Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, więc jeśli ktoś z osób zawodowo zajmujących się adopcjami ma na ten temat inne zdanie, chętnie przeczytam sporostowanie. Myślę jednak, że jeśli sprawa jest już zamknięta, a decyzja o przysposobieniu - uprawomocniona, to nie ma tu już żadnego powodu, aby przekazywać dziecko biologicznemu ojcu. Tyle, jeśli chodzi o kwestię formalną.
Rozumiem jednak, że chodzi także o stronę moralną takiej sytuacji. Wiem, że byłaby ona przykra dla każdej strony: ojca biologicznego, rodziców adopcyjnych i dziecka (jeśli małe, to głównie w przyszłości). Mimo wszystko sądzę jednak, że, biorąc pod uwagę dobro dziecka, także nie powinno się już takiej sprawy "rozdrapywać", bo przecież dziecko się przyzwyczaja, potem tworzy się głęboka więź i rozdzielanie tej nowej rodziny jest po prostu nieakceptowalne, bo znów tworzy się jakiś układ z brakiem poczucia bezpieczeństwa w tle. Gdybym znalazła się w takiej sytuacji szukałabym raczej - przy pomocy pracowników OAO - możliwości kontaktu z ojcem biologicznym i uzyskania jakiegoś porozumienia (systematyczne przesyłanie mu informacji, jak dziecko rośnie, jak się rozwija, żeby w pewnym sensie czuł bliskość). Przecież później dziecko może chcieć, aby jego - niewinny w tej sytuacji - ojciec biologiczny był także w jakimś sensie częścią jego życia. Myślę, że gdy rodzice adopcyjni od samego początku wykazaliby się dobrą wolą, łatwiej było by dziecku później to wszystko zaakceptować... i jednocześnie nie odtrącać rodziców adopcyjnych, jako winnych rozdzielenia z biologicznym ojcem (bo domyślam się, że to także przemknęło Ci przez myśl, prawda?).
To wszystko jednak teoria... W takich sytuacjach najwyraźniej widać, jak niełatwa jest ta nasza adopcyjna droga - i dla nas, i dla dzieci. Zawsze jednak będę twierdzić, że warto...
Pozdrawiam!
_________________
"As my children grow my dreams come alive..."
W styczniu 2009 dwa Cudy dodały barw naszemu życiu...
