Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

radości i sukcesy ale również problemy, z którymi rodziny adopcyjne mogą się spotkać już po adopcji

Moderator: Moderatorzy po adopcji

jolka28
Posty: 73
Rejestracja: 13 kwie 2011 10:36

Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: jolka28 »

Dziewczyny i Panowie, nie mam już sił do mojego synka, a dzisiaj była już chyba kumulacja mojej frustracji i teraz mam wyrzuty sumienia i czuję się jak wyrodna matka, ponieważ po kolejnym "niejedzeniu" mojego dziecka po prostu kazałam mu wypluć to co miał w buzi do toalety i iść spać (Młody ma 4 lata i nie śpi już w ciągu dnia) Było to podczas obiadu, a śniadania też nie jadł. Tytuł jest taki, ponieważ mój synek co rano ostatnio tak właśnie mnie budzi " mamo jestem głodny! jest słonko, więc śniadanie na dworze!", po czym kończy się jego chęć jedzenia, gdy tylko zejdzie na dół domu i ja zacznę robić śniadanie. Jego jedzenie jest dla mnie koszmarem i czasami mam stresa jak mam mu dać jakiś posiłek, bo wiem, że wszystko trzeba będzie wmuszać.
Poradźcie coś, bo jestem załamana i sfrustrowana
Listopad 2010 - Pierwsza wizyta w OAO
Czerwiec 2011 - kwalifikacja i początek czekania na Ten telefon
08.05.2012 - zadzwonił telefon - MAMY SYNA!!!
24.05.2012 - Synek zamieszkał z nami... jak cudnie jest, gdy dom pachnie dzieckiem...
matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: matula »

Spróbuj "zarządzania jedzeniem przez dziecko, na jakiś czas, zgodnie z "Wychowaniem zranionego dziecka". Załaduj mu koszyczek ze smakołykami, które lubi i niech go ze soba nosi. Nie namawiaj do żadnego innego jedzenia.

To typowe dla zranionych dzieci, że proszą np. o czerwony kisielek, a potem go nie chcą jeść.

]Wychowanie zranionego dziecka Keck, Kupecky zawiera sporo rad dotyczących jedzenia. :-)
jolka28
Posty: 73
Rejestracja: 13 kwie 2011 10:36

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: jolka28 »

matula dzięki za radę. Wychowanie zranionego dziecka czytałam przed adopcją, ale później nie wracałam już do tej książki, bo u Młodego nie ma raczej zachowań typowych dla "zranionych dzieci". Jedzenie jednak zawsze było u nas problemem. Młodego adoptowaliśmy w wieku 13tu miesięcy i już wtedy na sam widok łyżeczki zaczynał płakać, a każde mleko z butli lądowało w toalecie. Nie zapomnę momentu, kiedy po całym dniu niejedzenia mój wtedy maluszek, gdy w nocy przez sen próbowałam mu mleczko przemycić miał takie "wiry" w brzuszku, że słychać było na cały pokój, ale gdy tylko się ocknął, że ma smoka w buzi zaczął płakać i było po jedzeniu :( . Przy posiłkach dostawał spazmów, płakał, krzyczał, wymiotował, ale jeść musiał, więc wciskałam i tak jest do teraz, spazmów i krzyków co prawda nie ma, ale niechęć do jedzenia została. Jedzenie wygląda tak, że np. pół kajzerki, czy jedną parówkę jemy godzinę, przy czym, za każdym kęsem muszę przypominać "gryź", "łykaj". Jeżeli nie przypominam, to jedzenie trzyma w buzi i mam wrażenie,że zapomina, że ma jeść :evil: . Nigdy nie działała też metoda "zgłodnieje to zje", może nie jeść 2 dni (wszystkie posiłki dostaje i ma jeść sam razem ze mną i mężem), efekt jest taki, że jest rozdrażniony, marudny i zły, ale o jedzeniu nie myśli. Marzę o tym, aby moje dziecko zaczęło świadomie jeść, bo to karmienie go mnie wykańcza psychicznie :(
Listopad 2010 - Pierwsza wizyta w OAO
Czerwiec 2011 - kwalifikacja i początek czekania na Ten telefon
08.05.2012 - zadzwonił telefon - MAMY SYNA!!!
24.05.2012 - Synek zamieszkał z nami... jak cudnie jest, gdy dom pachnie dzieckiem...
matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: matula »

