Adopcja a zgoda dziecka

Dyskusja na temat wszystkiego co dotyczy rodzinnych domów dziecka, rodzin zastępczych, pogotowii rodzinnych i szeroko rozumianej tematyki rodzicielstwa zastępczego.

Moderator: Moderatorzy rodzicielstwo zastępcze

ODPOWIEDZ
izabelam
Posty: 155
Rejestracja: 08 gru 2010 23:27

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: izabelam »

Bo to przejaw głupoty
A moim zdaniem, to zwykła manipulacja. Zdanie dziecka, bierzemy pod uwage tam, gdzie nam to pasuje. Gdzie tutaj jest stawianie go w równym rzędzie? Czyż nie jestesmy tymi decydującymi, mądrzejszymi?
iza
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: Pikuś Incognito »

bloo , bardzo ciekawy tekst, przeczytałem go z ogromnym zainteresowaniem.
Zacząłem się jednak zastanawiać nad poniższym fragmentem:
bloo pisze:Ale dzieci bywają różne, sytuacje są różne i postawy dzieci też są różne. Dzieci poniżej 13 roku życia - a więc ustawowego wieku, gdzie dziecko musi wyrazić zgodę na adopcję - często mają swoje wyraźne stanowisko, potrzeby i rozpoznanie. W takiej sytuacji zignorowanie głosu dziecka, ponieważ prawo na to pozwala, jest właśnie jednym z momentów, w których dochodzi do rozbieżności pomiędzy deklaracją i praktyką. I cóż z tego, że zgodnym z prawem?
W pełni się z tym zgadzam, jednak nie wiem na jakim etapie naszego systemu trzeba coś poprawić, a przede wszystkim co my, rodziny zastępcze możemy robić, aby nie popełniać tego rodzaju błędów.
Aby lepiej zobrazować moje dalsze rozważania, powrócę do przypadku czterolatki, mającej silne więzi z mamą biologiczną (alkoholiczką, która od ponad półtora roku nie zrobiła niczego, aby móc odzyskać córkę). Jednak, aby wszystko miało większy sens, przyjmijmy, że ma ona siedem lat.

Ostatnia nowelizacja ustawy zmieniła między innymi to, że po 18 miesiącach od umieszczenia dziecka w rodzinie zastępczej, koordynator pieczy zastępczej (np. PCPR) składa do sądu wniosek o uregulowanie sytuacji prawnej dziecka (jest to w mojej ocenie zmiana bardzo pozytywnie odbierana przez wiele podmiotów). Aktualnie różnie to bywa w różnych powiatach, ale docelowo pewnie będzie to działanie powszechne. Sąd w takim przypadku powinien zdecydować albo o powrocie dziecka do RB, albo o odebraniu jej praw do dziecka. Oczywiście może również podjąć decyzję o pozostaniu jeszcze przez jakiś czas w RZ. Jednak w tym przypadku nie będzie kierował się silnymi więziami z RZ (bo te przecież powinny zawsze być silne i nie ma w tym niczego niezwykłego), ale chęcią dania RB jeszcze jednej (być może ostatniej) szansy. Rodzina zastępcza na tym etapie może tylko przekazywać informacje o stanie faktycznym. Może więc być tak, że dziecko tęskni za MB (jak w przypadku naszej dziewczynki), oczekuje kolejnego spotkania i każda wizyta jest bardzo atrakcyjna. Mieliśmy kiedyś dziewczynkę kilkuletnią, o którą starał się jej ojciec biologiczny. Sąd dał mu nawet prawo urlopowania dziecka według uznania RZ. W związku z tym zabierał dziewczynkę prawie co tydzień na weekend lub przynajmniej na jeden dzień. Zapewniał jej rozmaite atrakcje: kino, basen, wycieczki itd. Sielanka trwała dopóki dziecko decyzją sądu wróciło do taty – zaczęła się proza życia. Być może sądy mając między innymi takie doświadczenia, kierują się głównie zapisem, że rodzic ma tylko (a może „aż”) 18 miesięcy na odzyskanie dziecka. Tak więc nawet regularne i pełne „ciepła” wizyty nie są podstawą do ciągłego odraczania sprawy.
Czy na tym etapie, biorąc pod uwagę „głos dziecka” - mówi ono „kocham mamę i chcę z nią mieszkać” - sąd powinien pozwolić na dalsze pozostanie dziecka w RZ i kontakty z mamą?
Na szczęście nie mi o tym decydować, chociaż osobiście w większości przypadków zgadzam się z decyzją sądu, jeżeli ten decyduje o pozbawieniu praw (zwłaszcza gdy chodzi o dużo młodsze dzieci niż te hipotetyczne 7 lat).
Rodzina zastępcza na tym etapie ma niewiele do powiedzenia. Ale może się mylę? Może powinna podjąć jakieś kroki? Ale jakie?

