Niedojrzały OUN, jak sobie radzić - blaski i cienie
Moderator: Moderatorzy po adopcji
-
- Posty: 5156
- Rejestracja: 28 sie 2007 00:00
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
karolinka1200 nie piszesz co było wcześniej, gdzie Twój syn przebywał do 3-go roku życia. Myślę ze to ważna informacja.
Przeczytałam to co naisałaś i wiele z tych zachowań równoważy się z zachowaniami mojego syna przypadającymi na koniec drugiego i trzeci rok życia, bunt dwulatka, przełom 2,5 latka...
Nie mam w intencji uspokajania Cię, tylko pierwsze o czym pomyślałam, to że z opóźnieniem przechodzi te fazy.
Przeczytałam to co naisałaś i wiele z tych zachowań równoważy się z zachowaniami mojego syna przypadającymi na koniec drugiego i trzeci rok życia, bunt dwulatka, przełom 2,5 latka...
Nie mam w intencji uspokajania Cię, tylko pierwsze o czym pomyślałam, to że z opóźnieniem przechodzi te fazy.
wiesz czym jesteś... cudem jesteś...
Próbuję zatrzymać każdą chwilę i każde uczucie, bo cały czas wymykają mi się z rąk.
Próbuję zatrzymać każdą chwilę i każde uczucie, bo cały czas wymykają mi się z rąk.
-
- Posty: 428
- Rejestracja: 28 sie 2010 23:12
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
Agutek, dzięki za uspokajanie.Wcześniej to mój mały niestety ale rok przebywał w rodzinie patologicznej a potem 2 lata w DD:( Boję się,że to nie chodzi tylko o to ale o Fas albo Fae.A jak sobie radziłaś z tym buntem?
-
- Posty: 5156
- Rejestracja: 28 sie 2007 00:00
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
karolinka1200 ja absolutnie nie chcę uspokajać i nie twierdze zebyś się nie martwiła. Ale te zachowania są tak charakterystyczne dla szczytu i przełomu buntu dwulatka, że aż można znaki równości postawić.
U nas było ciężko, bo syn charakterny i mieliśmy dość. Zastanawialiśmy się co z nami jako rodzicami nie tak, ręce nam opadały, już się zamierzaliśmy do jakiegoś psychologa zaciągnąc dziecię i siebie przy okazji. Ale męża olśniło w akcie desperacji, wygrzebałam z półki książkę - Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat - i okazało się ze jak w mordę strzelił. Autor radził zacisnąć zęby i przeczekać, choć twierdził, ze to jeden z najgorszych okresów rozwojowych.
Przeczekaliśmy. W końcu zaczęło sie uspokajac.
Tak było u nas. Syn przechodził ten etap w prawidłowym czasie i momencie.
Nie twierdzę ze to na pewno to, ale co raz częściej, kiedy czytam forum i rozmawiam z znajomymi, mam wrażenie że dzieci, które miały wycięty kawałek życiorysu, wracają do tego co przejśc powinny, że nie da się pominąć, przeskoczyć, bez zaliczenia wszystkiego.
U nas było ciężko, bo syn charakterny i mieliśmy dość. Zastanawialiśmy się co z nami jako rodzicami nie tak, ręce nam opadały, już się zamierzaliśmy do jakiegoś psychologa zaciągnąc dziecię i siebie przy okazji. Ale męża olśniło w akcie desperacji, wygrzebałam z półki książkę - Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat - i okazało się ze jak w mordę strzelił. Autor radził zacisnąć zęby i przeczekać, choć twierdził, ze to jeden z najgorszych okresów rozwojowych.
Przeczekaliśmy. W końcu zaczęło sie uspokajac.
Tak było u nas. Syn przechodził ten etap w prawidłowym czasie i momencie.
Nie twierdzę ze to na pewno to, ale co raz częściej, kiedy czytam forum i rozmawiam z znajomymi, mam wrażenie że dzieci, które miały wycięty kawałek życiorysu, wracają do tego co przejśc powinny, że nie da się pominąć, przeskoczyć, bez zaliczenia wszystkiego.
wiesz czym jesteś... cudem jesteś...
Próbuję zatrzymać każdą chwilę i każde uczucie, bo cały czas wymykają mi się z rąk.
