OAO na Nowogrodzkiej (WARSZAWA)

Dyskusje o ośrodkach adopcyjnych, panujących w nich zasadach, procedurach, szkoleniach. Nie wiesz jaki wybrać ośrodek? Jak przebiega procedura adopcyjna? To forum jest dla Ciebie.

Moderator: Moderatorzy ośrodki i procedury adopcyjne

ODPOWIEDZ
morri
Posty: 98
Rejestracja: 22 maja 2003 00:00

Post autor: morri »

Chica ja mam podobne zdanie na temat tego ośrodka i dlatego postanowiłam tam zostać. I naprwde nauczyłam się, że trzeba też wziąć "poprawkę na siebie". "Współpraca" z ośrodkiem wiąże sie z tym że musimy bardzo głęboko sięgnąć do wnętrza siebie i często podzielić się tym z właściwie obcą osobą. Ustalona ogólnie granica prywatności zostaje znacznie przekroczona. (i oczywiscie rozumiem ze tak musi być) Dlatego często mam wrazenie że czasami negatywne wrazenie jest zwiazane nie z brakiem profesjonalizmu Pań czy ich złą wolą a tylko i wyłącznie naszą percepcją.
A obawa, że coś może być nie tak to chyba już jest niestety :( nieodzownie wpisana we mnie po 7-letniej walce. Ale ogólnie gonię ja i staram się myśleć tylko i wyłącznie optymistycznie. Życzę wszystkim tylko i wyłacznie miłych doświadczeń ze wszystkimi ośrodkami.
Pozdrawiam
Morri
Awatar użytkownika
ksieciu
Posty: 1897
Rejestracja: 21 sty 2003 01:00

Post autor: ksieciu »

agnes75 pisze:Kochani. jestem przed pierwszą wizytą w OAO na Nowogrodzkiej czy ktoś mógłby mi coś napisać na temat tego ośrodka...Z góry bardzo dziękuję
hanula pisze:agnes zajrzyj na strone pierwsza bociana. Przy ankietach znajdziesz opinie o wielu OA. O Nowogrodzkiej tez!

Ja osobiscie mam niezbyt dobra opinie o tym osrodku... i nie polecalabym go NIKOMU... :?
Adas - 29.04.2003r.

Patrysia - 26.01.2006r.
DominikaR
Posty: 353
Rejestracja: 28 gru 2005 01:00

Post autor: DominikaR »

Jeśli chodzi o Nowogrodzką - to na razie był to mój największy koszmar w życiu. Wyszłam za mąż jak miałam 19 lat. Od początku jak się z mężem poznaliśmy wiedzieliśmy, że nie będziemy mogli mieć biologicznych dzieci. Więc jakiś 1,5 roku po ślubie, postanowiłam powoli skierować się do ośrodka. Któregoś dnia po pracy, postanowiłam podjechać na Nowogrodzką. Nie chciałam z nikim rozmawiać, chciałam zobaczyć gdzie to jest, jak wygląda, zobaczyć, w jakich godzinach jest otwarty, poczytać różne artykuły na ścianach. I kiedy właśnie to czyniłam, zaczepiła mnie jakaś Pani i zaprosiła mnie do pokoju. I tam się zaczęło. Była bardzo nie sympatyczna, kiedy usłyszała ile jesteśmy po ślubie. Zaczęła na mnie krzyczeć, wymachiwała jakąś kartką papieru i mówiła, że to jest właśnie dziecko i ona musi podjąć decyzję czy mi je dać czy nie. Od razu wypytała mnie o zarobki, zawód i mieszkania. I powiedziała, że to jest nic. Zapytała dlaczego chcemy adoptować, kiedy jej powiedziałam, stwierdziła, że tutaj każdy mówi że jest bezpłodny, a na pewno można mnie wyleczyć (zapewniam, że mnie akurat nie można) i ja się nie znam. Darła się również, że dlaczego jestem tu sama - tłumaczyłam jej, dlaczego, że ja chciałam tylko się zapoznać, nie docierało do niej. Doprowadziła mnie do płaczu - nie przeszkadzało jej to. Wychodząc powiedziałam, że nigdy nie zniszczy moich marzeń. Na to ona rzuciła, że ona z nami jeszcze raz porozmawia, ale muszę przyjść z mężem. Więc następnego dnia, odnalazłam Panią (bo wcześniej mi się nie przedstawiła) i chciałam się umówić zgodnie z jej życzeniem - powiedziała, że ona naszej sprawy nie będzie prowadziła i rzuciła słuchawką. Więc było strasznie, mam nadzieje, że nie wszyscy tacy tam są... I traficie na normalnych, ciepłych ludzi. pozdrawiam i życzę powodzenia
blankaz
Członek Stowarzyszenia
Członek Stowarzyszenia
Posty: 1266
Rejestracja: 10 mar 2002 01:00

