"TAKIEGO" dziecka nie przyjmiemy...

O adopcji na poważnie. Czy adopcja jest lekarstwem na nasze problemy? Dlaczego adoptujemy? Czego się boimy? Może ktoś ma już gotową odpowiedź?

Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy

Awatar użytkownika
joania
Posty: 286
Rejestracja: 20 lut 2003 01:00

Post autor: joania »

A ja byłam chorym dzieckiem. Wiem, co to znaczy, byłoby mi szczególnie trudno, bo
spędziłam dzieciństwo w szpitalach.
pamiętam ból, strach itd.
potem przeszłam to, co wiele z was, koszmar starań z poważną depresją.

Nie był to jedyny ale oststeczny powó podjęcia takiej a nie innej decyzji.
Nie jestem osobą o wielkiej sile psychicznej choć wydaje mi się że posiadam siły inne.
jestem osobą, ktora jasno zecydowała: chcemy adopotować dziecko zdrowe, oczywiście każde zdrowe dziecko może zachorować, wiem, ale to co innego.
wiedziałam, że decyzja inna byłaby wbrew mnie.
egoizm? To nadużycie i pomieszanie pojęć.

jestem mocno wierząca - i tym bardziej wiedziałam, że nie mogę nic robić wbrew sobię.
i nie mam do siebie żalu o takie decyzje: ja kocham siebie - żeby kochać innych, w tym moje adoptowane dziecko.

Można pełnić w życiu służbę na różne sposoby - nie tylko wychowując dzieci chore. Ja tę służbę pełnię od lat, a dziecko chciałam zdrowe.

słowo egozim nie ma tu nic do rzeczy.
:wink:
Awatar użytkownika
Hatia
Posty: 213
Rejestracja: 23 maja 2003 00:00

Post autor: Hatia »

Witajcie

Nie chciałabym żebyście mnie źle zrozumiały - moje dylematy nie dotyczyły sytuacji, kiedy dziecko jest wyraźnie chore - ma porazenie mózgowe, Zespół Downa, FAS czy co tam... a ja się gryzę czy je wziąć czy nie. Chodziło mi o wykluczanie sytuacji będacych potencjalnym zagrożeniem w przyszłości, czyli : mamusia miała schizofrenię, albo pląsawicę (ujawniającą się w wieku dorosłym) ale dziecko rozwija się normalnie, wygląda na zdrowe i wiadomo że szanse dziedziczenia są tylko ileś tam procent.
Bez większych skrupułów określiłam, że nie przyjmę dziecka widocznie chorego, upośledzonego - nie stać mnie na to ani materialnie (bo trzeba by sie zwolnić z pracy i zajmować tylko dzieckiem) ani emocjonalnie. Kłopotem było dla mnie odrzucenie dzieci, które mogą ale nie muszą być chore.
Myślę że tak czy inaczej określimy w ośrodku dziecko "maksymalnie zdrowe", jednak pewien moralny niepokój pozostanie we mnie na zawsze -może dlatego, że miałam bliższy kontakt z dziećmi chorymi i wiem, że z tym naprawdę da się żyć...


Pozdraiwam Natłokiem Myśli

Hatia
Patryk...mały człowiek, który wypełnił mój świat po brzegi :)
Awatar użytkownika
rozyczko
Posty: 216
Rejestracja: 22 paź 2004 00:00

Post autor: rozyczko »

Hatia - tego chyba boimy sie wszyscy i to niezaleznie od tego czy chodzi o dzieci adoptowane, czy biologiczne.
Moja babcia byla chora na schizofrenie. Kiedy zaczela brac leki, byla jak kazdy inna babcia . Tak wiec z tym DA sie zyc. Czy z obawy przed genetyczna "skaza" powinnam zdecydowac sie na zycie bez dzieci ?
Chowajac sie w "szafie" nie zmniejszysz swego strachu.

My tez chcielibysmy dziecko jak najbardziej zdrowe. Jednak adopcja z Anglii bardzo ogranicza nasz wybor. Na pewno nie przyjmiemy dziecka wyraznie chorego. Co zas do innych przypadkow.... postaramy sie wybrac tak jak nam serce i rozum podpowie. Czego i Tobie zycze...

