gekrepten pisze: Będę wszystkim młodyszym koleżankom mowić o mozliwości zamrożenia jajeczek, bo sama bym tak zrobiła, gdybym wtedy wiedziala tyle, co teraz.
ja pozostaję bardzo sceptyczna wobec mrożenia jajeczek na później, ponieważ to jest najczęsciej obietnica bez pokrycia, której ceną jest uśpienie czujności niestety. Skuteczność in vitro z zamrożonych komórek jajowych nie jest wysoka, a w przypadku, w którym stają się one naszym jedynym "depozytem życia" obudzenie przyjdzie w momencie, w którym okaże się, że ciąży z nich nie ma, ale nie ma też alternatywy, bo rezerwa jajnikowa już nie istnieje. I wtedy będzie nie tylko rozczarowanie, ale też panika z powodu ślepej uliczki.
Nie jest przypadkiem, że w mrożenie jajeczek idą takie giganty jak google, które namawiają swoje pracownice do bankowania komórek jajowych, w domyśle: oddaj naszej firmie czas swojej największej produktywności życiowej, matką zawsze zdążysz zostać.
Nie, nieprawda. Najczęściej nie zdążę zostać matką, bo mam na to niskie szanse przy zabankowanych komórkach, więc finalnie większosć takich kobiet zostanie z myślą "super, oddałam swoje młode lata na karierę, do czego namawiał mnie mój pracodawca i wspierała go w tym medycyna, a teraz mam 45 lat, nie będę mieć nigdy dzieci i mam w d..e to, że stos moich dyplomów i umiejętności zawodowych wynosi metr. Dlaczego nikt mnie nie uprzedził, że to może pójść zupełnie nie tak?".
Moim zdaniem uczciwy komunikat powinien brzmieć tak:
"jeśli chcesz być matką i w perspektywie życia nie wyobrażasz sobie innego scenariusza, to zostań nią TERAZ. Rodzicielstwo to nie jest taki task życiowy, który wymaga uporządkowania wszystkich innych dziedzin i dopiero wtedy można o tym zacząć myśleć. Zdobywamy kolejne zawodowe szlify z dzieckiem pod pachą, kupujemy samochód z dzieckiem pod pachą, kształcimy się z dzieckiem pod pachą, rodzicielstwo może się dziać równocześnie i nie wymaga zakończenia pozostałych etapów życiowych, aby mogło się wydarzyć"
cała ta historia z odkładaniem rodzicielstwa na potem jest w dużej mierze pokłosiem uczenia ludzi, że jest to coś niezwykle trudnego i odpowiedzialnego, za co nie powinni się brać laicy. I tak czekamy kolejne dekady wciąż czując się laikami. Prawda jest taka, że laikiem się będzie dopóki się nie zostanie rodzicem, a wtedy też człowiek będzie czuć bezradność, uważać się za ignoranta i tak dalej, ale własnie to jest częścią rodzicielstwa. Rodzic to nie jest kompetentny heros, to jest człowiek goniący często w piętkę, mający kupę wątpliwości i one się wcale nie kończą w momencie porodu albo adopcji. Trzeba to wziąć na klatę i wtedy wiele spraw się upraszcza, bo nie musimy się sprawdzać ani przeskakiwać kolejnych poprzeczek, możemy być omylni i mimo to być rodzicami.
co do adopcji prenatalnej- to jest trudne zagadnienie, niemniej jeśli chciałabyś mu się poprzyglądać i sprawdzić, czy zmienia Ci się nastawienie (lub wręcz przeciwnie: upewnić się, że ta sciezka nie wchodzi w grę) polecam Ci teksty ze strony powiedziec i rozmawiać (
www.powiedziecirozmawiac.pl), a zwłaszcza poradniki dla rodziców, które od praktycznej strony pokazują, czym jest adopcja prenatalna i jak się później sprawdza w życiu rodzin.