Urodziła cię "Inna Pani", czy "Inna Mama"
Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
-
- Posty: 4196
- Rejestracja: 18 sty 2005 01:00
Haniuuu :cmok:
Dla mnie to nie jest tylko dyskusja semantyczna, mnie po prostu nie pasuje termin "inna pani", ale oczywiście to moje osobiste odczucie.
Szukam innego terminu.
Pozdrawiam!
Joasiujoanna17 pisze: rany julek, dyskusja semantyczna się zrobiła?
Dla mnie to nie jest tylko dyskusja semantyczna, mnie po prostu nie pasuje termin "inna pani", ale oczywiście to moje osobiste odczucie.
Szukam innego terminu.
No właśnie, jak odpowiecie na tak zadane pytanie? "Urodziła Cię inna pani"? Przecież dzieci wiedzą, że to mamy Je rodzą a nie jakieś panie.joanna17 pisze:inna pani" ...no po prostu "pani" to kobieta w języku malucha. Jak zapyta czy ty mnie urodziłaś, to jak odpowiecie? no chyba narzuca się inna pani/inna kobieta. Dla mnie to proste jak słońce i nie am nic wspólnego ze mna jako "tą panią", to po prostu określenie jakiejś kobiety."
Pozdrawiam!
- ewa1201
- Posty: 77
- Rejestracja: 06 lut 2003 01:00
ja już to przeszłam. Od zawsze skłaniałam się ku temu, by nazywać m.b. moich dzieci "Inną panią". I tak też jest. Młody, bardzo dociekliwy 6-latek, przyjął rzecz spokojnie, choć to po nim raczej spodziewałam się rozdzielania zapałki na czworo. Myślę, że nie docieniamy naszych dzeci, ich mądrości. One nie wdają się chyba w to, czy pani jest inna, czy pewna, itp. Ważniejsze chyba dla niego było to, że to nie w moim brzuszku był lecz "pani" i dlaczego nie mogł być w moim. Zawsze też się wtedy upewnia "ale to ty mnie kochasz najbardziej na świecie i ty jestes moją mamusią?". I za to kocham go jeszczxe bardziej i bardzo egoistycznie myślę, że to ja jestem jego prawdziwą matką.
Ostatnio zmieniony 04 gru 2005 23:51 przez ewa1201, łącznie zmieniany 1 raz.
ewa
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
Dzieci wiedzą (takie na przykład już sześcio-, siedmioletnie) że rodzą je kobiety, bo mężczyźni nie mogą urodzić dziecka.
Dzieci (moje prawie ośmioletnie) wiedzą, że czasem dzieci rodzą się w rodzinie, a czasem, przez pomyłkę w innej rodzinie.
Filip wie, że Kacpra urodziła inna kobieta. Inna pani - nie mama, tylko własnie pani, kobieta, niewiasta, że tak powiem.
Przyjmuje to normalnie, bo jak ma przyjąć ????
Dzieci przyjmują świat prosto. To często my, dorośli doszukujemy się dziesiątego dna.
Dzieci (moje prawie ośmioletnie) wiedzą, że czasem dzieci rodzą się w rodzinie, a czasem, przez pomyłkę w innej rodzinie.
Filip wie, że Kacpra urodziła inna kobieta. Inna pani - nie mama, tylko własnie pani, kobieta, niewiasta, że tak powiem.
Przyjmuje to normalnie, bo jak ma przyjąć ????