Serdecznie pozdrawiam

Ewa :)
Awatar użytkownika
sz30
Posty: 142
Rejestracja: 04 gru 2004 01:00

Post autor: sz30 »

w przyszłym tygodniu mamy rozmowy indywidualne z psychologiem , psychiatrą w ośrodku , przypuszczam że będą nas pytać jakie bysmy chcieli dziecko ,bo na razie było tak ogólnikowo w grupie , dziewczyny czy powinnam powiedzieć ,że chcemy tylko zdrowe dziecko ,że marzymy o dziewczynce ale moze być też syniuś ,czy ośrodek nie bedzie o nas źle myslał, że jesteśmy egoistami i myslimy tylko o sobie , boję się że zapropnują nam chore dziecko / kalekie, chore psychiczne itp/ a ja nie mam siły i nie wiem czy dałabym radę wychować ,poprostu boję się że będę musiała powiedzieć NIE
Awatar użytkownika
Agna
Posty: 3013
Rejestracja: 21 lut 2002 01:00

Post autor: Agna »

sz30 - musisz już teraz jasno powiedzieć o swoich oczekiwaniach i o swoich granicach, co do oczekiwanego dziecka;

nie wolno Ci, moim zdaniem, teraz mówić, że przyjmiesz każde dziecko (wiedząc już teraz, czego się boisz), bo potem będziesz cierpiała, jeśli zostanie Ci przedstawione dziecko, którego nie będziesz w stanie zaakceptować;

podczas szkoleń swoje oczekiwania będziesz też mogła "przetrawić", dowiedzieć się więcej i może te oczekiwania się zmienią;

ale zawsze mów prawdę; jeśli ośrodek od razu za to Was skreśli - skreślcie taki ośrodek;
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
Awatar użytkownika
sz30
Posty: 142
Rejestracja: 04 gru 2004 01:00

Post autor: sz30 »

AGNA DZIEKUJĘ ZA odpowiedź , mam nadzieję że nie zostanę skreślona ,przecież im zależy aby dziecku było dobrze a nie nam
Awatar użytkownika
ksieciu
Posty: 1897
Rejestracja: 21 sty 2003 01:00

Post autor: ksieciu »

Sz30 - my tez stalismy przed takim dylematem, tez zastanawialismy sie czy jak powiemy ze chcielibysmy dziecko zdrowe to nas od razu skresla. Ale to byly tylko takie strachy. Podczas rozmowy z osoba prowadzaca dowiedzielismy sie ze wlasciwie niewiele jest rodzicow ktory sie godza na jakies ciezsze choroby u dzieka, wymagajace wiele poswiecenia na rehabilitacje, wizyty u lekarzy, leczenie czy zabiegi. Zdecydowana wiekszosc chce dzieci zdrowych i oni to doskonale rozumieja.
Dlatego nie bojcie sie powiedziec prawdy. To nie robi z Was mniej powaznych kandydatow na rodzicow. Kazdy ma prawo wyboru, zwlaszcza ze dokonuje go na cale zycie. To przeciez Wy musicie byc pewni ze pokochacie to dziecko bezwarunkowo. Dlatego bardzo wazne jest mowienie o wszystkich Waszych odczuciach.

A co do chorob, to my poprosilismy Pania prowadzaca o przedstawienie konkretnych chorob i mowilismy z czym sobie poradzimy a z czym nie. I np wielkim moim zdziwieniem bylo to ze np.'nietolerancja bialka mleka krowiego' jest traktowana jak choroba, dla nas to byla normalka i nawet nigdy nie pomyslalabym ze to moze byc jakas choroba. To sam sie tyczy wszelkich alerii itp.

Zycze powodzenia w dokonywaniu wyborow i pokonanie strachu :)

Pozdrawiam Aga.
Adas - 29.04.2003r.

Patrysia - 26.01.2006r.
Awatar użytkownika
Malina
Posty: 576
Rejestracja: 06 lut 2002 01:00

Post autor: Malina »

Kazdego dnia zadaje sobie pytanie: "Co bedzie gdy nie pokocham?" i przeraza mnie to. Przygladam sie roznym maluchom i czasami jest zupelny zachwyt lub odwrotnie, zupelny brak zainteresowania, wrecz niechec. Czemu tak sie dzieje?! Przeciez nic nie wiem o tym dziecku i jego rodzicach. Skad takie skrajne odczucia?
Ale tak sobie mysle, ze jak ktos (Osrodek) znajdzie dla nas dziecko i uslysze "To jest Wasze dziecko" to moze, jak kazda mama na swiecie, oszaleje :loving: na widok Mojego dziecka. Bo przeciez, wszystkie dzieci sa cudowne, sliczne, przeurocze, ale moje/nasze bedzie NAPRAWDE ZUPEŁNIE WYJATKOWE - BO MOJE/NASZE!!!

