Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Dyskusja na temat wszystkiego co dotyczy rodzinnych domów dziecka, rodzin zastępczych, pogotowii rodzinnych i szeroko rozumianej tematyki rodzicielstwa zastępczego.

Moderator: Moderatorzy rodzicielstwo zastępcze

quelle86
Posty: 9
Rejestracja: 20 paź 2015 21:37

Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: quelle86 »

Witam,
Doradźcie nam, od czego mamy zacząć starania się o kwalifikację do bycia RZ niespokrewnioną.
Mieszkamy w Krakowie. Pierwszy dylemat gdzie się udać? Do MOPSu czy lepiej do PCPR? W Mopsie już byłam ale w związku z tym, że mamy swoje dzieci (stosunkowo małe) Panie wydawały się mało zainteresowane.
Czy któraś instytucja rekrutuje "lepiej"? Któraś ma większy zakres, więcej dzieciaków potrzebujących pomocy?

Czy w zakresie RZ istnieje jakiś wolontariat? jakieś kursy (prócz tych obowiązkowych przy kwalifikacji), które pomogły by się nam lepiej przygotować do tematu?

Może są jakieś RZ w Krakowie, które np mogły by się spotkać i nieco opowiedzieć nam o pracy z dziećmi z "pierwszej ręki" ?

Z góry dzięki za wszelakie dobre rady!
vonmlody
Posty: 6
Rejestracja: 14 kwie 2016 07:34

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: vonmlody »

Nie jestem specjalistą więc nie mogę wypowiadać się za całą Polskę, ale w pomorskim to PCPR zajmują się wszystkim, rekrutacją, kwalifikacją i szkoleniem.

My przystępując do wstępnej kwalifikacji mieliśmy jedno, roczne dziecko. Otrzymaliśmy negatywną opinię dyrektorki ze względu na nasz wiek i plany powiększenia rodziny. W związku z nienajgorszą sytuacją materialną i bytową i dobrą opinią psychologiczną zgodziła się dopuścić nas do szkolenia bez rokowań na uzyskanie kwalifikacji.

Samo szkolenie i jego zalety to temat na osobną książkę, więc przejdę dalej: kolejna batalia z dyrektorką: mimo bardzo dobrych opinii po testach mmpi (i innych), dobrej opinii psychologów i wywiadu środowiskowego Pani stawia tezę: za młodzi jesteście i cieszcie się życiem a nie cudzymi dziećmi. Przytacza różne argumenty, a to planowanie potomstwa, a to dochody nie takie, a to moja weekendowa praca. W końcu - udało się - mamy kwalifikację (to był grudzień 2014).

Odczekaliśmy swoje, teraz mamy dwójkę dzieci (2 lata i 4 miesięce, 4 miesiące). W międzyczasie rozwinąłem firmę.

Dwa dni temu złożyliśmy wniosek do sądu o ustanowienie pieczy zastępczej dla 2 letniego dziecka.

Więc moja rada dla Ciebie: to że ktoś nie chce z Tobą rozmawiać nie znaczy że masz przestać się starać, jak nie tu - to gdzie indziej! Życzę powodzenia!
quelle86
Posty: 9
Rejestracja: 20 paź 2015 21:37

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: quelle86 »

Dokładnie - u mnie rozmowa z Paniami wyglądała podobnie, były zdziwione że mając dwójkę chłopaków (1,5 i 3,5 roku) ja mam w ogóle siłę myśleć o innych dzieciach i mam się skupić na swoich puki co.
Powiedziała mi jeszcze, że w Krakowie to w większości rodziny zastępcze stanowią już starsze osoby, które swoje własne już odchowały.

Tymczasem wiedzie nam się na tyle dobrze, że czasem wydaję mi się, że grzeszę, nie dzieląc się tym szczęściem z nikim.
Że moje chłopaki nie poradzą sobie z sytuacją? Też wydaje mi się, że to nie tak.
Wiadomo, że prowadzenie takiej rodziny wiązało by się z szeregiem wyrzeczeń z mojej strony, tym samym więcej czasu będę spędzać w domu i moje dzieci też na tym skorzystają.
W ogóle mam przekonanie, że w dużej rodzinie siła.

