Bezdzietnosc wbrew woli

Miejsce dla tych z nas którzy świadomie wybrali trzecią ścieżkę wyjścia z niepłodności, rezygnując z leczenia, nie decydując się na adopcje i próbując zaakceptować niezamierzoną bezdzietność.

Moderator: Moderatorzy świadoma bezdzietność

ODPOWIEDZ
k_anilorak
Posty: 218
Rejestracja: 24 kwie 2012 12:23

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: k_anilorak »

azika, nie pisz proszę nieprawdy n/t adopcji. To jest mit, który powtarzany po wielkoroć zaczyna być traktowany jako prawda.
No ale to chyba temat na osobny wątek.
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: azika »

diar pisze:Nie piszcie proszę, że adopcja to jest jakiś wyczyn. Tyle ludzi przez to przeszło i są szczęśliwi. Jestem świadoma, że nie jest to wybór dla każdego, ale pisanie że to jakaś maga trudna sprawa a dzieci straszne, okropne i chore to po prostu kłamstwo!
Diar, nie chciałam nikogo urazić i nie demonizuję adopcji. Po prostu myślę, ze jednak jakieś problemy mogą się pojawić i wtedy trzeba być naprawdę zdecydowanym i podjąć taką ważną decyzję - bo adopcja to ogromnie ważna decyzja.
Jeśli kobieta jej chce a mąż nie umie ię zdecydować i się wzbrania to chyba bezsensem jest "zmuszanie" go do adopcji. Facet musi też chcieć i to bardzo bo facetowi trudniej jest zaakceptować "cudze " dziecko - to , niestety, biologia, "przedłużanie gatunku i rodu" .

-- 02.12.2015, 22:22 --
Miniula pisze:Azika, buziaki ogromne. Dla reszty też.
Dzięki Miniula :)
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
Awatar użytkownika
diar
Posty: 519
Rejestracja: 29 gru 2009 01:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: diar »

azika pisze:adopcja to ogromnie ważna decyzja
A poczęcie dziecka to mniej ważna decyzja? Jaką drogę by nie obrać na jej końcu jest dziecko o które dbasz, troszczysz się, kochasz mimo trudności i kłopotów.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: Miniula »

Azika na temat "przedłużania rodu" to przepraszam, ale strasznie prymitywne myślenie.
I wbrew pozorom, to kobiecie trudniej jest zaakceptować "cudze geny" :)
Mężczyźni tak naprawdę radzą sobie z tym o wiele lepiej ;)
Pod warunkiem oczywiście, że są mądrymi facetami, a nie samcami.
To kobiecie jest trudniej pogodzić się z tym, że inna kobieta nosiła dziecko w brzuchu, rodziła, miała możliwość karmić piersią.
Mężczyzna tego nie doświadcza, więc nie ma zazdrości na tym tle.
Geny? A ilu mężczyzn wychowuje cudze genetycznie dziecko i nawet nie wie, jeszcze się chwali, że "cały tatuś!"?
Masz rację, adopcja to poważna decyzja. Jak KAŻDA decyzja o dziecku. Adopcja jest trudniejsza, bo musi być podjęta zupełnie świadomie.
Tutaj nie można się "bzyknąć po pijaku", nie można "iść na żywioł".
A ludzie boją się podejmowania decyzji o zobowiązaniach dożywotnich.
Moja koleżanka ma dwoje biologicznych dzieci. Oboje z Zespołem Aspergera.
Moja znajoma urodziła dziecko z tak potężnymi uszkodzeniami mózgu, że cud, że przeżyło. Mając 2 lata jest na etapie mniej wiecej 8-9 miesięcznego dziecka, a ilość terapii jest obezwładaniająca.
Mój starszy pasierb ma ADHD i otyłość. Młodszy zaburzenia rozwojowe (niestety, niezdiagnozowane, na pewno zaburzenia SI, zaburzenia rozwoju mowy, zaburznia słuchu fonemowego, problemy z koncentracją, problemy z koordynacją oko-ręka, zaburzenia motoryki małej, labilność emocjonalna).
Za to mój adoptowany syn w wieku 3,5 roku liczył do 30, znał po angielsku wszystkie kolory, znał większość liter, jest śliczy jak obrazek i poza nawrotowymi chorobami dróg oddechowych (astma dziecięca) jest w idealnym stanie.
Szczerze? Patrząc na znane mi dzieci biologiczne i adoptowane, te pierwsze mają więcej problemów!
Tak, adopcja nie jest dla każdego. Ale ja posunę się dalej - rodzicielstwo nie jest dla każdego.
Problem, że ludzi płodnych nikt nie weryfikuje...

