KOAO w Opolu

Dyskusje o ośrodkach adopcyjnych, panujących w nich zasadach, procedurach, szkoleniach. Nie wiesz jaki wybrać ośrodek? Jak przebiega procedura adopcyjna? To forum jest dla Ciebie.

Moderator: Moderatorzy ośrodki i procedury adopcyjne

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
doreczka
Posty: 74
Rejestracja: 31 paź 2004 00:00

Post autor: doreczka »

Macie rację dziewczyny!!!!!!!
W OA są tylko ludzie, którzy na pewno decydują o tym kto z nas się nadaje na rodzica adopcyjnego, a kto nie........Mają swoje wady i zalety, my też w OA mieliśmy bardzo trudną dla nas rozmowę, po której płakałam i czułam się dotknięta. Ale tak było przez 1/2 dnia a potem stwierdziłam, że panie miały rację. To my musimy wiedzieć czy chcemy tak na prawdę być rodzicami, prawdziwymi rodzicami, takimi, którzy zaopiekują się i dziećmi chorymi, zniekształconymi przez chorobę...........
Na tej rozmowie usłyszałam jedno z wielu zdań, które utkwiło mi w opamięci i dotyczyło umierającego dziecka"........nikt nie powinien umierac w samotności, nikt, szczególnie dzieci, nie zgadzam się na to i nigdy się z tym nie pogodzę!........"
Uświadomiłam sobie wtedy, że nawet, gdy ja przeżyję cierpienie śmierci mojego dziecka, to będę miała do kogo przyjść potem i zapalić świecę.........To dziecko będzie nieodłączną częścią mnie, chć nie z mego ciała..................
Co jest tak na prawdę ważne???????????????
Stan materialny, reprezentacyjny wygląd czy miłość????????????
Poza tym w OA pracują pedagodzi i psycholog, więc wiedzą na co patrzyć
w naszym zachowaniu.
pozdrawiam Doreczka :D
Awatar użytkownika
koniczynka31
Posty: 95
Rejestracja: 07 mar 2005 01:00

Post autor: koniczynka31 »

Powiem tak... nie możecie do końca zrozumieć moich obaw, bo nie macie dziecka urodzynka. Ja mam i dlatego boje sie jak czort, tego rodzaju miłości niby identycznej, ale jednak innej, bo to przynajmniej na poczatku "czyjeś" dziecko. Chciałabym być dobrą , sprawiedliwą mamą dla obu naszych dzieciaczków. Zalezy to tylko ode mnie...

Podobnie zresztą było z naszą wyczekaną, wyśnioną dziewczynką. Urodziłam ją i pomyślałam - to moje? Najpierw był obowiązek. Miłość rodziła sie powoli.

Mamy z Pauliną długą drogę walki o jej zdrowie, ale nigdy nie było chorobowego zagrożenia śmiercią. Uświadomiłyście mi jedną podstawową rzecz - nie jesteśmy gotowi na śmierć naszego dziecka. I to tak dobrowolnie, w pełni świadomie. Nie stać mnie na słowa Doreczki, a nie chce wyjść na chamicę, która samolubie chce tylko zdrowe dziecko, bo takie sie jej podoba.... Boję sie śmierci. Nie chcę stracić swojego dziecka.(dzieci) Nie wyobrażam sobie życia bez nego ( bez nich). Tłumaczenia "nikt nie powinien umierac w samotności, nikt, szczególnie dzieci" dla mnie jest nie do pomyślenia...

doreczka napisała: Co jest tak na prawdę ważne?Stan materialny, reprezentacyjny wygląd czy miłość? Myslę, że wszystko po trochu z zdecydowaną przewagą miłości.

A może my sie nie nadajemy do bycia rodzicami adopcyjnymi?

koniczynka
Ostatnio zmieniony 12 lis 2005 15:00 przez koniczynka31, łącznie zmieniany 1 raz.
Mamusia i tatuś w ciąży adopcyjnej od 27 lipca 2005 :flowers:
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

koniczynka31 pisze: Nie stać mnie na słowa Doreczki, a nie chce wyjść na chamicę, która samolubie chce tylko zdrowe dziecko, bo takie sie jej podoba....
Hmm, niestety, z tym się zgadzam... nie wiem, czy powinno być mi wstyd czy nie, ale nie jestem w stanie swiadomie i dobrowolnie brac na siebie takiego ciezaru i - tak warcając do tematu, czyli KOAO w Opolu - nie uważam aby panie w ośrodku miały prawo tego ode mnie wymagać, no...chyba ze same wzięły na siebie takie brzemię, wtedy miałby pewne prawo twierdzi, że wiedzą co mówia. Uważam, że wykształcenie i ogromna teoria nie daja podstaw do takiej postawy. Ja poczułabym się zrazona, poczułabym, ze nie mam prawa starać się o dziecko jeśli nie jestem gotowa na WSZYSTKO. No nie jestem, i co?? Czy to znaczy, ze nie mogę byc matką??