Jeśli się mylę, lub ktoś ma odmienne doświadczenia poprawcie mnie proszę.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: bloo »

nie mam żadnych doświadczeń w materii opisywanej przez Ciebie, ale mam parę obserwacji. Po pierwsze tak się jakoś poskładało, że znane mi RZ i te robiące razem z nami kurs mają dzieci odchowane, co może być wyrzutem przypadkowej statystyki, ale być nim nie musi. Z tego powodu sama mam wiele pytań, czy mając prawie-siedmiolatka nie szarżujemy trochę z RZ, w sensie: syn jest jeszcze za mały.
Zobaczymy w praniu, na razie zbieram relacje, słucham i jestem otwarta na wątpliwości własne, bo decyzja musi być świadoma.
Druga rzecz odnośnie strat dzieci biologicznych - ja podchodzę do tego tak, że te straty są oczywiste. Pytanie, czy korzyści dla dzieci je zrównoważą? Korzyści potencjalnych widzę sporo począwszy od dużej rodziny, nauki dzielenia się, szeregu wartości mi bliskich (pomoc, otwartość, tolerancja), ale to nie znaczy, że nie widzę zagrożeń: dzielenie się rodzicami, zazdrość, trudności z pożegnaniami dzieci, z którymi moje dzieci się zżyją. Szczególnie czasochłonność może być ważna, bo dzieci trafiające do RZ (my akurat docelowo myślimy o pogotowiu) to są dzieci, wobec których trzeba będzie wykonać dużo pracy i ta praca zajmie dużo czasu. Tak dużo, że siedmiolatek nie jest w stanie tego pojąć niezależnie od swoich naiwnych deklaracji.

Tak więc ja biorę pod uwagę scenariusz, ze moje dzieci sobie nie poradzą. I jeśli tak się stanie to dla nas będzie to koniec myśli o RZ.

Inna rzecz jednak mnie zastanowiła w tym, co napisał vonmlody - półtora roku od kwalifikacji do złożenia papierów! Rany, czemu tak długo :shock:
Jestem z Warszawy i tu mnie zapewniają, ze jest deficyt RZ i że sprawy idą migiem. Czy to zależy od regionu czy od polityki PCPRu/WCPRu? Ktoś ma doświadczenia z Warszawą? Przyznam, że do tej pory oswajałam myśl, że od momentu kwalifikacji (jeśli ją otrzymamy) sprawy potoczą się błyskawicznie włącznie z tym, że mentalnie się nastawiam na rozpoczęcie RZ od jesieni. A teraz zaczęłam się zastanawiać, czy to jest w ogóle realne?
Bebinia
Posty: 74
Rejestracja: 04 mar 2014 13:43

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: Bebinia »

