Strona 1 z 2

Problemy zdrowotne.

: 14 cze 2002 14:02
autor: Misiaczek
Witam panią!!!

Jestem dość młodą osobą, mam 32 lata, mąż 33, jesteśmy małżeństwem od 8 lat. U męża stwierdzono bezpłodność. Ma wady rozwojowe, ale też jest człowiekiem dość mocno schorowanym. Miał m.in. stwierdzony 7 lat temu nowotwór jądra, w tej chwili traktuje się go jako wyleczonego, choć nadal jest pod kontrolą specjalistów. Ma również anemię, chorą wątrobę oraz stwierdzono stosunkowo niedawno u niego zakrzepicę na takim etapie rozwoju, że nie leczy się go farmakologicznie bo nie da to skutku, a operacja jest ryzykowna. Gdy zaczęliśmy zbierać informacje o ośrodkach adopcyjnych (głównie katolickich) bodajże w czterech, gdy rozmawiałam z kolejnymi osobami i mówiłam szczerze o stanie zdrowia męża wszyscy stwierdzali, że nie mamy co zaczynać starań bo przejdziemy przygotowania nastawimy się a komisja kwalifikująca albo w ostatecznośći sąd nas odrzuci jako rodziców adopcyjnych. Fakt, z uwagi na to, że jesteśmy młodzi myśleliśmy o noworodku czy niemowlaku. Czy nie ma dla nas szans? Nadmienię, że próbowałam też sztucznego zapłodnienia: 3 serie zakończone niepowodzeniem. Czy to, że mąż jest chory całkowicie nas wyklucza jako zastępczych rodziców, rodziców adopcyjnych? Proszę o szczerą i wyczerpującą odpowiedź oraz ewentualną poradę gdzie możemy znaleźć pomoc.

: 17 cze 2002 14:05
autor: OAO Rzeszów
Tak, istotnie. Stan zdrowia męża może być przeszkodą jak nie na etapie kwalifikacji w ośrodku to w sądzie. Adopcja jest taka instytucją (powinna być), że przy dużej chęci pomocy małzonkom nie posiadającym dziecka zwraca się uwagę PRZEDE WSZYSTKIM na dobro dziecka, na to, co może wydarzyc się kiedyś, za kilka lat, czy rodzina będzie w stanie zabezpieczyc potrzeby dziecka, jego edukację, studia, potrzeby zdrowotne, wypoczynek. Oczywiście, że nikt nie jest nieomylny, ale od rodziny oczekuje się realnej oceny własncyh możliwości (także zdrowotnych).

: 17 cze 2002 14:22
autor: Misiaczek
Dziekuję za odpowiedź, ale czy w takiej sytuacji nie ma dla nas żadnych szans? Może mogłaby Pani coś nam poradzić, albo może podpowiedzieć inne rozwiązanie?

: 17 cze 2002 15:17
autor: OAO Rzeszów
Jest mi bardzo przykro, ale odpowiedzi innych ośrodków mągą brzmieć podobne. Jestem przekonana, że Państwo pragniecie dziecka, jednak można zadać sobie pytanie nie o własne potrzeby, ale o potrzeby malucha o to, co mu damy teraz a co za kilka lat

rodzina zastępcza?

: 17 cze 2002 15:32
autor: Agna
A może misiaczku możecie w ten sposób mieć dzieci? jako rodzina zastępcza?

Pani Dyrektor? Czy rodzina zastępcza też musi być zupełnie zdrowa? Czy nie ma szans?

A co z adopcją dzieci przez osoby samotne? Przecież i takie adopcje się zdarzają - jesli istnieje obawa o zdrowie, a jak rozumiem, możliwe, że i zycie męża misiaczka, to czy nie mozna misiaczka potraktować, jako osoby samotnej (potencjalnie samotnej - choć zdrowia misiaczku Twojemu męzowi zycze i stu lat :) )?

