Strona 1 z 6

Idealny Oœrodek

: 15 mar 2003 00:16
autor: Madźka
Może nie wszyscy o tym wiedzą, że oprócz tego, że mam adoptowaną córkę Olę, to pracuję w Ośrodku Adopcyjnym, Odwiedzanie Bociana daje mi dużo korzyści, nie tylko osobistych, ale i zawodowych. Od kiedy czytam Wasze posty o doświadczeniach w różnych Ośrodkach mam znacznie szersze spojrzenie i staram się w codziennej pracy pamiętać o wszystkim, co Wam się nie podobało.
Chciałabym zaproponować ten wštek i prosić Was o wyrażenie swojej opinii - „Jaki powinien być idealny Ośrodek?- Co wam się podobało, jak byście chcieli, żeby było, jacy powinni być pracownicy itd. Jakie są wasze oczekiwania i marzenia. Wszystko jest ważne! Od twardych krzeseł i kiepskiego światła w sali, gdzie odbywają się warsztaty, przez procedurę aż do relacji z personelem.

:D :D :D Może kiedyœ uda nam się stworzyć jakieœ standardy adopcyjne? :?: :?: :?: (piszę to jako rodzic adopcyjny!!!)

: 15 mar 2003 00:41
autor: Dorunia
Zastanawiam się czy powinnam zabierać głos :hihi:

: 15 mar 2003 00:47
autor: Madźka
Dorunia juz się uprawomocniło, to co Ci zależy, wal śmiało tylko może nie personalnie a osobiste na priva. :wink:

: 15 mar 2003 00:54
autor: masza
Byłaś( przepraszam,że na ty-jestem podobno bardzo bezpośrednia) osobą,która mi odpowiedziała na mój neuroscetyczny (zresztą pierwszy post)Co mogę powiedzieć o OA , w którym jesteśmy? Naprawdę nic złego. Nikt tak naprawdę nas nie inwigiluje. Nie wiem dlaczego , bardzo się tego bałam. Pani Zosia , która nas prowadzi,jest OSOBĄ,nie tylko pracującą na pensję(pewnie zenująco niską!) ale jest osobą ,która bardzo przeżywa to,że tyle jest rodzin tzw. adpcyjnych,a ona musi nam mówić, że nie ma dzieci do adopcji.Widać,że bardzo się angażuje.Mówi nam tak: jest tyle dzieci w domach dziecka, ale do adopcji--nie ma.I wiem ,że ją to tak samo boli jak nas-RODZINY ADOPCYJNE.