Dzieci przyjmują świat prosto. To często my, dorośli doszukujemy się dziesiątego dna.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Myślę że nie warto dokładać dziecku niepotrzebnych stresów związanych z zagadnieniem adopcji. Przecież maluch (myślę tu o małym dziecku) nas traktuje jak matkę i ojca i na tym jego światpogląd się opiera. Nie jest mu potrzebne rozmyślanie nad tym że on ma dwie mamy i jak to możliwe? Dziecko które jest adoptowane w starszym wieku zdaje już sobie sprawę że urodziła go inna mama a wychowuje mama adopcyjna. Jestem za "panią" (chodzi o małe dziecko)
- Agusia
- Posty: 1315
- Rejestracja: 30 lis 2002 01:00
Według mnie Isię urodziła inna pani (ew. "inna kobieta"), nie inna mama. Bo mamą i Isi i Marty jestem ja i tylko ja - tyle, że Isi nie mogłam urodzić, bo byłam chora i ta "inna pani " bardzo mi pomogła i jestem jej wdzięczna. A Martę mogłam urodzić, bo.... wyzdrowiałam, dzięki temu, że miałam już Isię- mój Skarb Najukochańszy. Moje dziewczynki zrozumieją, mam nadzieję, że mama, to nie ta osoba, która urodziła, lecz ta, co kocha i wychowuje. Nie każda mama może urodzić każde swoje dziecko, ale każda prawdziwa Mama kocha swoje dzieci. A zatem Isia i Marta mają jedna i tę samą mamę.Dla mnie to proste - po co siać zamęt?
Agusia
NAJSZCZĘŚLIWSZA NA ŚWIECIE MAMUSIA WERONIKI I MARTY
[url=http://foto.onet.pl/eakyg,488fsgw44gf0]moje skarby[/url]
NAJSZCZĘŚLIWSZA NA ŚWIECIE MAMUSIA WERONIKI I MARTY
[url=http://foto.onet.pl/eakyg,488fsgw44gf0]moje skarby[/url]
- joanna17
- Posty: 2148
- Rejestracja: 22 sty 2003 01:00
Agusia, nie gniewaj się, ale nie wydaje ci się, że to brzmi jakby m.b. Isi była "inkubatorkiem"?Agusia pisze: Bo mamą i Isi i Marty jestem ja i tylko ja - tyle, że Isi nie mogłam urodzić, bo byłam chora i ta "inna pani " bardzo mi pomogła i jestem jej wdzięczna.
Nie dopuszczasz myśli, że m.b. też w jakiś sposób kocha to dziecko, które urodziła? Może z miłości i pragnienia dla niego szczęścia, którego sama nie mogła mu dać, zrzekła się z wielkim bólem praw, byśmy my mogły być ich matkami?Agusia pisze: Moje dziewczynki zrozumieją, mam nadzieję, że mama, to nie ta osoba, która urodziła, lecz ta, co kocha i wychowuje. Nie każda mama może urodzić każde swoje dziecko, ale każda prawdziwa Mama kocha swoje dzieci.
Mama Martusi (zwanej Starą Kozą) i Mateusza (zwanego Dudkiem)
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
Tak. w pewnym sensie m.b. jest inkubatorkiem.
Tak rozumują dorośli.
Zapewniam, że Filip wiedząc o fakcie adopcji Kacpra, nie rozwala tematu mb. Z raz, na początku zapytał, czemu Kacper się nie urodził nam. A moje starsze dziecko jest ciekawskie i dociekliwe z natury.
Przyjmuję do wiadomosci i cieszę się!, że m.b. Kacpera go kocha. Świetnie!
Ale matką dla niego jestem ja. I to nawet nie chodzi o licytowanie się, która kocha bardziej.
Rozważam po prostu funkcję kulturową matki. Wychowuję, zapeniam finansowanie (ble jak to brzmi), opiekę, śledzę każdy krok, przytulam, dbam o zdrowie, edukację i takie tam.
I po to, by nie robić wody z mózgu dziecku, które nie dostrzega (do pewnego etapu dojrzałości empcjonalnej) szarości, a jedynie czarne i białe, będę mówić o m.b. pani, któa urodziła, a o sobie mama.
Też po to, by K. nie czuł się "inny" od F., który ma 1 mamę.
Zakładam jednak, że w miarę dorastania, wprowadzimy takie określenie, które K. będzie najbardziej pasowało.
Tak rozumują dorośli.
