Szukam rodziny biologicznej - problemy i dylematy dziecka

Miejsce do wymiany doświadczeń dorosłych osób, które w dzieciństwie adoptowano.

Moderator: Moderatorzy dorośli adoptowani

Awatar użytkownika
RM
Posty: 118
Rejestracja: 19 cze 2006 00:00

Post autor: RM »

Przeczytałam kilkakrotnie wszystkie wypowiedzi i zdałam sobie sprawę że jestem przerażona. Moje córeczki adoptowane sa jeszcze małe, wiedzą że są adoptowane od początku. Marysia miała 2,5 roczku i już można było z nią porozmiawiać a Zosia jako młodsza dowiedziała się przy okazji. Moje córeczki są siostrami przyrodnimi. Mają innych ojców i dużo starsze rodzeństwo od siebie tzn. 12 lat. Nie mówiłam im o rodzeństwie i chyba nie jestem do tego zdolna. Uspraiwedliwiam się faktem, że nie było żadnej więzi emocjonalnej pomiędzy nimi. Nawet młodszej Zosi oni nawet nie widzieli. Przed adopcją Marysia była konfrontowana z rodzeństwem ale stwiedzono brak więzi. Czytając wasze opowieści zdałam sobie sprawę jakie to ważne dla dziecka wiedzieć wszystko . Moje córeczki nie pytają o przeszłość , mają 7 i 5 lat, raz zapytały tylko czy znałam panią która ich urodziła. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że nie. Zdałam sobie sprawę, że boję się faktu, że moje córeczki mogą drążyć ten temat. Rozumiem strach waszych mam. Nie chcę popełnić błędu .
Awatar użytkownika
aluta
Posty: 351
Rejestracja: 27 cze 2005 00:00

Post autor: aluta »

RM myślę że do chwili obecne wszystko przebiega prawidłowo. Przekazana przez Ciebie wiedza wydaje mi się być wystarczająca.
Dziewczynki są niby *duże* a jednak małe.
Dostają tyle wiedzy ile potrzebują, tzn odpowiadasz im na pytanie które zadają. Myślę że jesli jutro zapytają Cię o rodzeństwo, możesz śmiało powiedzieć, że mają jeszcze inne siostry czy innych braci i kiedys przyjdzie taki czas, że jesli będą chiały będą mogły poznać rodzeństwo.
No problem może jedynie leżeć w Tobie samej, że masz przed tym poszukiwaniem rodzeństwa obawe.
Ale myslę że to jest bardzo naturalne, a u Was jest tym łatwiej że dziewczynki mają siebie nawzajem i są rodzeństwem, przyrodnim ale jednak :-)
Myślę, że cudownie dajesz sobie z tym radę i nie musisz sie o nic obawiać. Narazie informacja o rodzeństwie będzie dla dziewczynek jeszcze troche abstrakcyjna, tym bardziej, że przeciez są zbyt małe nawet gdyby chiały szukac braci czy sióstr na własną ręke!!!
Naprawde sytuacja w której jesteś tzn, to że dziewczynki są z jednej matki jest tu jednak komfortowa.
Przecież nie mogłaś adoptować całej wielodzientej rodziny!
Dobrze Ci idzie, pamiętaj że nie ma co dostarczac dzieciom zbyt wielu informacji.
Jak pytaja trzeba szczerze odpowiedzieć, ale nie nalezy przesadzać z nadmiarem informacji jesli dziecko sie nie dopytuje! szczególnie jak jest jeszcze małe!!!
głowa do góry
pozdrawiam
alutka
Awatar użytkownika
dorothea1
Posty: 17
Rejestracja: 20 gru 2006 01:00

Post autor: dorothea1 »