Sąd podejmuje decyzję o pozbawieniu RB praw do ich dziecka. Informacja ta trafia do OA, który rozpoczyna proces kwalifikacji. Kolejna osoba (tym razem z OA), najczęściej psycholog, robi wywiad z RZ, rozmawia z dzieckiem. Dziecko nadal tęskni za mamą, chce się z nią spotykać, ciągle o nią pyta. Tak więc jego przekaz jest jasny. Jednak wszyscy próbują z nim rozmawiać, tłumaczyć … krótko mówiąc ignorują głos dziecka.
Ale co można zrobić? Można się odwołać od decyzji sądu. Z tego co mi wiadomo, ani RZ ani OA nie są stroną w sprawie. Takie odwołanie mogłaby złożyć tylko RB. Jednak nawet gdyby można było coś takiego zrobić, to czy warto?
Zgadzam się, że w tym momencie zdanie dziecka nie jest brane pod uwagę. Jest to wredne łamanie prawa do samostanowienia, oczywiście w myśl zasady, że dla dobra dziecka.
Ale czy można zrobić coś innego? Połączyć ogień i wodę? Czy pozwolenie dziecku na pogodzenie się ze stratą, nawet wbrew jego woli jest jego krzywdzeniem?
Czy rodzina zastępcza może zrobić tutaj coś innego jak tylko próbować wyciszyć tęsknotę dziecka?

OA jednak wydaje kwalifikację do adopcji, pojawiają się pierwsi rodzice. Nie mówimy dziecku, że są to ludzie, którzy będą jego nowymi rodzicami (przychodzą jako nasi znajomi). W pewien sposób je okłamujemy, ale chcemy, aby ich dobrze poznało. Zaczynają nawiązywać się więzi, my powoli się wycofujemy. Tęsknota za mamą biologiczną powoli wygasa, chociaż nie wiadomo, czy nie powróci za kilka czy kilkanaście lat (chociaż to jest odrębna sprawa).
Ale bywa, że dziecko nie za bardzo lubi spotykać się z rodzicami adopcyjnymi. Widać, że coś jest „nie tak”, po prostu między nimi nie „iskrzy”. W tym momencie RZ może podjąć kroki, zmierzające do tego, aby zdanie dziecka zostało wzięte pod uwagę. Jednak jest to dopiero ostatni etap.

Zadałem tutaj wiele pytań i wcale nie są to pytania retoryczne.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: Pockahontas »

izabelam pisze:
Bo to przejaw głupoty
A moim zdaniem, to zwykła manipulacja. Zdanie dziecka, bierzemy pod uwage tam, gdzie nam to pasuje. Gdzie tutaj jest stawianie go w równym rzędzie? Czyż nie jestesmy tymi decydującymi, mądrzejszymi?
Możesz uściślić? Bo nie bardzo rozumiem czy branie pod uwagę zdania dziecka jest manipulacją czy to ja manipuluję, broniąc prawa do decydowania o tym kogo może kochać, a zakazując latać boso po śniegu? :cool:
Bo jeśli to drugie - to znowu mamy czarne i białe w twojej wypowiedzi. Albo decydujemy o wszystkim za dziecko, ignorując jego uczucia i to co ma do powiedzenia, albo wychowujemy "bezstresowo" i traktujemy jako małego dorosłego; jak odmrozi stopy, to ich nie będzie miało. Tak postawione pytanie o kierunek wychowania to dopiero jest ...naiwność. No ale ty przecież nie jesteś ani trochę naiwna i wiele spraw masz porządnie przemyślanych.

izabelam, nie wierzę, że dla ciebie jako mamy praktykującej w realnym życiu nie ma opcji pośredniej. Podpuszczasz mnie? Bo po tym co wcześniej pisałaś, nie wierzę, że ty tak na serio :cool:

Pikuś Incognito, mam bardzo podobne odczucia jak i ty - to system musi się zmieniać, a że zmiany systemowe wszelkie zachodzą bardzo powoli, to pewnie długo nasze rozważania pozostaną teorią...
Aktualnie u nas pogotowia też nie są wzywane na sprawę, ale kiedyś zdarzało się częściej. Na pewno w każdej chwili możecie napisać informację, własną opinię i dołączyć ją do akt. U nas pracownicy socjalni jednak konsultowali na poważnie swoje stanowisko z rz, nie wiem jak to u was wygląda. Jeśli na żadnym etapie nie uczestniczycie w podejmowaniu decyzji o przyszłości dziecka, to też nie ponosicie odpowiedzialności za jej ostateczny kształt i rzeczywiście pozostaje wam pomagać dziecku na tym etapie postępowania, na którym to wasza postawa jest decydująca, czyli okazanie wsparcia w przyjęciu decyzji, jakie odnośnie tego dziecka podjęto.
Ja mogę dodać tylko tyle, że osobiście zawsze nawiązywałam w rozmowie z pracownikiem socjalnym do sytuacji rodzinnej moich dzieci, sugerowałam rozwiązania. Nie zrzekałabym się tak łatwo tego prawa na twoim miejscu, bo to przede wszystkim wy jako opiekunowie macie okazję na luzie poobserwować rodziców, czasem zagadać z nimi inaczej niż asystent rodziny, to wy widzicie jak dziecko reaguje na wizytę, jak zachowuje się po niej. Wszystko to są bardzo cenne i ważne informacje, które powinny być bardzo mocno brane pod uwagę przy wypracowywaniu stanowiska.

Co zaś do zmiany w prawie i 18 msc na rozwiązanie sytuacji dziecka. Generalnie kierunek uważam za dobry, ponieważ ukróci to przeciaganie sprawy dziecka przez wiele lat i opieszałość w podejmowaniu decyzji. Brakuje mi tutaj opcji, o której ty też chyba pisałeś - podkreślenia, że uregulowaniem sytuacji dziecka jest też pobyt w rdd czy rz.
Gdzieś już pisałam, że nie jestem zwolenniczką długoterminowych rz z zasady (bo dla dziecka korzystny jest powróŧ do rb lub adopcja), ale pisałam też, że nie wszystkie sytuacje są czaro-białe i na pewno będzie wiele takich rodzin, które wymagają takiego rozwiązania.
Pikuś Incognito pisze: Czy na tym etapie, biorąc pod uwagę „głos dziecka” - mówi ono „kocham mamę i chcę z nią mieszkać” - sąd powinien pozwolić na dalsze pozostanie dziecka w RZ i kontakty z mamą?
7-letnie dziecko, bo takie założenie przyjąłeś, na ogół potrafi już powiedzieć jasno czego od dorosłych oczekuje, z pomocą potrafi opowiedzieć o swoich uczuciach, obawach, wątpliwościach.
Sąd jest ostatnią instancją - nie ma bezpośredniego kontaktu między sędzią a dzieckiem, więc zachodzi tu dokładnie ten problem, o który się spieramy. To osoby dorosłe (opiekunowie, kurator, oa, mops) tak naprawdę zadecydują o tym czy sędzia otwierając akta, będzie miał w ogóle jakąkolwiek szansę napotkać stanowisko dziecka czy też wyłącznie ich samych, czy w opinii oprócz "jestem mądra, bo duża, a poza tym skończyłam studia" zechcą w ogóle chociazby tylko napomknąć, iż poza "koniecznością zapewnienia dziecku stabilnego środowiska rodzinnego i wychowawczego", pokuszą się w jakąkolwiek wzmiankę o tym, że dziecko jest związane z matką, pyta o nią, wyczekuje wizyt, które przebiegają w serdecznej atmosferze, wyraźnie deklaruje chęć powrotu do rodziców.
Jeśli żyją w przekonaniu, że zdanie dziecka nie jest ważne, bo my mamy szerszy ogląd i chcemy dobrze - zapewne tego nie zrobią. No i sędzia zadecyduje, mając przed sobą poważne, dorosłe opinie. I to właśnie jest nieuczciwe - że głos dziecka poniżej 13 rż, najczęściej do sądu w ogóle nie dociera. Bo tacy mądrzy jesteśmy.