Malina
Awatar użytkownika
sz30
Posty: 142
Rejestracja: 04 gru 2004 01:00

Post autor: sz30 »

dziewczyny alergia itp , to dla mnie nie problem i nie choroba , ale było pyatnie na wizytacji w domu czy dziecko które ma zeza to dla nas choroba , czy jak ma nóżkę jedną krótszą drugą dłuższą czy to dla nas choroba , księciu dzięki :roll: :wink:
Awatar użytkownika
Bear
Posty: 769
Rejestracja: 07 cze 2002 00:00

Post autor: Bear »

Tak - pamiętacie że jest choroba i choroba - w przypadku tych naprawdę poważnych Rodzice są przygotwywani, wybieranie itp. itd. A z większością pozostałych "choróbek" to tak jak z każdym nawet i dorosłym - każdego coś tam gryzie a to notoryczna chrypka a to alergia na jakiś pokarm itp. itd.
Zobaczycie że wpadniecie jak śliwka w kompot - czego życzę już niedługo i jak najszybciej....
Pozdrawiam Bear
Awatar użytkownika
Jewka
Posty: 2079
Rejestracja: 12 maja 2003 00:00

Post autor: Jewka »

Malina pisze:Kazdego dnia zadaje sobie pytanie: "Co bedzie gdy nie pokocham?" i przeraza mnie to. Przygladam sie roznym maluchom i czasami jest zupelny zachwyt lub odwrotnie, zupelny brak zainteresowania, wrecz niechec. (...) Ale tak sobie mysle, ze jak ktos (Osrodek) znajdzie dla nas dziecko i uslysze "To jest Wasze dziecko" to moze, jak kazda mama na swiecie, oszaleje :loving: na widok Mojego dziecka.
I ja martwię się o miłość.
Koleżanka, gdy powiedziałam jej o naszych adopcyjnych planach, życzyła mi, żeby, jak poznamy nasze dziecko, zalała mnie fala miłości :D :loving:
I opowiedziała, jakim dla niej niesamowitym uczucioem było, gdy po porodzie dali jej do rąk maleńkiego syneczka :D :loving:
Bardzo piękna to była opowieść, bardzo piękne życzenia i bardzo chciałabym, by się sprełniły. :bigok:
Ale przecież nie zawsze początki są tak cudnie miłosne. Nie kazda mama szaleje z miłości na widok dziecka. Bywa apatia, obojętność, niechęć nawet - depresja poporodowa w przypadku dzieci rodzonych. A w przypadku adoptusiów? Myślę, że "Jeż" nie jest z palca wyssany. Czasem dzieci mają kolce i kłują. Czasem miłość rodzi się powoli.

Staram się pamiętać o tym, by oczekując nie zatracić się w marzeniach i oczekiwaniach.
Lecz sobie i wszystkim ŻYCZĘ początków cudnie miłosnych! :D :loving:
Żaba
Posty: 2484
Rejestracja: 20 kwie 2002 00:00

Post autor: Żaba »

Też bałam się swoich uczuć. Gdy poznalismy Piotrka nie zalała nas fala uczuć. Radość była ogromna i że jest nasz było oczywiste. Ale gdyby ktoś wtedy spytał się czy go kocham... Następnego dnia bylismy już razem w domu. Pierwszy Piotrusia płacz i wtedy poczułam coś co wydawało mi się ogromem miłości. Ale po pierszym płaczu był następny i następny my powoli się przyzwyczajaliśmy, że dziecko nie inaczej jak płaczem wyraża swoje odczucia, emocje, ból. A to co wydawało mi się miłością było żalem dla dziecka , które cierpi. Mijały miesiące my uczyliśmy się Piotrusia, a On nas. Teraz nie wiem kiedy poczułam, że kocham małego ponad życie, że jest dla nas wszystkim. A teraz kiedy skończył rok i potrafi okazać swoje uczucie do nas? :love:
Malina myślę, że kiedy ujrzycie pierwszy raz dziecko poczujecie czy to jest właśnie to. Nawet jeśli nie zaleje Was fala uczucia gdzieś w głębi będziecie mieli przeświadczenie, że to jest właśnie Wasze dziecko :D

