proszę o pomoc-trudna sytuacja u sąsiadów
: 01 gru 2013 15:43
Dzień dobry Państwu,
mam od czerwca nowych sąsiadów. Mam pewne podejrzenia, podkreślam, że podejrzenia/przypuszczenia, gdyż nie jestem pewien całej sytuacji, ale wewnętrzny głos nakazuje mi działać, sam nie wiem jak. Proszę o poradę.
Otóż jest to rodzina składająca się z 3 chłopców - chodzą do gimnazjum oraz czwarty chłopiec - 7 lat, do tego ciocia około 50 lat, którą teraz widuję z niemowlakiem ( nie wiem czy urodziła, czy to jej dziecko, była otyła a od jakiegoś czasu jest szczuplejsza no i z wózkiem widuję ją). Moje spostrzeżenia wynikają z obserwacji i rozmów z chłopcami a to w windzie, a to przy domofonie, i odgłosy zza ściany.Raz byłem w środku w mieszkaniu ale o tym poniżej.
Mam podejrzenia, że nie dzieje się u sąsiadów dobrze.
Chłopcy do sąsiadki mówią ciociu, raz strzeliłem gafę w windzie mówiąc do chłopca " widziałem waszą mamę w sklepie", na co najmłodszy poprawił mnie, że to nie jest jego mama, a ciocia, gdyż mama umarła i teraz mieszka z ciocią. I faktycznie u pozostałych chłopców też potem słyszałem "ciocia".
Do sedna: często słyszę jak sąsiadka krzyczy na dzieci, jest to taki prostacki krzyk, agresywny, stawia mnie na nogi, dorosłego człowieka. Chłopcy w większości robią zakupy, dźwigają torby, jeden ma eleganckie ubrania,jest wygadany, pozostali gorsze ubrania, np. w piątek jednego z nich widziałem w bluzie a nie w kurtce,
bluza była brudna. Dzieci są kontaktowe, ale mówią mało, zresztą windą jedziemy minutę więc na dialogi nie ma czasu...
Wczoraj była tam impreza, do późnej nocy, głośna muzyka. Przypuszczam, że był alkohol, zaczynam mieć coraz gorsze myśli i sam nie wiem czy reagować, jak reagować...
Jakiś czas temu sąsiadka zapukała po mnie, czy nie pomógłbym jej z uszczelką przy pralce (trochę wody puściła pralka), wyznała, że mąż za granicą i jest sama z tymi sprawami. Poszedłem do mieszkania. W środku było czysto,stał wózek niemowlęcy,3 pokoje, w tym jeden z tv i ławą-chyba gościnny, chłopcy w najmniejszym siedzieli przy komputerze - jeden grał a reszta kibicowała. Chyba śpią w 4 w jednym pokoju, widziałem 2 tapczany. I gdy grzebałem przy pralce, sąsiadka nagle strasznie skrzyczała najmłodszego gdyż ten zapomniał wyjąć z plecaka czarnego już banana którego nie zjadł. Ta kobieta miała w sobie jad, strasznie mnie to uderzyło. Reakcja chłopca - spuścił głowę, zasmucił się i wyrzucił tego banana (nadawał się tylko do śmieci). Niby nic strasznego go nie spotkało, ale ta jej agresja werbalna ścięła mnie z nóg, po prostu nie współmierna do winy, w mojej ocenie Tak jakby to dziecko ją denerwowało najmniejszym przewinieniem.
Postanowiłem wykorzystać okazję, gdy odwiedził mnie bratanek i zaproponowałem sąsiadce, że może wyszliby chłopcy z nami do kina, na co usłyszałem, że jest rok szkolny, nie uczą się, nie będzie żadnego kina. Podkreśliła, że dzieci kłamią, ma z nimi problemy, naopowiadają mi głupot i ona znowu będzie miała kontrole, że ma tego dosyć i nie będzie kolejny raz zmieniać mieszkania. Trzas drzwiami przed nosem.
Kolejnym razem wysłałem bratanka po chłopców, by miał towarzystwo do Play Station, na co sąsiadka odburknęła (nasłuchiwałem zza drzwi odpowiedzi), że przyjemności będą w ferie i nie zasłużyli sobie.
Którymś tam razem najmłodszy powiedział mi w windzie (tak, w windzie prowadzę wywiady, do tego doszło), że ciocia strasznie krzyczy i go brzuch od tego boli.
Ona z kolei (jak szliśmy razem z przystanku) kolejny raz mówiła mi, żebym nie słuchał bujd opowiadanych przez małego i pytała co mi mówił, gdyż ona pracuje nad tym by nie kłamał. Nie wierzę tej kobiecie, wydaje mi się, podkreślam WYDAJE mi się (bo jak to zweryfikować?) że małemu jest tam źle i jak to dziecko, nie jest w stanie we wszystkim kontrolować się i mówi prawdę. Jak dotrzeć do PRAWDY?
Za jakiś czas jechałem windą z sąsiadką, niemowlakiem w wózku i najmłodszym. Najmłodszy powiedział "ciociu chcę do normalnej rodziny" na co ona "przecież tworzymy normalną rodzinę". Mnie, starego konia, ścisnęło za serce, tak to mały powiedział. Dlatego nie mogę już nie interesować się tą rodziną. Sam siebie o to nie podejrzewałem.