RM nie ma sz się narazie czego obawiac, od dzieci zalezy czy będą chciały kiedys poznać swoje rodzeństwo, wydaje mi sie ze za wczesnie sie martwisz, trudno mi doradzac musiałaby to zrobić osoba która czesto spotyka sie z tym,czyli ktos kto sie tym moze zajmuje zawodowo.
Ja mogę powiedzieć ze swojej strony , ze czuję zal do mamy i to nas w jakis sposob dzieli , wiem ze teraz ja mam zal, ze ona nie chce na ten temat rozmawiac choc jestem juz dawno dorosła i mam swoje lata, ona pewnie bedzie miała do mnie jeszcze większy.. jesli sie dowie ze ja chce znaleźć to rodzeństwo. Zresztą ten strach przed tym co ona pomysli o mnie , moze ze jestem jakas niewdzięczna, powstrzymywał mnie przed tymi poszukiwaniami. Musze powiedzieć tez , że nie mam z mamą takich układów przyjacielskich jakie staram sie miec ze swoja córką. Nade wszystko pragnę by moja córka miała do mnie zaufanie zeby wiedziła że moze zawsze na mnie liczyc ze postaram sie ja zrozumiec, a moja mama ma swoje sztywne zasady od których nie odstepuje nie tylko w stosunku do mnie ale tez do innych. Niestety nie moge jej wszystkiego powiedziec bo wiem ze predzej czy później skrytykuje mnie za to, ale nie o to chodzi. Najwazniejsze jest to ze to nas jeszcze bardziej dzieli, rozumiesz mnie... bardzo szanuje takich rodziców którzy rzeczywiscie nie dosc ze powiedza dzecku prawde, nie mowie tu o szokujących sprawach, które mogły je spotkac, ale przynamniej kiedys informacje że ma to rodzeństwo i ze nie sprzeciwiaja sie i nie maja żalu do dziecka , o to ze chce te rodzine poznac.
NAjlepiej jest sobie samemu zadac takie pytanie RM czy TY bys chciała poznac swoje rodzenstwo? Gdybys była w takiej sytuacji jak Twoje dzieci Czy nie?
Czytałam posty Evanny która zaadoptowała rodzenstwo i juz pozwoliła dzieciom na kontakt z rodzenstwem mieszkajacym w Polsce, ona mieszka z dziecmi za granica i nawet pisze ze wybiera sie do POlski na wakacjach , pewnie do swojej rodziny, ale tez przy okazji pozwoli dzieciom sie spotkac ze starsza siostra.Jestem dla niej pełna powdziwu pod tym wzgledem. Nie kazdego na to stac i na pewno jest to trudne, ale nie mowiąc juz o spotkaniach , chce powiedziec tylko, ze wazna jest sama taka informacja , moze kiedys , moze juz , nie wiem ze mają to rodzenstwo, a one same zdecuduja kiedys czy chca je poznać i maja do tego jak największe prawo.
Awatar użytkownika
kasialu
Posty: 1394
Rejestracja: 13 mar 2004 01:00

Post autor: kasialu »

Moja córeczka ma 2,5 roczku, a ja już układam w glowie plan "wielkich poszukiwań r.b." Na pewno Jej w tym pomogę jeżeli mnie o to poprosi.
Wiem, że ma dwóch braci. Często o nich myślę i chciałabym ich zobaczyć, opowiedzieć, ze mają taką cudowną siostrę.
Wiem jakie ważne sa korzenie. Wiem, że sama poszukiwałabym swoich r.b. gdybym była adoptowana. Jestem ciekawa życia, narwana i z pewnością szukałabym, szukała....

Dorotko Twoja Mama mierzyła się z rodzicielstwem w czasach, kiedy adopcja rzeczywiscie była tematem tabu stąd pewnie jej reakcje obecnie na Twoje pytania. Musisz znaleźć na nią sposób tzn moze spróbuj sprowokować rozmowę tak żeby myślała iż sama chce opowiedzieć Ci o r.b. :D
Myśle, ze może zacznij wesoło luźną rozmowę bez "należytej" powagi.

Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale ja zrobiłabym tak:

Dobra kawusia, pyszne ciastko z kremem może dobry likier do tego /atmosfera intymnosci tzn ja+mama/. Luźna atmosfera :D

"Mamo zobacz jaka ja jestem do Ciebie podobna. Tak samo kroję chleb jak Ty. I jak podejmuję trudne decyzje zawsze myślę - co by Mama o tym pomyslała. Mamo dzięki Tobie i tacie jestem dzisiaj silną kobietą. To Ty pokazałaś mi jak żyć. Staram się przekazywać te wartosci teraz moim dzieciom. Mamo często o tym nie rozmawiamy, ale jesteś dla mnie bardzo ważna."
Ciekawa jestem jak mama zareagowałaby na takie wyznanie.