: 15 mar 2003 17:16
autor: igaa
Powiem tak.Denerwuje mnie to,że w każdym ośrodku są różne stanadarty.Denerwuje mnie to,że nie wszyscy mają równe szanse.Ale to chyba od Ciebie nie zależy.Myślę,że wizyta w Osrodku to stres.Rozdrapuje się jakby nie było , to co najbardziej boli.Nie koniecznie uważam,że potrzebne są takie częste szkolenia ,rozmowy jak opowiadają niektórzy.My byliśmy bardzo wdzięczni,że Ośrodek był jakby cichym widzem naszej,,ciąży,,.Był bardzo delikatny.Owszem były rozmowy z psychologiem,pedagogiem,testy .Ale było to w czterech ścianach,bardzo delikatnie poruszone.Może jestem tu wyjątkiem,ale nie wyobrażam sobie mówienia o tym glośno , jakby nie bylo obcym ludziom-na zebraniu z innymi rodzicami.A dlaczego?Bo uważam,że adopcja nie jest inna formą rodzicielstwa.Nie jest formą umartwiania się nad sobą.Kobiety w ciąży nie spotykają się w gronie i opowiadają o swoich uczuciach.Może jestem dziwna,ale nie miałam takiej potrzeby.Ośrodek uszanował naszą wolę.Decydując się na adopcję bardzo szcegółowo rozkładaliśmy swoje uczucia na czynniki pierwsze.I może faktycznie spotkania w grupie innych ludzi sprawiłoby ,że byłoby łatwiej.Jedno wiem,gdyby tak było- mój mąż na pewno nie zdecydował by się na to.Ja jakoś bym to przeżyła,ale on jest osobą skrytą.Nie każdy chce mówić o tym co boli głośno.Mamy wielu przyjaciół.Z nimi rozmawialiśmy o tym dużo.I myślę,że system szkoleniowy,który jest długi i dogłębny dla naszej duszy ,może odstarszać potencjalnych rodziców.Nie każdy ma na to siłę.Każdy powinien mieć wybór.Druga sprawa to dyskrecja.Uważam,że w Polsce brakuje dyskrecji.Mimo wszystko czuję się zagrożona.Byłam zszokowana,że dostałam dane matki biologicznej z adresem.Ale to chyba ma tak być.Zmieniłam post,bo zapomniałam dodać, że u nas też atmosfera w ośrodku była świetna . :lol: :lol: :lol: .Pani która nas prowadziła, wszytko załatwiała.Pracuje z pełnym zaangazowaniem od rana do wieczora.Najlepszy dowód ,że malutka była z nami już po 3 dniach od widzenia.Wielkie zaangażowanie i serce.Nigdy im tego nie zapomnę. Sprawa jest tak szybko dzięki Ośrodkowi.Psychologowie,Pedagodzy z mojego Osrodka to Bardzo Wielcy ludzie.Pozdrawiam Igaa
Przepraszam jeżeli kogoś uraziłam :oops: .Wiem,że dużo osób było zadowolene np.z PRIDE.Szanuję to. :wink:

: 15 mar 2003 18:06
autor: Dorunia
Ja ogólnie "nasz" ośrodek oceniam bardzo dobrze i był by jak dla mnie bliski ideału, gdy by nie ........ No właśnie gdy by nie to w jaki sposób odbyły się testy, pisaliśmy je w "poczekalni" a część dalszą w kuchni gdzie akurat zaczęła robić sobie herbatkę grupa osób zbierających się na warsztaty. Więc w pomieszczeniu góra 8 m2 było około 5 osób łącznie ze mną :? Nie wiem jak inni, ale dla mnie osobiście każdy test przeprowadzany przez psychologa jest wydarzeniem ważnym, chcę odpowiedzieć jak najdokładniej na zadane mi pytania, a tak miałam wrażenie że osoba stojąca przy drzwiach (za moimi plecami) czyta mi przez ramie :?
Ogólnie Pani Psycholog była miła i nie czułam się inwigilowana, a raczej jak na pogawędce. Ale niestety wrażenie zostało :?

Ale oceniając dziś ogólnie ośrodek, to przyznam że chyba dostaliśmy więcej niż sobie wyobrażaliśmy. Cieszę się że mogę zawsze zadzwonić do kogoś z ośrodka i zapytać. Bardzo podobały nam się warsztaty,
o których wcześniej myśleliśmy że po co to :oops:
Bardzo chwalę sobie opiekę w sprawach sądowych, jak czytam że wiele osób wszystko sama załatwia, to w duchu wychwalam po raz kolejny pracowników ośrodka. Wierzcie mi, my tylko byliśmy powiadamiani o terminie i nic nas nie interesowało.
Pracownicy nie dawali nam odczuć tego że mają może dość naszego pytania "kiedy, jak długo jeszcze czekać na bobo" :D
A jedna najważniejsza rzecz że czuliśmy się tam ludźmi, którzy czują, boją się, mają wątpliwości i nikt nie uważał naszych pytań za dziwne :!: :!:

: 15 mar 2003 21:44
autor: natabocian
A ja najbardziej cenię sobie to, że pozwolono nam mieć wątpliwości - począwszy od wyboru płci dziecka, poprzez niepewność i możliwość rezygnacji z oferowanego maleństwa (może to zabrzmi okrutnie, ale miałam jakieś poczucie bezpieczeństwa, że gdyby coś... chociaż i tak zdecydowaliśmy jeszcze zanim się spotkaliśmy z dziewczynkami, że one są nasze!), aż do zapewnienia, że mozemy dzwonić czy przychodzić do OAO codziennie choćby po to żeby pytać czy nie mają dla nas dzieciątka. Poza tym nie podoba mi sie PRIDE - jest niedostosowany do warunków polskich, może po zmianach byłoby ok. I co najważniejsze dla mnie, nie istotne było zaświadczenie, że nie możemy być w ciąży. Wogóle o tę bolesną sprawę zapytano nas tylko raz podczas pierwszej rozmowy. uff.......

