Brunetki i Blondynki przygód kilka

Jesteś świeża mamusią? świeżym tatusiem? Zapytaj doświadczonych rodziców - oni zawsze znajdą dobrą radę.

Moderator: Moderatorzy nasi milusińscy

Renca
Posty: 771
Rejestracja: 11 lut 2012 19:15

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Renca »

Iskra1 Dzięki, sprawdzę. czytałam też Gaskell "Żony i córki", ale jakoś mnie nie zaczarowało. Tak myślę, że jeśli jesteś fanka światów równoległych to może Sapkowski, chociaż pewnie znasz? Cała saga o wiedźminie. Inteligentne, też o miłości i kapie sarkazmem, co uwielbiam. Świetny też jest Łysiak, zwłaszcza "Wyspy bezludne" i "Dobry", ale nie wiem czy daje pozytywną energię czy raczej tylko ( lub aż - sporo refleksji ). Grudzień przetrwamy. Cały rok mam kiepski, przetrwałam 11 miesięcy, przetrwam i ten jeden. ;-)
8.10.17 r. córcia
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Znam jednego i drugiego ;-).
Jest taki fajny blog
http://w-zaciszu-biblioteki.blogspot.com/
z którego miałam mnóstwo inspiracji takich nieoczywistych, np. Steinbecka "Podróże z Charleyem"
Bardzo dobre, a nikt prawie tego nie zna.
I.
Renca
Posty: 771
Rejestracja: 11 lut 2012 19:15

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Renca »

Z chęcią zajrzę, bo nie mam co czytać ostatnio. Dzięki :-D
8.10.17 r. córcia
Aga_bliźniaki
Posty: 12
Rejestracja: 03 sie 2010 11:38

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Aga_bliźniaki »

