Depresja poadopcyjna
Moderator: Moderatorzy po adopcji
-
- Posty: 22
- Rejestracja: 07 mar 2014 12:40
Re: Depresja poadopcyjna
W OAO powinni wszem i wobec mówić, że zdarza się, że czasem adopcja to miłość od pierwszego wejrzenia (choć ja w to osobiście nie do końca wierzę, nawet, jak ktoś tak deklaruje), ale częściej to ciężka praca, także nad sobą, znalezienie sobie miejsca w tym wszystkim, wielomiesięczne, a nawet wieloletnie uczenie się nowej roli. Żmudna i wyczerpująca praca. U nas za to nagminnie mówiono o narodzeniu się dziecka w serduszku w momencie, gdy się je zobaczy pierwszy raz. U mnie się nie narodziło w ten sposób, jeszcze się nie narodziło, więc co? Jestem gorsza?
Ja myślę, że u mnie dół pogłębiał fakt, że inne kobiety z mojego kursu adopcyjnego, na które przyznam się, że liczyłam, jako wsparcie po samej adopcji, pozamykały się w swoich światach poadopcyjnych, nie chciały rozmawiać o swoich uczuciach, a te, które chciały, opowiadały, jak to dzieci pokochały z miejsca,bezwarunkowo i szaleńczo. Ja tak nie miałam, więc czułam się gorsza, nie rozumiałam, czemu w moim przypadku jest tyle lęku, goryczy, cierpienia, dlaczego dziecko, na które czekałam latami wzbudza tak negatywne uczucia. Poza tym moje dziecko było znacznie młodsze od ich dzieci, więc one miały inne problemy związane z rozwojem swoich "starszaków". Z kolei z koleżankami, które urodziły własne dzieci, też nie mogłam rozmawiać o całym swoim poadopcyjnym bólu, bo nie rozumiałyby właśnie sytuacji, gdy czekałam tyle lat, a teraz mam takie podejście do dziecka. Poza tym nie przechodziłam etapu wstawania co dwie godziny w nocy, jak przy biologicznym dziecku, kolek, ani bólu samego porodu, więc co ja mogę wiedzieć. Dostałam tak jakby już gotowe, ukształtowane dziecko, więc jakie problemy ja mogę mieć w porównaniu z nimi? Jedna wręcz mi powiedziała, że powinnam się cieszyć, że nie musiałam rodzić... Bez komentarza...
Jedna tylko koleżanka przyznała szczerze, że swoje biologiczne dziecko pokochała dopiero, gdy miało ono 2 lata, wcześniej nie mogła nawiązać więzi z dzieciątkiem. Miałam też dwie inne koleżanki, które nie mogły się odnaleźć w macierzyństwie biologicznym, jednak z nimi nie rozmawiałam na ten temat. Jedyną pomocą i wsparciem był tutaj mąż ze swoim pragmatycznym jednak podejściem opiekuna dziecka, który nie za bardzo rozumie moje emocjonalne dylematy, ale stara się jakoś stanąć na wysokości zadania oraz moja siostra, która sama jest mamą już 6-latka, ale też powiedziała mi o swoich trudnych chwilach wchodzenia w macierzyństwo, które przeszła na początku.
-- 13 mar 2014 19:25 --
O depresji poadopcyjnej jeszcze:
http://czwartadekada.blog.onet.pl/2011/ ... a-macocha/
Też widać, że kobieta była nieuświadomiona w tym temacie zupełnie:
"wtedy miałam naprawdę moment paskudnego doła. Jeśli istnieje depresja poporodowa, to na pewno istnieje też depresja poadopcyjna."
Jeśli istnieje...