Post autor: blankaz »

8O to jest historia nie do wiary, jestem zbulwersowana
Blanka
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

DominikaR pisze:zaczepiła mnie jakaś Pani i zaprosiła mnie do pokoju. I tam się zaczęło. Była bardzo nie sympatyczna, kiedy usłyszała ile jesteśmy po ślubie. Zaczęła na mnie krzyczeć, wymachiwała jakąś kartką papieru i mówiła, że to jest właśnie dziecko i ona musi podjąć decyzję czy mi je dać czy nie. Darła się również, że dlaczego jestem tu sama - tłumaczyłam jej, dlaczego, że ja chciałam tylko się zapoznać, nie docierało do niej. Doprowadziła mnie do płaczu - nie przeszkadzało jej to.
niewiarygodne..... :? ...małowiarygodne... :?
...jak Pani mogła zastanawiac się czy Wam da dziecko, jak Was jeszcze nie znała????
DominkaR pisze:Więc następnego dnia, odnalazłam Panią (bo wcześniej mi się nie przedstawiła) i chciałam się umówić zgodnie z jej życzeniem - powiedziała, że ona naszej sprawy nie będzie prowadziła i rzuciła słuchawką.
a po co tam w ogóle jeszcze chciałaś iść??? 8O
DominikaR
Posty: 353
Rejestracja: 28 gru 2005 01:00

Post autor: DominikaR »

Pani wymachując kartką miała na myśli, że jest to dziecko - i jak już przychodzi do adopcji to ona musi podjąć decyzję czy je komuś dać czy nie.
A chciałam tam iśc dalej - ponieważ obawiałam się, że Pani mnie zapamięta (zapisywała imię i nazwisko) i nie pojawienie się tam może przysporzyć problemów.
Historia choć przykra to niestety się wydarzyła.
A jeśli chodzi o "nieznanie" nas - to tak rzeczywiście nieznała nas i nie wiem co ją tak zbulwersowało.
Mam nadzieję, że zrozumiała, że tak nie może traktować ludzi i już następnym razem będzie trzymała nerwy na wodzy.
Awatar użytkownika
Haniulek
Posty: 1705
Rejestracja: 03 mar 2005 01:00

Post autor: Haniulek »