quelle86 pisze: Tymczasem wiedzie nam się na tyle dobrze, że czasem wydaję mi się, że grzeszę, nie dzieląc się tym szczęściem z nikim.
Że moje chłopaki nie poradzą sobie z sytuacją? Też wydaje mi się, że to nie tak.
Wiadomo, że prowadzenie takiej rodziny wiązało by się z szeregiem wyrzeczeń z mojej strony, tym samym więcej czasu będę spędzać w domu i moje dzieci też na tym skorzystają.
W ogóle mam przekonanie, że w dużej rodzinie siła.
Quelle, podoba mi się Twoje podejście, Twój entuzjazm. Bardzo mi się podoba i taka postawa jest mi bliska.
Z drugiej strony - no cóż, rozumiem też stanowisko pań z MOPS-u.
Rozumiem teraz, po kilku latach prowadzenia RZ. Dawniej słuchałabym takich wypowiedzi pań z MOPS-u ze zdziwieniem i oburzeniem.
Znam wiele rodzin, które mając swoje dzieci (małe albo i starsze) rozpoczynały pracę jako RZ z wielkim entuzjazmem, a po latach żałowały, że swoim dzieciom zgotowały taki los. Znam rodziny, które rezygnowały z RZ po 2-3 latach i zaczynały z ulgą i radością odbudowywać relacje ze swoimi dziećmi, ale znam i takie, które szarpały się przez wiele lat, a gdy wreszcie decydowały się na rozwiązanie RZ, to z ich własnych rodzin zostawały już tylko zgliszcza - te rodziny niejednokrotnie odczuwały już tylko klęskę.
Quelle, nie chciałabym Cię straszyć i zniechęcać, ale myślę, że panie z MOPS-u znają o wiele więcej niż ja rodzin, których dzieci nie poradziły sobie z sytuacją, w jakiej się znalazły, gdy rodzice zdecydowali się na bycie RZ. Dlatego pewnie te panie do rodzin z małymi dziećmi podchodzą tak sceptycznie.
Widzisz, nie jesteś w stanie przewidzieć, jakie dzieci do Was trafią - a niektóre dzieci po przejściach zachowują się tak, że dla człowieka stykającego się do tej pory tylko z "normalnymi" dziećmi jest to niewyobrażalne (nawet jeśli w teorii wie, czego się może spodziewać).
Do tego dochodzi kwestia rodziców biologicznych tych dzieci, którzy też potrafią nieźle "umilić" życie RZ.
No i kwestia rozstawania się Twoich dzieci z dziećmi z RZ - dzieci potrafią się bardzo przywiązać i potem bardzo cierpią z powodu rozłąki. Piszesz, że w dużej rodzinie siła, ale pamiętaj, że jeśli jest to RZ, to w każdej chwili ta rodzina może się w pewnym sensie rozpaść.

Bloo - u nas zwykłe RZ często czekają na dzieci długo (nawet do 2 lat), natomiast PR ciągle są przepełnione.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: bloo »

Bebinia pisze:
Bloo - u nas zwykłe RZ często czekają na dzieci długo (nawet do 2 lat), natomiast PR ciągle są przepełnione.
dzięki za odpowiedź. Czyli dobrze zrozumiałam zapewnienia PCPR, bo od początku rozmawiamy o PR. Nad jedną rzeczą się teraz zastanawiam. Nie wiem, na ile jest to praktyka ogólnopolska, ale u nas nie można zostać PR bez "zaprawy" w postaci bycia RZ, dopiero potem organizowany jest kurs doszkalający. Tak więc na pewno najpierw dostaniemy dziecko do RZ i ciekawa jestem, czy i w tym przypadku będziemy czekać tak długo na dziecko, czy też ze względu na plany przekształcenia w PR pójdzie to szybciej. Ktoś ma może doświadczenie albo wie coś o praktyce w takim przypadku?
vonmlody
Posty: 6
Rejestracja: 14 kwie 2016 07:34

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: vonmlody »

W naszej okolicy (pomorskie) także jest deficyt PR, tym bardziej że w dwie kończą "działalność" ze względu na wiek. Więc transformacja z RZ w PR trwa szybciej niż to mówią na szkoleniach.

bloo pisałaś że półtorej roku to dużo, może i tak ale mieliśmy świadomość że bez doświadczenia nie oddadzą w nasze ręce dziecka ze znacznymi deficytami. A takich niestety jest najwięcej.
Klimka
Posty: 165
Rejestracja: 04 sty 2014 02:39