-- 13 mar 2014 19:27 --
I:
http://jejdziecko.pl/zdecydowalas-sie-n ... dopcyjnego
-
- Posty: 4144
- Rejestracja: 21 sie 2009 00:00
Re: Depresja poadopcyjna
To przykre co piszesz o swoim OA. U nas z kolei było odwrotnie. Na każdym kroku straszono nas jak to będzie ciężko, z ilu rzeczy trzeba zrezygnować. Ogromny nacisk kładziono na więź. Wydaje mi się, że brak jest takiego wypośrodkowania, obiektywnych informacji. Zarówno idealizowanie adopcji jak i "straszenie" przyszłych rodziców ado jest niedopuszczalne.onna_34 pisze: W OAO powinni wszem i wobec mówić, że zdarza się, że czasem adopcja to miłość od pierwszego wejrzenia (choć ja w to osobiście nie do końca wierzę, nawet, jak ktoś tak deklaruje), ale częściej to ciężka praca, także nad sobą, znalezienie sobie miejsca w tym wszystkim, wielomiesięczne, a nawet wieloletnie uczenie się nowej roli. Żmudna i wyczerpująca praca. U nas za to nagminnie mówiono o narodzeniu się dziecka w serduszku w momencie, gdy się je zobaczy pierwszy raz.
onna_34 gdybyś potrzebowała pomocy, czy chciała się wygadać to pisz. I pamiętaj,że nie jesteś gorsza a miłość od pierwszego wrażenia to zwykłe zauroczenie.
09.2013 serduszkowa córeczka
01.2017 zaczynamy po raz drugi
- Kreciolek
- Posty: 993
- Rejestracja: 05 maja 2006 00:00
Re: Depresja poadopcyjna
Nie wiem w jakim wieku jest Twoje dziecko ale z mojego punktu widzenia mogę powiedzieć, że będzie coraz lepiej. Po prostu dziecko wtapia się w nasze życie, my uczymy się z nim żyć, ono coraz więcej mówi, nam jest łatwiej bo wiemy o co mu chodzi. Choć naturalnie dochodzą nowe problemy bunt dwulatka, przedszkole itp.
Ważne, by nie idealizować macierzyństwa, ale my, niepłodni nie potrafimy go nie idealizować. Ja przynajmniej nie myślałam co będzie potem, bo wydawało mi się, że dziecko będzie całkowitym spełnieniem moich pragnień i od tej pory nastanie sielanka.
Cóż, z sielanką ma to niewiele wspólnego, ale jest szczęśćiem i spełnieniem oczywiście nie bezkosztowo z naszej strony
niepłodność idiopatyczna :(
11. 2013 r. aniołek 8 tc [*]
listopad 2011 r. - synek adoptuś :)
listopad 2014 r. - drugi synek adoptuś :)
-
- Posty: 22
- Rejestracja: 07 mar 2014 12:40
Re: Depresja poadopcyjna
- Ela30
- Posty: 1210
- Rejestracja: 23 cze 2006 00:00
Re: Depresja poadopcyjna
4 IUI, 5 ICSI jedno zakończone urodzeniem córki w 2009
2012 strata synka w 17 tygodniu ciąży
2013 zostaliśmy RZ dla Kruszynki
-
- Posty: 22
- Rejestracja: 07 mar 2014 12:40
Re: Depresja poadopcyjna
Ja też przygarniałam taką kruszynę, o której do końca nie wiedziałam, czy będzie się rozwijać zdrowo, czy nie ma np. FAS (a trochę na FASową wyglądała na początku). Też nam np, nie rosła przez kilka miesięcy - teraz już ruszyła z kopyta, ale ma dopiero roczek - też nie wiemy, co czas przyniesie. Z dziećmi adoptowanymi, takimi maluszkami, to jest niestety taka loteria. Też rehabilitujemy, chodzimy do neurologa, robiliśmy badania na tarczycę, czy to nie jest czasem przyczyna tego nierośnięcia naszej maluszki. Też drżałam, czy wszystko będzie dobrze, a co, jak okaże się, że dziecko jest opóźnione, co jeśli nie damy rady...Póki co jest dobrze, nasza szczęśliwa gwiazda nam świeci (odpukać), po sześciu miesiącach zaczynam się do córki przywiązywać, wcześniejsze problemy minęły.
Ostatnio na rehabilitacji w tej samej sali ćwiczyła z nami dziewczynka z porażeniem mózgowym, taka już całkiem duża - około 10-12 letnia. I też tak sobie myślałam, co by był, gdyby moja też taka była. I nie wiem, nie wiem...
A jak takie dziecko się komuś rodzi, wtedy nie ma w sumie wyboru. Myślałam sobie - jak to jest, jak taka matka się czuje. Pewnie jest szok, strach, lęk, rozpacz...nie wiem, co jeszcze. A potem sobie ta kobieta, matka, jakoś ustawia teraźniejszość z takim dzieckiem, kocha je, zezwala na ta jego ułomność, kocha je takim, jakim jest...