Iskra1 pisze: Najwyżej będziemy żyć na odludziu jak trzy wiedźmy, warzyć strawę w kotle i wieszczyć przyszłość.
I.
Ale mi fajną książkę przypomniałaś! Greg Bear, "Koncert nieskończoności".
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Dziś sobie naklejam plakietkę dzielny pacjent. Plakietkę dostała w zasadzie Brunetka , ale powinna przypaść w udziale mi.
Więc tak.
Czekaliśmy w kolejce, czekaliśmy w kolejce i czekaliśmy w kolejce.
Część osób spieszących przepuściliśmy z miłym uśmiechem, że nam zejdzie dłużej.
Było to do przewidzenia gdyż Brunetka trzeci raz podchodziła do pobrania krwi.
Pan w okienku nawet nam nie nalepił tych nalepek co się je nalepia, tylko dał do ręki, bo tak w nas nie wierzył.
A my powtórzyłyśmy tabliczkę mnożenia, rysowałyśmy na plecach różne wzory. Literki, słońca , serduszka.
A potem weszłyśmy na pobieranie krwi. Brunetka chwyciła mnie mocno za rękę i zaczęła prowadzić z panią konwersację.
O ma pani nurofen forte, bardzo smaczny , malinowy.
A jak jestem z tatusiem to jakoś nie można mi pobrać krwi a z mamusią mi się zawsze udaje.
I uśmiechnęła się całą paszczęką.
A ja siedziałam koło niej , modląc się żeby nie zemdleć. bo ja zawsze mdleję przy pobieraniu krwi, a tu nie da rady.
Brunetka blada jak chusteczka raźnie dyskutowała na temat piosenki Kazika, którą zna i lubi.
A potem pani rzekła, a teraz idźcie i weźcie sobie plakietki " dzielny pacjent" i wzięłyśmy, ale była tylko jedna.
Więc konkludując należy mi się jak cholera.
PS.Poprzedni pobieranie krwi skończyło się zabarykadowaniem Brunetki w toalecie , co w okresie grypy jelitowej był dla wielu pacjentów dużą niedogodnością.
No i urosłam, może niedużo, ale zawsze.
Zachowałyśmy się z Brunetką rozsądnie i dojrzale i nikt nas zemdlonych nie musiał wynosić.
Spóźniłam się do pracy jedyne 1,5 godziny, ale było warto.
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Wszystko mija - nawet najdłuższa żmija.
Z niusów. Pracuję w nowej pracy, wychodzę wcześniej- czas był po temu najwyższy gdyż Brunetka ma tragiczne oceny.
Dobrze, że zachowanie dobre.
Blondynka wprost przeciwnie. Tzn oceny dobre, zachowanie w szkole dobre, ale w domu wiele pozostaje do życzenia.
Zwyczajem społeczeństw rozwiniętych robimy raz na tydzień narady rodzinne.
Na których każdy mówi co mu dolega.
Na narady nie zapraszamy dyskryminująco babci Ani gdyż zdominowałaby je narzekaniem.
Można rzecz, że pozostałe chwile , których nie poświęcamy na narady rodzinne babcia Ania zużywa na narzekanie.
Ale do rzeczy.
Narady rodzinne są bardzo fajne. Mi na ostatniej powiedziono, że mogę używać kompa po 19.30 bo mam skłonność do uzależniania się od niedobrych seriali amerykańskich o kobietach sukcesu.
I bynajmniej nie rzekł tego ojciec tylko dwójka mich dzieci.
W ramach retorsji wyznaczyłam dyżury po wspólnych posiłkach.
Blondynka sprząta poniedziałek, wtorek, środę,
Brunetka czwartek, piątek, sobotę.
A w niedzielę my. Grunt to się urządzić.
W następną sobotę wprowadzę zasady dotyczące robienia prania, a co lepsze sztuki mojej odzieży ukryję na jakieś pół roku.
Wpadłam też w szpony sprzedaży online. Dlatego, że dwa razy się cieszę, raz jak kupuję, a raz jak odsyłam.
A wpadłam w te szpony gdyż schudłam niemiłosiernie w wyniku choroby i stwierdziłam, że a) raz się żyje ( przynajmniej raz tutaj), b) nie będę już raczej chudsza i piękniejsza niż teraz.
Krótko mówiąc nie ma na co czekać.
Moje wybory odzieżowe konsultuję z Blondynką, która jest podle ironiczna, ale prawdę powie zawsze bez owijania w bawełnę.
I to jest kolejna zaleta posiadania córek.
Co do Brunetki, maniana edukacyjna, stwierdziłam, że z jej urodą zawsze może zostać modelką i miedzy 18 a 20 rokiem życia zarobić kupę kasy oraz żyć dostatnio do emerytury.
Problem w tym, że Brunetka ma w głębokim poważaniu karierę modelki, ciuchy i ładny wygląd a już wyobrazić ją sobie jak coś prezentuje nie pękając przy tym ze śmiechu jest w zasadzie niemożliwe.
Mam problem, kompletnie nie widzę przyszłości zawodowej Brunetki- można powiedzieć, że jest zainteresowana byciem Calineczką i wyjściem za mąż za księcia. Pod warunkiem, że to ona będzie nosić spodnie i mieć w domu 150 psów różnych ras.
Pozostałe opcje jej nie interesują.
No nic , na wiosnę rozpoczynamy kolejną edukację pedagogiczną.
Już widzę te natchnione psycholożki jak sobie radzą z moją Brunetką.
No i wyszła kolejna kwestia związana z adopcją jakiej nikt nie przewidział. Otóż moje dziewczyny dumne oczywiście z adopcji powiedziały o niej koleżankom, przy czym te im nie wierzą.
Przy czym ja też nie jestem wiarygodna.
Bo wiadomo, matka zawsze kłamie w interesie córek ;-).
Będę chyba musiała zanieść orzeczenie sądu w tej sprawie i przedstawić bandzie jedenastolatek.
I.
oluska_m
Moderator Dokarmiam bociana ;)
Posty: 9348
Rejestracja: 14 wrz 2012 21:42

