretnych spraw?
Chyba mogę... :wink: Jeśli czegoś nie chciecie pisać to nie piszcie. Za resztę dzięki.
Etap I
1. Czy od początku drogi adopcyjnej wiedziałyście (wiedzieliście), że to będą dzieci starsze? Że to będzie więcej niż jedno dziecko?
2. Czego wtedy najbardziej się baliście, jeśli się baliście?
3. Czy w związku z oczekiwaniem na starsze dzieci Osrodek przygotował Was do tego w jakiś sposób?
4. Czy przed zapoznaniem mieliście wystarczajaco informacji o dzieciach, na temat stanu zdrowia, rozwoju, sytuacji rodzinnej itd. ?
5. Co byście zmienili w tamtym etapie, gdyby można było cofnąc czas?


Na razie tyle. Pozdrawiam was b.b.b.b. serdecznie.
Awatar użytkownika
Aska
Posty: 1853
Rejestracja: 24 mar 2002 01:00

Post autor: Aska »

Hej, ostatnio bardzo zaniedbałam Boćka :oops: i nawet nie wiedziałam, że powstał taki ciekawy wątek.
Nie będę się powtarzać, bo już dziejami Adasia zajęłam sporo pamięci na Boćku :wink: ale chętnie się do Was przyłączam.
U nas właściwie nie było trudnych początków. Nie oznacza to, że nie nastąpiły zmiany. Adaś, jak to z perspektywy czasu oceniam, na początku starał się wszystkim przypodobać a teraz jak mu się coś albo ktoś nie podoba, to mówi o tym bez ogródek. Poza tym unikał kiedyś dzieci jak ognia a teraz potrafi sam nawiązać z nimi kontakt a nawet zachęcić do wspólnej zabawy. Mało tego nabrał też odwagi do dorosłych (dzisiaj na przykład pijąc w sklepie soczek nieustannie zaczepiał ekspedientkę, widzianą po raz pierwszy w życiu, wołając z szelmowskim uśmiechem: "Pani! Pani! Paaaani!!!").

PS. Jeśli chodzi o nocne moczenie, to słyszałam, że dobrze jest by dziecko już niczego nie piło po 18-ej (pewnie to już stosujecie) a poza tym, że źródłem może być jakiś stres a jeszcze inna teoria, to taka, że trzeba przeczekać i z czasem samo przejdzie (bo coś tam się z opóźnieniem rozwija ale co to nie pamiętam, bo bardzo dawno o tym czytałam).
Awatar użytkownika
Iwona_
Posty: 211
Rejestracja: 21 sty 2003 01:00

Post autor: Iwona_ »

Aska :D z Adasiem czuję sie tak, jakbym była jego własną, osobistą, spotykaną na co dzień ciotką, bo Wasze dzieje czytałam cały czas z zapartym tchem, chociaż się nie odzywałam (buuuu) :)))

Madźka :D dzięki za pytania - pomoc w uporządkowaniu myśli :)))
My z mężem od początku wiedzieliśmy, że chodzi nam o dzieci starsze (nasz wiek, ale nie tylko). Jedyne, co - po podjęciu decyzji o adopcji nas różniło, to - że Krzyś myślał o dziecku w wieku nawet 10-12 lat, albo i starsze, a ja o młodszym (nie niemowlaczku). Ja dopuszczałam też myśl ( bardzo ewentualnie) o rodzeństwie, czyli o dwojgu dzieciach, bo wiedziałam, że wśród dzieci starszych potrzebujących pomocy przeważają rodzeństwa, obydwoje dopuszczaliśmy myśl o dziecku chorym, ktoremu trzeba pomóc wszelkimi możliwymi środkami. Trochę to mi mętnie wychodzi, ale jestem pewna, że zrozumiesz :).
Wtedy przypadkiem spotkałam nasze dzieci. W Domu Dziecka. Troje. 3-5-7 lat. Dziś myslę, że od razu wiedziałam, że to nasze dzieci.