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


Awatar użytkownika
czarno_ruda
Posty: 11624
Rejestracja: 08 lis 2004 01:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: czarno_ruda »

Dziewczyny goraco zachecam do skorzystania z psychologicznych spotkan w InviMedzie. Zblizaja sie swieta, czesto sa one trudnym okresem dla osób będących w trakcie doświadczania i leczenia niepłodności.
Z myślą o tych z Was, którzy zastanawiają się jak w miarę możliwości dobrze spędzić ten czas, czekają na święta nie tylko z radością lub nie czują świątecznej atmosfery, a może nawet obawiają się, czy uda im się sprostać konieczności brania udziału w świątecznych spotkaniach służbowych i rodzinnych, zapraszamy na bezpłatne konsultacje indywidualne, dyżury telefoniczne oraz spotkania grupowe z psychologami klinik InviMed.

Konsultacje są miedzy innymi okazją do zastanowienia się:
- jak dobrze przygotować się do rodzinnego spotkania z najbliższymi
- jak radzić sobie z ewentualnymi pytaniami o potomstwo czy etap leczenia,
- jak nie stracić dobrych relacji z bliskimi osobami oczekującymi dziecka lub mającymi małe dzieci,
- jakie mogą być alternatywne sposoby celebrowania świąt,
- jak zadbać o swoje potrzeby, szanując jednocześnie potrzeby osób bliskich.
Zapraszamy do kontaktu również osoby, które towarzyszą w tym procesie swoim bliskim- rodziców, rodziny i przyjaciół, którzy chcieliby wiedzieć więcej o tym, jak najlepiej wspierać w tym okresie ważne dla siebie osoby.

Gdynia:
Anna Witkowska – psycholog zaprasza na spotkania indywidualne dla pacjentów i ich bliskich
16 grudnia 2015 od godziny 16.00 do 19.00 (zapisy co 20 minut)
Aby umówić się na spotkanie należy zadzwonić pod numer 500 900 888 lub wysłać maila z dopiskiem „Spotkanie” na adres: [email protected]
Konsultacje bezpłatne dla pacjentów kliniki i ich bliskich
Dla pacjentów spoza kliniki odpłatność 50 zł za spotkanie.


Katowice:
Sylwia Blach – psycholog zaprasza na konsultacje telefoniczne dla pacjentów i osób bliskich, także w języku angielskim
17 grudnia 2015, od godziny 19.00 do 22.00
Należy dzwonić pod numer telefonu: 694 470 200
Bez zapisów
Konsultacje bezpłatne dla wszystkich pacjentów i ich bliskich, także spoza InviMed


Poznań:
Agata Juruć – psycholog zaprasza na indywidualne spotkania psychoedukacyjne

14 grudnia 2015 od godziny 16.30 do 20.00
zapisy konieczne
Aby umówić się na spotkanie należy zadzwonić pod numer 500 900 888 lub wysłać maila z dopiskiem „Spotkanie” na adres: [email protected]
Konsultacje bezpłatne dla wszystkich pacjentów i ich bliskich, także spoza InviMed

Warszawa:
Dorota Gawlikowska – psycholog oraz Wolontariusze Linii pomocy Pacjent dla Pacjenta Stowarzyszenia „Nasz Bocian” zapraszają na wspólne spotkanie wszystkich pacjentów oraz ich bliskich
12 grudnia 2015 w godzinach od 11.00 – do 14.00
Aby wziąć udział w spotkaniu należy zadzwonić pod numer 500 900 888 lub wysłać maila na adres:
[email protected]
Spotkanie jest bezpłatne dla wszystkich pacjentów i ich bliskich, także spoza InviMed.