Próbuję zatrzymać każdą chwilę i każde uczucie, bo cały czas wymykają mi się z rąk.
-
- Posty: 14478
- Rejestracja: 13 gru 2004 01:00
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
Karolinka nie będę tu na forum udzielała Ci żadnych rad, bo nie czuję się do tego upoważniona (nie mniej zachęcam do terapii SI). Mój synek jest ze mną od 52 dnia swego życia, zatem nie ma za sobą tych 3 trudnych lat. Mam nadzieję, że skontaktują się z Tobą (lub już to zrobiły) rodzice dzieci, o podobnych doświadczeniach. Omilka udzieliła Ci cennych wskazówek, a ja Cie oczywiście wspieram, mam nadzieję, że o tym wiesz
A teraz opiszę jak to z kolorami było:
Gdy Expresik miał roczek kupiłam mu piękną tekturową książeczkę formatu A4 pt. "Kolory". W środku były rysunki różnych przedmiotów z materiałów o różnej fakturze. Synek poznawał je rączkami, a ja nazywałam przedmioty i kolory. Oczywiście nie liczyłam na to, że w tym wieku je opanuje. W codziennym życiu dużo do małego mówiłam i zapoznawałam ze światem. Jednak kolory, ściślej ich określanie nie były widać dla synka interesujące ... Rozróżniał barwy, potrafił wg nich segregować przedmioty, układał szeregi - ale nie nazywał i nie zapamiętywał słów. W przedszkolu byłam oczywiście postrzegana jako matka, która dziecka nie uczy ... Instruowano mnie bym mówiła synkowi, iż trawa jest zielona, spodenki granatowe ... Zaczęłam do przedszkola kupować te same gry i książeczki w temacie, licząc że może wśród dzieci Expresikowi będzie łatwiej zapamiętać. Doszliśmy do etapu, w którym mały potrafił bezbłędnie wskazać rzecz o danym kolorze. Z nazywaniem jednak nic się nie zmieniło, raz wiedział 5 razy nie. Pracowaliśmy dalej my - rodzice, pedagog, terapeuta SI oraz logopeda. Po którymś spotkaniu, u logopedy właśnie, usłyszałam: "pokazałam Expresikowi rysunek z brudnym chłopcem i zapytałam jaki on jest. Usłyszałam, że zielony". Terapeutka się śmiała podczas tej opowieści. A ja zrozumiałam, że mój mały czuje się osaczony, pytany ciągle "jaki to kolor?". Zabroniłam wszystkim pytać .... Nadal opisywaliśmy przedmioty, mówiliśmy jakiej barwy są ubrania, kredki, klocki, samochody itd.itp. Nigdy nie pytaliśmy.
Po dwóch może trzech miesiącach, podczas zajęć pedagogicznych, prowadząca wybiegła do mnie na korytarz: "wie Pani co, Express zna kolory, nie pomylił się ani razu, nazywa i to nawet różowy i fioletowy". Ja już wiedziałam, ale chciałam, by inni sami to zauważyli, a przede wszystkim by synek miał okazję kilka razy być z siebie dumnym.
Nie wiem czy dojrzał, czy się wyciszył. Wiem, że czasami muszę wyluzować i hamować swoją "nadgorliwość". Mam nadzieję, że za jakiś czas napiszę jak to z matematyką było...
Ps.
Od soboty wróciliśmy do podawania EYE Q.