Wychowanie zranionego dziecka czytałam przed adopcją, ale później nie wracałam już do tej książki, bo u Młodego nie ma raczej zachowań typowych dla "zranionych dzieci".
Po adopcji córki przez wiele lat sądziłam, że jesteśmy najzywczajniejszą w świecie rodziną; tylko sposób jej stworzenia nie był typowy. Dopiero, gdy dorastała, a ja poznałam trochę literatury i inne rodziny adoptopwanych podlotków, zrozumiałam, że wiele jej zachowań wynikała ze zranienia.

Sa ksiązki, które czytałam kilkakrotnie, w miarę dorastania dziecka. np. Olechnowicz Dziecko własnym autoterapeutą Za każdym razem odkrywałam, coś nowego, co przedtem nie było mi potrzebne.
jolka28
Posty: 73
Rejestracja: 13 kwie 2011 10:36

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: jolka28 »

Przed adopcją nastawiona byłam na duże problemy, traumę, chorobę sierocą, zaburzenia więzi, być może fas (mieliśmy adoptować 3latka), los sprawił, że trafił do nas maluch zdrowy, bez zaburzeń, który od 3go tygodnia życia był u wspaniałej rodziny zastępczej, więc po pewnym czasie wszystkie moje lęki odeszły, choć przez jakiś czas dużo jeszcze czytałam o fas i analizowałam jego buźkę pod tym kątem, próbując się czegoś doszukać. W końcu przestałam, odstawiłam książki, forum, ale czasami przychodzą takie myśli, co będzie w wieku szkolnym, nastoletnim, nie wykluczam, że problemy się pojawią. Zastanawiam się też, czy na nasze problemy z jedzeniem nie miało wpływu to, że przez te 3 pierwsze tygodnie, które Młody był z matką biol. był głodzony i z tego powodu między innymi został zabrany. Raczej staram się odrzucać tę myśl i po prostu tłumaczę jego niejedzenie tym, że dzieci czasami takie są.
Zabiorę się dzisiaj za Wychowanie zranionego dziecka, bo powiem szczerze, że akurat temat jedzenia mi tam umknął, być może dlatego, że innych problemów się spodziewałam.
Listopad 2010 - Pierwsza wizyta w OAO
Czerwiec 2011 - kwalifikacja i początek czekania na Ten telefon
08.05.2012 - zadzwonił telefon - MAMY SYNA!!!
24.05.2012 - Synek zamieszkał z nami... jak cudnie jest, gdy dom pachnie dzieckiem...
matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: matula »

Moja córka bywała prawdopodobnie głodna w ciągu pierwszego roku życia. Mimo, że jest już dorosła, łatwo wpada w złość, gdy jest głodna do dzisiaj.

Wracając do czytania ksiązki niczego nie stracisz, bo jest tam opisanych sporo zabaw z jedzeniem, które moga przydac się również zwykłemu niejadkowi.
wako
Posty: 356
Rejestracja: 12 paź 2014 19:54

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: wako »

jolka28 pisze:ale jeść musiał, więc wciskałam i tak jest do teraz, spazmów i krzyków co prawda nie ma, ale niechęć do jedzenia została.
To straszne co piszesz 8O
Skoro syn miał te problemy od początku warto już wtedy było się pochylić na powodem niejedzenia. Wmuszanie nie jest drogą do celu, wręcz od niego oddala.
Pierwsze i podstawowe to zrobienie badań - np. niski poziom żelaza skutecznie zniechęca maluchy do jedzenia. Jeżeli tu nie ma zastrzeżeń to warto byłoby włączyć dziecko w przygotowania i podawać przede wszystkim rzeczy wartościowe. Kajzerka czy parówka, o których piszesz nie wnoszą niczego wartościowego, a zapychają. Może syn kusi się na warzywa, owocową sałatkę, kaszę mannę? Warto próbować, ale nie zmuszać.
Czy Twój syn ma niedobory wagi lub wzrostu? Co mówi lekarz? Być może Tobie się wydaje, że mało je, ponieważ oczekujesz, że powinien więcej ;) To tylko dywagacje, ale warto spojrzeć na problem szerzej, ponieważ samo niejedzenie nie jest problemem. To jest objaw poważniejszych kłopotów, które warto zlokalizować.
jolka28
Posty: 73
Rejestracja: 13 kwie 2011 10:36