Po czym kontynuowałabym rozmowę /może byłby to monolog/.

"Mamo jeżeli spytałam Cię kiedyś o moją mamę biologiczną to nie dlatego, że chciałam sprawić Ci przykrosć tylko wiesz jak jest - myślę nieraz skąd pochodzę, jakie są moje korzenie. Moze mam siostrę, która ma kręcone włosy jak moje albo problemy ze skórą :D "....

...."Wiesz Mamo jakie śmieszne byłoby moje drzewo genealogiczne gdyby chciała pokaza poszukać moich korzeni :D "...

..."Mamo nigdy nie musisz czuć się zagrożona nawet jeżeli obudzi się we mnie chęć odnalezienia r.b. bo to nie zmieni faktu, ze kocham Ciebie, ze jesteś moją Mamą i Babcią moich dzieci".


Dorotko nie znam Twojej mamy i relacji między wami, ale moze taka rozmowa byłaby wstępem do romów o Twojej r.b. Twoja Mama zwyczajnie się boi i ucieka od problemu. Musisz ją utwierdzic w przekonaniu, ze odnalezienie r.b. nie spowoduje, ze Ona straci córkę.
Dwie drogi, dwa szczęścia...
Awatar użytkownika
aluta
Posty: 351
Rejestracja: 27 cze 2005 00:00

Post autor: aluta »

Kasialu mam podobne odczucia chociaz jeszcze nie mam dziecka i nie wiem czy będzie miało rodzeństwo czy nie i wogóle jak to będzie. Ale odczucia i przemyslenia co do rodzeństwa i poszukiwań mam podobne!

dorothea evanna utrzymuje kontakty z rodzeństwem biol ale to zupełnie inna styuacja. Dziwne było by gdyby tego nie robiła...ona adoptowała duże dzieci (i chwała im za to :mrgreen: ), które miały pełną swidomośc posiadania rodzeństwa i wczesniej przed adopcją te dzieci się chowały razem, a przynajmniej się znały i wiedziały że są rodzeństwem.
Wyrządziła bym im wielka krzywdę zabarniając kontaktów. Ponadto napewno warunkiem otrzymania przez nich kwalifikacji na rodziców adop. było ich nastawienia i postawa wobec rodzenstawa biol. ich dzieci.
Z góry musieli oni zakładać, że to kontakty będą utrzymywane, oczywiscie jesli obie strony się na to zgodzą. (tzn ewanna i rodzina która adoptowała siostre jej dzieci)
teraz w adopcjach jest tendencja do nierodzielania dzieci no chyba, że faktycznie rodzina jest tak strasznie wielodzietna, że nie ma możliwosci żeby dzieci były wszystkie razem. Częstokroć aby nie rozbijać rodzin dzieci trafiaja całymi rodzinami do zawodowych rodzinnych zastępczych.
Ale czasem nie jest to mozliwe, albo sąd stwierdza, że pełna adopcja będzie dla dzieci korzystniejszym rozwiązaniem niz rodzinny dom dziecka.
Sytuacja gdy adptuje sie dziecko małe jest chyba jednak zupełnie inna.
pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki za dobre kontakty z mamą ;-))
alutka
Awatar użytkownika
dorothea1
Posty: 17
Rejestracja: 20 gru 2006 01:00

Post autor: dorothea1 »