A teraz opiszę jak to z kolorami było:
Gdy Expresik miał roczek kupiłam mu piękną tekturową książeczkę formatu A4 pt. "Kolory". W środku były rysunki różnych przedmiotów z materiałów o różnej fakturze. Synek poznawał je rączkami, a ja nazywałam przedmioty i kolory. Oczywiście nie liczyłam na to, że w tym wieku je opanuje. W codziennym życiu dużo do małego mówiłam i zapoznawałam ze światem. Jednak kolory, ściślej ich określanie nie były widać dla synka interesujące ... Rozróżniał barwy, potrafił wg nich segregować przedmioty, układał szeregi - ale nie nazywał i nie zapamiętywał słów. W przedszkolu byłam oczywiście postrzegana jako matka, która dziecka nie uczy ... Instruowano mnie bym mówiła synkowi, iż trawa jest zielona, spodenki granatowe ... Zaczęłam do przedszkola kupować te same gry i książeczki w temacie, licząc że może wśród dzieci Expresikowi będzie łatwiej zapamiętać. Doszliśmy do etapu, w którym mały potrafił bezbłędnie wskazać rzecz o danym kolorze. Z nazywaniem jednak nic się nie zmieniło, raz wiedział 5 razy nie. Pracowaliśmy dalej my - rodzice, pedagog, terapeuta SI oraz logopeda. Po którymś spotkaniu, u logopedy właśnie, usłyszałam: "pokazałam Expresikowi rysunek z brudnym chłopcem i zapytałam jaki on jest. Usłyszałam, że zielony". Terapeutka się śmiała podczas tej opowieści. A ja zrozumiałam, że mój mały czuje się osaczony, pytany ciągle "jaki to kolor?". Zabroniłam wszystkim pytać .... Nadal opisywaliśmy przedmioty, mówiliśmy jakiej barwy są ubrania, kredki, klocki, samochody itd.itp. Nigdy nie pytaliśmy.
Po dwóch może trzech miesiącach, podczas zajęć pedagogicznych, prowadząca wybiegła do mnie na korytarz: "wie Pani co, Express zna kolory, nie pomylił się ani razu, nazywa i to nawet różowy i fioletowy". Ja już wiedziałam, ale chciałam, by inni sami to zauważyli, a przede wszystkim by synek miał okazję kilka razy być z siebie dumnym.
Nie wiem czy dojrzał, czy się wyciszył. Wiem, że czasami muszę wyluzować i hamować swoją "nadgorliwość". Mam nadzieję, że za jakiś czas napiszę jak to z matematyką było...
Ps.
Od soboty wróciliśmy do podawania EYE Q.
-
- Posty: 428
- Rejestracja: 28 sie 2010 23:12
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
Bardzo gorąco dziękuję wszystkim, którzy na tym wątku piszą a w szczególności tym, którzy mają praktyczne porady.Czytałam wszystkie wątki z działu o adopcyjnych dylematach ale to są sprawy,które trzeba sobie powtarzać.Jestem przed lekturą " Wychowania zranionego dziecka", muszę się też bliżej tym regresem zająć. Czasami bawimy się z naszym małym w "dzidziusia", on to bardzo lubi.Może faktycznie nie będę tak w kółko męczyć tymi kolorami, sam z siebie często nazywa prawidłowo ale nie wiem, czy to nie kwestia przypadku. W każdym bądź razie żółty jest the best !
- Morela7
- Posty: 1626
- Rejestracja: 09 kwie 2008 00:00
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
u nas jak u Bobetki - zielony, "Zuzia jaką masz kredkę zieloną, nie to nie jest zielona", to wymieni wszystkie kolory, ale na zasadzie zgadywania, ale ja jej nie męczę tymi kolorami, przyjdzie czaskarolinka1200 pisze:W każdym bądź razie żółty jest the best
Susi i Mila
BÓG ZSYŁA WYJĄTKOWE DZIECI TYLKO WYJĄTKOWYM RODZICOM
Odwaga to cecha mądrych ludzi. Tupet - broń głupców
KOCHAM CIĘ ZA TO, JAK SIĘ CZUJĘ I CO O SOBIE MYŚLĘ, KIEDY JESTEM Z TOBĄ
BÓG ZSYŁA WYJĄTKOWE DZIECI TYLKO WYJĄTKOWYM RODZICOM
Odwaga to cecha mądrych ludzi. Tupet - broń głupców
KOCHAM CIĘ ZA TO, JAK SIĘ CZUJĘ I CO O SOBIE MYŚLĘ, KIEDY JESTEM Z TOBĄ
-
- Posty: 14478
- Rejestracja: 13 gru 2004 01:00
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
Żółty, zielony
U nas pierwszy opanowany kolor to biały jak bałwan (przed 4 rokiem życia)
Potem długi długo nic
Zapomniałam też dopisać, że swego czasu ułożyłam Expresowi wierszyk o kolorach, potem go przerobiliśmy na piosenkę i jęczeliśmy latem na huśtawkach (Podobno tak miało lepiej wchodzić...). Synek śpiewał na całe gardło , ale ... kolorów i tak nie nazywał ...