Wrocław:
Anna Gabryś – psycholog zaprasza na indywidualne spotkania psychoedukacyjne dla pacjentów i ich bliskich
12 grudnia 2015 w godzinach od 9.00 do 13.00
Aby umówić się na spotkanie należy zadzwonić pod numer 500 900 888 lub wysłać maila z dopiskiem „Spotkanie” na adres: [email protected]
Konsultacje bezpłatne dla wszystkich pacjentów i ich bliskich, także spoza InviMed
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: azika »

diar pisze:A poczęcie dziecka to mniej ważna decyzja?
Nie, jeśli chce się dziecka :)

-- 03.12.2015, 22:56 --
Miniula pisze:Pod warunkiem oczywiście, że są mądrymi facetami, a nie samcami.
Ano właśnie, w "naszym" społeczeństwie dominują "samce" niestety :(

-- 03.12.2015, 22:57 --
Miniula pisze:To kobiecie jest trudniej pogodzić się
Całkowicie się zgadzam, to bardzo trudne ... dla mnie przynajmniej :mur:

-- 03.12.2015, 22:59 --
czarno_ruda pisze:Zblizaja sie swieta, czesto sa one trudnym okresem dla osób będących w trakcie doświadczania i leczenia niepłodności.
Szkoda, ze tak daleko, pewnie bym się wybrała ... święta to horror ... a mój M wymyślił sobie wyjazd do rodziny ... a tam pełno małych dzieci i "rodzinna " atmosera, na którą całkowicie nie mam ochoty ... a tak bardzo chciałam odpocząć w te święta =ooo7
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
Awatar użytkownika
diar
Posty: 519
Rejestracja: 29 gru 2009 01:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: diar »

Miniula pisze:Ale ja posunę się dalej - rodzicielstwo nie jest dla każdego.
Święta prawda! Dzięki Miniula za kolejny fantastyczny post.
Awatar użytkownika
czarno_ruda
Posty: 11624
Rejestracja: 08 lis 2004 01:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: czarno_ruda »

azika pisze:Szkoda, ze tak daleko, pewnie bym się wybrała ... święta to horror ... a mój M wymyślił sobie wyjazd do rodziny ... a tam pełno małych dzieci i "rodzinna " atmosera, na którą całkowicie nie mam ochoty ... a tak bardzo chciałam odpocząć w te święta =ooo7
azika priw
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: bloo »

azika pisze:
Ja, ta "chora" nie chciałam bo ... twój mąż ma niestety rację, większość dzieci do adopcji pochodzi z trudnych rodzin i trzeba mieć ogromną siłe ducha, wiedze i być bardzo twrdym i odpornym psychicznie aby zdecydować się na adopcję. Nawet niemowlę może mieć niezbyt ciekawe "doświadczenia" życiowe - choćby poprzez alkoholizm matki w ciąży, starszaczki mają choroby sieroce i wiele wiele innych. Ja zawsze podziwiałam ludzi, którzy adoptowali ale sama się nie odważyłam, niestety.
zacznę od najważniejszego i już napisanego wyżej: decyzja adopcyjna jest decyzją osobistą, to nie jest ścieżka dla każdego, lepiej z niej zrezygnować niż pójść nią pomimo wątpliwości i wewnętrznego sprzeciwu.

A teraz chciałabym odwrócić to co zacytowałam:

jak tak patrzę na znajome, płodne rodziny biologiczne to po namyśle wskazałabym parę X jako rodziców idealnych. Fajni ludzie, finansowo dobrze ustawieni, wiele lat w małżeństwie, dobrze poustawiane priorytety, wprawdzie politycznie nam totalnie nie po drodze, ale rodzicami są cudnymi. No ale para X to raptem jedna para na setki, jakie znam. Tych płodnych.
Bo na przykład para Y- kochani ludzie, ale ona DDA, do dziś nierozwiązane ukłądy z matką, piłują swoich synów mocno, duże oczekiwania wobec dzieciaków, a starszy ma deficyty uwagi i nie radzi sobie w szkole, czuje że zawodzi rodziców, bo mu to okazują. Potem para Q - też superanccy ludzie, oboje wykładowcy na uczelniach, mucha nie siada, ale jedno dziecko ma ADHD i jest rozjazd oczekiwań, rodzice latają po specjalistach, a sami mają Aspergera (ojciec) i ADHD (matka). Mogłabym wymienić jeszcze kilkadziesiąt takich historii. No ale po co?
W bardzo prostym celu. To są takie same rodziny jak średnia polska. Mają swoje biologiczne dzieci i te dzieci często sprawiają problemy. Rodzice czasem schizują, a czasem nie. Jeśli nawet schizują to pocieszają się myślą, że "to" zostało odziedziczone po babce Kazi, wujku Józku, a Stryj Tomasz też bazgrał jak kura pazurem, tylko w tamtych czasach nie diagnozowano dysgrafii. Z kolei para V ma dzieci już dorosłe i matka w ciązy dawała w palnik, wtedy się nie mówiło o FASie, w sumie cholera wie, czy dzieci mają FAS czy FAE, no ale w szkole im nie poszło. Nikt z tego problemu nie robi, to po prostu ich dzieci.

A teraz sobie wyobraźmy, że te wszystkie wyżej opisane dzieciaki zostają adoptowane. Nagle stają się dziećmi z nieciekawymi doświadczeniami życiowymi, tajemniczymi obciążeniami, wielką niewiadomą w życiorysach. Dla niektórych ludzi wydają się nieadoptowalne, ponieważ z założenia będą trudne. Ponieważ nigdy do adopcji nie poszły, nikt nie traktował ich jako nieadoptowalnych, bo w ogóle nie rozważał kwestii obciążeń, te były przezroczyste, nawet jeśli obiektywnie istniały.
Nie wiem, czemu adopcja ma budzić podziw?
Dzieci adopcyjne nie są odmienną kategorią dzieci. Percepcja rodziców potrafi jednak zmienić bardzo wiele, czasem nawet wszystko. Rozpoznanie w swoim dziecku (swoim=naszym. Nieważne, czy biologicznym czy adoptowanym) dziecka trudnego, dziecka ponizej oczekiwań, dziecka obcego zdarza się niestety w każdym modelu rodziny, również tym stuprocentowo biologicznym. Naprawdę nikt nie kojarzy opowieści o tatusiu- wykształconym bucu, który sekował syna/córkę, bo ci nie skończyli studiów, zajęli się rolnictwem, zmienili wyznanie, wstawić dowolne? Dzieci matek, które uważały, że ich macierzyńskie nadzieje zostały zawiedzione, bo córka została fryzjerką, a miała być neurologiem?
Każdy z nas dźwiga biograficzny ciężar i samo pokrewieństwo genetyczne to śmiesznie mało, aby być człowiekiem spełnionym, bez egzystencjalnego bólu, zaakceptowanym.
Nie neguję tego, że wśród rodziców przekazujących dzieci do adopcji częsciej się zdarzają ludzie problemowi, choć z drugiej strony- skąd my to właściwie wiemy? Mamy twarde dane? Osma ciąża kobiety z Pcimia jest radykalnie odmienna od drugiej ciązy kobiety z Bełchatowa? Tak, jest trauma odrzucenia poporodowego. To istnieje. Ale rodzice w typie yuppich, dwa tygodnie po porodzie powrót do pracy, wynajęta niania lub żłobek- oni nie fundują swojemu biologicznemu dziecku traumy odrzucenia, niereagowania na jego sygnały, bycia daleko od niego? Zabawki fisherprice i prywatna niania to przecież ekwiwalent cioci z RZ i zabawek tam dostarczonych- czy może nie?
Ja bym nawet zaryzykowała tezę, że ciocia z RZ lepiej wypełni rolę czujnej i wrażliwej opiekunki, niż rodzice podrzucający niemowlaka jak kukułcze jajo po żłobkach i opiekunkach. W końcu ciocia z RZ jest jedna i dedykowana dzieciom, a żłobek niekoniecznie.
Jak to wpłynie na życiorysy tych dzieci? Czy etykieta "adoptowane, porzucone przez matkę" naprawdę dotyczy tylko tej jednej grupy dzieci, skoro odrzucenie ma tak wiele imion i zdarza się w wielu bio-rodzinach?