Z drugiej strony, ja zawsze, jak miałam już totalnego doła, to sobie myślałam, ze mała nie ma nikogo oprócz mnie na tym świecie. Jak ją oddam, powiem w sądzie, że nie daję rady, to przecież poddam ją kolejnej traumie, bo trafi do nowej rodziny, będzie musiała przechodzić od nowa przez swój dziecięcy dramat. I, że nie mam do tego prawa. Jak to się mówi: "jest się odpowiedzialnym za to, co się oswoiło". I własnie - jak bym się czuła, gdybym się poddała wtedy, jak czułabym się teraz...Trudne pytania, ale musisz sobie na nie odpowiedzieć. Czy mimo zmęczenia i trudu wyobrażasz sobie życie bez tego dziecka? Piszesz też, że córka ją akceptuje, kocha...czy nie nauczysz jej egoizmu, oddając dziecko? Nie skrzywdzisz też jej bardzo? A tak poza tym to ile dziewczynka z Wami jest? Czy to świeża sprawa? Może warto dać sobie czas?
- Ela30
- Posty: 1210
- Rejestracja: 23 cze 2006 00:00
Re: Depresja poadopcyjna
4 IUI, 5 ICSI jedno zakończone urodzeniem córki w 2009
2012 strata synka w 17 tygodniu ciąży
2013 zostaliśmy RZ dla Kruszynki
- Jarzębina
- Posty: 31
- Rejestracja: 07 mar 2014 21:45
Re: Depresja poadopcyjna
Strach o rozwój dziecka i niepokoje z tym związane.
Analiza wywiadu medycznego uważam niewiele wnosi. Bo opiera się on w większości na tym co mówi mb. A nawet jeśli zapewnia (i faktycznie tak jest), ze prowadziła się dobrze, to jest to i tak loteria. Wystarczy, że złapała w trakcie ciąży grypę, połknęła tabletkę przeciwbólową, złapała opryszczkę na ustach...Czasem nic z tego nie wyniknie, a czasem niestety tak.
Miłość niestety nie rozwiązuje wszystkich problemów medycznych.
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Depresja poadopcyjna
Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to słowo, które niekoniecznie to właśnie musi oznaczać.
Ale są teorie, do których ja się przychylam, że sposób, w jaki się wyrażamy, kształtuje naszą świadomość.
Jeśli zatem mamy w głowie, że dziecko "przygarniamy", w jakiś sposób kształtujemy przez to nasze postrzeganie tego dziecka.
Kiedy miał urodzić się Mój Syn, bałam się bardzo. Wcześniej długo myślałam czy zdecyduję się na adopcję dziecka chorego. I nie chciałam tego.
Ale kiedy Moje Dziecko miało przyjść na świat wiedziałam, że cokolwiek będzie się działo, jeśli Jego MB tak zdecyduje, On będzie z nami.
I nie było, nie jest tak, że nie mam wątpliwości!
Bo mam wszystkie "jazdy" związane z tym, czy jestem wystarczająco dobrą mamą, mam wszystkie myśli o tym, że gdybym Go urodziła, byłabym lepszą mamą dla niego, itd. Mam wiele problemów i nie jest to cud-miód i orzeszki.
Obserwuję Małego też uważnie w zakresie rozwoju i widzę już pewne problemy, które trzeba będzie rozwiązać.
Ale moje dylematy dotyczą mnie i moich kompetencji.
NIGDY nie pomyślałam, że mogłabym "oddać" moje "przygarnięte" dziecko. On nie jest do "oddania", bo ja Go nie "przygarnęłam".
On po prostu urodził się dla mnie w trochę inny sposób.
I tak, miłość nie rozwiązuje problemów medycznych.
Od tego są RODZICE.
I teraz pytania - kim my, rodzice adopcyjni, jesteśmy dla tych dzieci?
Albo jesteśmy RODZICAMI, ze wszystkimi tego konsekwencjami i nie przysługuje nam prawo do myślenia w kategoriach "przygarnę - oddam, jak mi nie podpasuje", albo jesteśmy tymczasowymi wychowawcami.