Alutka,byc moze a nawet napewno tak jest z ewanną i jej dziećmi tak jak mówisz (piszesz:)). Ale wiem ze takie rzeczy choc rzadko sie zdarzają.
Napisałam tylko ze podziwiam ja , ale takze innych rodziców którzy sa otwarci na takie spotkanie czy tez mowienie dziecku prawdy o tym ze ma rodzenstwo, nie wiem jaki moment jest najlepszy na powiedzenie o tym, wazne zeby wogóle taka informacja do dziecka dotarła.
Zreszta mozna w przeczytac wypowiedzi dorosłych dzieci adoptowanych które maja żal do rodziców, ze wiedząc o tym nie powiedziały im, a informacje takie uzyskały same. Stwarza to potem bariery miedzy nimi i zale których mozna by uniknąć.
Wydaje mi się, zreszta pisałam juz o tym ze jest to kwestia podejscia rodziców adopcyjnych do tego czy akceptują dziecko wraz z jego przeszłoscia , czy na ta jego przeszłość chca sie "zamknąć".
Na pewno nie da sie uszczęśliwic wszystkich, trudne jest to wszystko dla obu stron , a moze i dla trzech - dziecka, RA i RB
Wczoraj akurat poznałam ojca który najpierw powiedział mi ze zona jego zmarła w wieku 27 lat, nie pytałam czy mieli dzieci, ale potem powiedział ze ma dzieci......siedmioro, od razu pomyslałam o tym jak mu cięzko, nie ma stałej pracy tylko dorywczo pracuje i pytam jak sobie radzi, a on na to ze niestety nie wychowuje ich nie poradziłby sobie, ale jest mu z tym bardzo cięzko zreszta było to widac. Zona zdecydowała sie na ostatnie dziecko wiedzac ze jest chora i wiedzac ze to przyspieszy chorobę.
Widziałam , ze on naprawde cierpi i kocha te dzieci i nie są mu obojętne, myslę o tym cały czas. Jedno dziecko zostało adoptowane, to najmłodsze, a inne sa razem w rodzinnym domu dziecka tez wtedy były to małe dzieci, kolejne o rok starsze od pierwszego. Nie wiem co teraz napisac, o co mi chodzi, chyba o to jak to czasem wyglada jeszcze od tej strony rodz. biol. jak rózne moga byc sytuacje w zyciu i rózne powody oddania dziecka.

Dorota

Dodane po: 19 minutach:

Kasialu !
Ś :D mieję sie za kazdym razem jak czytam :D Twoje rady co do przeprowadzenia tej ważnej rozmowy, ale nie wiem czy to poskutkuje..
Im dłuzej mysle o tym wszystkim i o tych strzepkach rozmów z moja mamą na ten temat to za kazdym razem mówiła mi cos innego, obawiam sie ze teraz doszłaby do tego nowa wersja i poprostu juz nie wiesz w co masz wierzyc i co jest prawdą. Poza tym zawsze było tak, ze np ja sie z czegos zwierzyłam zostałam wysłuchana wydawało mi sie ze jest w porzadku a za kilka dni wszystko zostało przekrecone na moja niekorzysc, a do tego jeszcze, ze ją zdenerwowałam tylko i przeze mnie się źle czuje. Było tak nie raz i ja juz mam taka blokadę, wiem jak sie to skonczy choc przymierzam sie mimo wszystko do tej rozmowy, ale poczyniłam tez jakies kroki w tym celu aby dowiedziec sie jaka była moja historia.
Awatar użytkownika
agaslonko
Posty: 22
Rejestracja: 05 sie 2004 00:00

Post autor: agaslonko »

Witam! przeczytalam tu wszystkie wypowiedzi na temat poszukiwan rodzenstwa biologicznego.Moja historia jest kolejnym przykladem tego ze o rodzenstwie dziecka adoptowanego trzeba mowic szczerze i mozliwie jak najwczesniej ja dowiedziedzialam sie o tym majac okolo 26lat i to przypadkiem od r.a. zawsze slyszalam ze rodzenstwa nie mam.Mam do nich wielki zal ze to przedemna ukryli gdyz jak sie dowiedzialam mieli adresy moich siostr i obiecali ze bedziemy mialy ze soba kontakt a dzis po tylu latach moje szanse na odnalezienie siostr bardzo zmalaly.Bylam adoptowana majac 3 lata i mimo ze nie pamietam swojego rodzenstwa to zawsze czulam jakas wiez z kims kogo przy mnie nie ma zawsze odczowalam brak kogos.

Wiec RM uwazam ze powinnas zaczac wprowadzac w temat swoje dziewczynki malymi kroczkami, czym wczesniej tym lepiej. Oswoja sie z ta wiadomoscia szybciej niz potem jako zbuntowane nastolatki wtedy ich pytania nie beda tak proste jak taraz.Osobiscie uwazam ze powinnas zdazyc z ta wiadomoscia zanim twoje corki stana sie nastolatkami.