konkluzja jest taka: nie każdy powinien iść ścieżką adopcyjną. Ale nie demonizujmy ani adopcji, ani dzieci adoptowanych. To nie jest droga dla herosów, to jest droga dla normalnych, przeciętnych rodzin. Będą mieć swoje traumy i nie będą one inne od traum fundowanych licznie przez rodziny biologiczne. Gdyby biologia rozwiązywała wszystkie problemy to świat byłby Edenem. A nie jest.
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: azika »

Bloo -
jak najbardziej mogę wszystko co napisałaś przyjąć i zaakceptować bez szemrania ... jedna jednak "rzecz", dla mnie przynajmniej, w adopcji była nie do przeskoczenia i dlatego jestem nadal bezdzietna:

dziecko biologiczne osiągając nastoletniość nie zaczyna szukać rodziny biologicznej, ma ją koło siebie i, może się wściekać, pokazywać rogi, wystawiać rodziców na próby wszelakie ale ... anie może podważyć faktu, ze jest genetycznie związane z daną rodziną. W rodzinie adopcyjnej są więzi emocjonane ale pojawia się chęć poznania rodziny biologicznej (i to chyba jest jak najbardziej normalne) ... - i tego bym nie przeszła :( dlatego między innymi, chyba nawet głownie dlatego, zrezygnowałam. Nie umiałabym się podzielić miłością i uczuciami dziecka z jakąś obca rodziną, która nota bene, to dziecko na samym początku jego życia skrzywdziła. =ooo7
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: Miniula »

Ja bym nawet zaryzykowała tezę, że ciocia z RZ lepiej wypełni rolę czujnej i wrażliwej opiekunki, niż rodzice podrzucający niemowlaka jak kukułcze jajo po żłobkach i opiekunkach. W końcu ciocia z RZ jest jedna i dedykowana dzieciom, a żłobek niekoniecznie.
Proszę, powiedz, że to taka hiperbola..

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: bloo »

Miniula pisze:
Ja bym nawet zaryzykowała tezę, że ciocia z RZ lepiej wypełni rolę czujnej i wrażliwej opiekunki, niż rodzice podrzucający niemowlaka jak kukułcze jajo po żłobkach i opiekunkach. W końcu ciocia z RZ jest jedna i dedykowana dzieciom, a żłobek niekoniecznie.
Proszę, powiedz, że to taka hiperbola..
w jakim sensie hiperbola?
W moim sąsiedztwie jest żłobek oferujący 24 godzinną opiekę nad niemowlakiem, jego szczególną ofertą jest weekendowa opieka nad dzieckiem, aby rodzice mogli sobie skoczyć na imprezkę. Oddajesz dziecko w piatek po pracy (może też po prostu pozostać, jeśli chodzi do złobka) i odbierasz w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek rano. Za czasów mojego dzieciństwa istniały tygodniowe przedszkola, do których rodzice oddawali dzieci na 6 dni w tygodniu. Nie rozumiem, dlaczego mamy nie rozmawiać o tym, że dla pewnej grupy rodziców jak najbardziej biologicznych i zapewne szczerze kochających swoje dzieci, obowiązek pełnienia nad nim czujnej opieki (tj. rozpoznającej emocjonalne potrzeby dziecka, bycia przy nim tu i teraz, reagowania na sygnały) jest obowiązkiem nierealizowanym.
Tak, naprawdę uważam, że wiele pogotowi rodzinnych sprawuje nad dziećmi opiekę bardziej stałą w rozumieniu jej ciągłości i stabilności postaci opiekuna, która nie zawsze jest oczywista u rodziców biologicznych.