Uważam, że to właśnie powinno się zmienić. Dziecko ma prawo do głosu w swojej sprawie i ten głos powinien być bardzo poważnie brany pod uwagę. I nie oznacza to ani trochę, że wolno mu boso biegać po śniegu ani że dziewczynka deklarująca miłość do tatusia, ma wrócić do ojca-pedofila, który akurat działa tak, że sprawia jej przyjemność. Jeśli ktoś tej różnicy nie pojmuje, to ja już jaśniej nie potrafię tego wyjaśnić :hmm:
izabelam
Posty: 155
Rejestracja: 08 gru 2010 23:27

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: izabelam »

[quoteizabelam, nie wierzę, że dla ciebie jako mamy praktykującej w realnym życiu nie ma opcji pośredniej. Podpuszczasz mnie? Bo po tym co wcześniej pisałaś, nie wierzę, że ty tak na serio :cool: ][/quote]

Pocahontas, nie podpuszczam, nie krytykuje, nie postrzegam świata czarno-biało. To są Twoje spostrzeżenia, masz do nich całkowite prawo. Dylematy moralne ,równiez mam. Trochę się potłumaczę, a co , poczuję się przynajmniej jak dziecko , postawione do tablicy :lol: .Nie pisze o tych dylematach na wątku, bo nic nie wnoszą (moim zdaniem) do tej dyskusji, bo dotycza mnie. Ja sie z nimi uporam. ( nie obciązając dziecka- nudne to juz pewnie jest). Sytuacja o której dyskutujemy , jak pewnie wiesz , jest dla RZ Pogotowia realna, częsta. Moje przemyślenia i wnioski , jak zgadłaś, to wynik paroletnich dylematów moralnych, które sie toczą. Całkowicie rozumiem Twoje zdanie, jednak sie z nim nie zgadzam. Co nie znaczy ,że wykluczam, że możesz mieć rację. W wielu punktach mamy podobne zdanie.
Ale czy można zrobić coś innego? Połączyć ogień i wodę? Czy pozwolenie dziecku na pogodzenie się ze stratą, nawet wbrew jego woli jest jego krzywdzeniem?
Picuś Incognito, pewnie Ciebie nie zaskoczę pisząc, że może zrobic różne rzeczy, np:podsycać dylematy dziecka, niezamierzenie (chciałabym w to wierzyć) wywierać na niego nacisk, żeby nigdy nie potrafiło pogodzic się z decyzjami, na które nie ma wpływu.
iza
Miniula
Posty: 755
Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: Miniula »

. I to właśnie jest nieuczciwe - że głos dziecka poniżej 13 rż, najczęściej do sądu w ogóle nie dociera. Bo tacy mądrzy jesteśmy.
Niestety, ale nie dociera też często głos dziecka powyżej 13 r.ż. :roll:

Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...

Miniek już Miniulowy :love:

Nela8


bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: bloo »

btw. odnośnie rodzin zastępczych, które powinny być sytuacją przejściową: ja otóż uważam, że są okoliczności, w których RZ powinny byc traktowane jako rodziny docelowe, a są to dwie grupy sytuacji. O jednej pisaliśmy już wcześniej (RB emocjonalnie rokuje, choć nie jest w stanie się wywiązywać z opieki systematycznej i przyjąć z powrotem dziecka- wtedy RZ powinna działać zgodnie ze swoją rolą jako pomost). Druga sytuacja natomiast dotyczyłaby rodzeństw bardziej licznych niż dwoje dzieci, ale mniej licznych niż uprawniające do założenia rodzinnego domu dziecka.
Jeśli w tej drugiej sytuacji RZ wyraża gotowość przyjęcia rodzeństwa to powinna mieć moim zdaniem taką możliwość niezależnie od tego, że jedno bądź dwoje dzieci może być jeszcze w takim wieku, że po rozłączeniu z rodzeństwem rokowałyby adopcyjnie. Wtedy priorytetem powinny być czynniki pragmatyczne: wszyscy zdajemy sobie sprawę, ze przyjęcie trójki czy czwórki rodzeństwa w pieczę adopcyjną jest nierealistyczne ekonomicznie dla każdego poniżej poziomu wyższego menagementu w spółce. RZ rozwiązuje ten problem, bo otrzymuje dofinansowanie, którego nie dostanie rodzina adopcyjna, a jednocześnie chroni więzi między rodzeństwem i daje mu szansę na wspólny dom.
izabelam
Posty: 155
Rejestracja: 08 gru 2010 23:27

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: izabelam »