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: oluska_m »

Dziewczyny! =ooo* Zostały już ostatnie dni na rozliczenie PIT-ów. Pamiętajcie o Naszym Bocianie przy przekazywaniu 1% =ooo*
Dla ułatwienia mamy dla Was program do rozliczania :arrow: 1% DLA BOCIANA

2 IFV, 7 transferów

Aniołki [*] [*] [*] :cry2:

25.07.2016  :love: 
Piotruś


17.06.2019 :love: Michaś


Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Brunetka chodzi w moim czarnym golfie jeśli wiecie co mam na myśli.
Ma też bluzkę z trupią czaszką ( i to niejedną).
Szybko mija ten czas.
Gardzi różowym i nie chce nosić ubrań po Blondynce.
Blondynka od słów przeszła do czynów czyli ze stania na głowie i robienia gwiazd przeszła do treningów.
Ponieważ jest w tym dobra niezmiernie ćwiczy jeszcze więcej.
Wygląda jak miss fitness i jak to rzekła moja siostra, jak w domu cherlawych intelektualistów się takie dziecko pojawiło, to nie do pomyślenia.
Skutkiem pozytywnym ćwiczeń jest fakt, że Blondynka już nie ponosi moich ubrań.
Skutkiem negatywnym jest fakt, że trzeba jej kupować mnóstwo nowych, których ja nie ponoszę.
Brunetka z kolei jest godną następczynią mojego Matrixowego płaszcza, który przechowałam z czasów młodości.
Jak mówi ojciec- jak być outsiderem to na całego.
A bluzki z czaszką kiedyś odziedziczę przecież.
Dzisiaj jestem po kipiszu szafy, moje dorodne córki sprawdzały co można jeszcze ponosić z moich ubrań i stwierdziły, że nędza, nędza i nędza.
Jedziemy więc na zakupy.
Naprawdę jestem fanem posiadania córek.
I.
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

