Strona 2 z 15

: 27 sie 2003 08:46
autor: joanna17
[quote="Agna"] Mam nadzieję przekazać moim wszystkim dzieciom, że fakt, w jaki sposób przybyło do naszej rodziny nie jest najistotniejszy i w zasadzie nie ma, jak kolor oczu, na przykład znaczenia do tego, że dzieci są kochane i "należą" do naszej rodziny.

Święte słowa Agna! Też mam taką nadzieję.
I dzięki za potwierdzenie skuteczności : "prosze nie bić mojego dziecka". Będę skrupulatnie korzystać.
A ten pomysł z ponętną blondynką jest chyba z "Dobrej miłości" (a może z jakiejś innej mądrej książki).

A moja Marcyśka wczoraj zaoferowała Mateuszowi spanie w swoim pokoju (dla niej było oczywiste, że bedzie się z nim dzielić pokojem, choc nigdy o tym nie wspominaliśmy i właściwie nie mamy tego w planach).

I jeszce przykład na to, że nasze dzieci są po 1. mądre a po 2. przyjmuja za oczywistość to co dla nas wydaje się być problematyczne. Wczoraj przy przegadaniu jakiejś gazety dla rodziców pokazała na zdjęcie z ciężarna kobietą i powiedziała: jakbyś go miała urodzić to też miałabyś taki brzuch. I tyle - żadnych pytań, wątpliwości, ton stwierdzenia faktu. Wygląda na to, że dla niej stało się rzeczą naturalną, że niektóre dzieci sie rodzi a niektóre "bierze się z domu dziecka". A ja się zastanawiałam czy to nie zachwieje jej swiatopoglądem na pochodzenie dzieci?
Swoją droga jakby tak dzieciom sprzedawać wersję z bocianem czy kapustą to nie byłoby problemu, nie? :lol:

: 31 sie 2003 22:05
autor: Madźka
Chciałam podzielić się z Wami pewną historią, która niedawno się wydarzyła a dotyczy właśnie rodzeństwa biologiczno-adopcyjnego (jeszcze przed ostateczną decyzją). Pewne małżeństwo z dójką dzieci w wieku 9 i 11 lat zdecydowało się pomagać chłopcu z Domu dziecka (zmieniłam imię -Marek, lat 12). Spotykają się z nim od lutego br., za zgodą sądu są dla niego rodziną zaprzyjaźnioną, zabierają go do siebie do domu, spędzili z nim miesiąc wakacji i planowali po wakacjach złożyć wniosek o ustanowienie ich rodziną zastępczą. Chłopiec od 3 lat jest w placówce, wcześniej opiekował się nim dziadek, ale zmarł, a jeszcze wcześniej rodzice - alkoholicy. Marek jest dzieckiem zaniedbanym, z licznymi opóźnieniami, a dodatkowo otrzymuje leki przeciwpadaczkowe, bo ma małe ataki.

Kochani, mam problem
Dzisiaj moje dzieci wreszcie wróciły do domu... obydwaj... więc zaczęłam z nimi rozmawiać o Marku.
I tu mnie czekała niemiła niespodzianka Dzieci powiedziały, że one mają go serdecznie dosyć, dostatecznie dużo wymęczyli się z nim na wakacjach i już im wystarczy. Poza tym on się bez przerwy kłóci i obraża, jak nie dostaje tego, czego chce.
Prawda. Tak jest. Marek dał nam nieźle popalić na tych wakacjach.

Ale co ja mam zrobić w tej sytuacji? Nie zdecydujemy się na zabranie go do siebie wbrew woli naszych dzieci. Jak ich przekonać? I czy przekonywać ich? A może z nim porozmawiać, żeby jednak postarał się odrobinę zmienić? Nie wiem, jestem w kropce i jest mi smutno.

(...) Jestem naprawdę załamana, tak ładnie wszystko się zapowiadało...myślałam, że ten wyjazd przyspieszy naszą decyzję i po powrocie wystąpimy z wnioskiem o ustanowienie nas rodziną zastępczą. A tu wszystko odwleka się. W jednym chłopcy mają rację: Marek zmienił się bardzo, jakbyśmy w czasie wyjazdu mieli zupełnie inne dziecko.
Ech...ciągle mam wrażenie, że jak się nie pośpieszymy, to Marek straci jakąś szansę....meczy mnie to bardzo, ale...co ja mam zrobić?