Każdy chciałby dziecko o pięknej studentki o wysokim IQ....................Ale takie dzieci nie zdażają sie nazbyt często.

Jasne, nawet nie roję sobie, ze takie dziecko dostaniemy, liczę sie z tym, ze maluch bedzie wymagał jakiegoś leczenia, nawet operacji, ale nie zdecyduję się na opiekę nad dzieckiem na którym ciazy wyrok śmierci. I nie mówcie mi, ze na rodzone nie miałabym wpływu, bo...to jest inna bajka.
Lui00
Posty: 1865
Rejestracja: 04 cze 2004 00:00

Post autor: Lui00 »

Czytam, czytam, myślę i myślę i poukładałam to sobie jakoś :roll:

Po pierwsze nie lubie jak ktoś mi próbuje wmówić co powinnam, a co nie, jak próbuje się wywołać we mnie wyrzuty sumienia itp. Nie uczestniczyłam w warsztatach i moze one naprostują jeszcze moje mysli i uczucia, ale to tak naprawde ja znam siebie i wiem na co mnie stać. Oczywiście, ze dziecko jest najważniejsze, ale ja niestety chyba nie potrafiłabym adoptować dziecka, które nie miałoby szans na życie, które wiadomo by było, że umrze. Przeszłam kiedys przez chorobę i śmierć bliskiego mojemu sercu trzylatka i wiem jakie to trudne. Ale to nie oznacza, że chciałabym adoptować tylko dziecko zdrowe, od studentów z wysokim IQ. Mam konkretne oczekiwania, chciałabym dziecko w miarę możliwości zdrowe i małe. Małe bo nie mam dzieci i chciałabym przejśc przez rodzicielstwo od podstaw. Jesli chodzi o zdrowie to wiem, ze najtrudniej byłoby dla mnie zaakceptować chorobę umysłową. I byc moze to wynika tylko ze strachu, ale boję się takich ludzi, tego jak bardzo mnie przeraża to, ze nie jestem w stanie przewidzieć ich zachowania. Dlatego boję sie tych chorób. Jesli chodzi o zdrowie fizyczne, chyba odmówiłabym adopcji w przypadku dziecka ciężko chorego, bez szans na wyleczenie i w miarę normalne zycie. Co innego gdyby leczenie (oczywiście któremu moglibysmy i emocjonalnie i finansowo podołać) mogło pomóc. Co innego adoptowac dziecko niedosłyszące a głuche, niedowidzące a ślepe. W tych pierwszych sytuacjach nie widze problemu. I mam wyrzuty sumienia, ze nie potrafię dzisiaj bezwarunkowo zaakceptowac każdego dziecka, ale dzisiaj nie potrafię. Może to mi się zmieni po warsztatach (o ile zostane zakwalifikowana na nie) ale nie sądzę. Wiem na co mnie stać, wiem jaka jestem, co jest dla mnie trudne, a z czym sobie radzę. I wiem, ze gdybym urodziła dziecko to zaakceptowałabym je takie jakie jest, ale to dlatego, ze ono już byłoby moje. Natomiast gdyby dzisiaj jakieś badanie wykazałoby duże prawdopodobieństwo urodzenia dziecka kalekiego lub umysłowo chorego, myslę, że nie podjęłabym tego ryzyka.
Bardzo pragnę zostac matką, to marzenie mojego życia. Ale żadnych marzen nie można spełniac po trupach, kosztem wszystkiego.
Pozostaje mi miec tylko nadzieję, ze moje podejście nie przekresli mnie w oczach pracowników oao.
Pozdrawiam
Luiza
Awatar użytkownika
kominiarz
Posty: 19
Rejestracja: 04 wrz 2003 00:00

KOAO Opole

Post autor: kominiarz »