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: Klimka »

bloo pisze:Nie wiem, na ile jest to praktyka ogólnopolska, ale u nas nie można zostać PR bez "zaprawy" w postaci bycia RZ, dopiero potem organizowany jest kurs doszkalający. Tak więc na pewno najpierw dostaniemy dziecko do RZ i ciekawa jestem, czy i w tym przypadku będziemy czekać tak długo na dziecko, czy też ze względu na plany przekształcenia w PR pójdzie to szybciej. Ktoś ma może doświadczenie albo wie coś o praktyce w takim przypadku?
U nas nie ma takiego wymogu dla PR, ale słyszałam, że w wielu miejscach coś takiego się praktykuje.
Na chłopski rozum to w Waszym przypadku szybko dostaniecie dziecko, bo urzędnikom będzie zależało, żebyście szybko nabrali doświadczenia.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: bloo »

mój chłopski rozum podpowiada mi podobnie, no ale w sumie przyszłość pokaże ;) W ogóle zdziwiło mnie podczas szkolenia, że większość kandydatów to tymczasowe RZ, które mają już dzieci i odbywają kurs celem sprostania przepisom. To znaczy spodziewałam się, że więcej będzie takich ludzi jak my czyli: rozważamy, chcemy, dopiero przygotowujemy się.
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: Pikuś Incognito »

Na dobrą sprawę mógłbym się podpisać pod każdym zdaniem napisanym przez Bebinię. Spróbuję jednak też dodać coś od siebie.
Zacznę może jednak od kwestii związanej z długim oczekiwaniem na dziecko przez RZ i koniecznością bycia najpierw RZ, a dopiero później przekształceniem się w PR.
Nasz PCPR (podobnie jak napisała Klimka) daje od razu kwalifikację na sprawowanie opieki w charakterze pogotowia rodzinnego (oczywiście jeżeli dana rodzina docelowo chce pełnić taką funkcję). Owszem istnieje zapis, że osoby chcące pozostać PR najpierw muszą zostać zwykłą RZ, to jednak w pewien sposób „kłóci” się to z faktem, że nie można łączyć funkcji PR i RZ. Weźmy bowiem pod uwagę sytuację, gdy dana rodzina zostaje najpierw rodziną zastępczą dla dziecka, którym albo nie jest zainteresowana żadna rodzina adopcyjna, albo też dziecko z jakiegoś powodu nie zostaje w ogóle zgłoszone do adopcji (bo na przykład sąd cały czas liczy na to, że dziecko rokuje na powrót do rodziny biologicznej – powiedzmy, że mama odsiaduje kilkuletni wyrok). Mijają 2-3 lata, rodzina zastępcza chciałaby się przekwalifikować na pogotowie rodzinne. Jakie ma wyjście? Adoptować dziecko (jeżeli jest zakwalifikowane do adopcji), zrezygnować z bycia pogotowiem lub oddać dziecko innej rodzinie zastępczej (w skrajnej sytuacji do domu dziecka lub innej placówki). W mojej ocenie, ktoś kto zdecydowałby się na trzeci wariant tylko dlatego aby zrealizować swoje marzenie o byciu PR, raczej nie nadaje się do pełnienia tej roli. Dlatego też nasz PCPR rezygnuje z tego wątpliwego stażu bycia rodziną zastępczą dla osób chcących zostać pogotowiem rodzinnym. Nie wiem jak jest w innych powiatach. Być może inne PCPR-y w jakiś sposób omijają możliwość łączenia funkcji pogotowia rodzinnego i zwykłej rodziny zastępczej, chociaż wydaje mi się to mało prawdopodobne. Też jestem ciekawy jak to jest w innych częściach Polski.
W naszym powiecie, rodziny zastępcze również muszą odczekać sporo czasu zanim „dostaną” dziecko, mimo że PR są często przepełnione. Jednak wynika to głównie z faktu, że rodziny zastępcze niekoniecznie chcą się zaopiekować dziećmi chorymi lub w jakiejś mierze upośledzonymi. Mieliśmy w naszym pogotowiu dziewczynkę z porażeniem splotu barkowego. W sumie nic wielkiego, regularna rehabilitacja dawała nadzieję na pełną sprawność. W naszym powiecie, żadna rodzina nie była zainteresowana tym dzieckiem. Zaczęliśmy szukać …
Udało się znaleźć rodzinę w innym powiecie. Jednak siedmioletnimi bliźniakami (chłopiec jest lekko opóźniony) nikt nie jest zainteresowany (przynajmniej z naszych rodzin zastępczych). Z kolei polityka PCPR-ów, unikających przyjmowania w opiekę zastępczą dzieci z innych powiatów, też nie jest dla mnie zrozumiała (zwłaszcza gdy istnieją wolne miejsca i chętne rodziny zastępcze).