Czy dziecku, którego nie chce nikt adoptować nie byloby lepiej w rodzinie misiaczka niż w domu dziecka - mimo choroby taty?

: 18 cze 2002 12:56
autor: OAO Rzeszów
Nie można Misiaczka traktowac jako osoby samotnej (co za propozycja !), bo w Polsce przsposobić dziecko małzonkowie moga wyłącznie wspólnie. Albo wcale. Rodzina zastępcza tez raczej odpada, gdyz wymagania zdrowotne sa identyczne.
Dzieci kierowanych do adopcji jest zawsze mniej niz kandydatów na rodziców, a to ,ze sierocince sa pełne jest wynikiem tego, że rodzice biologiczni maja władze rodzicielską (np. tylko ograniczoną). Jeżeli nie uda się adoptować dziecka, to także z powodu licznych deficytów zdrowotnych samego dziecka. W przypadku Misiaczka adopcja dziecka chorego byłaby niemozliwa.

: 18 cze 2002 13:06
autor: Misiaczek
Dziekuję Pani za ywczerpującą odpowiedź, choć niestety niezbyt satysfakcjonującą.

: 18 cze 2002 13:21
autor: Krzysiek
Pozwolę sobie jeszcze podrążyć temat. Napisała Pani:
OAO Rzeszów pisze:Nie można Misiaczka traktowac jako osoby samotnej (co za propozycja !), bo w Polsce przsposobić dziecko małzonkowie moga wyłącznie wspólnie. Albo wcale.
Zainspirowany tym stwierdzeniem poczytałem sobie kodeks rodzinny i opiekuńczy i w sumie nie znalazłem tam takiego stwierdzenia. Znalazłem jedynie stwierdzenie, że jeśli przysposobienie ma być przysposobieniem wspólnym, to przysposabiającym musi być małżeństwo. Jest również taki zapis:
Art.116. Przysposobienie przez jednego z małżonków nie może nastąpić bez zgody drugiego małżonka.
Rozumiem z tego, że istnieje możliwość przysposobienia tylko przez jednego z małżonków, pod warunkiem, że drugi małżonek wyrazi na to zgodę. Może jest to chwytanie się brzytwy w szukaniu rozwiązania dla Misiaczka, ale czy mogła by się pani ustosunkować do przysposobienia przez tylko jednego z małżonków :?: Bo na oko laika wygląda, jakby było to (przynajmniej w teorii) możliwe...

: 18 cze 2002 14:43
autor: Misiaczek
Dzieki Krzysiek za wsparcie, przyznam się, że zaczynam powatpiewać czy uda nam się zostać rodzicami. Wracam myślami do pomysłu inseminacji nasieniem dawcy, ale tu mam spore rozterki moralne, bo o in vitro nie ma wogóle mowy. Zaczynam juz myśleć, ze chyba już będziemy sami :cry2:

: 18 cze 2002 14:49
autor: bubu3
Misiaczku próbuj!!! Prawda jest taka, że nigdy sobie nie wybaczysz, jeśli nie spróbujesz!!! Nie wolno odbierać sobie żadnej szansy, bo jest ich bardzo mało. U mnie sie niestety nie udało: ani inseminacje, ani IVF. Teraz zaczęlismy walke o adopcję. Czy myslisz, że mimo wszystko można spróbować za granicą? Może nie mają tak ostrych wymagań? Zaczynam o tym myśleć.