: 01 wrz 2003 22:18
autor: Agna
madźka, jak rany, no....

powiem Ci, że to jest mój największy lęk i dlatego zdecydowanie jesteśmy "zaprogramowani" na niemowlę; o ile, gdybym stanęła przed faktem przyjęcia do rodziny chorego dziecka to byłabym chyba gotowa, o tyle bałabym się - ba - boję się!!!!!!! dziecka "z przeszłością", które moje dzieci mogyby skrzywdzić, ja mogłabym skrzywdzić jeszze dodatkowo...

chyba takim dzieciom "należy się" jedynactwo i 100% uwagi w rodzinie adopcyjnej... albo chociaż większa różnica wieku i z tym związane inne traktowanie (dużo starszy albo dużo młodszy);

ale może to tylko moje tłumaczenie :(

jest też faktem, że ośrodki często stoja na stanowisku, że lepiej adoptować dziecko młodsze, niż te dzieci, które są w rodzinie; a tutaj Marek jest prawie rówieśnikiem tego rodzeństwa!!!

ja zastanawiałam się biorąc pod uwagę wiek naszych dzieci - 7 i 9 lat, że może 3-4 latek i mniejsza różnica wieku byłaby lepsza; jednak boję się i tego leku nie potrafię zwalczyć; a może samo istnienie takiego lęku i, nie wiem, "uprzedzenia"???? utrudniałoby nam nawiązanie więzi...

Re: Rodzeństwo adopcyjno-biologiczne (co i jak)

: 01 wrz 2003 22:27
autor: Madźka
buniek pisze:A więc postanowiłem otworzyć nowy wątek, temat pewnie znajdzie wąskie grono zainteresowanych, jeśli w ogóle, ale niech tam... a może jest już gdzieś taki wątek? W ogóle to sam się nie spodziewałem, że takie tematy mogą mi chodzić po głowie :wink: .
(...) Tu widzę dwa dodatkowe ważne tematy: „Rodzeństwo adoptowane w percepcji dziecka biologicznego” i wice versa „Rodzeństwo, które jest biologicznym potomstwem rodziców, w percepcji dziecka adopcyjnego. O boże ale to wszystko skomplikowane. :wink:
Buniek, już wtedy wiedziałeś ???? :D :wink:

: 01 wrz 2003 22:41
autor: Madźka
Agna pisze:(...)
chyba takim dzieciom "należy się" jedynactwo i 100% uwagi w rodzinie adopcyjnej... albo chociaż większa różnica wieku i z tym związane inne traktowanie (dużo starszy albo dużo młodszy);


jest też faktem, że ośrodki często stoja na stanowisku, że lepiej adoptować dziecko młodsze, niż te dzieci, które są w rodzinie; a tutaj Marek jest prawie rówieśnikiem tego rodzeństwa!!!
Agna, dzięki za odpowiedź! Napiszę Ci w skrócie, co ja odpowiedziałam tej mamie w pierwszym liście. (rozmawiałyśmy pózniej przez telefon dość długo).

Nie ukrywam, że jest to dość trudna sytuacja, bo pomijając specyfikę rodzin biologiczno -adopcyjnych, dochodzi tu jeszcze Marek z całą swoją życiową historią i chorobą.
Nasuwa mi się kilka pytań odnośnie Waszej sytuacji i decyzji o przyjęciu dziecka :
1. Czy przygotowywaliście się do przyjęcia dziecka gdzieś w Osrodku Adopcyjnym czy był to tylko kontakt przez Dom dziecka?
2. Czy wasze dzieci uczestniczyły w rozmowach przed podjęciem decyzji?
3. Czy były jakies spotkania z Markiem wczesniej przed zabraniem Go do domu?
4. Ile czasu dzieci miały na oswojenie się z tą sytuacją,że ktoś nowy pojawi sie w domu?
5. Czy chłopcy wiedzą o wszystkich problemach Marka?
i wiele wiele innych dotyczących relacji chłopcy - Marek, Chłopcy - rodzice i Marek- rodzice.

Tak naprawdę, jak napisałam wczesniej (specyfika rodzicielstwa zastepczego w sytuacji posiadania własnych biologicznych dzieci) poczatkowe trudności i docieranie się moga dobrze rokowac jesli zostana właściwie określone zasady i granice dla wszytkich członków rodziny.
Normalne jest, że gdy po 9 latach, pewnej stabilizacji pojawia się nowa osoba to trzeba zmienić ralacje, utarte reguły, dotychczasowy podział ról i obowiązków - może byc źle, bo przestaje być bezpiecznie i pewnie dla wszystkich - i dla naszych dzieci, dla przyjetych i dla nas samych. dzieci biologiczne moga odbierać tę ssytuacje jako zagrożenie, mogą bać sie konkurencji, utraty zaintersowania rodziców i zacząc rywalizaować, zarówno o zainteresowanie, opieke, miłość i czułość rodziców, a także dobra materialne.
Nie bez znaczenia jest równiez wiek przyjmowanych dzieci. Marek jest straszy od chopców,ale pojawił sie w rodzinie jako ostatni, co zaburza pewnie dotychczasowy podział ról wynikający z kolejności narodzin.
Chłopcy maja prawo nie rozumieć jeszcze jego sytuacji rodzinnej i zdrowotnej, co z kolei jest bardzo ważne i będzie dominujące w opiece nad Markiem, a zwłaszcza w pierwszym okresie (diagnoza, lecznie, rehab., terapia, odrabianie zaległości i zaniedbań itd).
Jest i kolejna strona tej sprawy - Marek. Dla niego rodzina zastepcza to ogromna szansa na normalne życie, którego nie zna i pewnie tez czasami nie rozumie - musi sie dopiero uczyć tego, Do tego choroba, na którą nie ma za bardzo wpływu.
Jesteście jeszcze Wy - Rodzice i Opiekunowie, którzy będą to wszystko musieli godzić. (...)

