bloo pisze:
O pieczy rodzinnej radziłabym myśleć jak o przejażdżce rollercoasterem, ale z tą różnicą, ze nie jest znana data zakończenia przejażdżki. Reszta jest analogiczna: zmiana nastawienia o 180', a potem abarot od nowa, niemożność przewidzenia, co jest za zakrętem, ciągła dynamika. I dużo adrenaliny.
Zacytowałem ten fragment, ponieważ spodobała mi się barwność opisu. Ale tak to właśnie jest. Zresztą trudno mi się nie zgodzić z każdym zdaniem napisanym powyżej przez
bloo.
Dodam jeszcze parę rzeczy.
Ja jestem PR, więc rodziną o charakterze zawodowym. Jednak nadal nie jestem instytucją i mój dom, jest moim prywatnym domem. Nie mam obowiązku spotykać się w nim z żadnym rodzicem biologicznym i sąd nie może mi tego nakazać. Jakiś czas temu wystąpiliśmy (jako grupa rodzin zastępczych) do naszego PCPR-u z prośbą, aby nasze dane adresowe nie pojawiały się na postanowieniach sądu. Od tego czasu zostało u nas umieszczone jedno dziecko i faktycznie rodzina biologiczna nie zna naszego adresu – tylko imię i nazwisko. Zresztą dla niektórych sądów, takie postępowanie już od dawna było standardem.
Beatella, trudno radzić. Ale ja bym nie odpuszczał. Zresztą takie rodziny jaką byłabyś Ty, są bardzo ważne dla PCPR-ów. Często zdarza się sytuacja, gdy sąd nie decyduje się na odebranie praw rodzicom. Bywa, że nie wiadomo w zasadzie o co chodzi, bo rodzice nie dają najmniejszych gwarancji, iż kiedykolwiek „staną na nogi”. Wówczas poszukiwane są rodziny, które są również gotowe na adopcję, a zwłaszcza takie, których jedyną motywacją pozostania rodziną zastępczą, była chęć adopcji. PCPR doskonale wie, jaki numer w telefonie ma wykręcić.
Wprowadzając nas w swoją historię, na wiele pytań już sobie sama odpowiedziałaś. Zawsze istnieje ryzyko powrotu dziecka do rodziców biologicznych, a nawet gdy wszystko się dobrze skończy, to czasami jest wiele lat stresu i niepewności. Właśnie przeczytałem swój własny komentarz (kilka pozycji wyżej) sprzed półtora roku. Samotna mama wzięła w opiekę zastępczą dziecko, którego rodzice wydawali się jakąś porażką boga. Więzienie było prawie ich drugim domem. W tej chwili tata gdzieś przepadł, ale mama po wyjściu z zakładu karnego złożyła wniosek do sądu o uregulowanie widzeń. Chce zabierać dziecko do siebie w każdy weekend, w każde święto, w ferie i wakacje. Sprawa wlecze się już dwa lata. Prawdopodobnie zakończy się dobrze dla mamy zastępczej, która stanie się mamą adopcyjną. No ale... takie sytuacje też trzeba brać pod uwagę.
Do tego dochodzi kwestia znajomości sądu, czyli konkretnego sędziego. Są tacy, którzy są bardzo ostrzy dla rodziców biologicznych oraz tacy, którzy dają im szansę prawie w nieskończoność. Gdy w naszym pogotowiu jest umieszczane jakieś dziecko i zadamy pytanie pod jaki sąd podlega, to już na wstępie jesteśmy w stanie z dużą dokładnością określić, czy będzie u nas pół roku, rok, czy dwa lata.
Co do przyspieszania powrotów dzieci do RB, to nie mam jeszcze wypracowanego zdania. Kuratorzy zgodnie twierdzą, że nic się nie zmieni. Zobaczymy.
_________________
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.
Adres bloga o naszym pogotowiu:
http://pikusincognito.blogspot.com