Ale w takim wypadku nie nazywajmy się rodzicami.
Nie twierdzę, że adoptowane dziecko trzeba koniecznie kochać. Bo wiem, że nawet dzieci biologicznych czasami się nie kocha.
Jednak decyzja o byciu rodzicem jest drogą jednokierunkową.
Chyba za łatwo w dzisiejszych czasach przychodzi nam do głowy myśl o rezygnacji. Nie radzę sobie z czymś, to zostawiam temat, porzucam projekt, męża, żonę, dziecko... Taka myśl to już symptom, że mamy niewłaściwe nastawienie, że to w nas jest problem.
Oczywiście, jak zawsze, to tylko moje zdanie.
Pozdrawiam.
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
-
- Posty: 22
- Rejestracja: 07 mar 2014 12:40
Re: Depresja poadopcyjna
Różnicę świetnie opisuje psycholog Wojciech Eichelberger w książce "Jak wychować szczęśliwe dzieci: "Inwestycja emocjonalna, jakiej dokonują rodzice adoptując dziecko jest inna od tej, jakiej dokonują rodzice biologiczni. Różnica wyraża się w innej jakości kontaktu". I ja się w 100% z tym zgadzam!
Dlatego nie można oczekiwać od matki zastępczej, czy matki adopcyjnej, żeby odczuwała to samo, co matka biologiczna. Są takie, które i owszem, będą czuły to samo, tą samą miłość, pewność itd. od początku, od momentu zobaczenia dziecka choćby na zdjęciu, ale jest grono takich, które do tej roli będą dorastać wraz z pojawieniem się dziecka w domu i oba rodzaje matek powinny być przez ośrodek ado przygotowane na obie ewentualności - bo żadna kobieta nie ma bladego pojęcia, co będzie czuła, jakie myśli się pojawią w jej głowie, gdy dziecko pojawi się w jej domu. A żeby te destrukcyjne myśli przezwyciężyć musi wiedzieć, że tak może być, że mogą się one pojawić, że to jest też całkowicie normalne, a nie jakieś dewiacyjne. Ja mam wrażenie, że karmi się nas opowiastkami o miłości od pierwszego wejrzenia, dzieciach urodzonych w serduszkach i innych takich - a pytanie- ile faktycznie kobiet tak naprawdę to w ten sposób odczuwa? Już nie wspomnę o matkach biologicznych, bo z tym też różnie bywa - sama mam koleżanki, z których jedna dorosła do roli matki po w sumie 6-7 miesiącach (a mówimy o dziecku biologicznym!), a druga ma już dziecko prawie dwuletnie i nadal się w tej roli nie odnajduje - a w obu przypadkach były to dzieci chciane i planowane.
I znowu pojawia się pytanie - czy jeśli matka adopcyjna czuła na pewnym etapie, że nie podoła, myślała o oddaniu dziecka (czego nie zrobiła), to jest gorsza, zła, wyrodna? Może taki właśnie etap i sposób myślenia był jej potrzebny, aby dojrzeć do bycia matką po wielu kolejnych miesiącach? Kocham bardzo moją córeczkę w tej chwili i myślę, że jestem dobra matką, ale miałam taki etap. I co? Jestem przez to gorsza? A może powinni byli mi odebrać dziecko, bo miałam wątpliwości?
Oczywiście, że problem był we mnie - nie piszę, że w czym innym, czy w kim innym. Stąd właśnie temat "depresja poadopcyjna" i chęć podzielenia się tym doświadczeniem. Bo wierzę, że mogę komuś pomóc. A to, że przychodzi myśl o rezygnacji nie zależy przecież od samej matki adopcyjnej, czy biologicznej. Ale przecież do samej rezygnacji nie doszło. Tak to się dzieje, i Twoja ocena moralna tego w sumie za dużo do tematu nie wnosi. Ty tak nie miałaś - ciesz się z tego. Są kobiety, które tak mają jednak i chcemy się tutaj podzielić swoim doświadczeniem.
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Depresja poadopcyjna
Nigdy nie twierdziłam, że adopcja i urodzenie dziecka to jest to samo. Nie, nie jest.