Hmmm, nie wiem, jak to napisać.
Spróbuję :)

Krzysia nie było wtedy w domu przez tydzień, ten wyjazd był dla niego niesłychanie ważny, a moment spotkania dzieci stał się na początku tego tygodnia jego nieobecności. Wiedziałam, że jeśli mu o tym powiem - to zareaguje natychmiast - nie ma o czym mówić, trzeba pomóc dzieciom, wróci natychmiast, a przecież to ważny wyjazd. Ale... No właśnie - ale. Następnego dnia po Krzysia planowanym przyjeździe byliśmy umówieni z psychologiem, który z mial nam pomóc w uporządkowaniu nas samych w kwestii adopcji. Bo przecież ma być normalnie. Są dzieci, które szukają rodziców. Ale my sami musimy wiedzieć, czy na pewno nadajemy się na tych rodziców? I to zanim podejmiemy oficjalne procedury w AOA (z naszym OAO juz byliśmy w kontakcie).
Ale tu są dzieci. Czy ja na pewno wiem, że to są nasze dzieci? Nie wiem na pewno. Ale są to dzieci, które szukają rodziców. Troje. Nasze dzieci?
No i spędziłam ten tydzień płacząc i czytając Bociana (ech, Bocianie, jak wiele Wam zawdzięczam :D )
No i w końcu już myślałam w tym kierunku: fakt - zdecydowaliśmy się na adopcję dziecka. A ja dopuszczałam myśl o adopcji rodzeństwa, czyli dwojga. Tu jest troje dzieci, rodzeństwo, bardzo ze sobą związane, ktore bardzo potrzebuja rodziców. Mają niewielkie szanse na adopcję. Szanse ich sa małe nie tylko ze względów psychicznych (trójka naraz??) bo na pewno znaleźliby się ludzie, którzy by dzieci chcieli przyjąc do swojej rodziny, ale i ze względów materialnych - kogo dziś na to stać? Nas stac. Ale czy także psychicznie? Ale jeśli w ogóle myslę o adopcji dziecka, myślę nawet o rodzeństwie, a tu jest troje dzieci, to jeśli się nie zdecyduję na tych troje, to może znaczy, że w ogóle nie powinnam myśleć o adopcji? No ale myślałam o adopcji... - i ab ovo :az: . A poza tym, albo - przede wszystkim :) - nie mogłam przestać myśleć o Ani, Pawełku i Miśku. I czy ja mogę ich tam zostawić. W ogóle całe myślenie bylo chyba tylko po to, żebym wiedziała na pewno, że to o nich chodzi :)

A dnia szóstego (każdego dnia, jak podczas każdego wyjazdu, wieczorem rozmawialiśmy o tym, jak minął dzień, jak jak przebiegają Krzysia spotkania, co jest planowane na jutro itd) odbyła się historyczna dziś :) wieczorna rozmowa telefoniczna z Krzysiem, który zadzwonil, że wyjazd skraca o jeden dzień i m.in. w kwestiach organizacji jutrzejszego dnia (tzn, o ktorej mam wyjechać z domu, by spotkać się z nim w Wwie) i dnia pojutrzejszego, w niedzielę, spotkania z psychologiem też zresztą w Wwie).
A bylo to w piątek :)
- Krzysiu, lepiej przyjeżdżaj prosto do domu, nie chcę jutro nigdzie wyjeżdżać - mówię - i nie wiem, czy trzeba się spotkać pojutrze z psychologiem.
- Co sie stalo????
- Nic się nie stało, musimy coś omówić, powiem ci jutro, ale nigdzie jutro nie jadę.
- ? Jakie jutro, mów natychmiast, coś się stalo??
- Nic się nie stało, mowię ci tylko, że nie chce nigdzie jechać i muszę z tobą cos omówić!
- Mów teraz.
- No nic, spotkałam dzieci...
- Dzieci!? Wow, wow, wow jakie dzieci, czekaj wychodzę ze spotkania, jakie dzieci i co się stalo?!!!
- Nic się nie stalo, ale wiesz, byłam we wtorek w domu dziecka...
- Czekaj, ja natychmiast stąd wyjeżdżam, zadzwonię za kilka minut.

Po czym następuje rozmowa na temat wizyty w domu dziecka. Wiadomo juz, że chodzi o rodzeństwo. Reszta rozmowy w skrócie - a trwała z przerwami prawie cała noc, bo Krzyś nie mógł wyjechać natychmiast:)

- Ok - mowi mój mąz - wiem co to znaczy, znaczy że się zdecydowałaś.
- Ja się na nic nie zdecydowałam! Ja chcę to omowić, bo nie wiem, co mam zrobić!!
- Hm, wielu mężczyzn się dowiaduje telefonicznie, że żona zaszła w ciążę, ale akurat ja chciałbym wiedzieć, jak duże zamierzasz urodzić te dzieci?
- Ja chcę to tylko omowić! Ja nie wiem, co mam zrobić!
- A co tu omawiać? W jakim wieku są dzieci?
- 3-5-7 lat
- Troje???!!!!
- No przecież mówiłam ci, że rodzeństwo...