Zapewniam, że Filip wiedząc o fakcie adopcji Kacpra, nie rozwala tematu mb. Z raz, na początku zapytał, czemu Kacper się nie urodził nam. A moje starsze dziecko jest ciekawskie i dociekliwe z natury.
Przyjmuję do wiadomosci i cieszę się!, że m.b. Kacpera go kocha. Świetnie!
Ale matką dla niego jestem ja. I to nawet nie chodzi o licytowanie się, która kocha bardziej.
Rozważam po prostu funkcję kulturową matki. Wychowuję, zapeniam finansowanie (ble jak to brzmi), opiekę, śledzę każdy krok, przytulam, dbam o zdrowie, edukację i takie tam.
I po to, by nie robić wody z mózgu dziecku, które nie dostrzega (do pewnego etapu dojrzałości empcjonalnej) szarości, a jedynie czarne i białe, będę mówić o m.b. pani, któa urodziła, a o sobie mama.
Też po to, by K. nie czuł się "inny" od F., który ma 1 mamę.
Zakładam jednak, że w miarę dorastania, wprowadzimy takie określenie, które K. będzie najbardziej pasowało.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
-
- Posty: 4196
- Rejestracja: 18 sty 2005 01:00
kasiavirag pisze:Tak. w pewnym sensie m.b. jest inkubatorkiem.
Tak rozumują dorośli.
Kasiavirag
Rozumiem Twoje argumenty , jesteś mama biologiczną i adopcyjną i na pewno masz racje , biorąc pod uwage reakcje obydwu Twoich synków.
Ale z tym inkubatorkiem to nie całkiem tak. Ja jestem dorosła i przenigdy nie przyszło mi to do głowy.Nigdy nie myślę o matce biologicznej mojego synka,że to w jakimkolwiek sensie inkubator.
Agusia pisze:Według mnie Isię urodziła inna pani (ew. "inna kobieta"), nie inna mama. Bo mamą i Isi i Marty jestem ja i tylko ja - tyle, że Isi nie mogłam urodzić, bo byłam chora i ta "inna pani " bardzo mi pomogła i jestem jej wdzięczna. A Martę mogłam urodzić, bo.... wyzdrowiałam, dzięki temu, że miałam już Isię- mój Skarb Najukochańszy.
Agusiu , nie chcę Cię w żaden sposób urazić, czy krytykować.
Każda z nas pewnie znajdzie albo już znalazła drogę do powiedzenia swojemu dziecku, że urodziła Go mama biologiczna. Bo to przeciez my jesteśmy matkami naszych adoptowanych dzieci i jako matki mamy prawo a nawet obowiązek zadecydować kiedy i w jaki sposób nasze dziecko dowie sie o tym.
Piszesz Agusiu, że to dla Ciebie proste. byłaś chora, adoptowałas Isię , wyzdrowiałaś, urodziłaś Martę. A nie pomyślałaś, że Twoja adoptowana córeczka może pomyśleć, że wszystkie mamy adopcyjne są chore i dlatego adoptują dzieci? A przecież czasem bywa tak, że w rodzinie najpierw pojawia się dziecko biologiczne a potem adoptowane.
Przyznam, że mnie ten argument o chorobie zaskoczył, nie myślę o sobie i swoim mężu w takich kategoriach.
Pozdrawiam!
-
- Posty: 206
- Rejestracja: 03 maja 2004 00:00
Coraz częściej myślę, jak wygladać będą te nasze pierwsze rozmowy o początku. Bo Matik coraz częściej rozmawia ze mną na tematy "egzystencjalne" - z kolei o ile jeszcze stosunkowo niedawno wspominał "dom, gdzie było dużo dzieci, ale mamy i taty i Łukasza w nim nie było", to obecnie w tych jego "wspomnieniach" w tym wielkim domu mieszkamy całą czwórką. Nie licząc psa.
