PIERWSZA WIZYTA PO STRACIE - odczucia i podejście lekarza
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
- tuptolinka
- Posty: 1123
- Rejestracja: 04 gru 2007 01:00
wyniki badania histopatologicznego odbieram na koniec tego tygodnia dopiero. Ciekawa jestem czy coś w nich będzie. Trochę jestem w szoku że mój organizm tak szybko wraca to wcześniejszego stanu. Fakt że to był dopiero 9 tydz (ciąża obumarła) ale nie przypuszczałam że z upływem każdego dnia będę się czuła coraz lepiej - fizycznie i psychicznie.
Piersi mnie już nie bolą, krwawienie też mam leciutki więc często zmienią wkładkę. Tylko głowa mnie ciągle boli - ale to podobno norma w tym czasie
Trochę się boję tej pierwszej wizyty u lekarza. Boje się że nic nie powiem tylko się rozryczę. Tak bardzo się cieszyłam jak widziałam moje bijące serduszko.
Chciałabym aby wszystko było dobrze i aby pozwolił mi lekarz na jak najszybsze starania o dzidzię.
Jestem jeszcze trochę zakręcona tą całą sytuacją. Zwłaszcza że pobyt w szpitalu był dla mnie jednym koszmarem z którego nie mogłam się obudzić. Chcę tylko aby wszystko było dobrze... ale przecież tego my wszystkie chcemy każda z nas chce usłyszeć że bez problemów może się starać kruszynkę i po pierwszym miesiącu zobaczyć te dwie grube krechy a potem tylko czekać spokojnie i bez żadnych problemów do rozwiązania.
Przepraszam rozpisałam się
Chyba za dużo myślę i boje się że lekarz nie da mi zielonego światła. A jedyne co mnie trzyma to perspektywa starania się po pierwszej miesiączce. Chyba pójdę w trzecim tygodniu po łyżeczkowaniu - niech zobaczy czy się ładnie goi
Piersi mnie już nie bolą, krwawienie też mam leciutki więc często zmienią wkładkę. Tylko głowa mnie ciągle boli - ale to podobno norma w tym czasie
Trochę się boję tej pierwszej wizyty u lekarza. Boje się że nic nie powiem tylko się rozryczę. Tak bardzo się cieszyłam jak widziałam moje bijące serduszko.
Chciałabym aby wszystko było dobrze i aby pozwolił mi lekarz na jak najszybsze starania o dzidzię.
Jestem jeszcze trochę zakręcona tą całą sytuacją. Zwłaszcza że pobyt w szpitalu był dla mnie jednym koszmarem z którego nie mogłam się obudzić. Chcę tylko aby wszystko było dobrze... ale przecież tego my wszystkie chcemy każda z nas chce usłyszeć że bez problemów może się starać kruszynkę i po pierwszym miesiącu zobaczyć te dwie grube krechy a potem tylko czekać spokojnie i bez żadnych problemów do rozwiązania.
Przepraszam rozpisałam się
Chyba za dużo myślę i boje się że lekarz nie da mi zielonego światła. A jedyne co mnie trzyma to perspektywa starania się po pierwszej miesiączce. Chyba pójdę w trzecim tygodniu po łyżeczkowaniu - niech zobaczy czy się ładnie goi
- tuptolinka
- Posty: 1123
- Rejestracja: 04 gru 2007 01:00
czas pokaże jak to dalej będzie jak na razie odebrałam dziś wyniki badania histopatologicznego, z którego oczywiście nic nie rozumiem Ducidua et villi choriales multae :x pod koniec przyszłego tygodnia pójdę porozmawiać z lekarzem, bo jak na razie to i jest jeszcze za wcześnie na pierwsze badanie. Słyszałam że dobrze jest aby nawet do pierwszej miesiączki nie robić badania, aby się dobrze goiło. A w szpitalu mówili abym poszła na pierwszą wizytę z wynikiem hist. tylko porozmawiać jak będę chciała, a dopiero po miesiącu na badanie - no chyba że coś by się działo (duże krwawienie, gorączka itp.)
Dodane po: 10 minutach:
mam coraz mniejsze krwawienie i nie mam już stanu podgorączkowego więc chyba jest wszystko dobrze. Tylko myśli ciągle się w głowie kłębią. I dopadła mnie bezsenność. Może dobrze mi to zrobi jak pójdę porozmawiać z lekarzem - przy okazji zobaczę jego reakcję. Kto wie może będę nie do końca usatysfakcjonowana tym jak mnie potraktuje... Pójdę do niego
Dodane po: 10 minutach:
mam coraz mniejsze krwawienie i nie mam już stanu podgorączkowego więc chyba jest wszystko dobrze. Tylko myśli ciągle się w głowie kłębią. I dopadła mnie bezsenność. Może dobrze mi to zrobi jak pójdę porozmawiać z lekarzem - przy okazji zobaczę jego reakcję. Kto wie może będę nie do końca usatysfakcjonowana tym jak mnie potraktuje... Pójdę do niego
- tuptolinka
- Posty: 1123
- Rejestracja: 04 gru 2007 01:00
asia31_0 tak mi przykro ale nie poddawaj się. nie wolno ci ! nam wszystkim nie wolno ! bo jedyne co sprawia że nie odbija nam to wiara że następnym razem się uda.