Krzyś przyjechal nad ranem, po południu dzieci przyszly do nas do domu z pierwszą wizytą.
A potem to bylo już tylko tak, że: "nasze dzieci są w domu dziecka! trzeba natychmiast, jak najszybciej, je zabrać do ich własnego domu!"

Madźka, o procedurach potem, bo dziś juz padam.
Sorry za dlugi post, ale czy nie mowiłam, że jestem gadatliwa, jeśli chodzi o dzieci? :twisted:

Pozdrawiam
Iwona
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

:cmok:
Awatar użytkownika
masza
Posty: 307
Rejestracja: 23 lut 2003 01:00

Post autor: masza »

Iwona ! Mimo , że przecież znam tę historię - popłakałam się jak bóbr :cry:
Awatar użytkownika
Iwona_
Posty: 211
Rejestracja: 21 sty 2003 01:00

Post autor: Iwona_ »

Masza, kochana :D Aż mi głupio pisać przez forum, jeśli kilka razy w tygodniu rozmawiamy przez telefon :) Całuję Cię, i Jarka, i Kasię, i Marcina (to może jednak pomyślisz o skanach zdjęć, co??? :)))

Wczoraj ubieraliśmy choinkę (stłukliśmy do spółki tylko cztery bombki, w tym jedną ja :oops: ). Dzieci z nabożeństwem oglądały każdą co bardziej błyszczącą ozdobę i z pełnym niedowierzania zachwytem słuchały, że najważniejszy jest ten łańcuch na choinkę, który same zrobiły, bo wtedy Św. Mikołaj wie, że w tym domu są dzieci i przygotowuje większy worek prezentów :) Lekkie zamieszanie wywołało wieszanie cukierków, bo to nie wiadomo, czy nie lepiej zjeśc samemu od razu wszystkie, czy jednak powiesić je dla Św. Mikołaja, zwłaszcza, że podczas degustacji okazało się, że są to bardzo dobre cukierki... Cukierkami i czekoladowymi Mikołajami zainteresowały się natychmiast nasze psy, co tylko wzmogło zamieszanie :wink:
Misiek "podśpiewywał", a właściwie wykrzykiwał świeżo nauczoną do występów w przedszkolu kolędę "Przybieżeli do Betlejem pasterze" z własną wersją zakończenia: "...przywitać Panaaa.... Mikołaja"
:lol: :wink: :lol:
W rezultacie na choince zostało zawieszone wszystko, co się dalo zawiesić, aż do ostatniej lekko uszkodzonej i odrapanej bombki, która pałętała się po pudle. W życiu nie miałam tak bogato zasłoniętej tym wszystkim choinki :D :D :D . "Nasza jest najpiękniejsza" - orzekły dzieci, gdy podziwialiśmy nasze dzieło. "Bo domowa" - jeszcze dodała Ania.

Podczas ubierania Ania zajęta przypinaniem haczyków do bombek rzuciła nagle pytanie:
- Mamooo, a powiesz mi prawdę?
Zesztywniałam, z lekka przygotowana już, że pytania najtrudniejsze padają zawsze ni stąd ni zowąd i w najmniej odpowiednim momencie, i mowię:
- Jasne, słoneczko, a o czym?
- Czy Święty Mikołaj ISTNIEJE?
8O :? :lol: 8O :?
Łomatko, wiedziałam, że najtrudniejsze pytania itd, ale dlaczego ja? gdzie jest Krzysio? Trzy pary wlepionych we mnie oczu świadczyły, że pytanie jest z gatunku Bardzo Ważnych Pytań. I jeszcze mam mowić prawdę!
- Co to znaczy ISTNIEJE? - dopytał jeszcze Pawełek, a gdy wyjaśniałam zebrałam myśli, by ochłonąć i przestawić się na myślenie w zupełnie innym kierunku :)
- Wiesz, niektórzy ludzie mowią, że istnieje, a niektórzy, że nie, ja osobiście nigdy go nie widziałam - zaczęłam się plątać - Ale myślę, że bez Mikołaja wszystkim na świecie byłoby smutniej, więc ja uważam, że lepiej byłoby, żeby istniał... :wink:
Dzieci błyskawicznie porzuciły temat, więc uznałam, że jakoś wybrnęłam. I co? I właśnie, że nie!
Temat powrócił przy wczesnym obiedzie (chłopcy pojechali do przedszkola), sam jakoś wypłynął, i gdy znów już wyraźniej zaczęłam powtarzać wczorajszą wypowiedź, wyraźniej sugerując, że jednak od nas samych zależy, czy Św. Mikołaj istnieje, czy nie. Jednocześnie Krzysio w pokoju obok pakował prezent dla mnie, usiłując się ukryć, ale argusowe oczy Ani widzą wszystko, więc pyta:
- A dla kogo tato robi tę paczkę?
- Myślę, że dla mnie - decyduję się mówić prawdę, ale mówię konspiracyjnie, mrugając oczkiem (prezenty dla dzieci są już potajemnie zapakowane i trzymane w ścislym odosobnieniu poza domem).
- To ty nie wiesz, co tam jest? - Anię to odkrycie wyraźnie ucieszyło.
- Nie mam pojęcia :)
- I co z nią tato zrobi?
- Chyba da Świętemu Mikołajowi, żeby podrzucił prezent od niego jutro pod choinkę?
Chwila namysłu i Ania orzeka: Jak będę duża, to SAMA bedę moim dzieciom kładła prezenty pod choinkę!
:?
I jak JA mam wierzyć w Swiętego Mikołaja, jeśli mi dziecko mówi, że chce prezenty nie od niego, lecz ode mnie??? :lol: :lol:

Wesołych Świąt! :D :D :D
Buziaczki :))
Iwona (od dziś możecie mi mówić po prostu Mikołaj 8) )
Awatar użytkownika
Jewka
Posty: 2079
Rejestracja: 12 maja 2003 00:00

Post autor: Jewka »

Przeuroczo, po prostu przeuroczo! Zachwycam się Wami i mam nadzieję, że nikogo tym nie uraze :wink:
I proszę o więcej "historycznych" opowieści, bo nie rozumiem - jak to Iwona przypadkiem trafiłaś do DD i tam zobaczyłaś swoje dzieci?
To brzmi jak zniesławione "wybieranie sierotek".
Ogromnie liczę na rozjaśnienie kwestii.
Wesołych, kolorowych Świąt!
Awatar użytkownika
Aska
Posty: 1853
Rejestracja: 24 mar 2002 01:00

Post autor: Aska »

Madźko, nawiązując do Twoich pytań, mnie brakuje informacji na temat rozwoju Adasia. Nie wiem kiedy zaczął siadać, raczkować (i czy w ogóle), chodzić... Adaś niestety nie miał przeprowadzonego bilansu dwulatka, tak więc i z tego okresu nie mamy żadnych informacji. Jest to dla nas ważne zwłaszcza teraz przy poszukiwaniu przyczyny opóźnienia mowy.
I wiesz czego mi jeszcze brakuje i z pewnością Adasiowi też kiedyś będzie? Nasz synek nie ma ani jednego zdjęcia sprzed trzeciego roku życia...

Nie wiem na ile i czy w ogóle te informacje były do zdobycia przez OAO. Nie wiem też jakich jeszcze informacji będzie nam w przyszłości brakować. Nie wszystko da się przewidzieć i nie wszystkiego można się dowiedzieć.

Iwonko-Ciociu :D bardzo mi miło, że czytałaś dzieje Adasia. Chciałabym Cię dopytać, jeśli można, jak bardzo jest opóźniona mowa Twojego synka, czy udało Wam się zdiagnozować przyczynę i jak znaleźliście odpowiedniego logopedę. My jak dotąd natrafiamy na specjalistów od korygowania mowy a to nie to samo. No i w dalszym ciągu, pomimo przeprowadzenia już wielu badań, nie wiemy skąd to opóźnienie.
Awatar użytkownika
gajaw
Posty: 155
Rejestracja: 25 mar 2003 01:00

Post autor: gajaw »

cześć! przyłączę się ale więcej napiszę w styczniu, bo nie mam chwilowo internetu. Gaja
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

Gaju, czakam z niecierpliwością na Twoje opowieści o rodzinie :D
Pozdrowienia dla wszystkich.
Awatar użytkownika
Iwona_
Posty: 211
Rejestracja: 21 sty 2003 01:00

Post autor: Iwona_ »

Gaja :D jak to dobrze, że się odezwałaś :) bardzo liczymy na Ciebie, z Maszą mamy wiele wspolnych "no właśnie u mnie jest to samo" - i rozważań "a co ty robiszw sytuacji, gdy?", "no bo ja..." itd