: 15 mar 2003 23:15
autor: Michal
Hmmm...idealny ośrodek? Może opowiem za co cenie „nasz” ośrodek.
Przede wszystkim nigdy nie czułem się inwigilowany, wręcz odnosiłem wrażenie, że pani pedagog pracująca z nami czuje się zażenowana zadając pytania o naszą niepłodność czy np. leczenie. Poza tym spotkania miały charakter partnerskiej rozmowy, zadawaliśmy naprawdę dużo pytań i otrzymywaliśmy naprawdę wyczerpujące odpowiedzi, często poparte historiami innych ludzi których los również zetknął z ośrodkiem. Dowiedzieliśmy się w ten sposób na czym polega praca ośrodka (ośrodek TPD zajmujący się tylko adopcją niemowląt), jak pracują z matkami biologicznymi. Myślę że dzięki temu, łatwiej nam było odrzucić egoizm którym przecież zazwyczaj kierują się ludzkie działania i spróbować patrzeć na sprawy przez pryzmat dobra dziecka. Ja wiem że to slogan i wszyscy wiedzą że ośrodki kierują się dobrem dzieci a nie rodziców, ale poznanie sposobów pracy ośrodka pozwala zrozumieć proste rzeczy które często budzą zdziwienie lub wręcz rozdrażnienie. Np. czemu niemowlaka można zabrać do domu niemalże natychmiast, a starsze dziecko trzeba odwiedzać w DD nieraz kilka tygodni.
A co mi się nie podobało?
Test „drzewa”. Nasze rysunki były zbyt podobne i zarzucono nam nieszczerość lub zbagatelizowanie tego ważnego testu (BTW jak można kogoś ocenić na podstawie rysunku?). Chociaż z perspektywy czasu staje się to zupełnie nieistotne.
No i sąd, razem z panią z ośrodka złożyliśmy dokumenty i dowiedzieliśmy się że na decyzje możemy czekać nawet miesiąc, bo ten wydział tak ma. Jeżeli czas potrzebny sądowi na wydanie decyzji o przebywaniu dziecka do czasu rozprawy z rodzicami adopcyjnymi, zależy od dzielnicy w której się mieszka i waha się od 40 minut do 30 dni, a ośrodek mówi że nic na to nie poradzi, to ja myślę że słabo się stara.
Nie mniej praca z ośrodkiem dała nam naprawdę dużo, nie były to na pewno spotkania do odbębnienia.

: 15 mar 2003 23:47
autor: Madźka
Dzieki wszystkim za cenne uwagi, sa bardzo trafne.
Droga Igoo nikogo nie urażasz i napisałaś o bardzo ważnych sprawach. zastanwaim się jak to jest z tym adresem matki biologicznej. Jeśli dobrze zrozumiałam niekoniecznie chciałaś go znać, to dlaczego Wam podano ?
I jeszcze druga strona medalu - czy matka biologiczna wyraziła zgodę na podawanie jej adresu?


JESZCZE RAZ WSZYSTKIM DZIEKUJĘ :D i proszę o więcej. Pozdrawiam

: 16 mar 2003 00:04
autor: Aska
To ciekawe co piszesz, Doruniu, bo w drugim łódzkim OAO testy też się rozwiązuje w... poczekalni :D
Madźko, czy to jest celowe posunięcie?

