Kurator w domciu
: 11 wrz 2003 21:45
Witam:)))
Niedawno pojawił sie wątek który tyczył sie wizyty kuratora.....
Jesli chodzi o mnie to na samo wspomnienie drżę, ciarki mi po ciele przechodza. A dlaczego? Sama adopcja i wszystko z nia zwiazane przebiegało w BARDZO miłej atmosferze, najwspanialsze i przeurocze były panie z Osrodka Adpcyjnego. Były po prostu jak przyjaciółki, którym mozna było zaufac i zwierzyc sie ze wszystkich myśli i ewentualnie istniejacych obaw.
Juz bylismy po spotkaniu z naszym maluszkiem, juz mielismy wyznaczona rozprawę po której dzidek miał byc juz NASZ... Bylismy tak szczęśliwi....az tu nagle buch- włamanie do mojego mieszkania, policja dochodzenie i takie tam. Gdy wszystko sie juz uspokoiło zadzwonił telefon. Odebrałam i byłam w szoku. To była pani kurator, chciała sie umówic DZISIAJ na konkretną godzine na spotkanie z NAMI. Osłupiałam, odmówiłam(włamanie) i umówiłam sie na dzien jutrzejszy.
Kto to u licha jest??? I czego chce??? Mamy juz dzidziusia, czeka tam na nas a ona peno chce nam go odebrac. Dlaczego chce nas skontrolowac, przeciez wszystkie testy i spotkania przebiegły pomyslnie!!! Dziecko jest juz nasze!!! Chyba mozecie sobie wyobrazić jaka bylam zdenerwowana.
A wszystko przez to ze NIKT mine nie poinformował ze ma lub moze nastapic taka wizyta, stad WŁAŚNIE takie a nie inne moje wnioski.
Mało tego, robiła wszystko by mi obrzydzic adopcję(tak myslałam wtedy) bo mówiła o adopcji tylko w złych kategoriach; a to ze to nie bedzie taka sama miłość matczyna bo nie bedzie instynktu, ze takie dziecko moze zejsc na zła drogę, to ze z nimi(dziecmi adoptowanymi) sa czesto problemy- podała nawet przykład rozwiazania adopcji. I wogóle była "nie bardzo" bo nie usłyszałam NIC DOBREGO O ADOPCJI. Być moze miała racje, ale chyba powinna mnie podbudowac w tym działaniu, zachecić a nie wrecz zniechęcac. Im dłuzej tak pisze to wydaje mi sie ze to ja czegos nie zrozumiałam. MOZE WŁASNIE chodziło jej o to czy JA tez mam takie "czarne mysli" jakie ona mi naświetliła czy jednak bede bronic swego. Oczywicie broniłam sie jak lwica "Dlaczego ma być żle??? Nie rozumiem, bedzie SUPER. Bedziemy WSPANIAŁYMI rodzicami!!! I naszemu dziecku tez nie bedzie mozna niczego zarzucic! Dlaczego ma być złe?? Bedzie takie na jakiego go wychowamy"
Potem jeszcze na koniec rzuciłam jej "ze jak my sie nie bedziemy nadawac na rodziców to NIKT NA SWIECIE sie nie nadaje!":)))))))
Mówiłam co myslałam.
Teraz moze cos smiesznego:))) :
Pani kuratorka wyciagneła jakis zeszyt i długopis. No i zaczęła sie seria pytań, wszystkie dane, no wszystko wsio wsio.
Juz wiele tematów sie przewinąło a ona tam jeszcze nic nie zapisala:), a że ja jestem taka bezposrednia wiec zapytałam dlaczego nie notuje?:))))))))..... a ona sie usmiechneła:) i rzekła ze zaraz nam zada te same pytania(bedzie juz notowała) i tym samym sprawdzi czy nie zmyslalismy:))))))))
Kurde, ale jajca:)))) Spryciula:) No ale na poważnie; poczułam sie jak potencjalna oszustka:(.
A teraz też nie za śmieszne(przynajmniej nie dla nas).
Ona faktycznie była dziwna bo zapytała nas CZY RAZEM ŚPIMY (w jednym łóżku). Zaznaczam iz bylismy młodym małżeństwem. A jakże było by inaczej, co to białe małżenstwo czy co?! Moze ona nie sypia z mezem i innym zazdrosci!?:))))
Acha jeszcze cos.... przypomniała mi sie PIERWSZA moja wizyta w Ośrodku Adopcyjnym:))))))
Przez CAŁY czas pobytu w owym pokoju byłam ogromnie zestresowana. A przeciez nie było sie czym przejmowac, panie były takie milusienkie , rozmawiały z nami tak grzecznie, wprost usmiech nie znikał z ich ust.Komunikowały sie z a nami tak miluteńko jakbysmy byli niespełna dwulatkami:))) i wiecie co...?
Trzeba było na podaniu dopisać numer telefonu do nas. Jak wzięłam długopis to mi tak reka dygotała(jak nigdy w zyciu). Po prostu nie mogłam nic napisać, próbowałam sobie przytrzymywac druga dłonią:)))) I było mi okropnie głupio przed nimi.
No ale cóż, przeciez decyzja o adopcji nie jest jakąś tam błachostka lecz poważna sprawa wiec sama siebie usprawiedliwaiam:)))
Kto doczytał do konca powinien dostac MEDAL.
Taka juz jestem , ze jak zaczne to nie moge skonczyć.
Pozdrawiam wszystkie mamuski, zarówno te obecne jak i przyszłe!:)))
Moze sie wypowiecie jak to u was było na pierwszym spotkaniu w osrodku lub na wizycie kuratora?