A więc.
Brunetce zmieniamy szkołę, nie wiem jeszcze na jaką, albo na naszą rejonową- która ma okropną opinię ( co prawda sprzed pięciu lat),fajną wychowawczynię i wydaje się, fajną klasę.
Albo na integracyjną- tu bardziej wierzę w kwalifikacje personelu, który dorósł do dzieci niestandardowych.
Moja szkoła obecna rzekła mi ustami swych przedstawicieli, że takiego egzemplarza jak Brunetka jeszcze nie mieli.
No i mieć nie będą.
Co do polskiej oświaty znacie moje zdanie.
Nie wiem kiedy to się stało i co do tego doprowadziło, raczej nie jest kwestia ostatnich rządów.
Szkoły udają, że coś robią jak jest problem, gromadzą papierki, wysyłają do poradni, zbierają ankiety.
I nic z tego nie wynika.
Brakuje drugiego kroku- działania.
Jestem człowiekiem czynu i maniakalnie nie lubię teoretyzowania, nie lubię udawania, że coś się robi.
Przy czym co warto zauważyć- udawanie zajmuje tyle samo czasu co wartościowe działanie, tylko nie ma z niego pożytku.
Zastanawiałam się, dlaczego problemów się nie rozwiązuje i mam wrażenie, że odpowiedź jest jedna- z powodu braku kompetencji.
Wiem, że nauczyciele muszą przejść wiele kursów, szkoleń, studiów podyplomowych- ale efekt jest mizerny.
Jedni udają, że uczą, drudzy, że umieją.
Wiecie, że pochodzę z rodziny o tradycjach nauczycielskich- moja babcia przed wojną skończyła seminarium nauczycielskie, moja mama też uczyła i wszyscy bracia mojej mamy, oprócz jednego, co został leśniczym.
I mam duży szacunek dla tego zawodu.
Tym bardziej nie rozumiem, co się stało.
Z Brunetką od listopada przerabiamy program w domu, powtarzamy, przepytujemy, tłumaczymy.
A w szkole jest festiwal sprawdzania wiedzy.
Naprawdę gdybym chciała uczyć dzieci, robiłabym to zawodowo.
Przemawia przeze mnie rozgoryczenie- bo ostatnie dwa weekendy spędziłam nad ułamkami zwykłymi oraz dziesiętnymi.
Ha, karma dopadnie nas wszędzie.
Jak się lepiej poznamy to opowiem wam o mojej przygodzie z ułamkami.
A mogę nawet i teraz.......
Otóż, w klasie piątej szkoły podstawowej albo ciut wcześniej, przestałam się uczyć matematyki, w przekonaniu, że to co jest potrzebne by zrobić zakupy już posiadłam ( dodawania i odejmowanie).
Także moja kompetencja nie objęła już ułamków, ani pewnie innych kwestii, które nadeszły po ułamkach.
Do LO mnie przyjęli, gdyż byłam finalistką olimpiady z przedmiotu jak najbardziej humanistycznego.
Poszłam więc do klasy humanistycznej, gdzie uczono mnie łaciny i różnych języków nowożytnych.
Do czasu.
W latach osiemdziesiątych późnych- w smutnym czasie, kiedy wywalano ludzi z uczelni, zabłąkał się do nas fizyk, taki fizyk, co to wykładał fizykę i miał doktorat.
W ramach osobistej zemsty dostał klasy humanistyczne właśnie.
Przyszedł na lekcję w pogodnym introwertyczno-melancholijnym nastroju, który do dziś kojarzy mi się z fizyką i ponieważ siedziałam w pierwszej klasie i byłam ruda, wziął mnie do tablicy.
Podyktował okrutne zadanie, którego początek zaczynał się tak :
1/2 + 1/3=
A ja napisałam tak:
1/2+ 1/3 = 1/5
I pamiętam do tej pory tę ciszę i łagodny głos, który powiedział:
Dobrze, dziewczęta, to zaczynamy od ułamków.
I faktycznie zaczęliśmy od ułamków, a potem przerobiliśmy inne przyjemne rzeczy z matematyki,aż doszliśmy do dwutomowego podręcznika fizyki Rogersa bodajże.
Kto pamięta ręka w górę.
Ta lekcja dała mi więcej niż 50 innych.
Po pierwsze pokochałam fizyków- są to ludzie łagodni, wielkiego serca i mądrości, w których rozum panuje nad emocjami.
Po drugie zrozumiałam, że jestem w stanie to ogarnąć i zrozumieć a można nawet traktować matematykę jako przyjemne zagadki, które nas pobudzają efektywniej od kofeiny.
I po trzecie , że zawsze jak się natkniesz na coś, co się wydaje nieprzeniknione i nieogarnięte- zacznij spokojnie od pierwszego kroku- od ułamków, a uda się, czasem dojdziesz do Rogersa, czasem nie, ale warto spokojnie zacząć.
I.
broszka1976
Posty: 125
Rejestracja: 30 lip 2006 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: broszka1976 »