Zycze Ci odwagi. Pozdrawiam
Agnieszka
Awatar użytkownika
aluta
Posty: 351
Rejestracja: 27 cze 2005 00:00

Post autor: aluta »

Ja myslę, że niestety nie ma co wymagać od rodzin adopcyjnych aby chciały utrzymywac kontakt z rodzinami biologicznymi.
Jak najbardziej jestem za takim kontaktem jaki ma ewenna czyli dwie rodziny adopcyjne które adoptowały rozdzielone rodzenstwo i teraz kontaktują się z sobą dla podtrzymania tych więci między dziećmi. Gdyby jednek reszta rodzenstwa przebywała w domu rodziców biol. to raczej nikt by nie wymagał od nikogo aby zechciał utrzymywac takie kontakty, które były by także z rodzicami biol.
Zresztą adopcja jest niejawna, własnie po to aby mozna było uniknąc tych kontaktów, nie z rodzeństwem oczywiscie, ale z rodzicami biol., szczególnie w przypadkach kiedy rodzice nie zrzekają się dobrowolnie praw do dzieci, dzieci są im odbierane sądownie a oni się z tym nie godzą!
Takia sytuacja miała ostatnio miejsce na bocianie. małżeństwo adoptowało dziewczynke, 2-latke chyba i rodzina biol. *wysledziała* ich...dotarła do nich i zaklócała im zycie!!! Musieli sie *ewakuować* że tak to okresle, zerwali wszystkie kontakty z bockiem, zieloną etc, z tego co wiem zmieniaja równiez adres zamieszkania.
Więc jesli chodzi o takie przypadki to kontakt z rodzenstwem gdy zajmują się nim rodzice biol. jest praktycznie niemozliwy!
:cry: To przykre ale tak jest ;-(((
pozdrawiam i zycze jak najmniej przykrości :wink:
alutka
Awatar użytkownika
agaslonko
Posty: 22
Rejestracja: 05 sie 2004 00:00

Post autor: agaslonko »

No tak czasem zdazaja sie takie przykre niespodzianki ze strony nieodpowiedzialnych r.b. Ale uwazam ze do rodzicow adopcyjnych nalezy przekazanie informaci dziecku adoptowanemu i jego biol.rodzinie jak i wsparcie i pomoc w odszukaniu korzeni.

Czesto r.a.za wszelka cene staraja sie chronic swoje dzieci przed ich przeszloscia tak bardzo iz nie zaowazaja ze wyrzadzaja krzywde dziecia a wszystko z obawy przed tym ze moga je utracic ale czy to jest rozwiazanie?Na przykladzie dorotheii i moim wiem ze rodzice adopcyjni traca dzieci nie przez to ze pomogli im w odnalezieniu korzeni ale przez to ze tego nie zrobili.Czuje ogromny zal do swoich r.a dorothea tez o tym wspominala.

Z NASZYMI R.A DZIELI NAS TO O CZYM DLUGO NIE WIEDZIALYSMY A NIE PRAWDA KTORA MOGLYSMY ZNAC OD DZIECKA.
Agnieszka
Awatar użytkownika
kasialu
Posty: 1394
Rejestracja: 13 mar 2004 01:00

Post autor: kasialu »

Dla mnie podstawowa zasada brzmi:
"Jeżeli kogoś kocham mówię Mu prawdę bo ma do tego prawo! Każdy człowiek ma prawo do prawdy na swój temat od początku do końca."
Prawdą można dużo zyskać - gównie zaufanie.
Najważniejsze żeby r.a. zdali sobie sprawę z faktu iz ich dziecko jest człowiekiem - małym, ale człowiekiem i trzeba z nim rozmawiać - szczerze przede wszystkim.
Dwie drogi, dwa szczęścia...
Awatar użytkownika
aluta
Posty: 351
Rejestracja: 27 cze 2005 00:00