Wrócę jednak do pierwotnego wątku rozpoczętego przez quelle86 . Młodzieńczy entuzjazm i chęć pomagania innym jest czymś pięknym, i podobnie jak Bebinia nie zamierzam nikogo zniechęcać do pójścia taką a nie inną drogą. Nie lekceważyłbym jednak zdania osób, które na co dzień mają do czynienia z różnymi przypadkami. Przecież panie z PCPR-u nie są w żaden sposób zainteresowane rzucaniem komuś kłód pod nogi. A pewnie doświadczenie mają spore (przynajmniej w większości).
quelle86 , moja rada (o ile mogę komuś coś sugerować), to czytajcie, pytajcie (nawet na tym forum), szukajcie kontaktów. Jeżeli będziecie w pełni świadomi podejmowanej decyzji, to nie sądzę, aby Wasz młody wiek i małe dzieci były przeszkodą w skierowaniu na szkolenie i uzyskaniu kwalifikacji.
Chociaż ja kilkanaście lat temu też stanąłem przed podobnym dylematem. Wówczas powiedziałem sobie: „nie, to jeszcze nie ten czas”. Dzisiaj, patrząc na niektóre znane mi rodziny zastępcze, mogę powiedzieć, że nie żałuję tej decyzji. Można zapanować nad dzieckiem trudnym wychowawczo, nie jest większym problemem zaopiekowanie się dzieckiem chorym, wymagającym rehabilitacji, wizyt u lekarzy (abstrahuję w tej chwili od spraw finansowych). Kontakty z rodzicami biologicznymi też są do opanowania (w ekstremalnych sytuacjach można się posiłkować policją, sądem, chociaż często szczera rozmowa jest najlepszym rozwiązaniem).
Jak jednak wytłumaczyć własnemu dziecku, że nasze marzenia mają być również jego marzeniami?
Bywa, że dzieci biologiczne bardzo dobrze czują się w towarzystwie dzieci zastępczych (zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z wzięciem w opiekę jednego dziecka). Jednak gdy mówimy o zawodowej rodzinie zastępczej, to trzeba się liczyć z możliwością zaburzenia poczucia bezpieczeństwa u własnych dzieci (zwłaszcza gdy będzie następowała rotacja dzieci zastępczych). Może dojść do sytuacji, gdy żadne z nich (ani biologiczne, ani zastępcze), nie będą czuły się dobrze w naszej rodzinie. Dzieci same potrafią dokonać podziału na „dzieci A” i „dzieci B”. Nie musi tak być, ale może. Wiele lat temu się tego obawiałem, teraz zobaczyłem to na własne oczy.
Warte zastanowienia są też relacje między małżonkami. Każde jest nie tylko matką i ojcem, ale też żoną i mężem. Być może jest też wspaniałym kochankiem, kucharzem, ogrodnikiem, hafciarzem, mechanikiem i Bóg wie jeszcze kim. Czy nadal będzie na to czas? Albo inaczej, gdy tego czasu zabraknie, to czy łatwo będzie z tego zrezygnować?
Rzuciłem kilka pytań, na które może warto sobie odpowiedzieć.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: Miniula »

bloo pisze:Jestem z Warszawy i tu mnie zapewniają, ze jest deficyt RZ i że sprawy idą migiem. Czy to zależy od regionu czy od polityki PCPRu/WCPRu? Ktoś ma doświadczenia z Warszawą? Przyznam, że do tej pory oswajałam myśl, że od momentu kwalifikacji (jeśli ją otrzymamy) sprawy potoczą się błyskawicznie włącznie z tym, że mentalnie się nastawiam na rozpoczęcie RZ od jesieni. A teraz zaczęłam się zastanawiać, czy to jest w ogóle realne?
Bloo, nie mam nic wspólnego z Warszawą, ale... w momencie, kiedy składałam dokumenty do PCPRu byłam zapewniana, że pójdzie piorunem, bo mają deficyt RZ, dzieci czekają, itd.
Za miesiąc minie rok od kiedy złożyłam dokumenty i ... czekam na wizytę pań z PCPRu :mur:
Tak, że ten... Zależy od urzędu.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


wako
Posty: 356
Rejestracja: 12 paź 2014 19:54

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: wako »