Witam Was wszystkie!
Czytam i aż mi się nie chce wierzyć, tyle negatywnych opinii o KOAO w Opolu w bardzo krótkim czasie. My też przez ten ośrodek przeszliśmy i mamy również bardzo złe wspomnienia. Wiele wycierpieliśmy, wiele straciliśmy zdrowia, wylaliśmy morze łez. Nie warto. Jest tyle innych ośrodków o miłej atmosferze i co ważne - publicznych, bez jakichkolwiek opłat, itp. Wiele by tu mówić.
Trzymajcie się, pozdrawiam ciepło Kominiarz.
Awatar użytkownika
phonia
Posty: 569
Rejestracja: 20 sie 2004 00:00

Post autor: phonia »

Witam

Od piątku nie byłam na "bocianie", dziś wchodzę, a tu tyle nowych postów, ale ruch :D

Ja też dalej podtrzymuję swoją negatywną opinię na temat KOAO w Opolu. Nie przeszłam takiego szantażu psychicznego jak Koniczynka, były to sprawy o wiele prostsze, ale mimo tego już mnie tam więcej nie zobaczą. A dzięki Waszym postom przynajmniej utwierdzam się w przekonaniu, że bardzo dobrze zrobiłam, że poszłam do innego OAO.

Koniczynko, musiałabyś się zorientować, który ośrodek honorowałby warsztaty z KOAO w Opolu. Przecież ja miałam taki przypadek, że skończyłam Pride u siebie w PCPR-ze i nie chcieli mi go uwzględnić w KOAO w Opolu, za to w OAO TPD w Częstochowie bez najmniejszego problemu. Musiałabyś po prostu podzwonić. A swoją drogą, to ja nawet bym odżałowała te 900zł i nie pchała się w to bagno w Opolu, tylko od razu gnała do innego ośrodka. Adopcja i cały ten czas oczekiwania powinien być dla nas przyjemnością i czymś radosnym, a nie morzem łez i terrorem psychicznym, bo tak to u Ciebie wygląda.

A jeśli chodzi o adopcję dziecka ciężko chorego, to ja świadomie też na to bym się nie zdecydowała i wcale nie twierdzę, że z tego powodu nie nadaję się na mamę adopcyjną. Znam siebie i wiem, że nie wytrzymałabym tego psychicznie i emocjonalnie. Tym bardziej, jeśli to dziecko miałoby być skazane na śmierć. Nie wyobrażam siebie w roli tej, która ma "przeprowadzić na drugą stronę" :( . Chyba bym zwariowała i w między czasie też tam przeszła. Owszem są ludzie, którzy się na to godzą i adoptują takie dziecko z odpwiednim nastawieniem, po prostu nadają się do tego. I dobrze, że tacy są, cieszy mnie to ogromnie i chylę czoła przed nimi i podziwiam. Ale ja się po prostu do tego nie nadaję.

Pozdrawiam wszystkich
Awatar użytkownika
kucolka
Posty: 50
Rejestracja: 19 kwie 2005 00:00

Post autor: kucolka »

Myślę, że to wyjątkowe, wręcz marginalne sytuacje kiedy adoptuje się dziecko nieuchronnie skazane na przejscie na drugi brzeg i ja również chylę głowy wobec takich rodziców, dużo częsciej dzieci adoptowane mają poprostu problemy zdrowotne, mniejsze lub większe, b.często będące konsekwencją zachowania czy stylu życia biologicznych rodziców i my biorąc nasze dzieci zawsze mamy nadzieję, że razem uda się pokonać te choroby, najczęściej się udaje, nasz Maciek od pół roku nie choruje na nic, kiedy informuję o tym panie z DD nie chcą mi wierzyć, po 3 razy w miesiacu mały był regularnie hospitalizowany, waszerowany sterydami itp. a on teraz w końcu poczuł się ważny i ma dla kogo żyć :P
Awatar użytkownika
koniczynka31
Posty: 95
Rejestracja: 07 mar 2005 01:00

Post autor: koniczynka31 »

Kucolka ja myślę, że warsztaty wiele nam wyjaśnią. Poprostu tej rozmowy nam brakuje co sie wprost proporcjonalnie przekłada na odwagę. Jestem dietetykiem i żadna choroba mi nie jest obca. To powiedziałam paniom w ośrodku, że sobie poradzę i niczego sie nie boję w tym przynajmniej zakresie. Inne choroby np upośledzenie umysłowe, choroby serca, trwałe kalectwo sa dla mnie zbyt dalekie, żeby je zaakceptować i zgodzić sie na wszystko. Jak będzie zobaczymy.

