Strona 1 z 1

Procedura adpocyjna

: 27 gru 2004 10:59
autor: Jo
Czas procedury adpcyjnej jest różny w zależności od Ośrodka..
Zastatanawiam się : czy miało to znaczenie przy wyborze Ośrodka, jak to waszym zdaniem powino być?! Jakie były wasze doświadcznie - co o tym myślicie? Czy przez miesiące oczekiwań coś sie u Was zmieniło, czy czujecie, że te miesiące procedury wyznaczone przez Ośrodek były uzasadnione, czy wpłyneły na wasze poglądy, oczekiwania?!
Jeśli możecie podzielcie się swoimi doświadczniami i napiszcie o swoich Ośrodkach i o tym jak ta procedura jest (była) prowadzona..
Ile trwała czasu?!, czy były warsztaty(jakie i jakie wrażenia), ile spotakań w trakcie procedury..itp..
Wiem, że są ankiety - ale nie oddają one pełnego obrazu..
Na marginesie dodam, że dla mnie to miało znaczenie i długo szukałam informacji "biegając" po róznych wątkach.
Czekam na wasze posty..

: 27 gru 2004 21:50
autor: Beata_x
witaj,
jestem już po wszystkim. Mam wspaniałą córeczkę. Jestem z Trójmiasta. Cała procedura trwała od połowy sierpnia 2003 do końca 2004. Córeczke poznalismy w lipcu 2004. Moje doświaczenia ze szkoleń sa negatywne. Było 6 spotań. Każde trwało po 2 godziny. I była to poprostu strata czasu. Niczego nowego sie nie dowiedziałam. I całkowicie nie byłam przygotowana na to co mnie czekało. Moja córeczka ma 3 lata. Moje odczucia w trakcie trwania tego procesu były negatywne. Panie z OA odmieniały dobro dziecka przez przypadki, ale do 16. Potem szły do domu i dzieci przestawały ich interesować. Co do upływu czasu to też nic się we mnie nie zmieniło. Moja (nasza) decyzja była przemyslana i świadoma. Wiedzieliśmy, że chcemy. Nie można chcieć więcej lub mniej. Albo się czegoś chce albo się nie chce.
Jedyną pozytywna stroną tego całego procesu adopcji jest to, że teraz mam wspaniała córeczkę. Bez przejścia tej drogi bym jej nie miała. Niezależnie ile trwa i jaka jest trzeba tę drogę przejść aby móc zaadoptować dziecko.
Życzę szybkiegi i bezbolesnego pokonania tej drogi
pozdrawiam

: 27 gru 2004 23:12
autor: sz30
co prawda jestem dopiero po drugim szkoleniu ale mogę już coś powiedzić czy ocenić , w naszym ośrodku Panie są w porządku ,wszystko robią dla dobra dziecka ,są miłe i coś próbują nam przekazać , no właśnie co się kryje pod słowem coś .....to ,że to o czym one mówią to ja to wszystko wiem ,spotykać mamy się 9 razy i trwa to 4 godziny , przez 4 godziny maglujemy ...jakich rodziców oni by sobie życzyli ,jacy powinniśmy być dla swoich dzieci ,z jakich rodzin pochodzą dzieci ( a przeciez wiadomo) itp.itp , np ,mi i mojemu mężowi nie podoba się to ,że dużo prywatnych spraw mówi się na forum ,raczej jestem osobą skrytą i chciałabym dla siebie zachować pewne prywatne sprawy (oczywiście była przepytywanka dlaczego nie mogę mieć dzieci itp),jeżeli chodzi o czas oczekiwania uważam ,że powinien on trwać maksymalnie do roku od zgłoszenia się do OA aż do otrzymania dziecka , obiecano nam ,że do roku na pewno bedzie dzidziuś ,zobaczymy .
Jest dużo spraw ,które mnie denerwują i które są niepotrzebne,czy ktoś szkoli matkę i ojca alkoholika jakimi powinni być rodzicami ,nie bo wszyscy maja to gdzieś,uważam że adopcja jest to bardzo trudna decyzja
i oa powinny nam w jakiś sposób to ułatwić :P
badania czy testy psychologiczne ,no sory jak pani psycholog pokazuje jakiś bahomaz do niczego nie podobny a ty masz powiedzieć jej co to jest i zostajesz oceniony według tego co ty tam widziałeś ,
Jak dostanę kwalifikację a będzie to w kwietniu będę mogła ocenić ośrodek i na pewno to zrobię
pozdrawiam was serdecznie

: 28 gru 2004 20:07
autor: sz30
dlaczego na tym wątku tak cicho :lol:
dlaczego nie chcecie się wypowiedzieć :oops:

: 28 gru 2004 21:25
autor: Ewelisia
Ojoj... widzę że wątek nabiera kształtów tylko skąd w was tyle buntu...Dziewczyny , ja od 2 miesięcy czekam na teeeen :telefon: a wsponienia z Ośrodka mam naprawdę wspaniałe... :bigok: :lol: tak jak i Was przerażała mnie wizja 10 spotkaN w obcym gronie na tematy ...wydawało by się tak oczywiste a jednak....był :D to wspaniały czas a babeczki to rozumiem...w ich rękach los dzieci które już raz zostały odrzucone...to właśnie dla dobra tych dzieci te weryfikownie każdego słowa...każdego zachowania...każdego kwitka..rozumiem je bo i tak mimo tak licznych zabiegów mają one do czynienia z odrzuceniem dziecka będącego już u ludzi kórzy przechodzili to samo szkolenie...to samo testownie :firing: :firing: :firing: ...a jednak ...a informowno Was o przypadkach oddania dzieci już przez kogś przyjęte...a bo się im WŁASNE dziecko urodzi :twisted: :twisted: ...kochani tym LUDZIOM zale4ży TYLKO na dobru DZIECI !!!!!! W NASZYM KOAO KLIENTAMI SĄ WŁAŚNIE ONE I TAK NAPRAWDĘ TO MY MUSIMY SIE DOBRZE "SPRZEDAĆ"... UCZCIWIE... BO TU ChODZI TYLKO O DOBRY "TOWAR-RODZIC" sorry za takie dziwaczne porównanie.....pozdrawiam

: 28 gru 2004 21:44
autor: kasiavirag
Byłam w 2 oao. Z pierwszym rozstaliśmy sięw zgodzie po miesiącu (choć wspomnienie jednego niemiłego pana będę pamiętać jak nic).
Trafiliśmy po zastanowieniu do katolika warszawskiego.

Tam poczułąm, że jestem we właściwym miejscu, nikogo nie dziwiło,że chcemy malucha a nie starszaka, ba, zalecano nawet.
Mieliśmy warsztaty na temat: jawności adopcji, motywacji, wychowania, "pielęgnacji" i wywiadu medycznego dzieci do adopcji, spotkanie z rodziną ado, choroba sieroca, poczucie więzi, poczucie własnej wartości, (chyba coś jeszcze - zapomniałam...), rekolekcje wyjazdowe (ale to nie miało nic wspólnego z adopcją a raczej z pogłębianiem więzi miedzy panem mężem i mną:) ), rozmowy indywidualne.

Mimo, że mamy biologicznego malucha, uważam,że był nam ten czas potrzebny. CZuliśmy się partnerami w oao, a nie petentami. Mogliśmy do woli umawiać się na "dodatkowe" indywidualne spotkania.
Zżyliśmy się z naszą grupą. Do dzisiaj utrzymujemy kontakt. Na grudniowych warsztatach mieliśmy nawet Wigilię - sami się umówiliśmy i sami przygotowaliśmy - panie z koali były nawet zaskoczone naszym zgraniem., no i oczywiście z koalicjantkami bocianowymi - wspólne gotowanie tyż było!
Czytając częśc wypowiedzi na bocianie, dziękuję Bogu,że trafiliśmy tak, jak trafiliśmy.

: 28 gru 2004 22:03
autor: Agna
kasiavirag pisze:Byłam w 2 oao. Z pierwszym rozstaliśmy sięw zgodzie po miesiącu (choć wspomnienie jednego niemiłego pana będę pamiętać jak nic).
Trafiliśmy po zastanowieniu do katolika warszawskiego.

Tam poczułąm, że jestem we właściwym miejscu, nikogo nie dziwiło,że chcemy malucha a nie starszaka, ba, zalecano nawet.
Mieliśmy warsztaty na temat: jawności adopcji, motywacji, wychowania, "pielęgnacji" i wywiadu medycznego dzieci do adopcji, spotkanie z rodziną ado, choroba sieroca, poczucie więzi, poczucie własnej wartości, (chyba coś jeszcze - zapomniałam...), rekolekcje wyjazdowe (ale to nie miało nic wspólnego z adopcją a raczej z pogłębianiem więzi miedzy panem mężem i mną:) ), rozmowy indywidualne.