Mój pierwszy kontakt z ośrodkami adopcyjnymi także miał miejsce właśnie na Nowogrodzkiej, a było to w sierpniu 2004 roku. Poszłam tam prawie w podobnym celu co DominikaR, z tym, że ja chciałam z kims porozmawiać osobiście i tylko zapytać w jaki sposób możemy z mężem zacząć sie przygotowywać do adopcji. Nie miałam wtedy wiele pojęcia na temat pracy ośrodków, na temat procedur, wymagań itp. troszke inaczej sobie to wyobrażałam i dlatego poszłam się zorientować. Do pokoju na rozmowę poprosił mnie pewien Pan, którego nazwiska to nawet nie pamiętam. Powiedziałam mu po co przychodzę, a on niestety podobnie jak ta Pani z historii Dominiki :? zaczął pretensjonalnie wypytywać mnie dlaczego przyszłam sama i niestety ale zaczął we mnie wzbudzać jakieś dziwne poczucie winy - przynajmniej takie miałam jak stamtąd wyszłam... zapłakana :cry: . Oczywiście padły wszystkie pytania dotyczące warunków mieszkalnych, finansowych, o staz małżeński itd. Międlił temat naszej "niemożności", nie wierzył, że nie możemy mieć bilogicznego dziecka i sugerował niecierpliwość i chęć adopcji jako "zachciankę" młodej dziewczyny 8O :evil:

A ja tylko chciałam wiedzieć co robić i jak się przygotowywać i jakie są wymagania by im w rezultacie sprostać (finanse, mieszkanie i staż małżeński).

Płakałam, żałowałam, że tam poszłam sama i że w ogóle poszłam, było mi źle i niedobrze :(

Po jakimś czasie zaczęłam się zastanawiać nad tym zdarzeniem jeszcze raz. Dzisiaj myślę, że mimo szczerych chęci nie byłam przygotowana psychicznie na taka rozmowę, ale nic nie tłumaczy zachowania tego Pana tym bardziej, że pewnie był psychologiem bądź pedagogiem :?

Nie zapieram się, że bym tam już nigdy nie poszła (kto wie, kto wie?) jednak na pewno już nie sama i bogatsza w doświadczenia wiedziała bym jak zareagować. Poza tym na pewno nie wszyscy w OAO na Nowogrodzkiej są tacy... nie mili.
Szymon (04.2006)
Matylda (05.2011)
:love:
Awatar użytkownika
Zebra_70
Posty: 371
Rejestracja: 09 gru 2004 01:00

Post autor: Zebra_70 »

Dziewczyny,
Nie wiem na kogo trafilyscie, ale byly to z pewnoscia nienajszczesliwsze spotkanie. Ja pod koniec grudnia skonczylam w tym osrodku kurs na rodzicow adopcyjnych. Od kwietnia do grudnia 2005 mialam kontakt z wieloma osobami z osrodka na Nowogrodzkiej i nie trafilam na nikogo kto bylby niemily czy niegrzeczny w stosunku do mnie. Wszystkie spotkania byly sympatyczne i konkretne. Nigdy nie wyszlam z osrodka placzac!!!! Spotkania mnie wyciszyly i uspokoily. Rosla we mnie pewnosc ze moja decyzja o adopcji byla sluszna a wybor osrodka trafny.
Zawsze bede polecac osrodek adopcyjny na Nowogrodzkiej bo nie widze przyczyny abym tego nie robila!
Pozrawiam
Zebra
DominikaR
Posty: 353
Rejestracja: 28 gru 2005 01:00

Post autor: DominikaR »

Cieszę się, że masz taką opinię na temat Nowogrodzkiej, bo z powodu 1 czy 2 osób, nie można ich przekreślać. Życzę powodzenia i dlaje takiej pogody ducha :P
pozdrawiam
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

no nie tylko z powodu 2. znam dodatkowo następne 3...

ale co tam, pan P. jest znany z tego,ze kandydatów ktraktuje jak przestępców.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Żaba
Posty: 2484
Rejestracja: 20 kwie 2002 00:00

Post autor: Żaba »

