co nieco o osrodkach

Archiwum forum "Ośrodki i procedury adopcyjne"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
bubu3
Posty: 55
Rejestracja: 14 sty 2002 01:00

Post autor: bubu3 »

Trzy lata stażu!!! to jesteś szczęściara! Ja liczę legalny staż od 1 czerwca br. Ten drugi Ośrodek na ul. Nowogrodzkiej? Tam byłam. Udokumentować staż mozna np. zaświadczeniem z Novum lub innej kliniki o leczeniu niepłodności, z datą pierwszej wizyty. o sąsiadach też myślałam, ale zaświadczenie z kliniki lepsze. Czas strasznie leci, zanim przeczołgasz się przez procedurę do sądu - pewnie będzie już pięć lat. A serio.. nie wydaje wam się, że w warszawskich ośrodkach jest strasznie tłoczno?
Awatar użytkownika
malgosik
Posty: 5259
Rejestracja: 13 sty 2002 01:00

Post autor: malgosik »

bubu a jak oceniasz ten osrodek na nowogrodzkiej. pani byla szorstka, ale wiadomo przez telefon mozna sie pomylic.
zaswiadczenie z novum mnie nie satysfakcjonuje, poniewax leczenie zaczelismy w listopadzie 2000 czyli ponad rok po slubie. wczesniej bylam w ciazy, poronilam i jak ta idiotka milam nadzieje, ze nasza sluzba zdrowia pomoze mi zajsc w ciaze. a zaswiadczenie da sie skolowac, to nie problem. mnie sie wydaje, ze w osrodkach po prostu troche strasza, zeby wyeliminowac tych niecieropliwych i niezdecydowanych
Awatar użytkownika
bubu3
Posty: 55
Rejestracja: 14 sty 2002 01:00

Post autor: bubu3 »

Na Nowogrodzkiej byliśmy tylko na pierwszej rozmowie. To nie była szorstkość, to był miód z dziegciem, czy coś takiego. Miód się sączył tej treści: bez szans, bez stazu, facet po rozwodzie z dwójką dzieci, ona wystraszona, zły kontakt. Koszmar. Poza tym Kursy dopiero od stycznia, strasznie dużo chętnych ze wspaniałym stażem, młodych i doświadczonych, jak w tym dowcipie o szukaniu pracowników. Ośrodek jest nastawiony na adopcje zagraniczne, stąd była ta wzmianka, że wszystkie zdrowe niemowlaki wędrują za granicę, że lepsze są ośrodki katolickie, bo mają bliższy kontakt ze szpitalami i więcej niemoląt. Oczywiście po tej rozmowie wyżaliłam się na Bocianku i wysłałam dwa maile na adresy ze strony. Oddzwoniła tego samego dnia Pani z OA Sosnowca i poprosiła nas o przesłanie dokumentów. Do czwartku wszystko zbierzemy. Podobno sądy są dla ludzi, najważniejszy jest interes dziecka i trzeba walczyć. Z zaświadczeniami nie mam problemu bo serio leczymy się od tylu lat i mieszkamy w tym samym miejscu z fajnymi sąsiadami. Bardziej boję się jak ocenią nasze rodziny, patologiczne nie są, ale zawsze cos tam jest nie tak... Mama nawet nie wie o naszych problemach, a z synami męża faktycznie nie mam kontaktu i co gorsza nie czuję takiej potrzeby. Ale jak będzie trzeba..... Reasumując - chyba będziemy się starać poza stolicą.
Awatar użytkownika
malgosik
Posty: 5259
Rejestracja: 13 sty 2002 01:00

Post autor: malgosik »

fajnie, ze macie taka mozliwosc. a z tym stazem to moim zdaniem to biurokracja. co za riznica czy jestem po slubie 4 lata czy 5?
Awatar użytkownika
bubu3
Posty: 55
Rejestracja: 14 sty 2002 01:00

Post autor: bubu3 »

I dodatkowo....
adopcja zaczyna mi przypominac cykl IVF. Najpierw ulga: podchodzimy jeszcze raz - decyzja o adopcji zapadła i zaczyna sie jazda. A jak sie nie uda? Jesteśmy za starzy, za głupi, za mało doświadczni itd. ale teraz nie mogę sie wytłumaczyc szalejącymi hormonami, a to co sie dzieje w środku jest podobne. Tylko trwa dłużej niż 14 dni, nie da sie jednoznacznie stwierdzic testem udało się cz nie. I brak poczucia pewności, że jestem w dobrych rękach lekarza, któremu ufam. Komu mam ufać w adopcji? Pani z Ośrodka? Przecież patrzy na mnie podejrzanie, jakbym była potwornym złoczyńcą z problemami. Pewnie jestem zresztą. Adopcja wcale nie jest prostsza od cyklu IVF, jest dużo gorzej. Plus świadomość kolejnej ostatniej straconej szansy. UFF.....
Awatar użytkownika
Gosiek
Posty: 699
Rejestracja: 11 maja 2002 00:00