Doszły mnie słuchy/plotki, że ona za te dzieci ma pieniądze z opieki, nie wiem czy to prawda. Sprzątaczka opowiadała (kolejne źródło plotek lub prawdy), że ta kobieta piła 2 lata temu z koleżanką alkoholiczką (tzn. koleżanką sprzątaczki) i już wtedy te dzieci miała, i kontrole z opieki w domu i dlatego przeprowadziła się.
Poza tym 2 razy widziałem ją w windzie w kiepskiej formie, to był prawdopodobnie kac.
Co ja teraz mam zrobić ? Nie chcę skrzywdzić tej kobiety i "rodziny" ale coraz częściej myślę, że te dzieci nie są tam szczęśliwe. Przypuszczam, że nie są bite, ale dobre warunki do rozwoju to nie są (chodzi mi o aspekt emocjonalny i psychiczny), że jest tam alkohol, i że dzieci są w zmowie tzn. manipulowane żeby nie wyciekły żadne informacje co tam dzieje się naprawdę, a najmłodszy, chyba jeszcze trudno zamknąć mu usta i sterować.
Czy pójście do kina i Play Station u sąsiada to coś naprawdę extra czy też ja źle to widzę? Może sąsiadka boi się,m że dzieci coś mi powiedzą ? Czy te dzieci powinny targać tyle zakupów? Czy u sensownych rodzin z niemowlakiem są głośne imprezy do późna?
Dziś cały dzień mam czarne myśli, że te dzieci są tam nieszczęśliwe. Nie sądziłem, że kiedyś tak "zainteresuje" mnie los sąsiadów, bo mam własne życie i problemy, ale ten mały strasznie mnie poruszył.
Chłopcy chodzą do pobliskiej szkoły, ale nie wiem jak nazywają się,znam tylko imiona. Co mogę zrobić w celu wyjaśnienia niepewności, czy te dzieci są tam szczęśliwe czy też nie? Sprawa jest delikatna, nie chcę mieć na sumieniu tych dzieciaków, nie chcę pogorszyć ich losu ani też przyłożyć łapy swą biernością do nieszczęścia. Nie chcę też oczerniać tej kobiety, ale czuję wewnętrznie, że dzieciaki są w rygorze i na zasadzie "morda w kubeł", nasze życie nasza sprawa.
Subiektywnie jestem przekonany, że tej kobiecie bliżej do patlogii niż do rokującej rodziny. Co mogę zrobić w tej sprawie?
mam od czerwca nowych sąsiadów. Mam pewne podejrzenia, podkreślam, że podejrzenia/przypuszczenia, gdyż nie jestem pewien całej sytuacji, ale wewnętrzny głos nakazuje mi działać, sam nie wiem jak. Proszę o poradę.
Otóż jest to rodzina składająca się z 3 chłopców - chodzą do gimnazjum oraz czwarty chłopiec - 7 lat, do tego ciocia około 50 lat, którą teraz widuję z niemowlakiem ( nie wiem czy urodziła, czy to jej dziecko, była otyła a od jakiegoś czasu jest szczuplejsza no i z wózkiem widuję ją). Moje spostrzeżenia wynikają z obserwacji i rozmów z chłopcami a to w windzie, a to przy domofonie, i odgłosy zza ściany.Raz byłem w środku w mieszkaniu ale o tym poniżej.
Mam podejrzenia, że nie dzieje się u sąsiadów dobrze.
Chłopcy do sąsiadki mówią ciociu, raz strzeliłem gafę w windzie mówiąc do chłopca " widziałem waszą mamę w sklepie", na co najmłodszy poprawił mnie, że to nie jest jego mama, a ciocia, gdyż mama umarła i teraz mieszka z ciocią. I faktycznie u pozostałych chłopców też potem słyszałem "ciocia".
Do sedna: często słyszę jak sąsiadka krzyczy na dzieci, jest to taki prostacki krzyk, agresywny, stawia mnie na nogi, dorosłego człowieka. Chłopcy w większości robią zakupy, dźwigają torby, jeden ma eleganckie ubrania,jest wygadany, pozostali gorsze ubrania, np. w piątek jednego z nich widziałem w bluzie a nie w kurtce,
bluza była brudna. Dzieci są kontaktowe, ale mówią mało, zresztą windą jedziemy minutę więc na dialogi nie ma czasu...
Wczoraj była tam impreza, do późnej nocy, głośna muzyka. Przypuszczam, że był alkohol, zaczynam mieć coraz gorsze myśli i sam nie wiem czy reagować, jak reagować...