Miniula pisze:Bloo, nie mam nic wspólnego z Warszawą, ale... w momencie, kiedy składałam dokumenty do PCPRu byłam zapewniana, że pójdzie piorunem, bo mają deficyt RZ, dzieci czekają, itd.Za miesiąc minie rok od kiedy złożyłam dokumenty i ... czekam
W każdym powiecie jest inaczej - u nas już w czasie szkolenia proponowane są dzieci, pierwszą propozycję dostałam tydzień po rozpoczęciu szkolenia. Rodzeństwo, 3 i 4 latka, zdrowe, więc nie można generalizować.
Bebinia
Posty: 74
Rejestracja: 04 mar 2014 13:43

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: Bebinia »

Pikuś Incognito pisze: quelle86 , moja rada (o ile mogę komuś coś sugerować), to czytajcie, pytajcie (nawet na tym forum), szukajcie kontaktów. Jeżeli będziecie w pełni świadomi podejmowanej decyzji, to nie sądzę, aby Wasz młody wiek i małe dzieci były przeszkodą w skierowaniu na szkolenie i uzyskaniu kwalifikacji.
Podpisuję się pod tą radą. Quelle, bardzo ważne jest poznanie doświadczeń innych ludzi - nie tylko pozytywnych, ale i negatywnych. Zaznajomienie się z porażkami innych, przeanalizowanie, co przeżyli i dlaczego pozwala szerzej spojrzeć na swoją decyzję.
Jest taka strona dla rodzin zastępczych, którą szczególnie bym Ci poleciła: http://www.rodzinazastepcza.vgh.pl/news.php
Co prawda na tamtejszym forum w tej chwili dzieje się niewiele i powoli chyba ono zamiera, ale wątki rozpoczęte lata temu są skarbnicą wiedzy i doświadczeń innych RZ.
Żeby móc czytać to forum, musisz się zarejestrować - bez tego będziesz miała dostęp jedynie do części przeznaczonej dla kandydatów na RZ, a akurat w tej części nigdy zbyt dużo się nie działo.
Gdy się zarejestrujesz, też niestety na początek dostaniesz dostęp tylko do "najniższego poziomu" forum, przeznaczonego dla tzw. "nowicjuszy". Jeżeli będziesz pisała (dasz się innym poznać), to uzyskasz dostęp do wyższych poziomów.
Szczególnie polecam Ci taki blok "Kiedy rodzina zastępcza przeszła już do historii". Wydaje mi się, że jest on dostępny już z najniższego poziomu, a zawiera historie ludzi, którzy z różnych powodów musieli zrezygnować z funkcji RZ. Może pomyślisz, że to nie dla Ciebie, bo Ty się dopiero decydujesz, ale właśnie przyglądając się przykrym doświadczeniom innych ludzi będziesz mogła zobaczyć, dlaczego MOPR nie podchodzi z entuzjazmem do młodych małżeństw i będziesz mogła bardziej świadomie rozważyć, na co się decydujecie.
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: Miniula »

wako, oczywiście że nie można generalizować. Wiem, że są powiaty, w których pcpry podchodzą do spraw poważnie i rodziny zastępcze są naprawdę poszukiwane.
Szkoda, że nie u nas :-(

Bebinia fajnie że podałaś link :-D poczytam.