I jeszcze coś wiele razy rozmawiałam z biologicznymi matkami. one też mają problem w znalezieniu się w nowej dla siebie sytuacji. Ostatnio moja koleżanka (ma 13-to miesięcznego syna) powiedziała mi, że gdy mały się urodził było to dla niej wielkim szokiem. Położono jej maleństwo na brzuchu a Ona zadała sobie pytanie:"to jest mój syn?, mam go kochać?" mimo , że nosiła go 9 miesięcy pod sercem.
Piotrek 2004r. i Ola 2006r.
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Żaba pisze:Ona zadała sobie pytanie:"to jest mój syn?, mam go kochać?" mimo , że nosiła go 9 miesięcy pod sercem.

Żaba, nie jesteś czasem moją koleżanką, której to powiedziałam?????
może ci się pomyliło z tym położeniem na brzuchu bo ja miałam cc :hihi:
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
Agna
Posty: 3013
Rejestracja: 21 lut 2002 01:00

Post autor: Agna »

To ja Wam coś opowiem :)

Dwa tygodnie temu urodziła się nam cudownie Martusia. Szymon miał 14 miesięcy i dwa tygodnie. Niestety do szpitala mogły wejść tylko starszaki ("dzieci powyżej 7 r.ż.") a Szymon został za drzwiami Izby Przyjęć. Na jego widok dostałam niemal histerii, wyszłam w samej koszuli do Izby, nakrzyczałam na pielęgniarkę, żeby mi natychmiast otworzyła (domofonowo zamknięte drzwi pomiędzy oddziałem a Izbą) i utuliłam mojego adoptowanego synka. Najbardziej bałam się, jak On sobie przez te 3 dni poradzi... beze mnie :)

Martusię zaczynamy kochać, choć najpierw w bólach okropnych się rodziła, teraz obgryza mi boleśnie brodawki... ;) Kiedy zobaczyliśmy Szymka pierwszy raz ja czułam, że jest nasz, choć też nie mogłabym powiedzieć wtedy, czy go kocham. Następnego dnia nie poznałam go w IPO wśród kilkorga innych dzieci - horror i wstyd (nie poznałam własnego dziecka?!) który pamiętam do dzisiaj.

Mamy czworo dzieci, każde kocha się inaczej, ale tyle samo, najbardziej. I nie wiem od kiedy. W końcu przychodzi taki moment (niezauważalnie), że dziecko staje się już częścią nas, wszystkim. Niewyobrażalne jest, że kiedyś go nie było...
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
Dorunia
Posty: 9255
Rejestracja: 04 kwie 2002 00:00

Post autor: Dorunia »

Zgadza się, każde dziecko kocha się inaczej, choć by z racji na wiek, mój najstarszy w tym roku skońy 8 lat, wyciera policzek po całusie, ale włazi chętnie jeszcze na kolana, 2 latek pełen buntu i zacięcia, no a prawie 3 miesięczna Lenka słodziak i tulaczek. Nawet jak bym nie chciała to i tak każde dziecko obdażam inną miłością, inne stawiam wymagania. Ale złości mnie np. jak chodziłam do szpitala do Lenki to przyszedł reporter i pyta mnie ile mam dzieci na co ja że dwoje, a lekarka wtrąca się że jedno adoptowane a ja z piorunami w oczach mówię obydwaj chłopcy są moimi dziećmi, teraz wszystkie dzieci są moje i nie potrafię myśleć o nich w innych kategoraich. Jeszcze tak niedawno, jak szłam do Lenki bałam się że nie poczuję tego czegoś, zobaczyłam Lenkę serce zmiękło, strasznie się bałam jak zawiłsy poważne wątpliwości zdrowotne, były zbyt poważne bym świadomie udzwigła drugie dziecko z tak poważnym problemem, a z drugiej strony czułam że nie mogła bym Jej już zostawić.
Ostatnio zmieniony 21 sty 2005 23:18 przez Dorunia, łącznie zmieniany 1 raz.
Daniel, Adaś i Lena - pełnia szczęścia!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adopcyjne dylematy”