Post autor: Gosiek »

Dziewczyny ... cała ta procedura nie jest taka straszna !! Może my mielismy szczęście, że trafiliśmy na wspaniałych ludzi... może też poszukajcie takich ?
Ale tez postawcie sie w sytuacji pracowników osrodka ...oni szukaja miejsca na dobre i szczęsliwe dzieciństwo dla dzieci , które juz zostały porzucone !!!! Nie można im tego zrobic po raz wtóry ... Czasami jak słyszę o "nieudanych" adopcjach , o dzieciach które z powrotem trafiają do "bidula" to .....
nie przeszło przez cenzure ...
Awatar użytkownika
bubu3
Posty: 55
Rejestracja: 14 sty 2002 01:00

Post autor: bubu3 »

Masz rację - to nie procedura jest straszna. Ale dlaczego "konkubinat nie wchodzi w grę"? Co jest złego w trwalym, wieloletnim związku dwojga ludzi bez obrączek? Przeciez mozna wszystko sprawdzic, rodzinę, sąsiadów, współpracowników. mamy dobre warunki mieszkaniowe, materialne etc. Podpisaliśmy nawet papiery w USC, gdize sztywny Pan z łańcuchem życzył nam szybkiego powiększenia rodziny.. i co z tego? Muszę czekać jeszcze parę lat. Tylko że nasza walka o dziecko trwa już parę lat i nikomu na tym forum nie muszę mówić ile kosztuje...nie mogę urodzić, nie mogę adoptowac. OK. Kupię jeszcze jednego psa i pojedziemy SAMI na wakacje, będziemy się gapić na wszytkie maluchy dookoła.. dlaczego? Tylko dlatego, że 6 lat związku nieformalnego "nikogo nie interesuje", nie gwaratuje trwałości. Tylko co ją gwarantuje. O wiele trudniej (przynajmniej mi osobiście) jest usłyszeć "nie możecie Państwo adoptować dziecka, bo nie macie wypisu z USC z datę 5 lat wstecz" niż " ma Pani tak małą rezerwę jajnikową, że szanse na udaną stymulację są zerowe". Problem w tym, że ciężko jest ciagle przeprogramowywać swoje życie, zacznę kolejne studia, awansuję w pracy, więcej zarobię, tylko po co?
Awatar użytkownika
Dora
Posty: 431
Rejestracja: 25 kwie 2002 00:00

Post autor: Dora »

Bubu, ja sobie mysle, ze trzeba jeszcze podzwonic po Polsce. W niektórych przypadkach przeciez samotne osoby tez adoptuja, a co dopiero stablina para (nawet w konkubinacie). Troche wydasz na telefon, ale na prowincji nie ma takich ¨ceregieli¨ a dzieci sa i czekaja.
AGA
Członek Stowarzyszenia
Posty: 3161
Rejestracja: 20 lut 2002 01:00

Post autor: AGA »

bubu, rozumiem twoje poruszenie faktem nie akceptowania konkubinatu, ale niestety w Polsce mamy takie ustawodawstwo, że osoby pozostające w nieformalnym stałym związku nie mają praw takich jak formalni małżonkowie - sama zresztą z pewnością wiesz lepiej, że nie dotyczy to tylko relacji rodzice - dziecko. To jest problem i mówi się o tym coraz głośniej, ale osobiście nie sądzę, aby szybko się w tym zakresie cos zmieniło na rzecz legalizacji konkubinatów. Może się to wydawać niesprawiedliwe, ale ośrodki adopcyjne są zobligowane do przestrzegania prawa i trudno z tym polemizować. O ile oczywiście takie wytyczne są obowiązujące dla wszystkich.

Tylko nie zrozum tego, że jestem przeciwko wam - sama czytając procedury i wymogi adopcji uświadamiam sobie wiele rzeczy i wieloma jestem zdziwiona.
Awatar użytkownika
bubu3
Posty: 55
Rejestracja: 14 sty 2002 01:00

Post autor: bubu3 »

Aguś! Skończyłam studia prawnicze i niestety wiem, jak to działa. Dlatego zalegalizowalismy związek i jedyna różnica w tej chwili to wzajemny obowiązek alimentacyjny w przypadku rozwodu i pogorszenia się sytuacji życiowej drugiej strony. To wszystko. Nie zamierzam się poddać tylko dlatego, że wydaje mi sie, że właśnie rozbiłam łeb o kolejny mur. Ten czas na pewno jest potrzebny, żeby dojrzeć, zrozumieć i oswoić. Wkurza mnie tylko to, że to będzie kolejne pare lat dojrzewania, rozumienia i oswajania. Boję się też obojętności, czy po nastepnych paru latach naprawdę nie będzie mi juz wszystko jedno, czy mam trzy psy i męża, czy konkubenta i dziecko. Przesadzam - wiem. Nie będzie mi wszystko jedno. No to będę zgorzkniałą bezdzietną starą babą. Oglądam ostatnio program Adopcje na TVN, widziałyście jakie twarze mają te kobiety? Mężczyźni nie, po nich tak nie widać... ale kobiety...Wyglądają na strasznie smutne i zmęczone. Boję się, że juz tak wyglądam i nic tego nie zmieni.
Awatar użytkownika
malgosik
Posty: 5259
Rejestracja: 13 sty 2002 01:00

