Re: Wątek zielarski (cz.X)
: 04 lis 2016 10:05
Witajcie,
Chciałam podzielić się swoimi ostatnimi doświadczeniami z naturalnymi metodami leczenia. W szybkim skrócie: z mężem nasze starania o dzidziusia zaczęliśmy prawie 4 lata temu. Objawy niepowodzeń były następujące: cykle bezowulacyjne = krótkie cykle, niedomoga lutealna (zbyt niskie poziomy kluczowych hormonów). Leczenie w kierunku ciąży zakończyliśmy już jakiś czas temu i szczęśliwie oczekujemy na adoptusia
Niemniej jednak jak to w naszych organizmach bywa, jak coś niedomaga, to konsekwencją są następne dolegliwości i kłopoty. Tak też było w moim przypadku. W czasie famakologicznego leczenia miałam wrażenie, że zamiast pomagać - szkodzi mi i pogarsza mój stan zdrowia. Na moim jajniku od 2 lat gościła torbiel krwotoczna z podejrzeniem endometriozy. Postanowiłam działać nieinwazyjnie i nie na siłę. Sięgnęłam po mieszanki ziołowe Ojca Sroki: ma I fazę cyklu (przy cyklach bezowulacyjnych) i na II fazę cyklu. Od pierwszego miesiąca z ziółkami moje cykle mają książkową długość i nie mam plamień przed miesiączką! Miesiączki są zdecydowanie mniej bolesne. Nie robiłam jeszcze badań hormonalnych, ale efekty są odczuwalne z czego bardzo się cieszę. Dodatkowo zastosowałam 2tygodniową kurację borowiną (tampony+okłady całościowe) i tu największe zaskoczenie: torbiel krwotoczna, która za chiny nie chciała opuścić mojego jajnika ZNIKNĘŁA. Borowina uchroniła mnie przed laparoskopią i prawdopodobnym wycięciem torbieli (o tym jaki wpływ na jajniki ma robienie na nich zabiegów chirurgicznych myślę, że większość z was wie). Moje jajniki od bardzo długiego czasu podczas badania USG nie wyglądały lepiej. Lekarz robił wielkie oczy. Żałuję, że wiedza współczesnych lekarzy na temat metod naturalnych jest tak znikoma. Żałuję też, że bocianowy wątek borowinowy wygasł, bo jest to dobrodziejstwo, które - jestem przekonana - oszczędziłoby sporej części staraczek czasu, stresu, frustracji i cierpień związanych z niepowodzeniem metod bardzo inwazyjnych, o zasobach finansowych nie wspomnę.
Dziewczyny - korzystajcie z metod naturalnych!
Mam nadzieję, że ziółka+odpowiednie żywienie (o czym nie będę się teraz rozpisywać ) doprowadzą do wyregulowania jajnikowo-miesiączkowo-hormonalnej sytuacji i juz niedługo poznamy nasze dzieciątko, dla którego będę szczęśliwą mamą, pełną energii, zdrowia i wigoru. Czego sobie i wam życzę
Dziękuję wam za ten wątek
Chciałam podzielić się swoimi ostatnimi doświadczeniami z naturalnymi metodami leczenia. W szybkim skrócie: z mężem nasze starania o dzidziusia zaczęliśmy prawie 4 lata temu. Objawy niepowodzeń były następujące: cykle bezowulacyjne = krótkie cykle, niedomoga lutealna (zbyt niskie poziomy kluczowych hormonów). Leczenie w kierunku ciąży zakończyliśmy już jakiś czas temu i szczęśliwie oczekujemy na adoptusia
Niemniej jednak jak to w naszych organizmach bywa, jak coś niedomaga, to konsekwencją są następne dolegliwości i kłopoty. Tak też było w moim przypadku. W czasie famakologicznego leczenia miałam wrażenie, że zamiast pomagać - szkodzi mi i pogarsza mój stan zdrowia. Na moim jajniku od 2 lat gościła torbiel krwotoczna z podejrzeniem endometriozy. Postanowiłam działać nieinwazyjnie i nie na siłę. Sięgnęłam po mieszanki ziołowe Ojca Sroki: ma I fazę cyklu (przy cyklach bezowulacyjnych) i na II fazę cyklu. Od pierwszego miesiąca z ziółkami moje cykle mają książkową długość i nie mam plamień przed miesiączką! Miesiączki są zdecydowanie mniej bolesne. Nie robiłam jeszcze badań hormonalnych, ale efekty są odczuwalne z czego bardzo się cieszę. Dodatkowo zastosowałam 2tygodniową kurację borowiną (tampony+okłady całościowe) i tu największe zaskoczenie: torbiel krwotoczna, która za chiny nie chciała opuścić mojego jajnika ZNIKNĘŁA. Borowina uchroniła mnie przed laparoskopią i prawdopodobnym wycięciem torbieli (o tym jaki wpływ na jajniki ma robienie na nich zabiegów chirurgicznych myślę, że większość z was wie). Moje jajniki od bardzo długiego czasu podczas badania USG nie wyglądały lepiej. Lekarz robił wielkie oczy. Żałuję, że wiedza współczesnych lekarzy na temat metod naturalnych jest tak znikoma. Żałuję też, że bocianowy wątek borowinowy wygasł, bo jest to dobrodziejstwo, które - jestem przekonana - oszczędziłoby sporej części staraczek czasu, stresu, frustracji i cierpień związanych z niepowodzeniem metod bardzo inwazyjnych, o zasobach finansowych nie wspomnę.
Dziewczyny - korzystajcie z metod naturalnych!
Mam nadzieję, że ziółka+odpowiednie żywienie (o czym nie będę się teraz rozpisywać ) doprowadzą do wyregulowania jajnikowo-miesiączkowo-hormonalnej sytuacji i juz niedługo poznamy nasze dzieciątko, dla którego będę szczęśliwą mamą, pełną energii, zdrowia i wigoru. Czego sobie i wam życzę
Dziękuję wam za ten wątek