No popatrz...a mój fizyk w liceum bardziej przypominał filozofa ale z łagodności podobny do Twojego ;-) .
Zaintrygowałaś mnie swoimi przemyśleniami odnośnie nauczycieli, właściwie to mam podobne, choć z zawodem mam wiele wspólnego :-) ..oby zmiana szkoły choć w części rozwiązała Wasze problemy. Jak możesz to napisz coś więcej o sytuacji Brunetki.
Dla pocieszenia napiszę ze jeszcze 11 dni i zapomnisz o ułamkach na 2 piękne miesiące.. Pozdrawiam serdecznie
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Mam problem z pisaniem. Nie tutaj tylko w ogóle.
Ta część mózgu, która jest odpowiedzialna za wyobraźnie wyschła u mnie jak miałam 10 lat.
Umiem pisać tylko o tym co widzę.
I tak stanęłam z tą książką, bo mam wrażenie, że zraniłabym kilkadziesiąt osób gdybym ją napisała.
Poza tym ludzi piszących książki - tak zwanych autorów jest wielu.
I piszą niezłe książki, też bym pewnie napisała niezłą, tylko na niezłą mi szkoda czasu.
Ostatnio czytałam po raz kolejny Mistrza i Małgorzatę.
I to jest dobra książką.
Dobra w każdej warstwie. A opis Moskwy z czasów NEP-u piękny.
Czuję się jak na szkoleniu kiedy mieliśmy sobie nawzajem opowiadać swój dzień a potem streścić go tak, żeby poruszyć całą salę.
I wiedziałam, że jestem to w stanie zrobić tylko bardzo zraniłabym tą osobę, która mi opowiedziała swój dzień.
Więc milczałam.
A prawdziwi pisarze to Ci, co nie milczą i sprzedaliby matkę, żonę i nieletnie dzieci za możliwość napisania arcydzieła.
Są też dobre książki, które nie są osobiste.
Szósta klepka na przykład. Nie śmiejcie się, bardzo dobra książka oddająca realia i stan psychiczny.
Ale do tego trzeba mieć wyobraźnię.
Wracając do zmiany szkoły.
Brunetka ma nerwicę szkolną, chodzi na terapię i nie wiadomo ile lat jeszcze będzie chodzić.
Z lekcji wychodziła do toalety i przebywała tam długo.
Zdarzało jej się nie wyjść do szkoły bo nie była w stanie.
Chce iść do innej szkoły i spróbować. I wierzy, że jej się uda.
A ja wierzę w nią.
W tym roku Brunetka zrobiła kartę pływacką- to dziecko co obsesyjnie się bało wody.
Szkoła nie dała rady i mam z tym problem bo bardzo lubię naszą szkołę.
Chodzi się do niej w mundurkach, wszyscy są życzliwi i się uśmiechają.
Nikt nie krzyknie na dziecko.
Ale zabrakło zwykłej empatii.
W maju się dowiedziałam, że moje dziecko się izoluje od grupy, nie wychodzi na przerwy i że nawet była ankieta, w której dzieci o tym napisały.
Pewnie w październiku.
I nic z tego nie wyniknęło.
Co zyskamy zmieniając szkołę?
Brunetka dwie godziny w ciągu dnia, bo nie będzie musiała dojeżdżać.
Niższy poziom, sześciu dyslektyków w klasie, krzywa Gaussa jeśli chodzi o dzieci.
Brunetka przestanie być dziwakiem klasowym ( taką mam nadzieję).
Rozdzielenie z Blondynką. Tak to też jest plus.
Czego się obawiam?
Tego co sama spowodowałam.
Że jeżeli ktoś wobec Brunetki zachowa się chamsko to ona się spyta, dlaczego Pan/Pani tak się zachowuje.
Że zamiast pójść do toalety jak będzie zestresowana pójdzie do domu.
Że nie będę czuć życzliwość nauczycieli.
Choć nauczona doświadczeniem wiem, że ta życzliwość niewiele oznacza.
I.
Aga_bliźniaki
Posty: 12
Rejestracja: 03 sie 2010 11:38

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Aga_bliźniaki »

Jeden mój znajomy ostatnio przenosił dzieci ze szkoły "z poziomem" do rejonówki. Jego konkluzja po kilku tygodniach "poziom ten sam, tylko mniej zadają". Co w podstawówce wg mnie nie jest złe.
Nasza podstawówka, to taka do której trafiają dzieci, co to ich gdzie indziej nie chcą. Poznałam kilkoro i są to całkiem fajne dzieci, których nauczyciele w innych szkołach nie chcą.
Na konferencjach nauczycieli omawia się teraz sposoby "jak sobie radzić z rodzicami" - takie czasy. Więc nie ważny czy życzliwy, ważne żeby mu się chciało.
Więc optymizm na maszt i do przodu.
oluska_m
Moderator Dokarmiam bociana ;)
Posty: 9348
Rejestracja: 14 wrz 2012 21:42