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: jolka28 »

To straszne co piszesz 8O
Skoro syn miał te problemy od początku warto już wtedy było się pochylić na powodem niejedzenia. Wmuszanie nie jest drogą do celu, wręcz od niego oddala
Mój syn ma wyniki badań bardzo dobre (robione miesiąc temu) i chyba dzięki temu, że go "karmię", bo tak jego jedzenie trzeba nazwać. Lekarzy zrobiliśmy wszystkich, gastrolog, alergolog, pulmonolog, laryngolog i wszystko jest w porządku, ale niechęć do jedzenia jest.
Kajzerka czy parówka, o których piszesz nie wnoszą niczego wartościowego, a zapychają
Nie napisałam jeszcze, że Młody je warzywa i owoce, do tego namawiać go nie trzeba - ogórki, pomidory,papryka, jabłka i właściwie większość warzyw i owoców. Dlatego też ta kajzerka i parówka, bo ogórkiem i pomidorem nie da się wyżyć.
Listopad 2010 - Pierwsza wizyta w OAO
Czerwiec 2011 - kwalifikacja i początek czekania na Ten telefon
08.05.2012 - zadzwonił telefon - MAMY SYNA!!!
24.05.2012 - Synek zamieszkał z nami... jak cudnie jest, gdy dom pachnie dzieckiem...
wako
Posty: 356
Rejestracja: 12 paź 2014 19:54

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: wako »

jolka28 pisze: Dlatego też ta kajzerka i parówka, bo ogórkiem i pomidorem nie da się wyżyć.
Oczywiście, że się da wyżyć :) Nie dziwię się, że odmawia śmieciowego jedzenia skoro gustuje w warzywach i owocach :) Czyli nie jest tak źle - zmuszasz go do jedzenia rzeczy, który uważasz, że powinien jeść, a nie je? 8O
Je mięso, ryby, jakieś węglowodany, nabiał, jajka?
jolka28
Posty: 73
Rejestracja: 13 kwie 2011 10:36

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: jolka28 »

Oczywiście, że się da wyżyć :) Nie dziwię się, że odmawia śmieciowego jedzenia skoro gustuje w warzywach i owocach :) Czyli nie jest tak źle - zmuszasz go do jedzenia rzeczy, który uważasz, że powinien jeść, a nie je? 8O
Je mięso, ryby, jakieś węglowodany, nabiał, jajka?
:-) Ja akurat jestem zwolenniczką zdrowego żywienia, i tak też Młody był/jest żywiony - przede wszystkim warzywa, owoce i chude mięso.
Gdy dostanie obiad- mięso,ziemniaki/makaron/, ogórek/pomidor zje tylko ogórka i pomidora

-- 27 cze 2015 00:55 --

Nie wiem dlaczego posty mi się dublują.
Dodam jeszcze, że do 3go roku życia Młody nie jadł słodyczy (dziadkowie przemycili mamby i lizaki), ale ja mojego niejadka chciałam jak najdłużej uchronić przed słodyczami.

Głupio się czuję, jak ktoś mnie ocenia, np. za dawanie śmieciowego jedzenia dziecku, bo u nas śmieciowym jedzeniem są właśnie parówki , kabanosy i bułki z tostera.

-- 27 cze 2015 02:19 --

jolka28 pisze:
ale jeść musiał, więc wciskałam i tak jest do teraz, spazmów i krzyków co prawda nie ma, ale niechęć do jedzenia została.