U nas pierwszy opanowany kolor to biały jak bałwan (przed 4 rokiem życia)
Potem długi długo nic
Zapomniałam też dopisać, że swego czasu ułożyłam Expresowi wierszyk o kolorach, potem go przerobiliśmy na piosenkę i jęczeliśmy latem na huśtawkach (Podobno tak miało lepiej wchodzić...). Synek śpiewał na całe gardło , ale ... kolorów i tak nie nazywał ...
-
- Posty: 206
- Rejestracja: 03 sty 2011 18:39
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
Skąd ja to znamBobetka pisze:Im dalej od wizyty tym więcej refleksji mnie nachodzi. Dominuje jedna. Jestem matką, dla której priorytetem jest chęć pomocy dziecku i przeraża mnie, że na swej drodze wciąż spotykam tyle niekompetentnych osób
Witam, mam na imię Agnieszka, jestem mamą 5 latka Adasia. Znajoma poleciła mi ten wątek, postaram się doczytać i opowiedzieć moją historię.
Synek 1 ur. 10.2006r (tel.03.2008)
Synek 2 ur. 12.2010r (tel.12.2015)
Córeczka ur. 06.2012r (tel.12.2015)
-
- Posty: 14478
- Rejestracja: 13 gru 2004 01:00
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
Witaj Agnieszko Każde doświadczenie i wskazówka jest bezcenna. Czekamy zatem na Twoją historię, na blaski i cienie.
W tym miejscu chciałabym powiedzieć, że Ktoś zadał mi pracę domową ... Mam zrelacjonować, zacytuję "osiągnięcia obok braków i wad" Expresika. Tak myślę, że to bardzo ważne widzieć co się już udało i o tym nie zapominać. Mam nadzieję, iż lekcję odrobię bezbłędnie dla dobra mego synka. To bardzo ważny dla nas "egzamin".
W tym miejscu chciałabym powiedzieć, że Ktoś zadał mi pracę domową ... Mam zrelacjonować, zacytuję "osiągnięcia obok braków i wad" Expresika. Tak myślę, że to bardzo ważne widzieć co się już udało i o tym nie zapominać. Mam nadzieję, iż lekcję odrobię bezbłędnie dla dobra mego synka. To bardzo ważny dla nas "egzamin".
- gonga
- Posty: 133
- Rejestracja: 01 lip 2008 00:00
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
Karolinka,
jak patrzę 7 lat temu wstecz to widzę małego grubego trzylatka, który objada się totalnie wszystkim słodkim które mu wpadnie w ręce, zasypia rąbiąc żelaznym samochodzikiem o ścianę, a o przytulaniu nie ma mowy bo wzięty na ręce odchyla się w pałąk, nie ma potrzeby ciekawskiego patrzenia mamie w oczy w poszukiwaniu akceptacji, mowa jest na poziomie sylab czasem wymsknie się jakiś mało wyraźny wyraz, a w zabawach przy krótkim kontakcie fizycznym wraca do gaworzenia.
W pierwszym momencie tknęło mnie, że to może autyzm lub jego spektrum, ale naśladownictow w badaniu psychologicznym wyszło ok. więc się uspokoiłam. Tym nie mniej było to poniękąd trafne spostrzeżenie. Pomogły zabawy konstruowane zgodnie z etapem rozwojowym dziecka, integracja sensoryczna cały czas wplatana była w nie. Podobnie jak w terapii dzieci autystycznych były to w programy zabaw, pozwoliły nawiązać więzi, nauczyły młodego dzielić wspólne pola akcji, gorzej szło z obronnością dotykową (to dłuższa historia, gdzieś jeszcze odzywają się jej echa).Tomatis też był w robocie na pewnym etapie. Mimo wszystko, że wiele jeszcze przed dnim i przed naszą rodziną myślę, że wygrał pierwsze starcie.