Jakiś czas temu sąsiadka zapukała po mnie, czy nie pomógłbym jej z uszczelką przy pralce (trochę wody puściła pralka), wyznała, że mąż za granicą i jest sama z tymi sprawami. Poszedłem do mieszkania. W środku było czysto,stał wózek niemowlęcy,3 pokoje, w tym jeden z tv i ławą-chyba gościnny, chłopcy w najmniejszym siedzieli przy komputerze - jeden grał a reszta kibicowała. Chyba śpią w 4 w jednym pokoju, widziałem 2 tapczany. I gdy grzebałem przy pralce, sąsiadka nagle strasznie skrzyczała najmłodszego gdyż ten zapomniał wyjąć z plecaka czarnego już banana którego nie zjadł. Ta kobieta miała w sobie jad, strasznie mnie to uderzyło. Reakcja chłopca - spuścił głowę, zasmucił się i wyrzucił tego banana (nadawał się tylko do śmieci). Niby nic strasznego go nie spotkało, ale ta jej agresja werbalna ścięła mnie z nóg, po prostu nie współmierna do winy, w mojej ocenie Tak jakby to dziecko ją denerwowało najmniejszym przewinieniem.
Postanowiłem wykorzystać okazję, gdy odwiedził mnie bratanek i zaproponowałem sąsiadce, że może wyszliby chłopcy z nami do kina, na co usłyszałem, że jest rok szkolny, nie uczą się, nie będzie żadnego kina. Podkreśliła, że dzieci kłamią, ma z nimi problemy, naopowiadają mi głupot i ona znowu będzie miała kontrole, że ma tego dosyć i nie będzie kolejny raz zmieniać mieszkania. Trzas drzwiami przed nosem.
Kolejnym razem wysłałem bratanka po chłopców, by miał towarzystwo do Play Station, na co sąsiadka odburknęła (nasłuchiwałem zza drzwi odpowiedzi), że przyjemności będą w ferie i nie zasłużyli sobie.
Którymś tam razem najmłodszy powiedział mi w windzie (tak, w windzie prowadzę wywiady, do tego doszło), że ciocia strasznie krzyczy i go brzuch od tego boli.
Ona z kolei (jak szliśmy razem z przystanku) kolejny raz mówiła mi, żebym nie słuchał bujd opowiadanych przez małego i pytała co mi mówił, gdyż ona pracuje nad tym by nie kłamał. Nie wierzę tej kobiecie, wydaje mi się, podkreślam WYDAJE mi się (bo jak to zweryfikować?) że małemu jest tam źle i jak to dziecko, nie jest w stanie we wszystkim kontrolować się i mówi prawdę. Jak dotrzeć do PRAWDY?
Za jakiś czas jechałem windą z sąsiadką, niemowlakiem w wózku i najmłodszym. Najmłodszy powiedział "ciociu chcę do normalnej rodziny" na co ona "przecież tworzymy normalną rodzinę". Mnie, starego konia, ścisnęło za serce, tak to mały powiedział. Dlatego nie mogę już nie interesować się tą rodziną. Sam siebie o to nie podejrzewałem.
Doszły mnie słuchy/plotki, że ona za te dzieci ma pieniądze z opieki, nie wiem czy to prawda. Sprzątaczka opowiadała (kolejne źródło plotek lub prawdy), że ta kobieta piła 2 lata temu z koleżanką alkoholiczką (tzn. koleżanką sprzątaczki) i już wtedy te dzieci miała, i kontrole z opieki w domu i dlatego przeprowadziła się.
Poza tym 2 razy widziałem ją w windzie w kiepskiej formie, to był prawdopodobnie kac.
Co ja teraz mam zrobić ? Nie chcę skrzywdzić tej kobiety i "rodziny" ale coraz częściej myślę, że te dzieci nie są tam szczęśliwe. Przypuszczam, że nie są bite, ale dobre warunki do rozwoju to nie są (chodzi mi o aspekt emocjonalny i psychiczny), że jest tam alkohol, i że dzieci są w zmowie tzn. manipulowane żeby nie wyciekły żadne informacje co tam dzieje się naprawdę, a najmłodszy, chyba jeszcze trudno zamknąć mu usta i sterować.
Czy pójście do kina i Play Station u sąsiada to coś naprawdę extra czy też ja źle to widzę? Może sąsiadka boi się,m że dzieci coś mi powiedzą ? Czy te dzieci powinny targać tyle zakupów? Czy u sensownych rodzin z niemowlakiem są głośne imprezy do późna?
Dziś cały dzień mam czarne myśli, że te dzieci są tam nieszczęśliwe. Nie sądziłem, że kiedyś tak "zainteresuje" mnie los sąsiadów, bo mam własne życie i problemy, ale ten mały strasznie mnie poruszył.
Chłopcy chodzą do pobliskiej szkoły, ale nie wiem jak nazywają się,znam tylko imiona. Co mogę zrobić w celu wyjaśnienia niepewności, czy te dzieci są tam szczęśliwe czy też nie? Sprawa jest delikatna, nie chcę mieć na sumieniu tych dzieciaków, nie chcę pogorszyć ich losu ani też przyłożyć łapy swą biernością do nieszczęścia. Nie chcę też oczerniać tej kobiety, ale czuję wewnętrznie, że dzieciaki są w rygorze i na zasadzie "morda w kubeł", nasze życie nasza sprawa.
Subiektywnie jestem przekonany, że tej kobiecie bliżej do patlogii niż do rokującej rodziny. Co mogę zrobić w tej sprawie?