Witam!!!
Jestem całkiem nowym użytkownikiem tego forum-nigdy tu nie zaglądałam ponieważ nie miałam takich doświadczeń jakie mam dziś!Muszę przyznać że temat poronień i łyżeczkowania przecztałam od deski do deski i dowiedziałm się o wiele więcej niż od lekarza gin oraz lekarza który przeprowadził u mnie zabieg łyżeczkowania.
Od mojego poronienia minęlo zaledwie kilka dni (5) straciłam dzidzusia w 7 tyg.ciązy,bardzo mnie ta wiadomość zaskoczyła ponieważ nie miałam żadnych objawów wskazujących na to że coś jest nie tak.(Mój 3,5 letni synek przyszedł na świat bez najmniejszych problemów)Poszłam na kolejną,normalną wizytę,lekarz wykonał mi usg i powiedział że serduszko mojego dzidziusia nie bije.................zszokowona zaczęłam płakać i pytać DLACZEGO na to gin.odpowiedział "ze tak się niestety zdarza",dał skierowanie do szpitala i nie wiele więcej powiedzieł.Do szpitala trafiłam prawie natychmiast,na drugi dzień zrobiono łyżeczkowanie (dostałam antybiotyk w kroplóce,czopki przeciwgrzybiczne i jakiś lek odkażający)i na następny wysłano do domu,bez wypisu,bez zadnych informacji,żadnych zaleceń-STRASZNE

ale prawidzwe!!!To była sobota,więc pomyślałam że dlatego tak się stało,ale gdy w poniedziałek wróciłam do szpitala po infomacje nikt nie miał dla mnie czasu i kazali wrócić w środę.Jednak czekanie jest dla mnie okrutne..........i bolesne!
No i tak właśnie trafiłam na to forum które troche mi pomogło,dostarczyło dużo cennych informacji, proszę wszystkie dziewczyny które mają podobne przeżycia o jakieś porady i wypowiedzi.Z góry dziękuję!!!Ściskam i czeakm!!!ZUZIA