koniczynka
Mamusia i tatuś w ciąży adopcyjnej od 27 lipca 2005 :flowers:
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

phonia pisze: Adopcja i cały ten czas oczekiwania powinien być dla nas przyjemnością i czymś radosnym, a nie morzem łez i terrorem psychicznym
ja się przychylam, powiem wam, ze przez długi czas miałam baaardzo negatywne nastawienie do procesu adopcji właśnie dlatego, ze wydawało mi się, ze to jest jakaś kolosalna droga przez mękę.
A przecież nie o to chodzi!! Przeciez większosć z nas ma za sobą naprawdę trudne przezycia. Niemoznosć urodzenia dziecka to wielka tragedia, lata bezowocnego leczenia, czy tak jak w moim przypadku okrutne przekonanie, ze jako kobieta pozbawiona mozliwości poczęcia i urodzenia dziecka, tak na prawdę kobieta nie jestem :(

Po tym co się działo w moim życiu przez ostatnie 3 lata nie mam najmniejszej ochoty narazać sie na takie przejścia jak Koniczynka, Kominiarz i inni.
pozdrawiam
Awatar użytkownika
opol_anka
Posty: 943
Rejestracja: 06 gru 2004 01:00

Post autor: opol_anka »

Przeczytałam to o czym piszecie i jestem w szoku.
My czekamy na adpocje w KOAO dokładnie 12 mcy i 3 tyg (suwaczek w podpisie) przechodzilismy rozmowy wstępne, testy psychologiczne, warsztaty i powiem szczerze, ze nigdy nie odczułam jakiegokolwiek nacisku ze strony Pan z KOAO.
Na początku zadeklarowaliśmy, że chcemy dziecko zdrowe i nikt nam nie mówił, że "może lepiej weźcie chore, bo macie pieniądze" (troche wyolbrzymiłam i uprościłam ).
Co do pieniędzy, to koniczynko, troche mnie zdziwiło Twoje podejscie.
Wcześniej piszesz, ze Twoja firma zarabia 10000 zł m-cznie a problemem jest zapłacenie 600 zł za warsztaty ????? :roll: .
Może sie coś zmieniło, ale kiedy chodziłyśmy z doreczką na warsztaty płaciło sie dokładnie tak, jak ona to opisała: 300 zł na początek i po 80 zł / osobe za 1 spotkanie.

Jedyne, co moge zarzucić KAOA w Opolu, to zbyt długie czekanie....ale widocznie tyle musze czekać na swoje dziecko.

Pozdrawiam
[color=darkred][b][url=http://b2.lilypie.com/hyWzp1/.png]Synuś Kubuś[/url] :love: i [url=http://b1.lilypie.com/20xdp2/.png]córeńka Milenka :lol:[/url][/b][/color]
Awatar użytkownika
koniczynka31
Posty: 95
Rejestracja: 07 mar 2005 01:00

Post autor: koniczynka31 »

Hej...

Po pierwsze : Opol_anka czy jak przeprowadzaliście rozmowy wstępne to dyrektorem była pani Basia?

Coś o mnie...Mieszkam w ubogiej dzielnicy, gdzie rodzice mają po 6 do 12 dzieci. Większość to rodziny patologiczne, w których jedno z rodziców siedzi za kratkami. Dzieci przychodzą i proszą.... a ja daję : jedzenie, ubrania po Paulinie, ubrania dla mamy, kasę na podręczniki... i tak w kółko. Ja z tych pieniedzy nie mam prawie nic. I co z tego że zarabiam sporo? Na urlopie byłam 7 lat temu, na zakupach nie pamiętam bo mąz mi ciuchy kupuje z braku czasu własnego ( wole pójśc z córką do parku na huśtawki), na aerobiku może przed ślubem ... Chciałabyś tak żyć? No chyba, że masz serce z kamienia i korzystałabyś z forsy w obliczu takiej biedy jakiej ja doświadczam patrząc przez swoje okno w okna sąsiadów, odkładałabyś na konto i hulaj dusza... Sorry, ja taka nie jestem :(

koniczynka
Ostatnio zmieniony 12 lis 2005 15:18 przez koniczynka31, łącznie zmieniany 1 raz.
Mamusia i tatuś w ciąży adopcyjnej od 27 lipca 2005 :flowers:
Lui00
Posty: 1865
Rejestracja: 04 cze 2004 00:00

