założyłam że jak powie że nie, to damy spokój...
dlaczego?
bo w zakładzie nastawiają ją przeciw nam...jest u niej ogromny dystans do nas, którego nie było, gdy przyjezdza jest nieufna, obserwuje nas
dużo mnie to kosztuje bo nie daje się przytulić, odpycha
przez cały pobyt wolno przełamuje się i gdy już jest dobrze, zaczyna się usmiechać to kończy sie weekend i trzeba odwieżć

wyć mi się chce!
więc spytałam czy jest jej tu dobrze i czy nas kocha
...rozmawiałyśmy dziś w piaskownicy, na piasku napisała mi "TAK"

rozmawiałyśmy, poważnie, dorośle,
ona boi sie że sie pózniej zmienimy, że już nie będzie tak dobrze gdy będzie na zawsze
że tylko teraz jestesmy fajni i mili...więc o to chodziło?

ktoś nagadał jej bzdur, tylko po co?...
że nie da sobie rady w nowej szkole, dzieci będą się z niej śmiać a my i tak zawsze będziemy kochać bardziej swoja córkę...