: 18 cze 2002 15:07
autor: Misiaczek
bubu
Nie do końca sie z Tobą zgodzę. Inseminacji już próbowałam - 3 razy i wiem ile mnie to kosztowało, mnie i mojego męża. A jesteswmy szczęśliwi, nauczyliśmy sie cieszyć tym co mamy. mamy przede wszystkim siebie, jako takie warunki bytowe, starcza od 1 do 1, Własne mieszkanie i pracę. Wielu osobom i tego brakuje. Jest owszem w nas duzy pokład miłości, który chcielibysmy przekazać jakiemus maleństwu, a najlepiej maleństwom, ale nie za wszelką cenę. Ale póki co nie mam zamiaru sie poddawać, ale wiara dla mnie jest bardzo ważna. Bez Boga nie udałoby mi się przeżyć tych wszystkich chwil ciezkich w naszym mąłżeństwie, a szczególnie tych związanych ze zdrowiem męża. Z Bogiem mogę wiele znieść i wiele zdziałać i teraz nie mogę się wypiąć na naukę Kościoła. Bóg mi daje tak wiele, byc może teraz czas złożyć ofiarę. Może juz tak ma być, moze ja po prostu mam umożliwić jak najszczęśliwasze życie mojemu mężowi, bo nie wiadomo jak długie ono będzie. Ale jeszcze sie nie poddaje. :|

: 18 cze 2002 15:19
autor: bubu3
No tak - jestem straszną egoistką, nie umiem cieszyć sie tym, co mam, brakuje mi odpowiedzialnych argumentów, żeby tłumaczyć wszystkie niepowodzenia. Wiem, że jeżeli cos nie gra u mnie i ze mną - to wszyscy to odczuwają. Nie umiem tego ukryć, żeby wszyscy byli szczęśliwi. Nie mam poczucia, że moje życie jest misją i czemuś służy. Kiedyś myślałam, że warto stosować się do zasady "zycie jest krótkie, czego sam nie weźmiesz, nikt ci nie da". Dzisiaj juz wiem, że brać też trzeba umieć. I wprost przeciwnie, wydaje mi się, że biorę za mało.

: 18 cze 2002 15:25
autor: bubu3
A propos inseminacji. na Forum Gazety byli kiedyś eksperci z Novum. Wg nich inseminacji (mimo, że po trzeciej szanse spadają) powinno być 5-6. Też próbowalismy z nasieniem dawcy. Oczywiście z pełnym zrozumieniem i zgodą ze strony Busia. Ale tak naprawdę w jego oczach było jakiś promil na nie. To bardzo trudna decyzja i wymaga nie tylko "dojrzałości" od partnerów. dzisiaj bym jej nie powtórzyła, więc wiem co czujesz.

: 18 cze 2002 15:38
autor: Misiaczek
bubu
Dzieki za zrozumienie, nie miałam na celu nikogo dołować, nie myślę, ze jesteś egoistka i nie uważam siebie za chodzacy ideał. Nie potępiam też nikogo, że próbuje na wszystkie sposoby zostać rodzicem, ale ja po prostu tak nie potrafię. Pozdrawiam.

: 19 cze 2002 11:59
autor: OAO Rzeszów
proszę Państwa. zaczynamy rozważać sytuację wirtualną. Co by bylo. pewno, że wszystkie chwyty dozwolone. Ale :
art 115 (1) krio par. 1 mówi "Pzrysposobic wspólnie moga tylko małzonkowie" ( czyli pierwszy problem, amianowicie konkubinat odpada), a dalej jest w komentarzu mowa o tym, że w orzecznioctwie Sądu najwuższego znalazło się wyjasnienie, ze przysposobienie wspólne nie tworzy jednego lecz dwa stosunki przyspososbienia. Dla nas najważniejsze jest jednak wyjasnienie, zawarte w dalszym ciągu komentarza ( Kodeks Rodzinny i opiekuńczy . Komentarz. p. red Janusza Gajdy 2 wydanie, wyd. BECK 2000r, str 446):
" (..) dopuszczalna jest sytuacja,że każde z nich dokona przyspososbienia innego rodzaju. Wydaje sie jednak, że sad opiekuńczy może odmówić orzeczenia o przyspososbieniu we wskazanej sytuacji, jezeli stwierdzi, że byloby to niezgodne z dobrem dziecka" .
I raczej na pewno sąd tak zrobi.