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


quelle86
Posty: 9
Rejestracja: 20 paź 2015 21:37

Re: Od czego zacząć? RZ niespokrewniona

Post autor: quelle86 »

Pikuś Incognito pisze:quelle86 , moja rada (o ile mogę komuś coś sugerować), to czytajcie, pytajcie (nawet na tym forum), szukajcie kontaktów. Jeżeli będziecie w pełni świadomi podejmowanej decyzji, to nie sądzę, aby Wasz młody wiek i małe dzieci były przeszkodą w skierowaniu na szkolenie i uzyskaniu kwalifikacji.
Dlatego tu właśnie trafiłam i stąd mój post do Was.
Cały czas liczę, że uda mi się nawiązać jeszcze jakieś kontakty z rodzinami z Krakowa - może ja mogłabym im w czymś pomóc, w zamian zobaczyłabym jak to wszystko wygląda w rzeczywistości.

Bebinia - dziękuje za linka, na pewno będę tam zaglądać :-)

W ogóle bardzo Wam dziękuje za rady i sugestię. Choć Muszę też przyznać, że większość z nich była już niejednokrotnie wertowana w mojej głowie

W kontekście Waszych wypowiedzi nasuwa mi się wiele pytań,ale może jako pierwsze:
Jaki Waszym zdaniem jest optymalny wiek dzieci biologicznych, w którym będą one na tyle świadome/dojrzałe/gotowe/odchowane (sama nie wiem jaka cecha powinna tu być wiodąca?) żeby dobrze przyjąć sytuację?

Patrząc na te okresy kwalifikacji i oczekiwań o których tu mówicie zakładam, że nawet jak się teraz zdecydujemy to i tak przybrana rodzina nam się nie powiększy co najmniej przez kolejne 2 lata.
Logiczne jest, że nie dostaniemy tez pod opiekę dzieci starszych niż nasze biologiczne (prawda?) .
Bebinia, pytanie do Ciebie, bo aż wierzyć się nie chce jak opowiadasz o tych wszytskich RZ, które znasz i które tak źle skończyły. Czy na prawdę tak małe dzieci mogą już powodować tyle problemów, że są one nie do przejścia dla ludzi, którzy (zakładam, że jak zdecydowana większość) na prawdę bardzo chcieli i bardzo się starali? Może chodzi o starsze dzieciaki?
Nie ukrywam, że jest to dla mnie nieco przerażające...
Z drugiej strony prawda jest prosta: nic co w życiu wartościowe, nie przychodzi łatwo.
Pikuś Incognito pisze:Bywa, że dzieci biologiczne bardzo dobrze czują się w towarzystwie dzieci zastępczych (zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z wzięciem w opiekę jednego dziecka). Jednak gdy mówimy o zawodowej rodzinie zastępczej, to trzeba się liczyć z możliwością zaburzenia poczucia bezpieczeństwa u własnych dzieci (zwłaszcza gdy będzie następowała rotacja dzieci zastępczych).
Przyznam się, że o tej "rotacji" dzieci jakoś nie myślałam. Wspominane już prze mnie Panie z Mopsu raczej twierdziły, że w większości przypadków dzieci zostają ze swoją rodziną zastępcza już do "końca" i powroty do rodziny biologicznej czy adopcję stanowią raczej mały procent.
Tak czy owak, czy na te rotację ma wpływ to czy będziemy rodziną zawodową, czy nie?
Pikuś Incognito pisze:Warte zastanowienia są też relacje między małżonkami. Każde jest nie tylko matką i ojcem, ale też żoną i mężem. Być może jest też wspaniałym kochankiem, kucharzem, ogrodnikiem, hafciarzem, mechanikiem i Bóg wie jeszcze kim. Czy nadal będzie na to czas? Albo inaczej, gdy tego czasu zabraknie, to czy łatwo będzie z tego zrezygnować?
Wiadomo, że nic nie będzie takie samo.
Ale mamy też kilka babć, pra-babć, parę dziadków i sztab cioć i wujków więc może nie byłoby tak źle :-)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzicielstwo zastępcze”