Post autor: Lui00 »

koniczynka31 pisze:Kucolka ja myślę, że warsztaty wiele nam wyjaśnią.
koniczynka
Ja tez tak myślę :D Chociaz nawet nie wiem czy się zakwalifikowaliśmy :roll:

Opol_anko i Doreczko
dziękuję :cmok: Wasz głos ma dla mnie szczególne znaczenie, bo Wy już jestescie na koncu tej drogi :D Dobrze, ze rozwiałyście moje watpliwości. Buziaki :kiss:
Awatar użytkownika
opol_anka
Posty: 943
Rejestracja: 06 gru 2004 01:00

Post autor: opol_anka »

koniczynka31 pisze:Hej...

Po pierwsze : Opol_anka czy jak przeprowadzaliście rozmowy wstępne to dyrektorem była pani Basia?


koniczynka
tak

koniczynka31 pisze: Ja z tych pieniedzy nie mam nic. I co z tego że zarabiam 10 tys zł miesięcznie? Na urlopie byłam 7 lat temu, na zakupach nie pamiętam bo mąz mi ciuchy kupuje z braku czasu własnego ( wole pójśc z córką do parku na huśtawki), na aerobiku może przed ślubem ... Chciałabyś tak żyć? No chyba, że masz serce z kamienia i korzystałabyś z forsy w obliczu takiej biedy jakiej ja doświadczam patrząc przez swoje okno w okna sąsiadów, odkładałabyś na konto i hulaj dusza... Sorry, ja taka nie jestem
Chyba odbiegamy troche od tematu....

Doceniam twoje poświęcenie odnośnie biedy, chodzilo mi o to, że te cegiełki i warsztaty, to znowu nie aż taki koszt, że warto aż tak to manifestować.
Ja w swoim życiu wydałam bezcelowo (teraz o tym wiem ) na lekarzy o wiele wiecej, zresztą na pewno nie tylko ja.

Ja idąc do KOAO spodziewałam sie, testów, warsztatów, trudnych pytań i kosztów, więc może dlatego nie byłam zaskoczona i zbulwersowana.
[color=darkred][b][url=http://b2.lilypie.com/hyWzp1/.png]Synuś Kubuś[/url] :love: i [url=http://b1.lilypie.com/20xdp2/.png]córeńka Milenka :lol:[/url][/b][/color]
Awatar użytkownika
koniczynka31
Posty: 95
Rejestracja: 07 mar 2005 01:00

Post autor: koniczynka31 »

Kochana, ja podobnie jak Wy wydałam przez 6 lat na lekarzy tyle , że na niejeden dobry samochód byłoby mnie stać. Z niczym się nie manifestuję, tylko byłam baaaaaaaaardzo zdziwiona tym, że podczas pierwszego spotkania zapoznawczego po którym moglismy spokojnie zrezygnować i wybrać inny ośrodek, a może w ogóle zastanowić sie nad tym wszystkim powtórnie, o przejściu pozytywnie testów nie wspomnę mówi się o pieniądzach tłumacząc - "napisaliście państwo, że dobrze zarabiacie.."
Ostatnio zmieniony 12 lis 2005 15:25 przez koniczynka31, łącznie zmieniany 1 raz.
Mamusia i tatuś w ciąży adopcyjnej od 27 lipca 2005 :flowers:
Awatar użytkownika
koniczynka31
Posty: 95
Rejestracja: 07 mar 2005 01:00

Post autor: koniczynka31 »

Poza tym jak dokładnie przeczytałaś, to widzisz, że tu chodzi o sam fakt traktowania człowieka jak chodzący pieniadz. My, przyszli rodzice adopcyjni oczekujemy wsparcia i rozmów, a nie tylko testów naszych osobowości. Rozumiem, że w ośrodku wszyscy martwią się o dziecko, żeby trafiło do dobrej rodziny, ale my też mamy swoje obawy i zmartwienia, które ośrodek ma za zadanie rozwiać. Tymbardziej podczas pierwszej rozmowy, tematem głównym nie może stać się kasa. Ona jest ważna, ale nie ważniejsza od miłości, dobra i chęci pomocy przez całe życie. Widzę, że mnie w ogóle nie rozumiesz i nie zamierzam więcej tego tłumaczyć.

koniczynka
Mamusia i tatuś w ciąży adopcyjnej od 27 lipca 2005 :flowers:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ośrodki i procedury adopcyjne”