DominikaR pisze:Jeśli chodzi o Nowogrodzką - to na razie był to mój największy koszmar w życiu. Wyszłam za mąż jak miałam 19 lat. Od początku jak się z mężem poznaliśmy wiedzieliśmy, że nie będziemy mogli mieć biologicznych dzieci. Więc jakiś 1,5 roku po ślubie, postanowiłam powoli skierować się do ośrodka. Któregoś dnia po pracy, postanowiłam podjechać na Nowogrodzką. Nie chciałam z nikim rozmawiać, chciałam zobaczyć gdzie to jest, jak wygląda, zobaczyć, w jakich godzinach jest otwarty, poczytać różne artykuły na ścianach. I kiedy właśnie to czyniłam, zaczepiła mnie jakaś Pani i zaprosiła mnie do pokoju. I tam się zaczęło. Była bardzo nie sympatyczna, kiedy usłyszała ile jesteśmy po ślubie. Zaczęła na mnie krzyczeć, wymachiwała jakąś kartką papieru i mówiła, że to jest właśnie dziecko i ona musi podjąć decyzję czy mi je dać czy nie. Od razu wypytała mnie o zarobki, zawód i mieszkania. I powiedziała, że to jest nic. Zapytała dlaczego chcemy adoptować, kiedy jej powiedziałam, stwierdziła, że tutaj każdy mówi że jest bezpłodny, a na pewno można mnie wyleczyć (zapewniam, że mnie akurat nie można) i ja się nie znam. Darła się również, że dlaczego jestem tu sama - tłumaczyłam jej, dlaczego, że ja chciałam tylko się zapoznać, nie docierało do niej. Doprowadziła mnie do płaczu - nie przeszkadzało jej to. Wychodząc powiedziałam, że nigdy nie zniszczy moich marzeń. Na to ona rzuciła, że ona z nami jeszcze raz porozmawia, ale muszę przyjść z mężem. Więc następnego dnia, odnalazłam Panią (bo wcześniej mi się nie przedstawiła) i chciałam się umówić zgodnie z jej życzeniem - powiedziała, że ona naszej sprawy nie będzie prowadziła i rzuciła słuchawką. Więc było strasznie, mam nadzieje, że nie wszyscy tacy tam są... I traficie na normalnych, ciepłych ludzi. pozdrawiam i życzę powodzenia
moim zdaniem takie zachowanie powinno być zgloszone jej zwierzchnikowi. zachowanie tej pani jak dla mnie swiadczy o chorobie psychicznej.
Piotrek 2004r. i Ola 2006r.
Awatar użytkownika
Zebra_70
Posty: 371
Rejestracja: 09 gru 2004 01:00

Post autor: Zebra_70 »

Kasiavirag - ja natomiast znam kilka par , ktore bez problemow , w bardzo krotkim czasie adoptowaly swoje malenstwa. A z panem P. mialam wszystkie zajecia przygotowawcze i nie zgadzam sie z Twoja ocena!
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

pewnie to bły pary, które nie miały dzieci- nas potraktował jak nienormalnych podejrzanych: mają biol dziecko i jeszcze czegoś chcą.
Poczytaj Zebra dokładniej bociana takich jak ja jest więcej.
A już szczytem wszystkiego było wysłanie do Hanuli propozycji dziecka które JUŻ zostało adoptowane... niestety to Nowogrodzka... bałągan w papierach jak widać to nie najgorszy przypadek.
Pozostaje mieć nadzieję,ze tamte, choć drastyczne, to jednak przypadki.

ja w innym oao tez nie miałam problemów. i czekałam krócej niz rok.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
Zebra_70
Posty: 371
Rejestracja: 09 gru 2004 01:00

Post autor: Zebra_70 »

Kasiavirag,
Nie musze szukac na forum cudzych opinii. Mam swoje zdanie na temat Nowogrodzkiej , oparte na wlasnych doswiadczeniach.
Przypuszczam, ze w kazdym osrodku zdarzaja sie "wpadki". Ludzie sa tylko ludzmi.
Żaba
Posty: 2484
Rejestracja: 20 kwie 2002 00:00

Post autor: Żaba »

Zebra_70 pisze:Ludzie sa tylko ludzmi.
są zawody do ktorych nijak ma się to stwierdzenie
Piotrek 2004r. i Ola 2006r.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ośrodki i procedury adopcyjne”