Sąd jest ostatnią instancją - nie ma bezpośredniego kontaktu między sędzią a dzieckiem, więc zachodzi tu dokładnie ten problem, o który się spieramy. To osoby dorosłe (opiekunowie, kurator, oa, mops) tak naprawdę zadecydują o tym czy sędzia otwierając akta, będzie miał w ogóle jakąkolwiek szansę napotkać stanowisko dziecka czy też wyłącznie ich samych, czy w opinii oprócz "jestem mądra, bo duża, a poza tym skończyłam studia" zechcą w ogóle chociazby tylko napomknąć, iż poza "koniecznością zapewnienia dziecku stabilnego środowiska rodzinnego i wychowawczego", pokuszą się w jakąkolwiek wzmiankę o tym, że dziecko jest związane z matką, pyta o nią, wyczekuje wizyt, które przebiegają w serdecznej atmosferze, wyraźnie deklaruje chęć powrotu do rodziców.
zapomniałam sie też do tego ustosunkować. Jeżeli nawet RZ by tego nie zrobiła, nie powiedziała prawdy o kontaktach z RB, w co cieżko mi osobiście uwierzyc, to byłoby to zwyczajne zatajenie informacji.

Picuś Incognito, ciekawa jestem Twojego zdania na ten temat, czy nie zwracasz sie do sądu z informacą na temat kontaktów jego z RB?

U nas jest taki zwyczaj,że nawet jak Sąd nie poprosi RZ o opinie, to i tak ta RZ piszę taka opinię. I pisze prawdę. Ja nie wstawiam ,żadnych osobistych wtyczek w takie opinie. Mamy wewnętrzne uregulowania opisywania kontaktów dziecka z RB. Poza tym, gdy jest decyzja o odebranie praw zawsze Sąd wnosi o opinie z RODK. mam nadzieje,że nie uważacie, że tą instytucje ta zła RZ, wydzierająca dzieci biednym RB, też może zmanipulowac... Przepraszam za dosadne stwierdzenie, ale poczułam sie zaatakowana i włączył mi sie mechanizm obronny :mrgreen:
iza
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: Pockahontas »

bloo, z twoim ostatnim wpisem zgadzam się w całej rozciągłości. Dodam jeszcze jedną sytuację - dzieci niepełnosprawnych, przewlekle chorych, wymagających wieloletniej terapii ogólnorozwojowej. One także czekają na rodzinę w ogromnych kolejkach, bo przeciętnego Polaka nie stać na rezygnację z pracy zawodowej i jednej pensji, by poświęcić się takiej opiece. Istnienie zrz rozwiązuje ten problem o tyle, że jeśli ktoś ma wolę przyjęcia takiego dziecka i nie boi się wyzwań, nie musi tak bardzo obawiać się o finansowe jutro, bo ma je w dużym stopniu zapewnione.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: bloo »

Pikuś Incognito pisze: Być może sądy mając między innymi takie doświadczenia, kierują się głównie zapisem, że rodzic ma tylko (a może „aż”) 18 miesięcy na odzyskanie dziecka. Tak więc nawet regularne i pełne „ciepła” wizyty nie są podstawą do ciągłego odraczania sprawy.
Czy na tym etapie, biorąc pod uwagę „głos dziecka” - mówi ono „kocham mamę i chcę z nią mieszkać” - sąd powinien pozwolić na dalsze pozostanie dziecka w RZ i kontakty z mamą?
Pikuś, mnie się zdaje, że ta kwestia była już odpowiadana wielogłosem, ja akurat prezentowałam stanowisko, ze owszem, w tej sytuacji sąd powinien odraczać sprawę uznając, że RZ będzie dla dziecka docelowym miejscem pobytu. Pisałam o złudności kierowania się wyobrażeniem modelowych sytuacji, które zwyczajnie rzadko kiedy są modelowe.
Uregulowanie sytuacji dziecka w postaci zapewnienia mu jednego, zdefiniowanego opiekuna nie jest samo w sobie żadną wartością, dopiero całościowy kontekst wyjaśnia, czy w tym konkretnym przypadku będzie to wartość czy nie. Jeśli kontekst jest taki, jak opisałeś, i jeśli nie zachodzą dodatkowe przesłanki opisane przez Pockahontas (mamy pewność, że nie dochodzi do przemocy, że są więzi między RB i dzieckiem, że RB w czasie kontaktów ogarnia się) to ja na przykład nie widzę tej "dodatkowej wartości" w wyprostowaniu sytuacji.
Myślę też, ze sądy - czemu trudno się w sumie dziwić- z reguły będą dążyć do jasnego zdefiniowania sytuacji. Taka ich rola. Ale mamy też w systemie psychologów, pedagogów, socjologów i ich rolą z kolei jest podbijać wagę dobra dziecka, któremu nie zawsze będzie służyć jasne zdefiniowanie sytuacji w postaci ustanowienia jednego opiekuna, bo korzystniejsze emocjonalnie i społecznie może być zostawienie dziecka "w rozkroku" pomiędzy stałą opieką RZ i stałym kontaktem z RB.
Na pewno słuszna jest uwaga Izabelam, że dzieci są różne i niektóre z nich właśnie chcą tego zdefiniowania oraz wyrażają taką potrzebę.
Po prostu nos jest zawsze dla tabakiery, a nie odwrotnie, więc tutaj nie da się przyjąć jednej uniwersalnej zasady, one siłą rzeczy muszą być dostosowywane do konkretnej sytuacji i z nią uzgadniane, bo potrzeby i sytuacje są bardzo różne.