Post autor: malgosik »

obawiam sie, ze musze sie zgodzic z aga- takie mamy prawo w polsce i juz. dla mnie tez jest to nielogiczne, ze wierzy sie ludziom, ktorzy sa po slubie 5 lat, a nie daje sie wiary zpewnieniom i milosci, jesli ktos ma papier od 4 lat.
w kazdym razie jestesmy miedzy innymi po to, zeby dzialac i uswiadamiac jakie sa problemy zwiiazane z biurokracja. przyjdzcie na spotkanie w piatek, nie mozna przeciez ciagla narzekac.
Awatar użytkownika
Mietek
Posty: 337
Rejestracja: 22 kwie 2002 00:00

Post autor: Mietek »

W obronie biurokracji
A ja uważam, że w cywilizowanych społeczeństwach trzeba zwracać uwagę na wymogi formalne typu rejestracja związku małżeńskiego w USC lub w kościele i jest to b. ważne z wielu powodów. Mój kolega, który żyje w nieformalnym związku twierdzi, że ślub niczego nie zmieni. Tak mówi wiele osób. Pytam więc jeżeli się nic nie zmieni to dlaczego nie weźmiesz ślubu, czego się obawiasz? No i wychodzi szydło z worka - życie w konkubinacie pozostawia pewien element bezpieczeństwa, jak coś się zacznie psuć to zawsze można spakować walizki i Ciao Bambina. Po ślubie jest inaczej ludzie wiedzą, że postawili wszystko na jedną kartę, że nie ma odwrotu. Swoje relacje budują wówczas na innych podstawach. M.in dla tego państwo chętniej powierza dzieci ludziom mającym ślub niż tym, którzy z nieznanych powodów nie chcą się na ten krok zdobyć. Podstawą małżeństwa jak też i adopcji jest nieodwracalność tego faktu, chociaż w praktyce jest z tym różnie, jednak zasady na których te rzeczy się tworzy muszą istnieć. Poza tym konkubinat jest w Polsce legalny i prawnie usankcjonowany, więc nie rozumiem co AGA miała na myśli mówiąc o legalizacji konkubinatu.
Mietek - obrońca pryncypiów i przypalonych garnków
Awatar użytkownika
bubu3
Posty: 55
Rejestracja: 14 sty 2002 01:00

Post autor: bubu3 »

Macie rację. Wściekam się na siebie - bo to moja wina. Przez ostatnie 5 lat dostałam trzy obrączki od Busia, ale nie mogłam się zdecydować. Ale nie ze strachu o nas. Może to głupie, ale najbardziej bałam się oczekiwań ze strony rodziny. Ślub, więc oczywiście dziecko, na pweno jest w ciąży. Oczekiwania, życzenia, podejrzliwe spojrzenia, glupie teksty. Tak jak na ślubie mojej siostry i do dzisiaj, znacie te wszyskie teksty. Wydawało mi się, że kolejna inseminacja, kolejne IVF i sie uda. Wtedy ślub i tak... jestem w ciąży hurra!!. Nie udało się. Tylko moja wina. Wydaje mi się, że do adopcji naprawdę trzeba dojrzeć. jak zaczynaliśmy leczenie w ogóle nie brałam jej pod uwagę. Pierwszy rok był totalna tragedią, drugi - trzeci walka na zmianę ze zniechęceniem, potem nieśmieło pierwsze strony w internecie dotyczące adopcji (głównie kotów niestety). Te wszystkie lata razem w nieformalnym związku chyba jednak coś znaczą. Przecież nie będąc małżeństwem, bez komplikacji moglismy się rozstać i zacząć wszystko od nowa. Ale jesteśmy razem, mimo wszystko. Teraz pozostaje czekać i udowodnić Paniom z OAO, że jestesmy razem na dobre i na złe. Z obrączkami.
Awatar użytkownika
bubu3
Posty: 55
Rejestracja: 14 sty 2002 01:00

Post autor: bubu3 »

A propos.. jakie spotkanie jest w piątek?
AGA
Członek Stowarzyszenia
Posty: 3161
Rejestracja: 20 lut 2002 01:00

Post autor: AGA »

bubu3 pisze:A propos.. jakie spotkanie jest w piątek?
Sądzę, że Małgosia miała na myśli konferencję w Sejmie - dokładne info na stronie głównej. WSZYSCY, którzy chcieliby wziąć w niej udział są zaproszeni.
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Ośrodki i procedury adopcyjne”