Mimo, że mamy biologicznego malucha, uważam,że był nam ten czas potrzebny. CZuliśmy się partnerami w oao, a nie petentami. Mogliśmy do woli umawiać się na "dodatkowe" indywidualne spotkania.
Zżyliśmy się z naszą grupą. Do dzisiaj utrzymujemy kontakt. Na grudniowych warsztatach mieliśmy nawet Wigilię - sami się umówiliśmy i sami przygotowaliśmy - panie z koali były nawet zaskoczone naszym zgraniem., no i oczywiście z koalicjantkami bocianowymi - wspólne gotowanie tyż było!
Czytając częśc wypowiedzi na bocianie, dziękuję Bogu,że trafiliśmy tak, jak trafiliśmy.
AMEN :) bo my z tego samego ośrodka :)

: 30 gru 2004 15:20
autor: amara961
W telegraficznym skrócie ( prawie tak było) . Kwiecień – pierwsza wizyta w Ośrodku . Od tego momentu kompletujemy dokumenty, które przesyłamy pocztą . Druga wizyta długa rozmowa z panią psycholog oraz testy. Kolejna wizyta już u nas w domu tzw. wywiad środowiskowy. Koniec września – upragniony telefon. Mamy synka .Jedziemy po niego na drugi dzień po telefonie. Zabieramy Synka do domu tego samego dnia. Połowa listopada – ostateczne zakończenie sprawy. Gdzieś w międzyczasie był ktoś z kuratorium w celu zbadanie więzi. I to było wszystko. Jeszcze wspomnę bo to ważne nasz Synek miał sześć tygodni kiedy zamieszkał z nami i odległość od miejsca zamieszkanie do Ośrodka wynosiła ok. 120 km. Myślę że to miało wpływ na szybkość procedury. Panie z Ośrodka wspominam bardzo miło i życzę Wszystkim tak „bezbolesnej procedury adopcyjnej”
Z pozdrowieniami!
:D

Ożywmy ten wątek

: 11 lis 2005 20:34
autor: anonymou$e
treść postu usunięta na
prośbę użytkownika

: 11 lis 2005 21:09
autor: ania_wis
iloneek my również jesteśmy w trakcie procedury adopcyjnej. Jak do tej pory mam tylko jedno wrażenie : trzeba dużo cierpliwości, niestety. Nasz Ośrodek ma sówj system pracy, nic na to się niestety nie poradzi :(

I tak w lipcu, złożyliśmy dokumenty, pierwszy kontakt był dopiero w październiku, obecnie jesteśmy po testach i czekamy na kwalifikację.
Jak masz jakieś pytania - pisz :)

: 16 lis 2005 22:49
autor: dg
Uffff
nasza droga w doslownym znaczeniu slowa byla "pod gorke". Od zlozenia dokumentow do upragnionego telefonu minelo 11 miesiecy. Naszego synka zabralismy DOPIERO miesiac po naszym pierwszym spotkaniu, sad chyba nie myslal o dobru dziecka o jakim caly czas mowiono na spotkaniach w osrodku. Kazdy dzien, do tego momentu, ciagnal sie niemilosiernie, maz prawie codziennie nachodzil sekretarke w sadzie dopytujac sie jak daleko nasza sprawa zaszla, ale oplacilo sie bo synek dostal wspanialy prezent na dzien dziecka, tego dnia zabralismy naszego malucha do domu
:flowers: .
Spotkania w osrodku odbywaly sie przez trzy miesiace, trzy dni w tygodniu. Uwazam, ze czesciowo byl to stracony czas bo dopiero rzeczywistosc i codzienne obcowanie z dzieckiem uczy nas wielu zeczy ale dowiedzielismy sie tez jak bardzo jestesmy potrzebni.
Mysle, ze od osrodka i ich pracownikow, tez wiele zalezy. Jezeli komus bardzo zalezy na tym aby dziecko szybko znalazlo rodzine i trafilo do domu, to bedzie sie bardzo staral.

: 30 paź 2008 19:20
autor: Lila0
Mam pytanie co do procedury adopcyjnej. Głównie interesuje mnie czy osrodki diagnozuja stan zdrowia kandydatow tylko na podstawie zaswiadczen?Czy maja jeszcze jakies inne sposoby?czy np. sami tez pytaja czy nie cierpi sie na jakas chorobe, czy ma sie rente , grupe inwalidzka itd?Czy jesli kandydat dostarczy pozytywne zaswiadczenia to osrodek o takie rzeczy nie pyta?

: 31 paź 2008 18:35
autor: rodzina
W naszym przypadku wystarczyło zaświadczenia,ale uważam że nie powino być nic zatjone bo przecież o dziecko chodzi .W sądzie też pytają o zdrowie.Wiem że decyzję trzeba podjąć samemu.

: 31 gru 2009 12:12
autor: zukowska
Witam,
Chciałam zapytać czy osoba samotna ma jakąkolwiek szansę na adopcję??
Dziękuje za odpowiedź,
Pzdr./Marta