To straszne co piszesz 8O
Skoro syn miał te problemy od początku warto już wtedy było się pochylić na powodem niejedzenia. Wmuszanie nie jest drogą do celu, wręcz od niego oddala.
Pierwsze i podstawowe to zrobienie badań - np. niski poziom żelaza skutecznie zniechęca maluchy do jedzenia. Jeżeli tu nie ma zastrzeżeń to warto byłoby włączyć dziecko w przygotowania i podawać przede wszystkim rzeczy wartościowe. Kajzerka czy parówka, o których piszesz nie wnoszą niczego wartościowego, a zapychają. Może syn kusi się na warzywa, owocową sałatkę, kaszę mannę? Warto próbować, ale nie zmuszać.
Czy Twój syn ma niedobory wagi lub wzrostu? Co mówi lekarz? Być może Tobie się wydaje, że mało je, ponieważ oczekujesz, że powinien więcej ;) To tylko dywagacje, ale warto spojrzeć na problem szerzej, ponieważ samo niejedzenie nie jest problemem. To jest objaw poważniejszych kłopotów, które warto zlokalizować.

Straszne to co piszesz, jeżeli nie miałaś dziecka niejadka to nie wiesz jaka to może być frustracja, gdy dziecko nie je.
Listopad 2010 - Pierwsza wizyta w OAO
Czerwiec 2011 - kwalifikacja i początek czekania na Ten telefon
08.05.2012 - zadzwonił telefon - MAMY SYNA!!!
24.05.2012 - Synek zamieszkał z nami... jak cudnie jest, gdy dom pachnie dzieckiem...
Aglaia
Posty: 825
Rejestracja: 02 lis 2007 01:00

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: Aglaia »

matula pisze: Moja córka bywała prawdopodobnie głodna w ciągu pierwszego roku życia. Mimo, że jest już dorosła, łatwo wpada w złość, gdy jest głodna do dzisiaj.
To raczej nie jest kwestia tego, że kiedyś bywała głodna tylko spadku poziomu cukrów jak jest się głodnym. Ja też tak mam (i wiele innych znanych mi osób), chociaż nigdy nie byłam głodzona. Jest takie stare powiedzenie "człowiek głodny to człowiek zły" i coś w tym jest...

A co do permanentnego niejedzenia - kiedyś na innym wątku ktoś pisał, że to może być objaw jakiś zaburzeń z zakresu SI może warto też podrążyć w tę stronę.
matula
Posty: 397
Rejestracja: 16 lip 2013 16:10

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: matula »

Znam wielu ludzi, którzy akurat są głodni i znam moją córkę. Nie jest tak samo.
wako
Posty: 356
Rejestracja: 12 paź 2014 19:54

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: wako »

jolka28 pisze:Straszne to co piszesz, jeżeli nie miałaś dziecka niejadka to nie wiesz jaka to może być frustracja, gdy dziecko nie je.
Ależ Twoje dziecko je tylko nie to, co chcesz i nie w ilościach, które chcesz. To drobna różnica. Pytałam wcześniej o wagę/wzrost nieprzypadkowo - zwykle dzieci mają całkiem przyzwoite parametry, a rodzice dalej twierdzą, że "ono w ogóle nie je".
jolka28 pisze:Głupio się czuję, jak ktoś mnie ocenia, np. za dawanie śmieciowego jedzenia dziecku, bo u nas śmieciowym jedzeniem są właśnie parówki , kabanosy i bułki z tostera.
Nie oceniam Cię, jestem daleka od tego, uświadamiam tylko pewne niuanse, które mają znaczenie. Skład wspomnianych kajzerek czy parówki jest taki, że zamula na długo, więc nie dziw się, że dziecko potem nie chce jeść innych rzeczy. Nie jestem też jakoś ortodoksyjnie zdrowojedzeniowa :mrgreen: Tyle, że pewne rzeczy u mnie nie przechodzą i w sytuacji, o której piszesz dziwię się, że właśnie nalegasz na rzeczy, które nic nie wnoszą.
Awatar użytkownika
Ania4911
Posty: 320
Rejestracja: 24 sie 2006 00:00

