nie korzystałam z pomocy psychologa, ale gdybym nie dźwignęła tego ciężaru nie zawahałabym się do niego pójść.
kiedy tak się zastanawiam co? kto? mi pomógł, to jestem przekonana, że wiara w Boga...i niee, nie jestem "moherem":) ja po prostu wierzę, że życie dane mi jest nie za karę.. i godzę się z tym, co dostaję, a staram się również akceptować to, że nie mój plan musi się realizować...co nie oznacza, że biernie przyjmuję co "stanie" na drodze:)
piszę oczywiście li i jedynie o sobie:) żyjemy bez dzieci wbrew woli..ale jednak szczęśliwi, że ..mamy to co mamy:) może moje doświadczenie komuś pomoże?a może nie..taka była intencja pisania właśnie na tym wątku.
azika ja wciąż nie tracę nadziei, że trafisz do TAKIEGO psychologa...często myślę o Tobie...
to tak jak u nas i nie, nie zabezpieczamy się:) ale w sierpniu pikawka mi zabiła podwójnie? potrójnie? kiedy @ nie przylazła a to chyba narkoza i stres po/ przedzabiegowy zrobiły swoje i taka była przyczyna..ale pogoń myśli byłapiatek pisze:Na koniec mam pytanie, raczej do dziewczyn po 40... Czy zabezpieczacie sie ? Pytanie jest troche dziwne, wiem, ale akurat nasza bezplodnosc nie byla tak do konca wyjasniona.