-- 06.12.2015, 20:43 --

dodam, że kontekstem mojej poprzedniej wypowiedzi były zaburzenia u dzieci mogące się brać np. z zaburzenia więzi we wczesnym okresie dzieciństwa. Chciałam zatem zaznaczyć, iż istnienie więzi nie jest synonimem rodziny biologicznej, tak jak jej zaburzenie nie jest synonimem dziecka adoptowanego. Jedno i drugie może wystąpić bez względu na konstelację rodzinną.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: Miniula »

bloo, dopytam, zanim się zagotuję,bo.może bez sensu zaczynam się gotować.
Uważasz żłobki i opiekunki za zło ogólnie, czy tylko te systemy 24 godzinne i 6dniowe?
I wyjaśnij, co jest złego w tym, że rodzice chcą czasem mieć czas tylko dla siebie i zostawiają dziecko w towarzystwie opiekunów żłobkowych?
Nie każdy ma komfort wzięcia wychowawczego.
Kiedy mój syn pojawił się w moim życiu, przez pierwsze pół roku nie mogłam wziąć urlopu macierzyńskiego. Za to dostałam ofertę bardzo dobrej pracy.
Mój ówczesny partner (dziś mąż) właśnie stracił pracę, a miał dwoje dzieci z poprzedniego związku i obowiązki alimentacyjne.
On zajmował się dziećmi, ja pracowałam. Ale ponieważ miał te alimenty, musiał iść do pracy. Mój syn poszedł do żłobka, potem do przedszkola.
Chcesz powiedzieć, z e zafundowałam mu to samo, co jego biologiczna? Czy może że nie powinnam w ogóle go adoptować, skoro nie mogłam z nim być 24/7 przez pierwsze 3 lata?
Proszę, napisz, że źle zrozumiałam.
A jeśli chodzi o żłobki 24godzinne...
Rodzice powinni czasem być sami, bo muszą zadbać o siebie jako związek. Co proponujesz ludziom, którzy nie mają możliwości uzyskania pomocy rodziców?
Czy nie lepiej w tym momencie zapewnić dziecku opiekę znanych mu ze żłobka osób?

Aha - co do zasady zgadzam się, że więź nie jest tożsama z pokrewieństwem.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: bloo »