Teraz młody jest w trzeciej klasie, z nauką radzi sobie całkiem nieźle mimo więrcipięctwa i dużej potrzeby ruchu, domaga się przytulania i buziaków, dla przytulania i buziaków a nie po to by mieć z tego jakiś profit (taki etap też przechodziliśmy). Realizuje się w jeździe konnej, ma już za soba już pierwszy rajd konny po górach. To również sposób na dostymulowanie układu przedsionkowego i priopriocepcję, dopracował się świetnej koordynacji w dużej motoryce, gorzej z małą ale myślę, że w jego przypadku jest to kwestia roku by wyrównać do pozostałych dzieci. Jest bardzo pogodnym dzieckiem z figlarnym spojrzeniem i tęsknątą za mamą gdy nie widzimy się dłużej. Żyje swoim życiem, ma swoje dziecięce pragnienia i marzenia kim zostanie jak dorośnie.
Każde dziecko to osobna karta i osobna historia, podobnie jak jego rodzina. Trudno jest te historie porównywać, każda z nas mam ma swoją intuicję i nią się kieruję szukając pomocy dla swojego dziecka. Dzielenie się doświadczeniami jest naturalne tym nie mniej każdy swoje życie "pisze" na swój jedyny niepowtarzalny sposób.
pozdrawiam i trzymam za Was kciuki.
jak patrzę 7 lat temu wstecz to widzę małego grubego trzylatka, który objada się totalnie wszystkim słodkim które mu wpadnie w ręce, zasypia rąbiąc żelaznym samochodzikiem o ścianę, a o przytulaniu nie ma mowy bo wzięty na ręce odchyla się w pałąk, nie ma potrzeby ciekawskiego patrzenia mamie w oczy w poszukiwaniu akceptacji, mowa jest na poziomie sylab czasem wymsknie się jakiś mało wyraźny wyraz, a w zabawach przy krótkim kontakcie fizycznym wraca do gaworzenia.
W pierwszym momencie tknęło mnie, że to może autyzm lub jego spektrum, ale naśladownictow w badaniu psychologicznym wyszło ok. więc się uspokoiłam. Tym nie mniej było to poniękąd trafne spostrzeżenie. Pomogły zabawy konstruowane zgodnie z etapem rozwojowym dziecka, integracja sensoryczna cały czas wplatana była w nie. Podobnie jak w terapii dzieci autystycznych były to w programy zabaw, pozwoliły nawiązać więzi, nauczyły młodego dzielić wspólne pola akcji, gorzej szło z obronnością dotykową (to dłuższa historia, gdzieś jeszcze odzywają się jej echa).Tomatis też był w robocie na pewnym etapie. Mimo wszystko, że wiele jeszcze przed dnim i przed naszą rodziną myślę, że wygrał pierwsze starcie.
Teraz młody jest w trzeciej klasie, z nauką radzi sobie całkiem nieźle mimo więrcipięctwa i dużej potrzeby ruchu, domaga się przytulania i buziaków, dla przytulania i buziaków a nie po to by mieć z tego jakiś profit (taki etap też przechodziliśmy). Realizuje się w jeździe konnej, ma już za soba już pierwszy rajd konny po górach. To również sposób na dostymulowanie układu przedsionkowego i priopriocepcję, dopracował się świetnej koordynacji w dużej motoryce, gorzej z małą ale myślę, że w jego przypadku jest to kwestia roku by wyrównać do pozostałych dzieci. Jest bardzo pogodnym dzieckiem z figlarnym spojrzeniem i tęsknątą za mamą gdy nie widzimy się dłużej. Żyje swoim życiem, ma swoje dziecięce pragnienia i marzenia kim zostanie jak dorośnie.
Każde dziecko to osobna karta i osobna historia, podobnie jak jego rodzina. Trudno jest te historie porównywać, każda z nas mam ma swoją intuicję i nią się kieruję szukając pomocy dla swojego dziecka. Dzielenie się doświadczeniami jest naturalne tym nie mniej każdy swoje życie "pisze" na swój jedyny niepowtarzalny sposób.
pozdrawiam i trzymam za Was kciuki.