Urodzenie dziecka jest zdecydowanie łatwiejszą formą rodzicielstwa i gdybym mogła mieć dziecko biologiczne, zapewne nie pomyślałabym o adopcji. A nawet gdybym pomyślała, na pewno nie traktowałabym jej wtedy tak, jak teraz.
Nie zaprzeczyłam też istnieniu "depresji poadopcyjnej", bo sama, co zresztą napisałam, mam takie objawy.
Jednak czym innym jest uznanie, że adopcja jest inną formą rodzicielstwa, a czym innym mówienie o "przygarnianiu biednego dzieciątka".
I o tym pisałam. O tym, że sposób, w jaki formułujemy nasze wypowiedzi jest odzwierciedleniem naszego nastawienia i stanu emocjonalnego, ale też wpływa na nasze nastawienie i na nasze emocje.
Poza tym czym innym są wątpliwości na zasadzie "czy ja podołam", a czym innym stwierdzenia w stylu "dziecko nie jest takie jak sobie wyobrażałam".
Moje obawy budzą tego typu stwierdzenia, gdyż przenosi to odpowiedzialność z rodzica na dziecko, a to nie jest w porządku.
Pozdrawiam.
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
- Ela30
- Posty: 1210
- Rejestracja: 23 cze 2006 00:00
Re: Depresja poadopcyjna
Odwołujesz się do sytuacji rozwiązania adopcji ale tu nikt takiej sytuacji nie rozpatrywał. Onna pisała o okresie preadopcji który z definicji służy temu aby przekonać się ostatecznie na co się decydujemy adoptując dziecko. I oczywiście rezygnacja z adopcji po okresie preadopcji jest rzeczą dramatyczną i dla rodziny i dla dziecka ale może jest lepsze niż adoptowanie kiedy mamy pełne przekonanie że sobie nie poradzimy z sytuacją - czy to będzie dobre dla dziecka?
My z mężem jesteśmy rodziną zastępczą - czyli wg twoich słów tymczasowymi opiekunami i tylko do tego na razie się zobowiązaliśmy. Owszem od początku planowaliśmy adoptowanie Małej ale wobec nikogo się do tego nie zobowiązywaliśmy, mało tego cały czas może zdarzyć się sytuacja, że Dziecko wróci do rodziny biologicznej - taka jest specyfika rodzicielstwa zastępczego. Wiem że nie bardzo pasuje moja sytuacja do tytułu wątku ale potrzebowałam się podzielić swoimi rozterkami z osobami które będą mogły mnie zrozumieć.
4 IUI, 5 ICSI jedno zakończone urodzeniem córki w 2009
2012 strata synka w 17 tygodniu ciąży
2013 zostaliśmy RZ dla Kruszynki
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Depresja poadopcyjna
Piszesz:
Hmmmm... celem ustawodawcy było sprawdzenie czy rodzice spełniają wymagania, nie dziecko.Onna pisała o okresie preadopcji który z definicji służy temu aby przekonać się ostatecznie na co się decydujemy adoptując dziecko.
Tymczasem z Twojej wypowiedzi wynika, że jest to takie bycie rodzicem "na próbę".
Mam wrażenie, że nie jestem rozumiana.
Rozumiem depresję poadopcyjną jako niepewność czy podołam jako mama, czy sprawdzę się w tej roli, czy będę potrafiła właściwie zająć się dzieckiem. A wręcz przekonanie, że jestem tak do niczego, że sobie z tym nie poradzę.
Rozumiem ją jako problemy z odnalezieniem się w nowej sytuacji, w tym, kiedy jestem osobą aktywną zawodowo, z szerokimi kontaktami towarzyskimi i nagle mój świat ogranicza się do pieluch, śpiochów i dziecięcego płaczu.
Rozumiem ją jako złość na to, że od tej pory moje życie już nie należy tylko do mnie.
To czego nie rozumiem to szukanie problemów w dziecku.
Taka różnica pomiędzy myślą "byłabym lepszą mamą gdybym urodziła moje dziecko" a myślą "gdybym urodziła moje dziecko, ono byłoby lepsze".
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
- Jarzębina
- Posty: 31
- Rejestracja: 07 mar 2014 21:45
Re: Depresja poadopcyjna
Uważam, ze to nie fair, uzurpujesz sobie prawo do podziału na czarne i białe, bardzo precyzyjnie określasz, które sformułowania są wg Ciebie dopuszczalne, a które nie.