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: oluska_m »

Dziewczyny!
Potrzebujemy Waszego głosu w dyskusji na temat portalu i forum NB. Zapraszam na wątek :arrow: NOWA STRONA BOCIANA, wpadajcie i podzielcie się z nami swoimi spostrzeżeniami, uwagami i oczekiwaniami :)
Wy tworzycie Forum i Wasz głos jest tutaj bardzo ważny! :love:


Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka

2 IFV, 7 transferów

Aniołki [*] [*] [*] :cry2:

25.07.2016  :love: 
Piotruś


17.06.2019 :love: Michaś


Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Czytam Juula.
Co bym dała, żeby go przeczytać wcześniej, ile negatywnych emocji by ominęło mój dom. Ile dyskusji wielogodzinnych.
Otóż tkwiąc w złowieszczym przekonaniu, że dzieci należy wychowywać , wychowywałam je aż furczało.
Ale Juul jest sensowniejszy, jeżeli twoje 12- letnie dziecko jest autonomiczne i niezależne, przestań je wychowywać i zacznij traktować jakby miało 32 lata.
Zaczęłam i jest postęp i zrozumienie.
Nikogo nie wychowuję i czuję się z tym dużo lepiej.
Jest cały rozdział o pracach domowych, piękny.
I też świetna rada- napisz list do szkoły: "jeżeli moje dziecko nie odrobiło zadania domowego, proszę się w tej sprawie kontaktować bezpośrednio z dzieckiem".
Kocham to zdjęcie odpowiedzialności, tego garba za rzeczy na które i tak mam niewielki wpływ.
Blondynka dokładnie wie czego chce i czego nie chce i choćbym jak ten Rejtan leżała przed drzwiami co rano to i tak nic nie osiągnę.
Uczy się tego co uważa za interesujące.
Książek czyta bardzo mało, niestety krytykuje te co czyta.
I dodam- celnie.
Jakoś mi się przyjemniej zrobiło, że Słonimski nie miał matury, a do szkoły w zasadzie nie uczęszczał.
Ani mu to nie przeszkodziło w byciu intelektualistą, ani w życiu zawodowym.
A Juul jeszcze tak przyjemnie pisze o szkole- jako o źródle represji.
I że powinniśmy dziękować dzieciom na zakończenie roku, że tam chodzą i to wytrzymują.
Bardzo, bardzo zgodne z tym co myślę.
I.
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Z rozmów z Blondynką
Czy wiesz, że są takie owady co żyją tylko jeden dzień spytała Blondynka.
W jeden dzień przeżyją całe życie.
Zadumała się na chwilę, po czym rzekła- ja nigdy nie skrzywdziłam żyjącego stworzenia, nawet najmniejszego owada, a ty?
Zastanowiłam się, świadomie to nie.
Myślisz, że zwierzęta mają duszę? Bo ja uważam, że tak.
Też tak uważam.
Wszystko to odbyło się po gwałtownej lekcji angielskiego podczas której rzuciłam zeszytem Blondynki, bo mnie szlag trafił.
Wkurzasz się bez sensu powiedziała Blondynka, może w Anglii też są biedne dzieci, które muszą się uczyć "Aniele boży stróżu mój" po polsku i też nic nie rozumieją ( byłyśmy w trakcie nauki staroangielskiej modlitwy).
Jest na pewno jakaś równowaga we wszechświecie powiedziało moje dziecko urodzony buddysta.
Uczcie się pokory od swoich dzieci ( Juul też tak uważa ;-)
I.
I.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasi milusińscy”