Witam,
gratuluję wytrwałości! Z Pani opisu wynika, że faktycznie robi Pani wszystko co potrzebne aby laktacja się ustabilizowała na zadowalającym poziomie. Pozwolę sobie dodać kilka refleksji:
1) karmienie jest bardzo związane ze stanem psychicznym matki, dlatego w tym całym natłoku pilnowania godzin karmienia, odciągania itd. warto postarać się o bezcenne chwile relaksu, bez ciągłego myślenia "czy wszystko robię dobrze",
2) czy w nocy synek z Panią śpi? Może w ciągu dnia nosi go Pani w chuście? Czy w ciągu dnia kładzie go Pani sobie na klatce piersiowej? Tego typu kontakt także wzmaga laktację, dając znak organizmowi, że dziecko jest blisko. Mleko potrafi wypływać z piersi na sam dźwięk płaczu czy na widok dziecka, tak jakby była Pani nadal fizycznie połączona z dzieckiem,
3) odciąganie laktatorem, mimo że daje wrażenie panowania nad ilością produkowanego pokarmu, nigdy nie odzwierciedla ilości mleka jaką pobiera z piersi dziecko w drodze ssania. Dziecko najlepiej opróżnia i stymuluje pierś. Bywają przypadki, że kobieta z ciekawości sięga po latator i okazuje się, że jest w stanie ściągnąć "marne" mililitry, a dziecko się najada i przybiera na wadze. Dlatego wyznacznikiem wystarczającej ilości pokarmu jest przede wszystkim fakt przybierania na wadze przez dziecko (w pierwszych 3 m-cach spodziewamy się wartości ok. 500-1000g miesięcznie, a więc występuje duża rozbieżność między dziećmi i tym też nie należy się sugerować, a tym bardziej porównywać z innym mamami i dziećmi),
4) pierwsze trzy miesiące życia dziecka poza łonem mamy uznaje się za tzw. "czwarty trymestr ciąży" - dzieci mają wtedy ciągłą potrzebę noszenia i ssania, a ich niepokój przy piersi nie zawsze musi oznaczać głód. Płacz czasem jest sygnałem innej potrzeby (np. bliskości), bywa że wystarczy do dziecka zagadnąć czy położyć mu rękę na pleckach i się uspokaja. Można go też przekazać w inne ręce (męża, dziadków, przyjaciółki) do uspokojenia.
5) w razie dalszych wątpliwości sugeruję Pani kontakt z dobrą doradczynią laktacyjną, (np. z Kingą Osuch ze szpitala Św. Zofii w Warszawie), która miałaby szansę obejrzeć Panią "w akcji", czyli podczas karmienia, ocenić jakość ssania przez dziecko, a także ocenić Pani piersi pod kątem ilości tkanki gruczołowej. Nie zalecam konsultacji z osobami bez ukończonego kursu doradcy laktacyjnego, nawet jeśli są to lekarze czy położne z długoletnim stażem pracy. Paradoksalnie w Polsce wiedza o laktacji nie jest dobrze rozpropagowana, obecne pokolenie 50-60 latków wychowało się i swoje dzieci na mleku sztucznym, więc niejednokrotnie nie rozumie matek, które są zdeterminowane w kwestii karmienia piersią.
6) w zeszłym roku miałam okazję uczestniczyć w międzynarodowej konferencji o laktacji w Brukseli organizowanej przez Uniwersytet w Stanford. Mowa była głównie o ręcznym odciąganiu pokarmu - i to na pewno mogę Pani polecić. Tutaj link do ich filmiku, warto zapoznać się z zawartością strony:
http://newborns.stanford.edu/Breastfeed ... ssion.html. Według ich badań ręczne odciąganie pokarmu zwiększa produkcję mleka, jednocześnie dając matce lepszy kontakt z własnym ciałem niż w przypadku stosowania laktatora elektrycznego.
Trzymam kciuki, życzę dalszej wytrwałości i pełnego sukcesu - warto!