Pikuś Incognito pisze:Zgadzam się, że w tym momencie zdanie dziecka nie jest brane pod uwagę. Jest to wredne łamanie prawa do samostanowienia, oczywiście w myśl zasady, że dla dobra dziecka.
Ale czy można zrobić coś innego? Połączyć ogień i wodę? Czy pozwolenie dziecku na pogodzenie się ze stratą, nawet wbrew jego woli jest jego krzywdzeniem?
Czy rodzina zastępcza może zrobić tutaj coś innego jak tylko próbować wyciszyć tęsknotę dziecka?
W takim układzie RZ niespecjalnie może zrobić coś więcej, ponieważ jest tylko częścią systemu i albo działa zgodnie z nim, albo wypada.
Być może fokusujemy się tutaj za bardzo na szukaniu jednej odpowiedzi, a ich z natury rzeczy będzie wiele? Jak napisałam wyżej, pułapką moim zdaniem jest wiara w uniwersalność rozwiązań i standaryzację, co tak dobrze się sprawdza w korporacjach (choć moim zdaniem wcale się dobrze nie sprawdza 8) ). System spoleczny działa na żywej i dynamicznej tkance, więc albo będzie się standaryzować i wylewać dzieci z kąpielą, albo pozwoli sobie na refleksję nad indywidualnymi przypadkami i działanie zgodnie z tą refleksją.
izabelam
Posty: 155
Rejestracja: 08 gru 2010 23:27

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: izabelam »

Coś mi jeszcze nie gra. Pewnie tym zdaniem zaskoczę niektórych, ale uważam, że dziecko, które nie wykazuje werbalnych komunikatów, że kocha rodzica, wręcz zaprzecza temu, to jego niewerbalne reakcje ( moim zdaniem) przeczą temu. Dziecko kocha rodzica zawsze, nawet gdy ten krzywdzi. Nie potrafie tym jakos obciążyc systemu. Tym bardziej, że każdy system tworzą ludzie.
iza
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: Pockahontas »

izabelam, nie zaskakujesz mnie wcale. Tym postem chyba najbardziej dotykasz w sumie mojego kierunku myślenia :-)
Dziecko kocha zawsze. Jest jednak różnica gdy na widok mamy biegnie, by ją przywitać i gdy chowa się za kanapą, konsekwentnie odmawiając spotkania. Tak postępował około 7-letnia dziewczynka, gdy już wiedziała, że szykuje się dla niej rodzina zastępcza, odwiedzała ciocię i wujka, rozmawialiśmy z nią o możliwości zamieszkania z nimi. Nie twierdzę, że przestała kochać mamę i dlatego chowała się za meblami - ona po prostu podjęła decyzję. Tak, to jest jak najbardziej możliwe w wykonaniu 7-latki.
Co nie zmienia faktu, że jednak większość dzieci w jej sytuacji na próby zawiązania więzi z inną rodziną, odpowie "nie chcę do cioci, chcę wrócić do mamy". I nie można tego zlekceważyć, tylko dlatego że jesteśmy starsi i w naszym przekonaniu wiemy lepiej.

Znam np. dorosłego doktora nauk historycznych, który dorastał wraz z licznym rodzeństwem w dd przy zachowanych rzadkich kontaktach z rodzicami (głównie sporadyczne odwiedziny matki w dd). Po latach uważa, że mama była pogubiona, ale nie zła, a w domu dziecka było mu po prostu dobrze, nikt mu krzywdy nie zrobił. Wyrastanie w placówce przyjmuje jako część swojej historii i twierdzi, że jako dziecko absolutnie nie chciałby trafić do innej rodziny a i dziś nie żałuje, że tak się nie stało.