Post autor: aluta »

agaslonko pisze:Czesto r.a.za wszelka cene staraja sie chronic swoje dzieci przed ich przeszloscia
chyba jednak powinno to brzmieć w czasie przeszłym.....
niewatpliwie rodzice którzy tajniaczą przed dziecmi te informacja postepują żle, ale cały czas podkreślam, że to były inne czasy, to po pierwsze, a po drugie podkreslam to, że żeby w chili obecnej uzyskać kwalifikacje na rodzine adopcyjną wymagane jest usne zapewnienie, że deklarujemu jawność adopcji wobec dziecka, czyli , że zamierzamy mu o tym powiedzieć. Na kursach które są organizowane w Ośodkach Adopcyjnych bardzo dużo czasu poświęca się ćwiczeniom, które maja nam rodzicom adopcyjnym pomóc w tym aby odnależc się w sytuacji i podjąc słuszną decyzje kiedy i w jaki sposób powiedzieć dziecku, że urodziała je inna mama.....!!!!! Do tego mogę powiedzieć, że napewno nie jest to łatwe niestety.....i to juz napewno nie chodzi o to że sie boimi ale o to czy dziecko nie przezyje szoku!
Może zaskoczy Cię agaslonko informacja, ale psychologowie radzą, aby odpowiadać na zadawane pytania, owszem ...zgodnie z prawdą, ale raczej zawężać wypowiedz tylko i wyłącznie do odpowiedzi na pytania dziecka.
tzn przykład: adoptujemy niemowle.......jeśli od początku np czytamy dziecku bajke:" Mama dla Koko"...dziecko jest od najmłodszych lat wprowadzane w temat adopci, w którymś momencie mówimy mu że np *Ciocia Ewa* jest w ciązy i bedzie miała dzidziusia i dziecko samo zacznie napewno pytać, a ja tez byłem w brzuchu u ciebie a jak nie zacznie to torujemy rozmowe na odpowiednie tory tak aby zapytało.
Wtedy mozna przywołac dziecku czytaną wczesniej bajke i opowiedzieć, o tym że dziecko nie było w brzuszku, że urodziła je inna mama/pani(rzecz gustu i poglądów) i powiedziec dziecku że ja jestem twoją mamą i musiałam z tata mocno sie natrudzić, żeby cie odnależc i żebysmy mogli byc razem tacy szczesliwi jak dziś!

Myśle że taka historia wystarczy do 1,5 rocznego...2...3 latka

za jakiś czas dziecko pewnie sobie przypomni, że kiedys była taka rozmowa i zapyta: mamo...ty mnie urdziłaś????
i tu psycholog radzi udzelić odpowiedzi że nie, i nie opowiadać nic wiecej jesli dziecko nie pyta........
są też sytuacje w których czujemy się zaskoczeni pytaniem dziecka i nie wiemy co odpowiedzieć bo akurat sie zdenerwowalismy i nas zatkało pytanie dziecka. Psycholog radzi powiedzieć dziecku, że mamusia teraz cos robi i porozmawia z toba o tym za chwilkę, tak aby dziecko poczekało. W tym momencie zyskujemy czas na poskładanie mysli i przygotowanie się do tego co powiemy dziecku. zawsze jednak dziecko musi czuć że temat który porusza nie jest nieporządany!!!! Musi czuć się bezpiecznie i zyć w przekananiu, ze to że pyta to nic złego!

Specjalnie napisałam Wam dziewczyny jak to wygląda z naszej strony ze strony RA......, ze kosztuje nas to sporo nerwów9mimo wszystko) i nie wynika to z naszego egoizmu...boimi sie o dzieci...o szok, o traume......
wierzcie mi że to naprawde ciężko, a jak sądze w czasach kiedy wasi rodzice Was adoptowali to raczej nie przechodzili takich kursów ;-((...niestety.....
pewnie dlatego również to przyczyniło sie do tego, że popełniali błedy.....
przykro mi że tak było, przykro, że jestescie z tamtych czasów w których na adopcje patrzyło sie dziwnym, nieprzychylnym okiem.
Tym bardziej wiem, że wam cięzko bo to wszystko tak jak piszecie powinno wyglądac inaczej, ale czasu sie nie cofnie i musicie zrobić cos z tym co jest teraz!
Trzymam za Was kciuki!!!