: 16 mar 2003 01:46
autor: Dorunia
Asiu, moze to posunięcie psychologiczne :D
Niesprzyjające warunki, szybkie odpowiedzi, brak czasu na analizę :hihi:

: 16 mar 2003 10:02
autor: igaa
Odpowiadając na pytanie.Nie wiem jak to jest. Może dlatego .że sędzia przekazał dziecko do nas, jako rodziny zastępczej?Otrzymaliśmy wypis ze szpitala(ksero)+książeczkę RUM zdrowia dziecka.Na tych dokumentach jest adres.Wiem,że moje dziecko musi mieć na razie jakieś nazwisko i imię. :cry: Teraz nie można było ich przepisać ponieważ jesteśmy przed adopcją buuu.
Nie idę na macierzyński i nie korzystam z opieki,mimo,że mogłabym prawnie jako rodzina zastępcza, bo w orzeczeniu sądu są stare dane.A ostatnim miejscem gdzie chcę je ujawnić jest zakład pracy.Na szczęście Nikola nie ma teraz szczepień bo też może byłby problem,że nie chcę jej pokazać w przychodni książeczki.Korzystam z opieki prywatnej.Może niepotrzebnie panikuję.Ale ten swiat jest zbyt mały.Zastanawiam się co bym zrobiła gdyby sprawa w sądzie była dopiero za 2 miesiące.Nie starczyłoby mi urlopu(ale to nie wina Ośrodka).Sama ciekawa jestem jak to jest od strony prawnej.W obrębie naszego województwa sądy mają różną procedurę.My np.będziemy mieli 2 rozprawy.Sama się w tym gubię :roll: .Ciekawa jestem jak to jest w innych miastach.Ale to może temat nie na ten wątek. :wink:
Pozdrawiam Igaa :wink:
P.s.Sorki,że zmieniam ale piszę chaotycznie,a póżniej mi wstyd :oops:

: 16 mar 2003 11:03
autor: malgosik
madzka, moj najbardziej zblizony do idealu osrodek:
- traktuje kazda pare indywidualnie, a nie dziala wedlug scisle ustalonych schematow. dostosowuje liczbe spotkan do stopnia zaawansowania i wiedzy przyszlych rodzicow, a nie "zalicza" godziny
- poswieca maksimum uwafi podczas spotkan "petentowi, a nie zapomina o czym sie rozmawialo przed chwila, pyta po kilka razy to samo. wiem, ze to tez moze byc jakis chwyt psychologiczny, ale dla mnie pytanie po 10 razy czy jestem za jawnoscia adopcji wydaje sie bezsensowne
- JEST STANOWCZY, ALE SZCZERY. NIE UMAWIA SIE DO DOMU, JESLI NIE WIE, ZE MA CZAS NA ODWIEDZINY, NIE MOWI ZE JEST DZIECKO, JAK GO JESZCZE NIE MA. u nas panie sie wygadaly ciutke za wczesnie, ze jest dziewczynka i 7 TYGODNI zylismy w takim napieciu, ze nikomu nie radze. sadze, ze lepiej jest powiedziec w ostatniej chwili, jak wszystko jest zalatwione, niz zwodzic.
- moim zdaniem idealnie by bylo, gdyby osrodek pomogl, zaaranzowac JESZCZE PRZED KWALIFIKACJA JAKIES SPOTKANIE Z RODZINAMI/ RODZINA, KTORE MAJA JUZ ADOPTOWANE DZIECKO. moze zaprosic taka rodzine, moze dac kontakt do kogos, kto sie zgodzi, cos pokombinowac. jestem przekonana, ze takie spotkanie, chocby na dwie godzinki czasem wiecej da, niz rozmowy z psychologiem i pedagogiem. pamietam, ile mi daly warsztaty z jola i spotkanie z kazikiem - 100 razy wiecej niz rozmowy z pedagogiem na czysto teoretyczne tematy. jak sie zobaczy zywa adopcyjna rodzine i zamieni z nia chociaz kilka slow, czlowiekowi robi sie jasniej na duszy, nie czuje sie, ze jest zawieszony w prozni. cos chyba wiedza na ten temat ci, ktorzy sa PRZED, prawda, czy nie macie glodu spotkan z takimi rodzinami??? wbrew pozorom takie spotkania
wcale nie sa trudne do zorganizowania. wystarczy tylko na odchodne zapytac pare, czy zgodzi sie, zeby raz na jakis czas podeslac kogos, "na wizje", ale spotkac sie w osrodku. ja sie zgodzilam. i wiem ile to daje innym, mi tez to pomaga, jest milo, jak moge sie "pochwalic" jak to wiele sie nauczylismy majac nike. obydwie strony korzystaja.
- idealnie by bylo, gdyby warunki lokalowe pozwalaly na swobodna rozmowe, gdyby mozna bylo wypic jakas kawke :lick3: . chetnie bym orzyniosla jakies ciasteczko, lubie w takiej rodzinnej atmosferze opowiadac o intymnych sprawach.
AHA - u nas fotele byly strasznie niewygodne... :hihi:

: 16 mar 2003 11:50
autor: Marek
To ja musze przyznac, ze nasz OAO jest zblizony do idealnego. W zasadzie nic nie moge mu zarzucic.
Szkolenie mielismy niby PRIDE-owskie, ale jednak zdecydowanie krotsze - obciete do zagadnien zwiazanych z adopcja. Rozmowy indywidualne - w miare potrzeb - dla nas byly to tylko dwa dwugodzinne spotkania i Pani stwierdzila ze wie o nas duzo bo bylismy otwarci i chetni do rozmow. A wiem ze inni spotykaja sie juz po raz 6 i beda spotykac sie dalej - czyli to naprawde indywidualne.
BARDZO dla nas wazne byly dwa ostatnie PRIDE-y. Na przedostatnim naszym gosciem byla swiezo upieczona mama 9-miesiecznego dziecka, lekarz specjalista od spraw rehabilitacji, ktora opowiadala nam o swojej coreczce wymagajacej sporo pracy. I ktora bardzo pieknie powiedziala: "Prosze, nie bojcie sie - wszystkie dzieci idace do adopcji maja jakies problemy - niektore maleniektore wieksze (jej coreczka miala raczej wieksze), ale nasza praca i zaangazowanie moze dac fantastyczne efekty." I pokazywala zdjecia swojej pociechy teraz i z pierwszego kontaktu.
Ta rozmowa dala mi odwage.
A na ostatnim spotkaniu goscilismy dwie mamy adopcyjne (z kilkuletnim doswiadczeniem), dwie adopcyjne corki - teraz juz dorosle, ktore o swojej adopcji dowiedzialy sie za pozno, i jedna Pania, ktora mieszkala w rodzinie zastepczej, a byla rodzona siostra jednej z adoptowanych.
Nawet nie jestem w stanie powiedziec jak jestem wdzieczny wszystkim tym Paniom, ze zgodzily sie z nami porozmawiac. Bo oczywiscie oprocz ich opowiesci bylo mnostwo pytan - czasem trudnych i szczere proste odpowiedzi.
Szczegolnie warte zainteresowania byly pytania jakie mamy adopcyjne malych jeszcze dzieci (7-9 lat) zadawaly doroslym adopcyjnym corkom. Tu bylo widac jak wiele leku w nich siedzi. Jak boja sie odrzucenia przez swoje dzieci w przyszlosci.
Tu zobaczylem siebie za lat dwadziescia. Zobaczylem to, o czym jeszcze nie wiem, to czego dopiero bede sie bal - i dzieki temu wiem jak wiele pracy musze wlozyc, aby moje leki byly choc troche mniejsze.

Oj rozpisalem sie ze hej. Pozdrawiam Was - wszystkie dobre bocianie duchy - Marek

: 16 mar 2003 11:58
autor: Marek
I jeszcze jedno - po rozmowach na Klekozlocie wydaje mi sie wazne: nie mielismy zadnego testu drzewa, ani niedokonczonych pytan.
Ale zona stojaca nad moja glowa twierdzi, ze inni mieli ...