nie uważam za złą żadnej konkretnej formy instytucjonalnej bądź prywatnej opieki nad dzieckiem, punktem wyjścia mojego pierwszego wpisu był argument o "obciążeniach i trudnej historii" dzieci adoptowanych, w tym również dzieci starszych. Część takich obciążeń bierze się z zaburzeń więzi/przywiązania w pierwszym okresie rozwojowym dziecka czyli w okresie noworodkowym i niemowlęcym, stąd opisałam niejednoznaczność stosowania terminu "zaburzenia więzi" w podziale na rodzinę biologiczną i nie biologiczną.
Popularne jest założenie, że skoro noworodek oddany do adopcji (albo niemowlak) miał taką więź zakłóconą, to zaskutkuje to obciążeniem, od którego będą wolne dzieci nieadoptowane czyli te biologiczne, pozostające w rodzinach.
Tak nie jest.
Zaburzenia więzi nie występują w podziale pionowym: dziecko adoptowane je będzie mieć, a dziecko biologiczne zostające w rodzinie ich uniknie. Sama formalna obecność rodzica albo opiekuna niczego nie oznacza; ważne jest to, jak ta więź jest budowana i czy w ogóle jest budowana. Występują w podziale poziomym: zaburzenie więzi może być wygenerowane przez dowolne otoczenie wobec dowolnego dziecka niezależnie od tego, czy dziecko jest adoptowane czy nie jest.
Dziecko przekazane do adopcji i trafiające do pogotowia rodzinnego, gdzie trafia na czułego i dostępnego opiekuna, który reaguje na sygnały wysyłane przez dziecko, a następnie jest adoptowane przez swoich rodziców, jest dzieckiem, z którym budowana jest relacja i więź. Jego potrzeby emocjonalne są zaspokajane i choć z pewnością byłoby idealnie, gdyby opiekun się nie zmieniał i zawsze była nim ta sama osoba- nie zawsze jednak jest idealnie, ale nawet przy zmienności opiekunów istotne jest to, że relacja z dzieckiem od początku istnieje, a dziecko ma troskliwą i uważną opiekę (w to wchodzi też reagowanie na płacz niemowlaka, rozpoznawanie jego potrzeb, gaworzenie do dziecka, nawiązywanie z nim kontaktu).
Analogicznie- dziecko urodzone w rodzinie bio, która nie planuje adopcji, ale zajmuje się dzieckiem w sposób nienastawiony na budowanie więzi, nie zaspokaja potrzeb niemowlaka, powierza jego wychowanie różnym i zmieniającym się osobom, które również nie wytwarzają tej więzi, jest narażone na ryzyko zaburzeń przywiązania i fakt, że wychowuje się w biologicznej rodzinie nie ma wiele do rzeczy.
Teoria przywiązania jest teorią Johna Bowlblyego, to stara teoria, kilka słów o tym, kim był Bowlby i o co mu chodziło:
Matka Johna szczyciła się tym ,że nie zajmowała się dziećmi, widywała je godzinę dziennie między 17.00 a 18.o0 w salonie. Były wtedy schludnie wyszorowane, już po herbacie, a matka im czytała. Ojca dzieci widywały jeszcze rzadziej – tylko w niedzielę, w drodze do kościoła. Cały czas dziećmi zajmowały się nianie. Życie było pozbawione radości, wszystkie czynności były uregulowane i podporządkowane niezliczonym zegarom, robiono to co należy. Guwernantki były pozbawione poczucia humoru. Rodzice wyjeżdżali na miesięczne wakacje na ryby i polowania, potem razem z dziećmi podróżowali w specjalnie wynajętym wagonie, chłopcy stali się miłośnikami przyrody. Gdy John miał 4 lata opuściła go kochana niania Minnie, co było dla niego wielką traumą, powiedział o tym pierwszy raz po 40 latach. Gdy w 1914 wybuchła wojna Johny miał 7 lat , został wraz z bratem odesłany do szkoły z internatem. We wspomnieniach Bowlby mówił, że to pretekst by uczynić pierwszy krok na drodze barbarzyńskiego zwyczaju, niezbędnego by ukształtować angielskich dżentelmenów. Narzędziem wychowania był system prywatnych szkół, kara chłosty. Objawy przywiązania dzieci do opiekunów były karane, by jak najszybciej się ich pozbyć, jak i wszelkiego okazywania uczuć.

w tym kontekście cały system anglosaskiego wychowania dzieci poprzez izolowanie ich od rodziców i umieszczania w placówkach z internatem, może być interpretowany jako system nastawiony na zaburzenie przywiązania dziecka do jednego opiekuna. Adopcja, jak widzimy, w ogóle nie jest tu przywołana i nie jest potrzebna, aby zaburzyć więź z dzieckiem (tzn. odrzucenie dziecka przez MB rozgrywa się na wielu poziomach i można pełnić funkcję matki, a jednocześnie deprywować regularniepotrzebę bliskości u własnego dziecka).

Tyle jeśli idzie o teorię i o to, co chciałam przekazać. Istotne jest to, co się zadzieje PO urodzeniu dziecka, a sama adopcja nie jest wyrokiem w odniesieniu do teorii przywiązania i więzi.
Natomiast nie pisałam i nie piszę o niczyich indywidualnych historiach, nie oceniam ich i nie będę tego robić.