Dodane po: 5 minutach:
kasialu pisze:Najważniejsze żeby r.a. zdali sobie sprawę z faktu iz ich dziecko jest człowiekiem - małym, ale człowiekiem i trzeba z nim rozmawiać - szczerze przede wszystkim.
tak zgadza sie i ten mały człowiek kiedys dorosnie, załozy rodzine i nas oceni.....
jeśli go okłamiemy to mam wrażenie że zrujnujemy się sami w jego oczach.....legnie w gruzach budowane tyle lat zaufanie i obraz *nienagannych* wyidealizowanych w oczach dziecka rodziców......
dlatego mimo że nie jest to łatwe nalezy bez względu na wszystko mówic prawdę!
Ja tez sobie nie wyobrażam, żeby mi moja matka (gdyby była adopcyjną) powiedziała że jej sie nie podoba że jak chce szukac rodziców czy rodzenstwa biol.........pewnie tez była bym zła....
a juz tym bardziej gdyby to wyszło zbyt pózno!!!
:cry:
pozdrawia i trzymam kciuki!!!!
alutka
Awatar użytkownika
kasialu
Posty: 1394
Rejestracja: 13 mar 2004 01:00

Post autor: kasialu »

Aluta może to zły przykład, ale mam w rodzinie chłopca. Dzisiaj to juz podlotek. Jego mama w ciąży brała jakieś tabletki i maly udzodził sie z niedorozwojem rączki - prawa ręka to kikut z nierozwiniętymi paluszkami.
Cały świat mu współczuje, wszyscy mówią, ze on taki biedny. Tylko, ze on się biedny nie czuje. Ponieważ ręki nie miał od urodzenia nauczył się radzić sobie z taką z jaką się urodził. On żyje normalnie ponieważ przez lata nauczył się z tym żyć. Pewnie inna sytuacja byłaby gdyby urodził się z normalną rączką, a w wyniku wypadku rękę stracił. Pewnie czułby się poszkodowany przez los i nieszcześliwy.
Podobnie jest ze swiadomoscią adopcyjności /brzydkie określenie/.
Dwie drogi, dwa szczęścia...
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Szanowne, mam do tej dyskucji ze dwa przemyślenia:
1. nie adoptowałam dziecka ze wskazaniem, tylko ANONIMOWO ze zrzeczenia blankietowego, czyli ANONIMOWEGO! Nie widzę powodu by utrzymywać JAKIEKOLWIEK kontakty z rb mojego dziecka.
2. Dotyczy to również rodzeństwa. - czego świadomość rb miała podpisując zrzeczenie blankietowe.
3. nie tajniaczę informacji o adopcji, ale też nie widzę specjallnego powodu by przekazać te informacje dziecku w wieku dojrzewania, czy ok. 18 rż, gdy większość dzieciakó w tym wieku to gra hormonów niemająca wiele wspólnego z rozsądkiem
4. całe szczęście, że rb okazała się b. rozsądna w tej kwestii i SAMA okresliła kiedy i w jaki sposób mam przekazać tę informację młodemu - własnie z troski o niego. (info otrzymałam jako PIERWSZA, dopiero potem były moje odpowiedzi!)

i takich sytuacji Państwu życzę jak najwięcej :)
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
aluta
Posty: 351
Rejestracja: 27 cze 2005 00:00

Post autor: aluta »

kasiavirag pisze:rb okazała się b. rozsądna w tej kwestii i SAMA okresliła kiedy i w jaki sposób mam przekazać tę informację młodemu - własnie z troski o niego. (info otrzymałam jako PIERWSZA, dopiero potem były moje odpowiedzi!)
kasiu mogła byś to wyjasnic *blondynce* bo nie zajażyłam hihihihihi :mrgreen: ...ale obciachowo 8O :mrgreen:

kasialu pisze:Jego mama w ciąży brała jakieś tabletki i maly udzodził sie z niedorozwojem rączki
a swoją drogą rany, co te leki cholerne potrafią zrobić.....wrrrrr.......jak sie o tym słyszy to sie odechciewa łykać nawet wit C :evil:
alutka
Awatar użytkownika
kasialu
Posty: 1394
Rejestracja: 13 mar 2004 01:00

Post autor: kasialu »

Aluta głośna sprawa z tymi tabletkami była w latach osiemdziesiatych. Dużo przypadków dzieci z różnymi problemami się wtedy rodziło po tym jak mama brała te lekarstwa.

Ja bym chciała ... chyba wymieniać co jakiś czas listy z mb Naty - wysyłałabym jej zdjęcia /pewnie z milion/ :D
Dwie drogi, dwa szczęścia...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dorośli adoptowani”