- Morela7
- Posty: 1626
- Rejestracja: 09 kwie 2008 00:00
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
to jest mój plan, którego nie mogę się doczekać - właśnie jazda konna, ale moja mała jest jeszcze za małą ma 4 latka trochę jeszcze za wszesnie na konie, tak właśnie sobie wymyśliłam że jej to pomoże własnie w koordynacjigonga pisze:Realizuje się w jeździe konnej, ma już za soba już pierwszy rajd konny po górach. To również sposób na dostymulowanie układu przedsionkowego i priopriocepcję,
Dodane -- 08.11.2011, 10:37 --
święte słowa, do tej pory właśnie intuicja najmniej mnie zawodziła i podświadomie wiem co będzie dobre dla mojego dzieckagonga pisze:Każde dziecko to osobna karta i osobna historia, podobnie jak jego rodzina. Trudno jest te historie porównywać, każda z nas mam ma swoją intuicję i nią się kieruję szukając pomocy dla swojego dziecka. Dzielenie się doświadczeniami jest naturalne tym nie mniej każdy swoje życie "pisze" na swój jedyny niepowtarzalny sposób.
Susi i Mila
BÓG ZSYŁA WYJĄTKOWE DZIECI TYLKO WYJĄTKOWYM RODZICOM
Odwaga to cecha mądrych ludzi. Tupet - broń głupców
KOCHAM CIĘ ZA TO, JAK SIĘ CZUJĘ I CO O SOBIE MYŚLĘ, KIEDY JESTEM Z TOBĄ
BÓG ZSYŁA WYJĄTKOWE DZIECI TYLKO WYJĄTKOWYM RODZICOM
Odwaga to cecha mądrych ludzi. Tupet - broń głupców
KOCHAM CIĘ ZA TO, JAK SIĘ CZUJĘ I CO O SOBIE MYŚLĘ, KIEDY JESTEM Z TOBĄ
-
- Posty: 14478
- Rejestracja: 13 gru 2004 01:00
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
Pisałam tu o intuicji .... Niestety przyznaję, że czasami wygrywa "mędrca szkiełko i oko"
-
- Posty: 206
- Rejestracja: 03 sty 2011 18:39
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
Wiem, miałam napisać o synku, ale weny brak, a dwa zdania nie wystrczą
Postaram się odezwać wieczorem.
Intuicja+ doktory+ Internet= często nadal wielka niewiadoma
Postaram się odezwać wieczorem.
Intuicja+ doktory+ Internet= często nadal wielka niewiadoma
Synek 1 ur. 10.2006r (tel.03.2008)
Synek 2 ur. 12.2010r (tel.12.2015)
Córeczka ur. 06.2012r (tel.12.2015)
-
- Posty: 14478
- Rejestracja: 13 gru 2004 01:00
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
My się zbliżamy wielkimi krokami do wiadomej. Jak już zniknie ostatni znak : natychmiast o tym napisze.Mamaga pisze:Intuicja+ doktory+ Internet= często nadal wielka niewiadoma
Do wieczora
Re: Nieukształtowany OUN jak sobie radzić - blaski i cienie
Nie jest za mała.Morela7 pisze: to jest mój plan, którego nie mogę się doczekać - właśnie jazda konna, ale moja mała jest jeszcze za małą ma 4 latka trochę jeszcze za wszesnie na konie
Zuzia pierwszy raz z koniem miała do czynienia nie mając jeszcze 4 latka (chyba jakieś 3 i pół.)
Teraz ma 4 (od połowy listopada)
Też myślałam że jest za mała, że jak już koń to kucyk..
Przypadek sprawił że będąc w szpitalu (na badaniach) miała tam właśnie przejażdżkę na koniu ( i to dużym !!!)
Nie byłam obecna przy tym , tylko mąż (i dobrze bo chyba bym zawału dostała , bałabym się że Zuzia może spasc i pewnie nie pozwoliłabym dziecku na to)
A okazało się że dziecko zachwycone, że radziła sobie świetnie jak na taki wiek (nawet dostała przydomek w szpitalu "dżokejka")
Pomyśłałam wtedy , że to świetny pomysł aby "chodzic z nią na konie"
Jednak trzeba by się zastanowic nad organizacją tego , bo boję się że ja nie dam rady z nią chodzic.
Boję się że mój lęk (nieuzasadniony) , przeniesie się na nią.
Jednak myślę że to doskonały pomysł , bo córcia aż się rwie do tego.
Gdziekolwiek widzi konia to chciałaby wsiąsc na niego .
Więc chiałabym aby chodziła , na te konie , ale nie chciałabym na to patrzec