Jak widać, także i to jest sprawą indywidualną, dlatego źle jest wpadać w pułapkę szukania dziecku nowej rodziny ponad wszystko, bo zdarzają się dzieci, które chcą inaczej i warto także ich głos usłyszeć.
izabelam
Posty: 155
Rejestracja: 08 gru 2010 23:27

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: izabelam »

Pocahontas, dla mnie nic nie jest jednoznaczne i opisywane przez Ciebie i innych przypadki są przedstawiane subiektywnie(inaczej się nie da).

Dlatego unikam takiego argumentowania, z tego tez powodu, że to tragedie jakiś konkretnych rodzin.

A jednak , jestem tylko człowiekiem... Dziecko lat 5.Werbalnie i niewerbalnie jednoznacznie dawało do zrozumienia, że chce wracać do RB. Kłóciło sie z rodzenstwem o RB . Jedno z nich ostro wypominało wszystkie niedopuszczalne sytuacje , o których nikt nie wiedział ( Sędzia, kurator, asystent rodziny, sąsiedzi, RZ, dalsza rodzina) , bo działy się w 4 ścianach. Padały słowa: jesteś głupi, dlaczego nie pamiętasz, dobrze wiesz, ty tez nie wierzysz że cos sie zmieni... 5latek wyzwał wszystkich, powiedział,że tylko ono kocha RB, rozpłakał się. próbowałam go wesprzeć , mówiąc ,że jego rodzeństwo ma prawo do swoich uczuć, ale ono do swoich. Próbowałam pomóc, mówiąc, że myśli o tym ,że chce wracać do RB są naturalne i całkowicie zrozumiałe. Zaskoczyła mnie odpowiedż: nie masz pojęcia jakie są moje myśli.One potrafią walczyć o rodziców, mimo,że czasami podjęcie decyzji jest dla nich za trudne. Od tego czasu mam inne podejście do wielu spraw.
iza
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: Pockahontas »

izabelam, bywa za trudne i dlatego dziecko nie jest i nie powinno być jedynym decydentem, ale też nie jest to przecież argument przeciwko dopuszczeniu go do głosu ;-) - i wiem, że tego nie napisałaś, ale wokół tego ciągle się kręcimy.
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: Pikuś Incognito »

izabelam , myślę że niepotrzebnie czujesz się zaatakowana. Prawdę mówiąc, czytając ten wątek, nie odniosłem takiego wrażenia, aczkolwiek dyskusje momentami są dość ostre.
Ja mogę tylko powiedzieć, że ze wszystkich wypowiadających się tutaj osób, Twoje zdanie w rozpatrywanej spawie jest mi najbliższe, chociaż rozumiem też opinie innych i wielokrotnie się z nimi zgadzam.
Jednak zadałaś mi konkretne pytanie:
izabelam pisze:Picuś Incognito, ciekawa jestem Twojego zdania na ten temat, czy nie zwracasz sie do sądu z informacą na temat kontaktów jego z RB?
U nas jest taki zwyczaj,że nawet jak Sąd nie poprosi RZ o opinie, to i tak ta RZ piszę taka opinię. I pisze prawdę.
W naszym powiecie przyjęło się, że opinie o dzieciach wysyła do sądu PCPR. Ponieważ inne RZ (z tego co wiem) z własnej woli niczego takiego nie robią, my również nie wychodzimy przed szereg, chociaż podejrzewam, że gdybyśmy spotkali się z przypadkiem, kiedy chcielibyśmy mieć pewność, że sąd pozna nasze zdanie, to takie pismo byśmy wystosowali.
Jednak do tej pory nie mamy zastrzeżeń do naszego PCPR-u i mocno wierzę, że nasze opinie przekazywane naszemu koordynatorowi z PCPR-u są uwzględniane w opiniach przesyłanych do sądu. Z pewnością są wnikliwie analizowane, ponieważ kilkukrotnie zostałem poproszony o doprecyzowanie jakiejś kwestii. Trzeba też brać pod uwagę fakt, że co kwartał (na zespołach do spraw oceny dzieci) spotyka się grono osób, które rozpatruje aktualną sytuację dziecka. Poza pracownikami PCPR-u, jest tam również psycholog, osoba z OA, a przede wszystkim RZ i RA (o ile ta druga ma ochotę się tam pojawić). Opinie każdej z tych osób powinny znaleźć się na biurku sędziego. Znając naszą panią koordynator, mocno wierzę, że tak właśnie jest, chociaż nigdy takiego sprawozdania do sądu nie czytałem. Na rozprawy nie jesteśmy wzywani (chociaż , żeby być zupełnie szczerym, zdarzyło się to dwa razy). Być może zobligowanie sądu do tego, aby musiał również wysłuchać (a nie tylko przeczytać) zdania RZ, byłoby krokiem w dobrym kierunku? W końcu kartce papieru nie zada pytania?
Moje wątpliwości budzi tylko to, czy sąd nawet jak wie, że RB spotyka się z dzieckiem, ale czas płynie a oni nadal żyją swoim życiem, to czy powinien cały czas dawać im kolejną szansę. Owszem, jest to wbrew temu, czego oczekuje dziecko, ale czy więzi, które łączą dziecko z jego RB są zdrowe? Poza tym zadaniem sądu jest uregulowanie sytuacji prawnej dziecka (o czym napiszę za chwilę).
Szkoda, że nie wypowiedziała się tutaj jeszcze wako, bo z tego co dotychczas pisała wnioskuję, że ma dość radykalne poglądy i potrafi je dobrze uzasadniać.