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: Ania4911 »

wako pisze:Pytałam wcześniej o wagę/wzrost nieprzypadkowo
Mnie też zaciekawiło to najbardziej, jakieś centyle może podasz ?
Ja też mam "niejadka", ma 7 lat ma swój żywieniowy oryginalny świat. Z wymienionych warzyw twojego dziecka mój nigdy nie jadł ogórka, papryki i pomidora.
Łatwiej mi byłoby napisać co jadł z warzyw i owoców. :-D
2008 Syn
2014 Córka
W komplecie
jolka28
Posty: 73
Rejestracja: 13 kwie 2011 10:36

Re: Śniadanko na dworze?! - mój niejadek i wreda mama

Post autor: jolka28 »

Na dzień dzisiejszy Młody waży 14 kilo i ma metr wzrostu. Jest szczupły, same mięśnie, skóra i kości. Ja sama jestem zwolenniczką zdrowego żywienia, szczupłej sylwetki, więc właściwie, to jak wygląda na dzień dzisiejszy jest dla mnie ok. Tylko, że to jak wygląda, jest okupione moim wysiłkiem, bo on sam nie widzi sensu jedzenia.

-- 28 cze 2015 19:07 --

Może dla lepszego opisu sytuacji, jak zwykle rano jest "mamo jestem głodny", po czym robimy wspólnie śniadanie, Młody z chęcią kładzie talerze na stół, nosi sztućce, kładzie na stół talerz z serami i wędlinami i oczywiście z pomidorami i ogórkami.Wszyscy jemy razem (choć zdarza się to przy śniadaniu tylko w weekendy). Sam zrobi sobie kanapę i na tym się skończy jego entuzjazm do jedzenia, bo zje ogórka , pomidora i koniec. Pomidorem i ogórkiem nie da się żyć, jeżeli dziecko jest bardzo energiczne i cały dzień jest w ruchu.
Zjedzenie serka np. typu BAKUŚ zajmuje nam 45 mim. Może rodzice, których dzieci nie jedzą warzyw i owoców będą mnie uważać za dziwaczkę, ale u nas naprawdę jest problem, bo nawet jak Młodego chcę zostawić u dziadków, to z ich zastrzeżeniem "bez karmienia", bo są zbyt "miękcy" by go nakarmić

-- 28 cze 2015 19:28 --

Cały czas piszę tylko o śniadaniach, bo od tego się zaczyna, ale z obiadami jest jeszcze gorzej, bo zupę, czy drugie danie Młody je dwie godziny albo dłużej i zawsze trzeba przypominać, "gryź, łykaj", przy czym jest jego komentarz z płaczem, "po co ja mam jeść, co mi to pomoże"

-- 28 cze 2015 19:51 --

Najgorsze jest to, że ja nie widzę powiązania między uczuciem głodu, a jedzeniem, które jest naturalne. Moje dziecko nie ma tego powiązania, gdy jest głodny nie chce jeść, a im dłużej nie je,tym bardziej jest zły, sfrustrowany i płaczliwy,

-- 28 cze 2015 20:55 --

Mnie nie chodzi już na dzień dzisiejszy o wagę mojego dziecka, bo z jego jedzeniem sobie na swój sposób radzę, tylko o świadomość jedzenia i powiązanie poczucia głodu z chęcią jedzenia. U nas tego nie ma , im Młody dłużej nie je tym bardziej jest zły,rozdrażniony, ale nie chce jeść, dlatego też nie działa metoda "zgłodnieje, to zje".
Listopad 2010 - Pierwsza wizyta w OAO
Czerwiec 2011 - kwalifikacja i początek czekania na Ten telefon
08.05.2012 - zadzwonił telefon - MAMY SYNA!!!
24.05.2012 - Synek zamieszkał z nami... jak cudnie jest, gdy dom pachnie dzieckiem...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Po adopcji”