Musimy wzajemnie się wspierać i dawać sobie siłę.
Ja od 2 tygodni nie jem, nie śpię tylko ryczę. Dopiero w sobotę rano dotarło do mnie że nie mogę się poddawać. I pomimo że i tak w nocy płakałam to czekam tylko na chwilę aż znów będę się mogła starać o dzidzię. Wierzę całym sercem że się uda. Tym razem na pewno musi mi się udać.
I wam wszystkim z całego serca tego życzę - aby się wreszcie udało.
Ja już nie mam krwawienia po łyżeczkowaniu więc w przyszłym tygodniu idę na kontrolę do lekarza.
Musimy wzajemnie się wspierać i dawać sobie siłę.
Ja od 2 tygodni nie jem, nie śpię tylko ryczę. Dopiero w sobotę rano dotarło do mnie że nie mogę się poddawać. I pomimo że i tak w nocy płakałam to czekam tylko na chwilę aż znów będę się mogła starać o dzidzię. Wierzę całym sercem że się uda. Tym razem na pewno musi mi się udać.
I wam wszystkim z całego serca tego życzę - aby się wreszcie udało.
Ja już nie mam krwawienia po łyżeczkowaniu więc w przyszłym tygodniu idę na kontrolę do lekarza.
- tuptolinka
- Posty: 1123
- Rejestracja: 04 gru 2007 01:00
pod koniec 4 tygodnia po łyżeczkowaniu (tuż przed świętami) byłam na pierwszej wizycie kontrolnej u mojej pani doktor. Oczywiście było jej przykro i mnie pocieszała. Oglądała wypis ze szpitala i wynik badania histopatologicznego potem mnie zbadała i zrobiła usg. Mam torbiel na prawym jajniku ale macica ładnie się goi. Przepisała mi globuli i kazała dalej brać witaminy i Folik. No a co dla mnie ważne po drugiej miesiączce mogę wrócić do starań. Chodzę do prywatnego gabinetu ale płaciłam tylko za wizytę a za usg już nie bo powiedziała że chce sobie sama sprawdzić
Mówiła o wielu podobnych przypadkach i tłumaczyła że tak naprawdę to każda ciąża jest inna i powody strat też są różna.
Była zła że nie zadzwoniłam ani nie szukałam jej w szpitalu bo gdyby wiedziała że jestem w szpitalu to sama by się mną zajęła i sama zrobiłaby łyżeczkowanie.
No i co ważne powiedziała że gdy tylko uda mi się zajść w ciąże to od razu mam dzwonić i przyjechać a o resztę to ona już sama będzie się martwić.
Kazała się wzmocnić, nie płakać i mieć nadzieję że będzie bobrze.
Mówiła o wielu podobnych przypadkach i tłumaczyła że tak naprawdę to każda ciąża jest inna i powody strat też są różna.
Była zła że nie zadzwoniłam ani nie szukałam jej w szpitalu bo gdyby wiedziała że jestem w szpitalu to sama by się mną zajęła i sama zrobiłaby łyżeczkowanie.
No i co ważne powiedziała że gdy tylko uda mi się zajść w ciąże to od razu mam dzwonić i przyjechać a o resztę to ona już sama będzie się martwić.
Kazała się wzmocnić, nie płakać i mieć nadzieję że będzie bobrze.
- tuptolinka
- Posty: 1123
- Rejestracja: 04 gru 2007 01:00
no niestety dobry lekarz to jednak podstawa. Tylko szkoda że tych dobrych lekarzy jest tak mało ale ja już nie popełnię więcej błędu i nie będę chodzić do lekarza - fiuta do którego chodziłam wcześniej. Teraz zamierzam się trzymać tej pani doktor. Fakt że chodzę prywatnie ale jednak naprawdę ma kobitka serce i bardzo dobrą opinię.
- MALEJSZA
- Posty: 1045
- Rejestracja: 05 lut 2007 01:00
hej dziewczyny.jestem po laparo i wycieciu lewego jajowodu.za tydzien mam wizyte.pewnie moj gin bedzie mnie namawial na najszybsze starania bo po laparo podobno szanse rosna..ale ja juz jestem zmeczona.4lata to za duzo.poza tym nie moge przestac myslec ze jeszcze6dni temu beta byla powyzej2000a teraz pustka;[
''kiedy Bog zamyka drzwi to otwiera okno''
- tuptolinka
- Posty: 1123
- Rejestracja: 04 gru 2007 01:00
musisz być silna!!!! teraz możesz mieć doła i być zrezygnowana ale daję ci tylko trochę czasu na smutek. Masz się pozbierać i walczyć dalej !!!MALEJSZA pisze:pewnie moj gin bedzie mnie namawial na najszybsze starania bo po laparo podobno szanse rosna..ale ja juz jestem zmeczona.
Nie wolno ci się poddać - żadnej z nas nie wolno !!!