W tej chwili zwycięża opcja "pani" - obojętne, czy z określeniem "inna", czy bez. Wyraz "inny" ma w słowniku Matika specjalne znaczenie, bo np. "jajo" to jajo, zaś "inne jajo" to ziemniak . Tak, mama jest jedna, wie o tym każdy przedszkolak - i Matikowi w tej chwili (tu nie będę oryginalny) nie zamierzamy mącić w głowie bardziej, niż to jest konieczne. Przynajmniej w naszym mniemaniu konieczne, ale jak na razie nie dysponujemy mniemaniem lepszym jakościowo. I - też nie będę oryginalny - nasze mniemanie będzie ewoluować wraz z rozwojem emocjonalnym naszego syna. Wtedy "pani" otrzyma miano takie, jakie mu nada Matik i wolę tą będziemy respektować z całą konsekwencją. Choćby subiektywnie bolesną, ale przecież nie o nas tutacj chodzi.
Zastanawiam się również, jak to będzie, kiedy Matik "sprzeda" swoją wiedzę Łukaszowi, który jest młodszy o półtora roku.
Czyli nadchodzi. Kiedy nadejdzie, to pewnie i tak w najmniej dla mnie spodziewanym momencie. I zrobię minę Jasia Fasoli.
W tej chwili zwycięża opcja "pani" - obojętne, czy z określeniem "inna", czy bez. Wyraz "inny" ma w słowniku Matika specjalne znaczenie, bo np. "jajo" to jajo, zaś "inne jajo" to ziemniak . Tak, mama jest jedna, wie o tym każdy przedszkolak - i Matikowi w tej chwili (tu nie będę oryginalny) nie zamierzamy mącić w głowie bardziej, niż to jest konieczne. Przynajmniej w naszym mniemaniu konieczne, ale jak na razie nie dysponujemy mniemaniem lepszym jakościowo. I - też nie będę oryginalny - nasze mniemanie będzie ewoluować wraz z rozwojem emocjonalnym naszego syna. Wtedy "pani" otrzyma miano takie, jakie mu nada Matik i wolę tą będziemy respektować z całą konsekwencją. Choćby subiektywnie bolesną, ale przecież nie o nas tutacj chodzi.
Zastanawiam się również, jak to będzie, kiedy Matik "sprzeda" swoją wiedzę Łukaszowi, który jest młodszy o półtora roku.
Czyli nadchodzi. Kiedy nadejdzie, to pewnie i tak w najmniej dla mnie spodziewanym momencie. I zrobię minę Jasia Fasoli.
Vred & Synowie
Bea, ja nie znam powodów, dla których Agusia adoptowała, ale jesli kiedyś będę rozmawiała o powodach dla których JA nie mogłam urodzić mojego przyszłego dziecka, to dokładnie taki będzie ten powód. W MOIM przypadku jest on prawdziwy. Nie generalizowałabym też, ze dziecko sobie pomyśli, ze wszystkie mamy adopcyjne są chore i dlatego adoptują dzieci. A nawet jeśli tak pomyśli, to przecież mozna jej wytłumaczyc, ze tak nie jest, ze są rózne powody. I nie sądzę aby akurat TEN był lepszy badź gorszy od innych.Bea_7 pisze: A nie pomyślałaś, że Twoja adoptowana córeczka może pomyśleć, że wszystkie mamy adopcyjne są chore i dlatego adoptują dzieci?
-
- Posty: 4196
- Rejestracja: 18 sty 2005 01:00
Funda, nie zrozumiałyśmy się.
Ja pisałam o niepłodności jako chorobie, bo tak zrozumiałam post Agusi.
A przeciez nie tylko osoby niepłodne adoptują dzieci.
Nie napisałam też, że jakiś powód jest lepszy czy gorszy.
Piszę co myślę, nie co lepsze, czy gorsze. Naprawdę nie oceniam.
Chodzi mi o to, ze to co dla innych takie proste i oczywiste nie dla każdego takie proste i jasne bywa od samego początku.