Jeżeli zaś idzie o mój pogląd na żłobek 24 godzinny i prawo rodzica do budowania związku z drugim rodzicem w sytuacji, w ktorej nie ma babć, dziadków etc,:
uważam, że skrajnością jest zaniedbanie własnych potrzeb na rzecz dziecka, jak i skrajnością jest oddawanie dziecka w 24 godzinną opiekę, aby zaspokoić własne potrzeby. Pomiędzy tymi skrajnościami mamy cały szereg możliwości pośrednich:

- można chodzić na imprezy do ludzi dzieciatych albo zakładających obecność dzieci. Sama uczestniczyłam w sylwestrach ze zbiorowym nocowaniem maluchów w sąsiednim pokoju, korzystaliśmy też z elektronicznych nianiek, robiliśmy godzinne dyżury rodziców (nie wszyscy ufali elektronice);
- można chodzić z dzieckiem tam, gdzie się da: multikino ma ofertę dla rodziców z maluchami, restauracje mają kąciki dla dzieci, jestem przeciwniczką wykluczania rodziców małych dzieci z przestrzeni publicznej tylko dlatego, że mają dzieci;
- można raz na jakiś czas odłożyć na niańkę, jeśli marzy nam się romantyczna kolacja bez dzieci. Wtedy dziecko zostaje w znajomym otoczeniu, we własnym łóżeczku i piżamce;
- na wyjazdy wakacyjne programowo jeżdżę z dziećmi. Zawsze. Przyjęłam tę zasadę ze starszym synem, kiedy jeszcze był maluchem i kiedy zdarzyło się,że wyjechałam na dłużej za granicę wakacyjnie. Miał wtedy 4 lata i wymusił na mnie złożenie obietnicy, że nigdy więcej tego nie zrobię;
- seks można uprawiać również w godzinach wczesnopołudniowych i rannych, sporo rodziców musiało się tego nauczyć ;)

To powyższe to parę sposobów, z pewnością nie każdy się w nich odnajdzie, ludzie mają różne potrzeby. Chciałam jedynie zaznaczyć, że 24godzinny żłobek i zupełne zaniedbanie związku to nie są jedyne wyjścia, jest masa rozwiązań pomiędzy nimi, które odpowiadają na potrzebę zachowania "normalnego życia" rodziców i jednocześnie realizują rodzicielstwo bliskości, które jest mi bliskie jako koncepcja.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

Post autor: Miniula »

Ogólnie zgadzam się z Twoją wyowiedzią Bloo, poza trzema punktami (przy czym nie mówię tu o sobie, bo ani nie zostawiałam dziecka w żłobku 24h, ani nie było dla mnie problemem zrezygnownie z "oferty kulturalnej" - dziecko pojawiło się jak miałam 36 lat, zdążyłam się "wyszaleć" :) a z resztą jakoś sobie radzę :mrgreen: )
- można chodzić z dzieckiem tam, gdzie się da: multikino ma ofertę dla rodziców z maluchami, restauracje mają kąciki dla dzieci, jestem przeciwniczką wykluczania rodziców małych dzieci z przestrzeni publicznej tylko dlatego, że mają dzieci;
Przywilej dużych miast. Mieszkam na wsi. Wyprawa do dużego miasta z takimi atrakcjami to godzina w jedną stronę. W mieście powiatowym w pobliżu nie ma ani jednego miejsca "przyjaznego dzieciom". A nie, wróć! W oddziale mojego banku i u dentysty są kąciki dla dzieci ;)
- można raz na jakiś czas odłożyć na niańkę, jeśli marzy nam się romantyczna kolacja bez dzieci. Wtedy dziecko zostaje w znajomym otoczeniu, we własnym łóżeczku i piżamce;
Żłobek jest miejscem dziecku znanym, znane są opiekunki (w przeciwieństwie do jednorazowo wynajmowanej), koszt opieki porównywalny.
- seks można uprawiać również w godzinach wczesnopołudniowych i rannych, sporo rodziców musiało się tego nauczyć ;)
Błagam Cię :)
W godzinach wczesnopopołudniowych przeciętny człowiek jest w pracy, a w godzinach rannych ostatnie na co większość ludzi (zwłaszcz kobiet) ma ochotę to seks, bo trzeba wstawać do pracy, a w pewnym wieku "szybki numerek zanim dzieci wstaną" może być miłym urozmaiceniem, ale na pewno nie formą podstawową i wystarczającą ;) Nie bez kozery życie seksualne ogromnej liczby ludzi posiadających dzieci spada do absolutnie minimalnego poziomu ;)

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


ODPOWIEDZ

Wróć do „Zaakceptować bezdzietność”