Aska :D
Z opóźnieniem mowy u Pawełka diagnoza u nas jest jednoznaczna od początku - dotychczasowe zaniedbania środowiskowe (dzieci w domu dziecka były stosunkowo krotko, dwa miesiące, przedtem w rodzinie biologicznej). Diagnoza dotyczyła nie tylko rozwoju psychicznego, ale i fizycznego ("dzieci niskorosłe, ze względu na dotychczasowy tryb życia" - co po prostu oznacza, że cała trójka jest mniej więcej o glowę niższa i dużo szczuplejsza niż inne dzieci w ich wieku). Zajęcia z logopedą (nasza cudowna pani Gabrysia jest logopedą-pedagogiem) dotyczą głównie korygowania mowy (wady wymowy - zmiekczanie, niewymawianie r itd) plus wzbogacanie słownictwa plus wszystko inne. Pawełek jest bardzo elokwentny (tyle, że na początku trudno go bylo zrozumieć, ale sam szybko wpadł na pomysł jak omawiać poszczególne słowa, żeby było jasne, o czym mowi, a poza tym Ania na początku sluzyła "za tłumacza" :? )
A poza tym zauważyliśmy, że o ile w tej chwili - gdy Pawełek się stara - to już prawie, prawie umie mówić swoje poszczególne trudne słowa, ale (a bardzo lubi się "pieścić" w ogóle) - właśnie w wymowie "się pieści", tak jakby chciał zostać jak najdłużej, jak najbardziej malutkim dzieckiem.
To dosyć trudne zachować proporcje, gdy z jednej strony chce się wysłuchać dziecko, bo ma coś do powiedzenia, a z drugiej strony blokować jego wypowiedź, poprawiając wymowę ("nie mówi się <psiogodzia> tylko <przygoda>, powiedz tak, przeciez umiesz"), albo prosząc "Pawełku, powiedz to normalnie, bo nie rozumiem, co chcesz mi powiedzieć" (a więc osiągamy to, że Pawełek stara się powiedzieć poprawnie słowa, ale jednocześnie możemy zgubić to coś, o czym chcial porozmawiać). No i oczywiście słynne "nie ma <psiślem>, mowi się <przyszedłem>" ale to już jękiem nad specyfiką języka polskiego i z tymczasową aprobatą "psisiedlem" :lol:

Pozdrawiam
Iwona
Awatar użytkownika
Iwona_
Posty: 211
Rejestracja: 21 sty 2003 01:00

Post autor: Iwona_ »

Jewka :D Mnie na pewno nie urażasz takimi komentarzami, wręcz przeciwnie - to dodaje mi chęci do pisania na forum, bo widzę, że ktoś jeszcze jest zainteresowany, komuś jest to potrzebne, mimo mojego gadulstwa :)

A "historycznie" z wizytą w domu dziecka to było tak:
Gdy podejmowaliśmy decyzję o adopcji, podczas wielu dyskusji (nie tylko naszych własnych, także z przyjaciółmi i rodziną), nasza przyjaciółka Aśka, zapytała mnie, czy byłam kiedykolwiek w domu dziecka. Nie, nie byłam. Nigdy nie oglądałam programów tv o domu dziecka, nigdy nie byłam w domu dziecka, czasem czytałam reportaże prasowe, jeśli udawało mi się dotrzeć do końca.
No i Asia mówi tak: - myślisz o adopcji starszego dziecka? no to chodź ze mną do dd, gdzie są takie dzieci i zobacz jak one żyją (Asia jest lekarzem ogólnym z praktyką prywatną i opiekuje się medycznie - i nie tylko - dziećmi z lokalnego DD, oczywiście bezpłatnie; jej kilkunastoletni syn chodzi do DD i uczy dzieciaki korzystać z komputera, więc Asia jest tam stała bywalczynią). No i ja wtedy mowię, że - nie pojdę (na taką wizytę, oczywiście). Dlaczego? Bo nie, bo ,a tout proportion gardee' na tej zasadzie, (mam nadzieję, że wybaczycie mi to brutalne porównanie, ale szczerze mowię to, co powiedziałam Asi), na której nie chodzi się do schroniska dla zwierząt bez zamiaru wzięcia psa - bo nie można zaopiekować się wszystkimi nieszczęśliwymi. I jeszcze mówiłam coś w tym rodzaju, że jeśli pójdę, to dzieci w DD mogą patrzeć na mnie jak na kogoś, kto może je "wziąć", a ja tego nie zniosę. A Aśka na to, w krótkich żołnierskich słowach, powiedziała coś w tym sensie:
- Ty mi tu tanich wzruszeń typu "Kochaj mnie" nie prezentuj, przyjmij, że dzieci w domu dziecka nie są "do wzięcia", one tam po prostu mieszkają, większość z nich do pełnoletności. Zobacz jak żyją, jak mieszkają, jak i gdzie spędzają "domowy" czas, co robią po południu, będziesz wiedziała, jak dotąd żyło twoje przyszłe dziecko, będziesz potem miała o tę wiedzę może trochę lepszy kontakt.
No i ustaliłyśmy, że pójdę. Znaczy - pojdziemy razem z Asią.
I tak zobaczyłam pierwszy raz moje dzieci.
I kto był potwornie przerażony, gdy potem okazało się, że "nasze dzieci są w domu dziecka! trzeba natychmiast, jak najszybciej, je zabrać do ich własnego domu!" ??? Aśka! (pod hasłem - co ja narobiłam! to miała być pomoc w podjęciu decyzji, ale nie podjęcie jej już teraz zaraz!) No i kto jest teraz najczulszą ciocią? Aśka! :) Już nie mówiąc o tym, że kto np. na histeryczne telefony o północy, że Misiek się obudził, bo go boli brzuch i co my mamy zrobić, jaką dać tabletkę, a może czymś się zatruł - przyjeżdża natychmiast, by po godzinie badań, czuwań i buziaczków Miśkowi orzec zimno "zwykła sraczka, idźcie wszyscy spać i nie zawracajcie ludziom głowy po nocy" :twisted: , po czym przy następnym, jak się potem okazuje równie histerycznym, telefonie - też natychmiast jest?