To naprawdę śmieszne!
Tak, jakbys tylko Ty na świecie znała definicję "depresji poadopcyjnej" i tak, jakbyś tylko Ty mogła orzec, co jeszcze, jakie myśli mieszczą się w tej definicji, a jakie już nie.
To takie kopanie leżącego. Piszemy tutaj co czujemy, bo to jedno z nielicznych miejsc, gdzie anonimowo można się do tego przyznać, jakoś przerobić sobie ten temat samemu, z pomocą innych, a wkraczasz TY i mówisz, że te myśli są złe, a te niedopuszczalne, a te wręcz niestworzone i nieakceptowalne.
Tak, jakby trudno było zrozumieć, że taka depresja objawia się u każdego inaczej, u jednych chwilowym pogorszeniem nastroju, a u innych myślami właśnie w Twoim odczuciu nieakceptowalnymi.
Tak jest, to jest właśnie depresja poadopcyjna.
Rozumiem, że wyznania niektórych mogą Cię szokować, ale Ci niektórzy mają pełne prawo do własnych myśli. Po prostu.
Zdecydowana większość z dziewczyn tutaj z całą pewnością poradzi sobie z tym i będzie wspaniałymi matkami. Rozwiąże ten problem na SWÓJ nie Twój sposób.
Bo każda jest inna, ma inne dziecko, inną sytuację wyjściową. A nwet gdyby któraś podjęła decyzję o nieadoptowaniu dziecka w preadopcji, to przepraszam, ale nic Ci do tego, bo nie jesteś w skórze tej osoby, a jej problemu dotknęłaś bardzo pobieżnie, zapoznając się z kilkoma zaledwie zdaniami opisu, który z całą pewnością nie jest kompletem informacji, na podstawie których można by kogoś ocenić.
Uważam to po prostu za brak szacunku z Twojej strony, że na wątku, na którym dziewczyny otwierają się z tak niezwykle osobistego problemu, Ty mówisz, że "nie rozumiesz", "nigdy nie pomyślałaś", "wnerwia Cię", że niektóre stwierdzenia "budzą Twoje obawy"itp. itd. Wybacz Miniula, ale to nie jest wątek, na którym ocenia się czyjąś osobistą spowiedź.
Denerwuje Cię, kłuje, to nie czytaj, omijaj ten wątek z daleka, lub opowiedz o swoich doświadczeniach, opowiedz, ale nie oceniaj prawa innych do czucia się w ten lub inny sposób.
Myślę, ze jest tu wiele innych wątków na boćku, które zostały stworzone z myślą o tym, jakich sformułowań nie używać ("przygarnięcie dziecka"), ale to nie jest ten adres.
Żeby nie było, ja w wielu sprawach się z Tobą zgadzam, sama nienawidzę w/w sformułowania i też uważam, że "że sposób, w jaki się wyrażamy, kształtuje naszą świadomość". Ale nie dyskutuję na ten temat, ponieważ nie to jest istotą tego tematu.
Naprawdę fajnie, że Tobie los oszczędził zrodzenia się myśli, które budzą w Tobie taki wstręt. Dobrze, że Ciebie to ominęło. Mnie przy pierwszym dziecku ominęło zupełnie. "Depresja poadopcyjna" wtedy dla mnie? Co to? Zupa z Azji??? Zapierałabym się rękami i nogami, ze to chyba jakaś bzdura, nie ma czegoś takiego.
No to sięknęło mnie po plerach przy drugim dziecku, tak, że nie wiedziałam jak się nazywam.
-
- Posty: 428
- Rejestracja: 28 sie 2010 23:12
Re: Depresja poadopcyjna
Jeśli trafi się dziecko z fas czy rad czy upośledzeniem to naprawdę można mieć depresję, nerwicę i inne tego typu schorzenia i to nie jest niczyja wina.
Pierwszy problem polega na tym, że nie ma wyspecjalizowanych osób, które mogłyby pomóc, postawić diagnozę, przeprowadzić terapię rodzinną, wskazać kierunek postępowania itd.
Drugi problem to akceptacja. Droga do akceptacji jest długa.