- MALEJSZA
- Posty: 1045
- Rejestracja: 05 lut 2007 01:00
- tuptolinka
- Posty: 1123
- Rejestracja: 04 gru 2007 01:00
gdy byłam zaraz po łyżeczkowaniu to jedyne o czym myślałam to aby jak najszybciej rozpocząć starania. teraz chyba strach a może rozsądek zwyciężył. nic nie będę robić na siłę. niestety oboje z mężem jednak za bardzo przeżyliśmy to co się stało. Nie będziemy się zabezpieczać ale też nie będziemy nic robić na siłę. Nie mogę dłużej nawet myśleć już o staraniach bo głupieję. Muszę sobie dać jednak trochę czasu a los jeśli będzie łaskawy to sam nas obdarzy maleństwemMALEJSZA pisze:chce odpoczac i znowu zaczac sie cieszyc malymi rzeczami.i
Dodane po: 1 minucie:
więc jak widzisz rozumie cię na dzień dzisiejszy bardziej niż bym chyba chciała
Dodane po: 9 minutach:
nie mam na dzień dzisiejszy siły już myśleć o tym co będzie dalej i kiedy mogłoby się udać.
moja chęć starania się o dziecko jak najszybciej gdzieś wygasła we mnie. nie jestem w tej chwili gotowa na ewentualną porażkę a co najważniejsze nie chcę po tym wszystkim zamienić przyjemności z bliskości męża w wyciskanie z niego każdej kropli i czekania czy się uda.
może popełniam błąd odpuszczając - nie wiem. może będę tego kiedyś żałować - nie wiem. ale wiem że potrzebuję czasu i bliskości męża i poczucia że jesteśmy blisko a nie robimy na siłę dziecko i boimy się jednocześnie co będzie jak się uda.
Po nie udanej ciąży każda z nas się boi i każda ma do tego prawo.
nie wiem co miało na mnie wpływ tak naprawdę że się wycofuję ze starań na siłę. Może strach a może to że dotarło w końcu do mnie że mój cierpiał równie mocno jak ja i oboje się boimy kolejne straty
- MALEJSZA
- Posty: 1045
- Rejestracja: 05 lut 2007 01:00
- Mimi1978
- Posty: 50
- Rejestracja: 16 maja 2007 00:00
Witam Was dziewczyny,
Jestem z Wami w waszych cierpieniach poniewaz przeszlam to samo i wiem co to znaczy. 28/10/07 poronilam w 4 tc, byla to moja pierwsza ciaza, staralismy sie dokladnie 13 m-cy i zaskoczylo no ale niesttety ciaza sie nie utrzymala ... Ubolewalam bardzo ale dosyc szybko doszlam do siebie. Natomiast poronienie odbylo sie bardzo spontanicznie, wsystko sie wyewakuowalo samoistnie wiec nie potrzeba bylo zadnej hospitalizacji ani lyzeczkowania - o tyle dobrze. 1 miesiaczke po poronieniu dostalam po 39 dniach, byla normalna, nie za bardzo obfita, miesiaczke w II cyklu dostalam po 30 dniach wiec chyba jakos sie to wyrownuje powoli. Odczekalismy 2 m-ce (jak polecil nam gik) no i z poczatkiem Nowego Roku wznieslismy proby, tzn jestem dzisiaj w 22dc i biore Duphaston, na pozatku cyklu bralam pergotime przez 5 dni. Zobaczymy, moze cos zaskoczy tym razem...Jestem bardzo niecierpliwa, raz mam dola raz nie i tak w kolo, nie potrafie bys super optymistyczna ale generalnie ok.
Po prostu z niecierpliwoscia czekam na bejbika.
Trzymam kciuki za WAS mocnoooo !!!!
Mimi
Jestem z Wami w waszych cierpieniach poniewaz przeszlam to samo i wiem co to znaczy. 28/10/07 poronilam w 4 tc, byla to moja pierwsza ciaza, staralismy sie dokladnie 13 m-cy i zaskoczylo no ale niesttety ciaza sie nie utrzymala ... Ubolewalam bardzo ale dosyc szybko doszlam do siebie. Natomiast poronienie odbylo sie bardzo spontanicznie, wsystko sie wyewakuowalo samoistnie wiec nie potrzeba bylo zadnej hospitalizacji ani lyzeczkowania - o tyle dobrze. 1 miesiaczke po poronieniu dostalam po 39 dniach, byla normalna, nie za bardzo obfita, miesiaczke w II cyklu dostalam po 30 dniach wiec chyba jakos sie to wyrownuje powoli. Odczekalismy 2 m-ce (jak polecil nam gik) no i z poczatkiem Nowego Roku wznieslismy proby, tzn jestem dzisiaj w 22dc i biore Duphaston, na pozatku cyklu bralam pergotime przez 5 dni. Zobaczymy, moze cos zaskoczy tym razem...Jestem bardzo niecierpliwa, raz mam dola raz nie i tak w kolo, nie potrafie bys super optymistyczna ale generalnie ok.
Po prostu z niecierpliwoscia czekam na bejbika.
Trzymam kciuki za WAS mocnoooo !!!!
Mimi
- tuptolinka
- Posty: 1123
- Rejestracja: 04 gru 2007 01:00