A w ramach opowiadań dzieciom rodzinnych historyjek (za to, że wiem, co i jak opowiadać, dzięki ci, Bocianie :D :D ) w momencie gdy mówię o tym, jak szukaliśmy z Tatą naszych dzieci i nie wiedzieliśmy, gdzie są, i mysleliśmy, że będziemy szukać jeszcze dlugo i długo...
- ...i wtedy ktoś mi powiedział, żeby pójść do domu dziecka i sprawdzić, czy tam nie ma naszych dzieci. I kto to był?
- Ciocia Asia! - odpowiada zgodny chórek.
- No właśnie! A potem ja zadzwoniłam do taty, a gdzie byl wtedy tato?
- W Poznaniu! [raczej nie wiedzą, co to Poznań i gdzie to jest, to jest takie hasło :wink: ]
- ... no właśnie! I powiedziałam wtedy tacie: słuchaj, byłam w w domu dziecka i tam są chyba nasze dzieci!! Trzeba koniecznie sprawdzić, czy to na pewno są nasze dzieci! I tata natychmiast przyjechał i zaraz się wszyscy spotkaliśmy i ...pamiętacie co było dalej?
- Tak! Opowiadaj!
- I tato od razu powiedział: tak! dobrze rozpoznałaś!! I ja też poznaję, to są nasze dzieci! I potem....
A potem żyli długo i szczęśliwie :lol: :lol:

A ciocia Asia, która wizytowała nas przedwczoraj z życzeniami świątecznymi, zgodziła się, by ten zrobiony przez dzieci malutki bałwanek (malutki, bo śnieg kiepski i zbyt zmrożony) stał się jej wiekopomnym pomnikiem. :lol: :lol: Bo pomnik psychiczny, taki wielki aż do nieba i tak jej w mowie i w duchu już wystawiliśmy :)

Pozdrawiam :)
Iwona
Awatar użytkownika
Agna
Posty: 3013
Rejestracja: 21 lut 2002 01:00

Post autor: Agna »

Iwonko :cmok:

Ucałuj serdecznie ciocię Asię. Niech takich cioć - Dobrych Wróżek nam nie zabraknie :)

Opowiadaj dalej - teraz może o Świętach? To dopiero muszą być wzruszenia! U nas dzieci chciały zostawić dwa wolne miejsca : dla Wędrowca i dla... Martusi/Szymonka :)
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
Awatar użytkownika
KASIA27
Posty: 94
Rejestracja: 20 lis 2003 01:00

Post autor: KASIA27 »

my moze w niedlugim czasie bedziemy czekali na dzecko starsze 4-5 letnie :D moze ktos nam podpowie jaki jest czas oczekiwania na chlopca w tym wieku ?? pozdrawquiamy serdecznie :D
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”