Niedawno pojawił sie wątek który tyczył sie wizyty kuratora.....
Jesli chodzi o mnie to na samo wspomnienie drżę, ciarki mi po ciele przechodza. A dlaczego? Sama adopcja i wszystko z nia zwiazane przebiegało w BARDZO miłej atmosferze, najwspanialsze i przeurocze były panie z Osrodka Adpcyjnego. Były po prostu jak przyjaciółki, którym mozna było zaufac i zwierzyc sie ze wszystkich myśli i ewentualnie istniejacych obaw.
Juz bylismy po spotkaniu z naszym maluszkiem, juz mielismy wyznaczona rozprawę po której dzidek miał byc juz NASZ... Bylismy tak szczęśliwi....az tu nagle buch- włamanie do mojego mieszkania, policja dochodzenie i takie tam. Gdy wszystko sie juz uspokoiło zadzwonił telefon. Odebrałam i byłam w szoku. To była pani kurator, chciała sie umówic DZISIAJ na konkretną godzine na spotkanie z NAMI. Osłupiałam, odmówiłam(włamanie) i umówiłam sie na dzien jutrzejszy.
Kto to u licha jest??? I czego chce??? Mamy juz dzidziusia, czeka tam na nas a ona peno chce nam go odebrac. Dlaczego chce nas skontrolowac, przeciez wszystkie testy i spotkania przebiegły pomyslnie!!! Dziecko jest juz nasze!!! Chyba mozecie sobie wyobrazić jaka bylam zdenerwowana.
A wszystko przez to ze NIKT mine nie poinformował ze ma lub moze nastapic taka wizyta, stad WŁAŚNIE takie a nie inne moje wnioski.
Mało tego, robiła wszystko by mi obrzydzic adopcję(tak myslałam wtedy) bo mówiła o adopcji tylko w złych kategoriach; a to ze to nie bedzie taka sama miłość matczyna bo nie bedzie instynktu, ze takie dziecko moze zejsc na zła drogę, to ze z nimi(dziecmi adoptowanymi) sa czesto problemy- podała nawet przykład rozwiazania adopcji. I wogóle była "nie bardzo" bo nie usłyszałam NIC DOBREGO O ADOPCJI. Być moze miała racje, ale chyba powinna mnie podbudowac w tym działaniu, zachecić a nie wrecz zniechęcac. Im dłuzej tak pisze to wydaje mi sie ze to ja czegos nie zrozumiałam. MOZE WŁASNIE chodziło jej o to czy JA tez mam takie "czarne mysli" jakie ona mi naświetliła czy jednak bede bronic swego. Oczywicie broniłam sie jak lwica "Dlaczego ma być żle??? Nie rozumiem, bedzie SUPER. Bedziemy WSPANIAŁYMI rodzicami!!! I naszemu dziecku tez nie bedzie mozna niczego zarzucic! Dlaczego ma być złe?? Bedzie takie na jakiego go wychowamy"
Potem jeszcze na koniec rzuciłam jej "ze jak my sie nie bedziemy nadawac na rodziców to NIKT NA SWIECIE sie nie nadaje!":)))))))
Mówiłam co myslałam.
Teraz moze cos smiesznego:))) :
Pani kuratorka wyciagneła jakis zeszyt i długopis. No i zaczęła sie seria pytań, wszystkie dane, no wszystko wsio wsio.
Juz wiele tematów sie przewinąło a ona tam jeszcze nic nie zapisala:), a że ja jestem taka bezposrednia wiec zapytałam dlaczego nie notuje?:))))))))..... a ona sie usmiechneła:) i rzekła ze zaraz nam zada te same pytania(bedzie juz notowała) i tym samym sprawdzi czy nie zmyslalismy:))))))))
Kurde, ale jajca:)))) Spryciula:) No ale na poważnie; poczułam sie jak potencjalna oszustka:(.
A teraz też nie za śmieszne(przynajmniej nie dla nas).
Ona faktycznie była dziwna bo zapytała nas CZY RAZEM ŚPIMY (w jednym łóżku). Zaznaczam iz bylismy młodym małżeństwem. A jakże było by inaczej, co to białe małżenstwo czy co?! Moze ona nie sypia z mezem i innym zazdrosci!?:))))
Acha jeszcze cos.... przypomniała mi sie PIERWSZA moja wizyta w Ośrodku Adopcyjnym:))))))
Przez CAŁY czas pobytu w owym pokoju byłam ogromnie zestresowana. A przeciez nie było sie czym przejmowac, panie były takie milusienkie , rozmawiały z nami tak grzecznie, wprost usmiech nie znikał z ich ust.Komunikowały sie z a nami tak miluteńko jakbysmy byli niespełna dwulatkami:))) i wiecie co...?
Trzeba było na podaniu dopisać numer telefonu do nas. Jak wzięłam długopis to mi tak reka dygotała(jak nigdy w zyciu). Po prostu nie mogłam nic napisać, próbowałam sobie przytrzymywac druga dłonią:)))) I było mi okropnie głupio przed nimi.
No ale cóż, przeciez decyzja o adopcji nie jest jakąś tam błachostka lecz poważna sprawa wiec sama siebie usprawiedliwaiam:)))
Kto doczytał do konca powinien dostac MEDAL.
Taka juz jestem , ze jak zaczne to nie moge skonczyć.
Pozdrawiam wszystkie mamuski, zarówno te obecne jak i przyszłe!:)))
Moze sie wypowiecie jak to u was było na pierwszym spotkaniu w osrodku lub na wizycie kuratora?