: 02 wrz 2003 12:38
autor: malgosik
wszystko sie wyjasnilo, dziewczyny mialy racje. buniek juz wiedzial, ale nie powiedzial...

: 02 wrz 2003 13:20
autor: joanna17
Czy to znaczy, że Borsuczek będzie miał rodzeństwo?

: 02 wrz 2003 13:27
autor: Dorunia
Buniek, wiedział nie powiedział, a to było tak.......

Joasiu, w marcu ma pojawić się na świecie!!!

: 02 wrz 2003 13:34
autor: joanna17
No, już się dokopałam do cudownych wieści, bo ja wlaściwie bywam tylko na forum adopcyjnym, więc nie wiedziałam o poście Pysi.

Fajowo, co?

: 02 wrz 2003 18:52
autor: igaa
O kurcze,ale super.Gdzie te wieści?Buniek ale Ci zazdroszczę dwójeczki...
Gratuluję ech...
igaa z Nikolką :lol: :lol: :lol: :lol:

: 02 wrz 2003 22:17
autor: buniek
Nie pisałem, bo mi Pysia zabroniła :wink: , żeby nie zapeszyć.
Ale to ona ostatecznie pękła i dała innformacje na forum "Jestem w ciąży", wątek "Ciaza "naturalna"-lista ciezarowek :)"
No przecież wiadomo, ze bez powodu bym tak nie filozofował :wink: :wink:

: 03 wrz 2003 00:46
autor: malgosik
zaraz mnie pogonia, ale niech tam - JESZCZE RAZ WIELKIE GRATULACJE DLA RODZINY BORSUKOW. moze bedzie z tego epidemia... :happy:

: 03 wrz 2003 09:12
autor: Smoki_M
Małgosik a kto ma pogonić jeżeli podpory Bociana tak się cieszą?
Jednak fakt że to trochę dziwne czytać o poważnym nierozwiązanym problemie w zalewie gratulacji z innego wątku. Oczywiście też się cieszę :) i zaraz pewnie mi się dostanie...

Pa
Iwcia

: 12 lis 2003 09:16
autor: Dodzia
Bardzo się cieszę, że znalazłam ten wątek!!!!
Buniek - gratulacje!!!
Ja i mój mąż, podjęliśmy decyzję o adopcji w czerwcu a w lipcu złożyliśmy podanie w OA. Jesteśmy młodym małżeństwem. Los nam zrobił psikusa i teraz jestem w 4 miesiącu ciąży. Decydując się na adopcję braliśmy pod uwagę, możliwość ciąży naturalnej.
My planów nie zmieniliśmy, tylko moja mama, zaczęła doszukiwać się problemu. Nasze dzieci będą w podobnym wieku, bo ja będę rodzić w kwietniu i Bobasek adopcyjny też ma się pojawić w tym okresie. Moi rodzice generalnie uważają, że ja mam zawsze dziwne pomysły i jestem niedzisiejsza. Moim zdaniem to oni boją się swoich uczuć, bo mnie oddali na wychowanie (do wujka) a my postanowiliśmy adoptować dziecko. Nie wiem jak się bronić przed ich obawami. Boję się, że będą różnie traktować nasze dzieci. Mam nadzieję, że my nie będziemy czuć różnicy w naszych dzieciach. Przecież rodzeństwa też mają różne charakterki.
Ach tak mi ostatnio jakoś ciężko na duszy. Może dlatego, że w sobotę jedziemy do moich rodziców i wiem, że Mama nie odpuści mi swoich wywodów, a ja i tak wiem, że zdania nie zmienimy.

: 12 lis 2003 09:21
autor: Dodzia
Moje dzieci będą razem od początku, więc problem o którym pisze Madźka jest duzo poważniejszy. Czytam wszystko co piszecie uważnie, bo mam nadzieję, że na tej dwójce nie poprzestaniemy.