Odniosę się jeszcze do słów Pockahontas :
Pockahontas pisze:Brakuje mi tutaj opcji, o której ty też chyba pisałeś - podkreślenia, że uregulowaniem sytuacji dziecka jest też pobyt w rdd czy rz.
Jakiś czas temu długo rozważałem, czym jest uregulowanie sytuacji prawnej dziecka. Zresztą na innym wątku temat ten był już „wałkowany”. Faktycznie na początku uważałem, że pobyt dziecka w RZ jest uregulowaną sytuacją prawną. Jednak wziąłem pod uwagę wiele argumentów i moją konkluzją było stwierdzenie, że dziecko ma uregulowaną sytuację prawną gdy jest w RB lub w RA. Nikt mnie już później nie poprawił (co nie znaczy, że jest inaczej). W każdym razie nigdzie nie znalazłem definicji tego pojęcia. Jest to więc pewnego rodzaju pojęcie pierwotne (którego się nie definiuje). Niestety budzi ono sporo kontrowersji.
Ja wychodzę z założenia, że gdyby uregulowaną sytuacją prawną był pobyt w RZ, to występowanie do sądu (po tych 18 miesiącach) z wnioskiem o uregulowanie sytuacji prawnej (gdy dziecko znajduje się w RZ) byłoby pewnego rodzaju tautologizmem („masłem-maślnym”). Nie można przecież występować z wnioskiem o coś, co de facto ma już miejsce.
Inną sprawą jest fakt, że OA może nie wydać kwalifikacji do adopcji (właśnie biorąc pod uwagę szczególne więzi łączące dziecko czy to z RB czy też RZ) i dziecko nadal pozostaje w RZ.
Zastanawiam się, czy mimo wszystko jest to zły model?
Niby dlaczego jedna władza (czyli sąd) ma decydować o wszystkim?

Tak jak napisała bloo , nie poszukujmy uniwersalnych rozwiązań, nie jesteśmy korporacją (myślę o całym systemie). Czy jednak nie próbujemy wyważać otwartych drzwi?
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: Adopcja a zgoda dziecka

Post autor: Pockahontas »

Pikuś Incognito pisze: OA może nie wydać kwalifikacji do adopcji (właśnie biorąc pod uwagę szczególne więzi łączące dziecko czy to z RB czy też RZ) i dziecko nadal pozostaje w RZ.
Zastanawiam się, czy mimo wszystko jest to zły model?
Myślę, że jest to model właściwy dla:
a) prawie zawsze dla dzieci starszych, oderwanych od rodziny jako kilkulatki i więcej, chyba że były one ofiarami przemocy, rodzeństw, dzieci niepełnosprawnych
b) okresu przejściowego związanego z terminem 18 msc. na ustalenie sytuacji dziecka - uważam, że ten czas mógłby dotyczyć dzieci małych i być wprowadzany w systemie stopniowo - łatwiej jest w 18 msc uregulować sytuację prawną i rodzinną 6-miesięcznego malucha niż z rozpędu 10-latka w rz, którego sytuacja jest o wiele bardziej złożona przez sam fakt, że po prostu dłużej zyje i mamy tu znacznie więcej zmiennych.
Ostatnio zmieniony 21 mar 2016 14:41 przez Pockahontas, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzicielstwo zastępcze”