Jestem mama adopcyjna 3 miesiące i nie wstydzę się przyznać, ze dla mnie wiele rzeczy nie jest jeszcze prostych, jasnych i oczywistych. Widocznie mam taka cechę, ze szukam "wczorajszego dnia" , ale z opowiadań rodziców wiem, że jako dziecko też ciągle miałam jakieś dylematy. Ciężko było z tym moim dziecinnym, prostym pojmowaniem świata.
Vred , dzięki za te słowa, warto podoszukiwać się, by znaleźć taką prawdę oczywistą.
Pozdrawiam!
Ja pisałam o niepłodności jako chorobie, bo tak zrozumiałam post Agusi.
A przeciez nie tylko osoby niepłodne adoptują dzieci.
Nie napisałam też, że jakiś powód jest lepszy czy gorszy.
Piszę co myślę, nie co lepsze, czy gorsze. Naprawdę nie oceniam.
Chodzi mi o to, ze to co dla innych takie proste i oczywiste nie dla każdego takie proste i jasne bywa od samego początku.
Jestem mama adopcyjna 3 miesiące i nie wstydzę się przyznać, ze dla mnie wiele rzeczy nie jest jeszcze prostych, jasnych i oczywistych. Widocznie mam taka cechę, ze szukam "wczorajszego dnia" , ale z opowiadań rodziców wiem, że jako dziecko też ciągle miałam jakieś dylematy. Ciężko było z tym moim dziecinnym, prostym pojmowaniem świata.
Dokładnie tak.funda pisze:A nawet jeśli tak pomyśli, to przecież mozna jej wytłumaczyc, ze tak nie jest, ze są rózne powody.
Mądrze napisane!Vred pisze:Wtedy "pani" otrzyma miano takie, jakie mu nada Matik i wolę tą będziemy respektować z całą konsekwencją. Choćby subiektywnie bolesną, ale przecież nie o nas tutacj chodzi.
Vred , dzięki za te słowa, warto podoszukiwać się, by znaleźć taką prawdę oczywistą.
Pozdrawiam!
[quote="Agusia"]Bo mamą i Isi i Marty jestem ja i tylko ja - tyle, że Isi nie mogłam urodzić, bo byłam chora i ta "inna pani " bardzo mi pomogła i jestem jej wdzięczna. A Martę mogłam urodzić, bo.... wyzdrowiałam
Bea, myślę że Agusi chodziło tu raczej o to, aby jak najprościej dziecku wytłumaczyć zaistniałą sytuację. Małe dziecko nie będzie się zastanawiało nad losem innych adoptowanych dzieci (i nad powodami tych adopcji), nie będzie roztrząsało problemu niepłodności, tylko raczej będzie żądne informacji na swój temat. W odpowiednim czasie i wieku samo zrozumie "o co w adopcji chodzi",że kobieta która rodzi to mama biologiczna a wychowują rodzice adopcyjni. Pozdrowionka
Bea, myślę że Agusi chodziło tu raczej o to, aby jak najprościej dziecku wytłumaczyć zaistniałą sytuację. Małe dziecko nie będzie się zastanawiało nad losem innych adoptowanych dzieci (i nad powodami tych adopcji), nie będzie roztrząsało problemu niepłodności, tylko raczej będzie żądne informacji na swój temat. W odpowiednim czasie i wieku samo zrozumie "o co w adopcji chodzi",że kobieta która rodzi to mama biologiczna a wychowują rodzice adopcyjni. Pozdrowionka
- Jewka
- Posty: 2079
- Rejestracja: 12 maja 2003 00:00
Być może , jednak dla mnie jest to określenie/ wyobrażenie obraźliwe.kasiavirag pisze:Tak. w pewnym sensie m.b. jest inkubatorkiem.
Tak rozumują dorośli.
M.b. Młodziaka jest matką - została nią i będzie nią zawsze. Nie waham się mysleć, że Młodziaka kocha/ kochała (?) Nawet myślenie takie sprawia mi przyjemność. Lubię wiązać się z fajnymi ludźmi