Madziu,
a powiedz mi no, tak łopatologicznie czy rzeczywiście sens ma "badanie więzi" w przypadku niemowlęcia?
Oj, może mnie "to" czekać, bo mój sąd ukochany (najgorsiejszy ponoć w wawce) lubi na takie cuda wysyłać nawet jak syn/córa ma 8 tygodni... ale chcę wierzyć, ze to rzeczywiście potrzebna procedura, a nie kolejny świstek do doczepienia do akt.
Gdyby to był wartościowy miernik, pewnie każdy sąd by miał w swojej praktyce "badanie" a nie każdy ma...
O ile w przypadku starszego dziecka to jest nawet taki "wentyl bezpieczeństwa", no tak sobie teoretycznie myslę. Dziecko ma szansę "powiedzieć", ze nie chce być w tej rodzinie.
Rodzic adopcyjny in spe, juz był różnorako "badany" w ośrodku i jeśli dostał pozytywną kwalifikację -widać te badania wypadly pozytywnie. Przy powierzaniu dziecka też sa panie z ośrodka (a właśnie -czy jacyś faceci-psycholodzy w ośrodkach pracują, bo mam wrazenie że to job sfeminizowany mocno), też obserwują rodziców przy pierwszym spotkaniu.
Rozumiem kuratora (a mój sad to juz na 100% sobie życzy takich odwiedzin), no jakiś zewnętrzny "obiektywny" czynnik co to domostwo oglądnie, zobaczy jak się dzidziuś ma, jak wygląda jego miejsce w tym domu. Ale słyszalam (z dobrze poinformowanych źródeł
), że "badanie więzi" urasta niekiedy do bizantyjskiego rytuału wielogodzinnych testów i to dostosowanych do potrzeb dzieci straszych,a nie niemowlat.
Mam nadzieję Ilonko, ze u ciebie to będzie formalność rach-ciach. Powodzenia też zycze, choć pewnie zupełnie niepotrzebnie